Lata milczenia i chwila wstydu

Przed wojną obywatele Polski narodowości żydowskiej stanowili niemal połowę mieszkańców Olkusza, miasta na pograniczu Śląska i Małopolski. Dziś nie ma po nich śladu. Odwiedzający miasto w ostatnim tygodniu marca ambasador Izraela Szewach Weiss nie miał gdzie złożyć kwiatów, by uczcić 3000 Żydów, zamordowanych przez Niemców. Niepamięć próbuje przełamać grupka młodych zapaleńców ze stowarzyszenia kulturalnego „Brama” i - od niedawna -nowe władze lokalne.

13.04.2003

Czyta się kilka minut

Olkuski rynek to ulubione miejsce młodzieży. Także dziś, w wiosennym słońcu, na rynku rozsiadło się wielu uczniów. Nie wiedzą, dlaczego przed urzędem miasta wisi flaga Izraela; może jakieś dni żydowskie - zastanawiają się. Tak, widzieli limuzynę z warszawskimi numerami; tak, przyznają, że o historii olkuskich Żydów nie wiedzą nic. Tematu nie było w szkole (tylko „pan od polskiego mówił, że tamta kamienica należała do Żyda”). A że 60 lat temu znikła połowa miasta? „No, o tym już nie”. O tym fragmencie historii nic nie wie nawet dwójka ubranych na galowo uczniów, która przyszła witać Weissa w imieniu Kręgu Miłośników Starego Olkusza (zrzeszającego tutejsze licea). „Ale wyszło!” - czerwieni się dziewczyna.

Jednak trudno robić zarzut nastolatkom, skoro także większość dorosłych niewiele wie o tym, co stało się między 9 a 11 czerwca 1942 r., gdy Niemcy zlikwidowali olkuskie getto. Żydowski świadek relacjonował: „Gdy całe społeczeństwo jeszcze spało, getto zostaje oblężone przez kilkaset gestapowców i SS-owców i przy nieustającej strzelaninie wypędza się całą ludność żydowską do budynku byłego gimnazjum i do 11 czerwca odbywają się tam straszne sceny. Starcy, chorzy, kobiety i dzieci po prostu duszą się z ścisku i gorąca. Upał jest straszny. Nie można otrzymać ani kropli wody, strzelanie nie ustaje, ludzie padają jak muchy. Gdy zostają podstawione wagony, wpędza się do nich ludność żydowską w liczbie około 2000 osób, po największej części starcy i dzieci. Również trupy wrzuca się razem z żyjącymi do wagonów, które się zamyka, pieczętuje i wysyła do Oświęcimia, prosto do krematorium”.

W powojennej pamięci zbiorowej miasta los Żydów nie zachował się. Jako największą tragedię uznano mord na 20 Polakach i „Krwawą Środę”, gdy 31 lipca 1940 r. Niemcy - w odwecie za zabicie policjanta przez ruch oporu - zemścili się na mieszkańcach narodowości polskiej i żydowskiej: bili, znęcali się; zabili jedną osobę. Świadek Henryk Osuch: „Dwóm młodym Żydom kazali rzucać do siebie olbrzymim kamieniem, ważącym ze 30 kg. Jeden z trudem udźwignął kamień, drugi chwytając go przewrócił się. Wtedy Niemiec kazał położyć mu się na ziemi. Żyd to wykonał, a szwab stanął mu okutym butem na głowie i przez dłuższą chwile utrzymywał równowagę, miażdżąc twarz”.

O tragedii Żydów zapominano stopniowo. W1950 r. rozebrano synagogę, spaloną przez Niemców. Dwa żydowskie cmentarze powoli niszczały: starszy obudowano naokoło domami (dziś wygląda jak zwykła łąka,), nowszy służy pijaczkom. Część macew wywieźli Niemcy (jako materiał budowlany), reszta niszczała. Także w wolnej Polsce władze miasta nie robiły nic. Jedynie działacze Olkuskiego Stowarzyszenia Kulturalnego „Brama”, zajmującego się dokumentowaniem historii miasta, posprzątali cmentarz i wycięli drzewa rozsadzające groby.

Burmistrz Andrzej Kallista (urzędujący od jesieni 2002 r.) przyznaje, że wiedza olkuszan o przeszłości jest niewielka. Ale ma nadzieję, że wizyta ambasadora stworzyła okazję, aby to zmienić. - Może nie od razu, ale mam nadzieję, że nasza praca z wolna przyniesie skutki - mówi.

Ostatnio jedno z gimnazjów realizowało program przybliżający uczniom kulturę żydowską.

Wcześniej pamięć o historii kultywowali kombatanci, ale wspominano tylko Polaków. Dwa lata temu pisał o tym - w liście do lokalnego „Przeglądu Olkuskiego” - Ireneusz Cieślik, mieszkaniec Olkusza; redakcja odmówiła druku (list ukazał się w „TP”). Cieślik pisał, że przywracanie pamięci o ofiarach wojny przez przypominanie tylko stracenia 20 Polaków i „Krwawej Środy”
jako „najtragiczniejszych dla olkuszan epizodów czasu okupacji” - a nie pamiętanie o wymordowaniu prawie połowy mieszkańców - „jest co najmniej zagubieniem proporcji, o ile nie nieprzyzwoitością”.

W kolejnym liście, którego „Przegląd” także nie opublikował (zrobiła to „Gazeta Krakowska”) Cieślik zwracał uwagę, że przy uroczystościach rocznicowych pomija się Żydów. Pisał: „Każda rocznica dobra, by zorganizować »uroczystość«, byle nie była to rocznica - choćby i »okrągła« - upamiętniająca tych olkuszan, których najwięcej zginęło w czasie wojny”. Jako przykład podał brak jakiejkolwiek próby upamiętnienia 60. rocznicy likwidacji olkuskiego getta w 2002 r.

Redaktor naczelny „Przeglądu” Dariusz Krawczyk tłumaczy, że listów nie opublikowano ze względu na reklamowy charakter pisma: „Mamy ograniczoną objętość i staramy się przedstawiać różne punkty widzenia. List Cieślika był jednostronny i emocjonalny. Wywołałby polemiki i pismo przerodziłoby się w miejsce sporów, a nie to jest naszym celem. Natomiast sam problem rzetelnie omówiliśmy na łamach”.

- O olkuskich Żydach gazety pisały już nie raz - mówi Olgierd Dziechciarz, działacz „Bramy”. - Ale kończyło się na krótkotrwałym szumie. Wyrzucono z pamięci, że połowa mieszkańców była Żydami.

W ostatnim numerze miesięcznika „Res Publica Nowa” Henryk Grynberg, pisząc o problemie wyobcowania martyrologii żydowskiej w Polsce, posłużył się przykładem właśnie Olkusza.

Dlaczego tak się stało? Dziechciarz uważa, że nie jest to kwestia niepamięci tylko o Żydach, ale w ogóle o przeszłości, bo zaniedbany jest także stary cmentarz katolicki. Ale zgadza się, że w PRL nie było „zapotrzebowania politycznego” na pamięć o Żydach i to skutkuje do dziś. Krzysztof Kocjan, autor książki „Zagłada olkuskich Żydów” (wydanej staraniem „Bramy”), jako główne powody tej niepamięci podaje: obcość, obojętność i niewiedzę. Zaznacza, że zjawisko to dotyczy całego polskiego społeczeństwa.

A w przypadku Olkusza znaczenie ma też fakt, że 70 proc. mieszkańców to ludzie przybyli do miasta po 1945 r. - i historia Olkusza nie jest ich historią. Poza tym ludzie są biedni, mają inne problemy... Dziechciarz: „Może są i inne powody. Mieszkańcy pożydowskich kamieniczek mogą się obawiać, że ktoś przyjdzie i zabierze im mieszkanie. Ludzie słyszą, co dzieje się w Krakowie. Ale wrogości do Żydów nie ma. Nie ma na murach napisów antysemickich”.

W styczniu „Przegląd Olkuski” informował, że staraniem Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych Koło nr 2 w Olkuszu powstanie pomnik, upamiętniający „180 nazwisk Polaków iŻydów, mieszkańców Olkusza i ziemi olkuskiej, zmarłych, zabitych i rozstrzelanych w Auschwitz”. Później odnotowano, że liczba ustalonych nazwisk wzrosła do 233. To wciąż niewiele, z porównaniu z faktem, że z Olkusza na śmierć wywieziono 3 tys. osób.

Dlaczego tylko tyle nazwisk ma znaleźć się na pomniku? Kazimierz Czarnecki, przewodniczący Koła ZBWPHWiOK, wyjaśniał w „Przeglądzie”, że kryterium podczas gromadzenia nazwisk ofiar były akty zgonu. - Ważne, by mieć pewność, że dana osoba nie żyje - wyjaśniał Czarnecki.

Czyli: sprawcą nieporozumienia ma być nieprecyzyjność hitlerowskiej biurokracji? Nie, ironia byłaby nie na miejscu: nie chodzi o to, by twórców pomnika oskarżać o złą wolę. Ale trudno nie zauważyć, że w książce Kocjana, która ukazała się w 2002 r., prócz relacji świadków i dokumentacji fotograficznej wymieniono znane nazwiska735 Żydów, wywiezionych stąd do Auschwitz.

Adam Cyra, pracownik muzeum w Oświęcimiu (współpracujący z olkuskim ZBWPHWiOK) jest sceptyczny odnośnie do listy. -Nie ma pewności, czy jest wiarygodna -mówi „Tygodnikowi”. Kocjan ripostuje: - Jej wiarygodność potwierdziłem w trakcie moich spotkań lub korespondencji z olkuskimi Żydami, którzy przeżyli Holokaust i odnaleźli na niej najbliższych i znajomych - mówi.

Kocjan mówi, że próbował skontaktować się z Kazimierzem Czarneckim w sprawie weryfikacji listy nazwisk na pomniku. Bezskutecznie.

W ostatnią środę marca do Olkusza przyjechał ambasador Weiss - z inicjatywy „Bramy” i na zaproszenie władz miasta. Okazją do wizyty była promocja książek, wydanych dzięki staraniom „Bramy”: „Zagłada olkuskich Żydów” i „Cmentarz żydowski w Olkuszu”.

Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, wizyta Weissa wprawiła władze miasta w zakłopotanie: nie było wiadomo, gdzie ambasador mógłby złożyć kwiaty.

Odwiedzin na cmentarzu program wizyty nie przewidywał. Ambasador pojechał tam jednak, sam. Powiedział potem, że było to dla niego doświadczenie wstrząsające: stan cmentarza nazwał „otwartą raną”, prosił władze o opiekę nad nekropolią.

O słowach ambasadora Olgierd Dziechciarz mówi, że dla Olkusza to „chwila wstydu”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2003