Las jest ważniejszy

Jest w czytelniczym obserwowaniu obserwującego coś tak uzależniającego, że do karku i pióra Wajraka przyrastamy niczym huby.

09.07.2018

Czyta się kilka minut

Adam Wajrak / Fot. Marcin Onufryjak dla "TP"
Adam Wajrak / Fot. Marcin Onufryjak dla "TP"

Pobudka o czwartej nad ranem, dopychanie wypadających z bagażnika kajtów i płetw, powrót po zapomniany prowiant, dwie nerwowe godziny w korku pod Toruniem i oto jest – urlop, słońce, plaża. I setka innych bladych ciał, które zrzuciły ciasne biurowe mundurki, by paść się witaminą D.

Ale nawet gdy uda się znaleźć kilka metrów kwadratowych wolnej przestrzeni, proszę nie liczyć na samotność. Na każdych dziesięciu centymetrach kwadratowych plaży otoczonej parawanem żyje średnio tysiąc skorupiaków, ślimaków, wieloszczetów, skąposzczetów, roztoczy, larw owadów i innych robaków. Stwory jak z filmów o kosmitach.

Co więcej, pod kocem, który rozkładacie sobie właśnie na piasku, trwa nieprzerwanie wielkie żarcie. Podczas pobytu w Dąbkach czy Dźwirzynie na każdym metrze plaży zniknie materia organiczna o rozmiarze tylu fląder, ile pochłanialiście każdego popołudnia w miejscowej smażalni.

Teoretycznie da się spędzić urlop, nie tracąc naiwnej wiary w możliwość pełnego odosobnienia. Ale nie należy wówczas czytać tekstów Adama Wajraka. Groźba tego, co czyha na czytelników-tropicieli, w szczególności (uchowaj Boże!) ornitologów amatorów, ujawnia się już w jednym z pierwszych tekstów dziennikarza, opublikowanym na początku lat 90., a więc na długo zanim książki o sekretnym życiu roślin i zwierząt wzięły szturmem listy bestsellerów.

Szczebrzeszyn, Miasteczko Festiwalowe. Książki dla dzieci – spotkanie autorskie z Grzegorzem Kasdepke, prowadzone przez Sylwię Stano i Zofię Karaszewską, 10 sierpnia 2017 r. / FOT. GRZEGORZ WINNICKI / FESTIWAL JĘZYKA POLSKIEGO

„Na dłoniach zauważam dziwne brodawki. Obrosłem puchem – wyznaje przejęty Wajrak, któremu przydarza się coś na kształt Kafkowskiej przemiany – już nie mogę pisać”. W powrocie do właściwej aparycji nie pomagają nawet hamburgery z pierwszego warszawskiego McDonalda. Nostalgiczny czytelnik wytropi w „(Za)piskach” także mnóstwo innych duchologicznych rarytasów, choćby miejską legendę o Ruskich sprzedających na Stadionie X-lecia niedźwiedzie polarne – tak nośną, że wyewoluowała w głośnego fake newsa.

Przyroda, jak Ruscy z warszawskiej legendy, jest w opowieściach Wajraka dziedziną oszustów. Batesowska mimikra, pozwalająca gatunkom bezbronnym udawać jadowite.

Syreni śpiew kukułki, tak mącący w ptasich móżdżkach przybranych rodziców, że karmią przerośniętego podrzutka trzy razy częściej niż resztę młodych. I wreszcie dzierzba srokosz, drobny, niepozorny ptaszek w masce Zorro, który swoje ofiary nadziewa na kolec, a potem rozrywa po kawałku.

Uwiedzeni frywolnymi tytułami rozdziałów z początku nie dostrzegamy tkwiącej w uroczych, niemalże bajkowych bohaterach Wajraka bezwzględności, brutalizmu dążących do przetrwania gatunków czy skrytej w alkowianych protokołach perwersji. Tymczasem dla uważnego oka las bucha splecioną siłą Erosa i Tanatosa, niepohamowanym odradzaniem i śmiercią. Wszystko tu wydarza się jednocześnie wedle reguł, które my, mieszczuchy, zwykliśmy oceniać jako potworne. Żałujemy nieodratowanego jerzyka, wytrawnego aeronauty w locie potrafiącego uciąć sobie drzemkę, natomiast na ziemi tracącego swoje supermoce, nieporadnie potykającego się o lotki. Odwracamy wzrok od rozszarpanego przez drapieżniki jelenia. Tymczasem żubra zabiją po prostu starte zęby, a rannego jeża żywcem podjadać będą muchy. Chcieliby Państwo podjąć walkę z naturą? W menu rekonwalescentki kuny uwzględnić proszę tatar z myszek, natomiast boćka-kuternogę zadowoli sałatka ze świeżych kurczątek.

Cierpliwe wysiadywanie Wajraka w krzakach beznadziejnie bliskie jest sytuacji każdego piszącego, uchodzić więc powinno za wściekle niefotogeniczne. Człowiek obserwujący bieg swoich myśli przynajmniej napisze kilka zdań. Co prawda większość z nich później skreśli i znów upłyną godziny, podczas których nic się nie wydarzy, jak relacjonowała noblistka.

Wajrak jest w podwójnie beznadziejnej sytuacji, wszak podczas badawczych nasiadówek osaczają go nie tylko dzicy drapieżcy, ale i, co gorsza, zdania, przed którymi nie ma ratunku, gdy zniecierpliwiony wydawca wydzwania do Teremisek, a las jest akurat ważniejszy. Niemniej jest w tym czytelniczym obserwowaniu obserwującego coś tak uzależniającego, że do karku i pióra Wajraka przyrastamy niczym huby. My, mikrzy mikrokonsumenci małych próz. ©

ADAM WAJRAK jest ekologiem, dziennikarzem i pisarzem. Związany z „Gazetą Wyborczą”. Autorem ośmiu książek, w których opowiada o swoich zmaganiach z naturą, m.in.: „To zwierzę mnie bierze” (2013) „Wilki” (2015) i „Lolek” (2017).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Od 2018 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, dziennikarka i redaktorka Działu Kultury, wydawczyni strony TygodnikPowszechny.pl. W 2019 r. nominowana do nagrody Polskiej Izby Książki za najciekawszą prezentację książek i czytania w mediach drukowanych. Od… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2018