W ponarskim lesie

80 lat temu osiedle pod Wilnem stało się ostatnim etapem na drodze tutejszych Żydów, a także Polaków, członków organizacji konspiracyjnych z Wileńszczyzny.

01.11.2021

Czyta się kilka minut

W latach 1941-44 w lesie w Ponarach z rąk Niemców oraz litewskich kolaborantów zginęło ok. 70 tys. Żydów (obywateli polskich) i kilka tysięcy wileńskich Polaków. Na zdjęciu: pomnik upamiętniający żydowskie ofiary. Ponary, 2013 r. / V. DOROSZ / ALAMY STOCK PHOTO / BE&W
W latach 1941-44 w lesie w Ponarach z rąk Niemców oraz litewskich kolaborantów zginęło ok. 70 tys. Żydów (obywateli polskich) i kilka tysięcy wileńskich Polaków. Na zdjęciu: pomnik upamiętniający żydowskie ofiary. Ponary, 2013 r. / V. DOROSZ / ALAMY STOCK PHOTO / BE&W

Henryk Pilść miał szesnaście lat, gdy postanowił przyłączyć się do konspiracji. Było to w pierwszych tygodniach niemieckiej okupacji Wileńszczyzny.

Być może ten krok Henryka ułatwił fakt, iż w jego szkole – wileńskim gimnazjum imienia Mickiewicza – nie był ze swoją decyzją sam: organizacja Związek Wolnych Polaków, do której wstąpił, składała się głównie z młodzieży gimnazjalnej i licealnej, w tym zwłaszcza z liceów imienia Zygmunta Augusta i Mickiewicza. We wrześniu 1941 r. liczyła półtora tysiąca członków, których zadaniem był kolportaż konspiracyjnej prasy i szkolenia.

Dla wileńskich Polaków Niemcy byli trzecim już okupantem – po Sowietach i wcześniej Litwinach, którzy zajęli miasto jesienią 1939 r. (Stalin przekazał wtedy Wilno Litwinom, by kilka miesięcy później zagarnąć je ponownie wraz z całą Litwą). Będąc jeszcze uczniem klasy trzeciej, Henryk został zatrzymany podczas lekcji przez funkcjonariuszy NKWD, pod zarzutem działalności propolskiej. Wtedy miał szczęście, po kilku godzinach w areszcie został zwolniony.

Wkroczenie Wehrmachtu w czerwcu 1941 r. na Wileńszczyznę było kolejnym już etapem w jej okupacyjnej historii. A sytuacja ludności polskiej była skompilowana, musiała ona stawiać czoło trzem siłom: terrorowi Niemców, niechęci współpracujących z nimi Litwinów, a z czasem również narastającej wrogości ze strony sowieckiej partyzantki. Jeszcze gorsza była sytuacja wileńskich Żydów, w większości obywateli polskich, wobec których już od lipca 1941 r. Niemcy i litewscy kolaboranci zaczęli realizować program „rozwiązania kwestii żydowskiej”.

Licealiści na Łukiszkach

Pod koniec 1941 r. fala aresztowań ogarnęła środowiska polskich licealistów i studentów. Nocą z 4 na 5 października litewscy policjanci w służbie niemieckiej przyszli do domu Pilściów przy ul. Połockiej w Wilnie. Henryk trafił najpierw do aresztu w podziemiach przedwojennego Sądu Okręgowego przy ul. Ofiarnej, a po tygodniu do pobliskiego więzienia na Łukiszkach.

W dniu siedemnastych urodzin Henryka jego matka, Malwina, udała się pod bramę Łukiszek, aby przekazać synowi paczkę z ciepłym swetrem i żywnością, w tym ciastem urodzinowym, a także prosić o widzenie. Takie widzenia były rzadkie. A już na pewno do rzadkości należał sposób, w jaki Malwina Pilść uzyskała zgodę. Gdy litewscy strażnicy odmówili nawet przyjęcia paczki, matka wykorzystała moment, gdy pod bramę podjechało auto z niemieckimi oficerami. Poprosiła jednego z nich o możliwość wręczenia paczki synowi. Okazało się, że może go także zobaczyć.

I tak „zaczęły otwierać się kolejne bramy, prowadzono ją przez przejścia i przedsionki, sprawdzano dokumenty, o coś pytano, aż wreszcie znalazła się w zakratowanej sali, gdzie znajdował się tylko długi stół. Strażnik przeglądał powoli zawartość paczki. (...) Nagle z przeciwległych drzwi wyszedł Henryk prowadzony przez strażnika. Szedł wyprostowany, z uniesioną głową, pełen ogromnego wewnętrznego skupie- nia, godności i siły. Świeżo zaczesane włosy i umyta twarz czyniły go jeszcze młodszym. »Mamusiu« zawołał nagle, przypadł do matki całując, niemal płacząc i śmiejąc się na przemian. (...) Był po prostu chłopcem, który dziś kończy 17 lat” (cytat z akt śledztwa Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku w spra- wie zbrodni w Ponarach).

Śledztwo wobec Henryka, uznanego za członka „polskiego tajnego ruchu oporu” (zapis z niemieckiej kartoteki), niemiecka policja bezpieczeństwa prowadziła siedem miesięcy. Podczas widzenia z matką nie mógł o tym mówić, obserwował ich strażnik. Uwadze matki nie umknęło jednak, że starał się ukryć przed nią dłonie, zapewne poranione na skutek tortur. Możliwe, że jego przesłuchania wyglądały podobnie jak kolegi z organizacji Mariana Markiewicza, z którym Malwinie Pilść udało się porozmawiać na Łukiszkach w Wigilię 1942 r. Wspominał on, że był bity pałkami po całym ciele.

„Na Ponary”

Markiewicz, który przeżył wojnę, zapamiętał, że około 10 maja 1942 r. na więziennych korytarzach zaczął się nie- codzienny ruch. Z jego celi nie zabrano nikogo, za to z sąsiedniej Henryka. Wszystkich zaprowadzono do zbiorczej celi i zaczęto spisywać personalia. Według relacji innego więźnia, Jana Mietkowskiego, okazało się, iż w grupie jest o jedną osobę za dużo. Wówczas „Litwini mówili, że to nie szkodzi, jednego Polaka będzie mniej”. Jednak po chwili od grupy odłączono właśnie Mietkowskiego, który, jak usłyszał, „nie był przeznaczony na rozstrzelanie”.

Henryk Pilść, gimnazjalista i członek młodzieżowej organizacji Związek Wolnych Polaków  (na zdjęciu z lewej), zginął w Ponarach w 1942 r. i tam został pochowany w masowej mogile.  Jego rodzina postawiła mu symboliczny grób na cmentarzu Bernardyńskim w Wilnie. / FOT. ARCHIWUM IPN / PRZEMYSŁAW NAMSOŁEK


Pierwsza egzekucja wileńskich licealistów na terenie Ponar miała miejsce kilka dni wcześniej, 5 maja. Kolejna 12 maja – wtedy zginął Henryk. Zapis w kartotece głosi, iż Pilść „w dniu 12 maja 1942 r. został potraktowany specjalnie” – w języku III Rzeszy oznaczało to wyrok śmierci. Kolejny transport z młodzieżą wyruszył z Łukiszek „na Ponary” (jak mawiano) w dniu następnym. Wiadomo, że także 12 września 1943 r. w Ponarach odbyła się egzekucja licealistów powiązanych ze Związkiem Wolnych Polaków (nie wiadomo, czy było ich więcej). Ci członkowie Związku, którzy nie trafili do Ponar, zostali skazani na pobyt w obozach pracy przymusowej.

Małe getto, duże getto

W chwili, gdy ginęli tam wileńscy licealiści, Ponary już od dziesięciu miesięcy były miejscem masowych egzekucji wileńskich Żydów.

Aresztowania wśród obywateli polskich narodowości żydowskiej zaczęły się w Wilnie już pod koniec czerwca 1941 r., zaraz po wejściu Wehrmachtu. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy niemieckiej okupacji w mieście działała – w strukturach litewskiej policji – tzw. sekcja komunistyczno-żydowska, której zadaniem były nie tylko szykany administracyjne i eksploatacja gospodarcza Żydów, ale też sporządzanie list osób przeznaczonych do eksterminacji. Na ich podstawie funkcjonariusze oddziału specjalnego (złożonego z Litwinów, a nadzorowanego przez Niemców) zatrzymywali Żydów i transportowali na Łukiszki, a potem do Ponar. Już w pierwszych miesiącach niemieckiej okupacji zginęło ich tam kilka, może kilkanaście tysięcy.

Sytuacja wileńskich Żydów pogorszyła się drastycznie po utworzeniu we wrześniu 1941 r. dwóch gett: małego (zamieszkałego przez ok. 15 tys. osób) i dużego (liczącego ok. 45 tys. mieszkańców). 1 października 1941 r., w święto Jom Kippur, do Ponar wywieziono 1700 Żydów z małego getta, a 21 października nastąpiła jego całkowita likwidacja. Piesze kolumny prowadzono przez cały dzień z Wilna do oddalonych o 12 km Ponar. Kilka dni później, między 24 a 28 października, poprowadzono tam kolejnych 8 tys. Żydów – byli to tzw. fachowcy (rzemieślnicy, wcześniej uznani za przydatnych) wraz z rodzinami.

Duże getto zostało zlikwidowane we wrześniu 1943 r. Jego mieszkańcy trafili do obozów zagłady, część do obozów pracy, a najsłabsi do Ponar. Tutaj zginęli m.in. poeta Chaim Siemiatycki oraz Bencjon Michtom, członek literacko-artystycznej grupy Jung Wilne (Młode Wilno).

Las tłumił strzały

Wybór jako miejsca egzekucji właśnie Ponar – osiedla położonego w lasach, gdzie przed wojną chętnie odpoczywali mieszkańcy Wilna – był przemyślany. Niemcy wykorzystali fakt, że w czasie okupacji sowieckiej planowano zbudowanie tu podziemnych składów paliwa dla lotnictwa. Po przerwanej budowie zostały głębokie wykopy. Miejscowość była też dobrze skomunikowana: leżała przy drodze na Grodno i linii kolejowej, a bliskość Wilna pozwalała do doprowadzanie tutaj także pieszych kolumn. Sosnowy las maskował teren niedoszłej bazy i tłumił odgłosy strzałów.

Wykopy posłużyły za masowe groby. Po przybyciu transportu Niemcy i Litwini z formacji kolaboranckich (popularnie zwani szaulisami) wydzielali kolejne grupy po kilkanaście osób, które stawały przed plutonem egzekucyjnym (wcześniej musiały się rozebrać). Zapełnione doły zasypywano wapnem chlorowanym i piaskiem. Szacuje się, że od lipca 1941 do lipca 1944 r. na terenie Ponar zginęło ok. 80 tys. osób, w tym 70 tys. Żydów (obywateli polskich), 2-3 tys. Polaków, 5 tys. sowieckich jeńców i około tysiąca Litwinów oraz Białorusinów uznanych za komunistów.

Świadkowie

Teren ponarskiej bazy chroniono przed wzrokiem niepowołanych, jednak miejscowa ludność podejmowała próby zorientowania się, co dzieje się za płotem z tabliczkami „Miny, zagrożenie życia”.

Wstrząsające świadectwo pozostawił wileński dziennikarz Kazimierz Sakowicz w „Dzienniku pisanym w Ponarach”. Z okna swojego domu, położonego kilkadziesiąt metrów od bazy, obserwował transporty i na bieżąco zapisywał spostrzeżenia, a także relacje pozyskane od sąsiadów. Notatki ukrywał w butelkach, które zakopywał w ogrodzie. Zapiski Sakowicza, który zginął w 1944 r., zostały odnalezione po wojnie. Dwukrotnie doczekały się wydania polskiego, a także wydań po angielsku, hebrajsku, niemiecku i litewsku.

Pod datą pierwszej egzekucji młodzieży ze Związku Wolnych Polaków – 5 maja 1942 r. – znajdujemy tu zapis: „we wtorek 5 maja stracono 47 osób, nie Żydów, lecz Polaków i czerwonoarmistów”. 12 maja, w dniu śmierci Henryka Pilścia, Sakowicz nic nie zanotował.

Pilściowie szybko zorientowali się, że Henryk nie żyje. Jego brat Jan po latach zeznał, że w pewnym momencie „władze więzienia na Łukiszkach przestały przyjmować paczki, które rodzice mu tam przekazywali”. Wówczas rodzina poprosiła władze więzienne o informacje o jego losie. Odpowiedź z niemieckiej Policji Bezpieczeństwa nadeszła po roku: potwierdzono, że Henryk została skazany na śmierć przez policyjny sąd doraźny za działalność wrogą wobec III Rzeszy. Ostatnie zdanie brzmiało: „Wyrok już wykonano”.

Zgodnie z rozkazem szefa SS Heinricha Himmlera o zacieraniu śladów zbrodni jesienią 1943 r. Niemcy skierowali do Ponar grupę kilkudziesięciu żydowskich więźniów, których zmuszono do otwierania masowych grobów, wydobywania zwłok i ich palenia. Wiosną 1944 r. więźniowie podjęli próbę zbiorowej ucieczki. Większość zginęła, ale kilkunastu udało się ukryć w lasach i przetrwać – dzięki temu mogli zeznawać w roli świadków.

Pamięć: krok po kroku

Droga do upamiętnienia miejsca egzekucji w Ponarach nie była prosta. Pierwsze takie próby, podejmowane oddolnie przez ocalałych wileńskich Żydów (jeszcze w 1945 r.) i przez wileńskich Polaków (na początku lat 50. postawili tu krzyż), zostały zniszczone przez władze.

W Związku Sowieckim polityka pamięci była podporządkowana ideologii: na pomnikach ofiar mogły figurować jedynie informacje o „obywatelach sowieckich”, bez ich przynależności narodowej. Na pomniku z czerwoną gwiazdą, wzniesionym tu w 1948 r., umieszczono tylko napis „Ofiarom faszystowskiego terroru 1941-1944”. Potem przez kilka dekad niewiele się tu działo. Dopiero w 1985 r. otwarto Ponarski Zespół Pomnikowy, ale tablice (po litewsku i rosyjsku) nadal głosiły, że rozstrzelano tutaj „ponad 100 tysięcy obywateli sowieckich”.

Kilka lat później, w klimacie postępującej pierestrojki i fermentu w sowieckich republikach, możliwe stało się uzupełnienie ponarskich upamiętnień o akcenty narodowe. W 1988 r. dzięki staraniom wileńskich środowisk z Polski stanął tu krzyż i tablica w języku polskim. Dwa lata później pojawiła się tablica z gwiazdą Dawida i informacją (m.in. w jidysz i po hebrajsku) o żydowskich ofiarach. W 1991 r. stanął też ich pomnik, w kształcie steli.

W kolejnych latach staraniem władz RP rozbudowano polską kwaterę. Dziś przy wejściu do niej widnieją dwu- języczne (polskie i litewskie) napisy: „Polska kwatera wojenna 1941-1944”. Po wewnętrznej stronie owalnego pomnika umieszczono tablice z nazwiskami 329 polskich ofiar, których tożsamość udało się ustalić.

W 2018 r. w Ponarach otwarto nową wystawę czasową, prezentującą stan badań i nowe ustalenia. Przygotowano też wystawę plenerową, prezentowaną na obszarze blisko pięciu hektarów.

***

Nie mogąc pochować swoich bliskich, niektóre rodziny wileńskich Polaków jeszcze podczas wojny stawiały im symboliczne groby. Taki grób dla Henryka Pilścia jego bliscy postawili na cmentarzu Bernardyńskim w Wilnie. Jego nazwisko znajduje się dziś także na liście zidentyfikowanych ofiar w tzw. kwaterze polskiej. ©

Autorka, doktor habilitowana, pracuje w Biurze Badań Historycznych IPN w Warszawie. W 2008 r. wydała książkę „Zbrodnia w Ponarach 1941-1944”. Obecnie przygotowuje jej drugie wydanie, poprawione i rozszerzone.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2021