Łagodna śmierć mitu

Wszystkie Wichry grały i wszystkie skrzypiały./W kadzidlańskiej karczmie grały muzykanty./U Kacperków w izbie grały muzykanty./W szopie w Rokicinach muzykanty grały./Na weselu w Prawsi muzykanty grały./U kowala w sieni muzykanty grały./Na deskach pod lasem muzykanty grały./A wszędzie, gdzie grały, ludzie tańcowali/Wichry wszystkie grały i wszystkie skrzypiały./Kiedy grał który Wicher, cały świat się kiwał./Kiedy grał który Wicher, cały świat wirował..."

18.02.2008

Czyta się kilka minut

Zacznijmy od tego, że, jak widać, nie zupełnie jest to proza, ale też jednak nie poezja. Każdy rozdział skomponowany został do innego oberka (zdarzają się także polki i mazurki), rytm ustalają zaś pomiędzy akapitami podobne "przyśpiewki". Rzecz jest wzorowana na autentycznej (nie scepeliowanej) muzyce ludowej do tego stopnia, że warianty Szostakowych oberków biorą miarę z nagrań muzykantów weselnych, jakie uprzednio zgromadził autor.

Nie łatwo też nazwać schemat fabularny. Zaczyna się niby tradycyjnie: Było ich dwóch, Józef i Franciszek, z rodu Wichrów, muzykantów słynnych, a obaj tę samą kobietę kochali. Obaj ją stracili, obaj poślubili - otwarcie jak z powiastki ludowej, ale żaden wątek w "Oberkach" Szostaka nie kończy się zgodnie z tą tradycją. Książka została podzielona na dwie części: "Przed" i "Po"; nie jest to podział ścisły dla całej powieści, lecz właściwy dla większości wątków. W "Przed" historie jeszcze jakoś się mieszczą w starych formułach mitów; "Po" to koniec czasu mitów, wątki się rozłażą, brak tradycyjnych puent, morałów, domykających obrazów.

Nie ma w tym jednak żadnej dowolności, rozprzężenia dyscypliny pisarskiej. Niewiele znam w Polsce tak "ostrych" powieści koncepcyjnych: gdzie autor od początku do końca panuje nad formą i treścią, podporządkowując je swemu zamysłowi. Tu jest to analiza rozkładu mitu, i nawet nie konkretnego mitu, lecz samego "myślenia mitycznego".

Wit Szostak powiada, że "Oberki" to "próba pokazania niewystarczalności pewnej ludowo-mitologicznej narracji do opisu zmian naszego świata". Tak, widać w tekście ten zamiar - nie jest to jednak książka pisana "z wewnątrz" wrażliwości chłopskiej, według metody obiektywizacji wyobrażeń ludzi wyrosłych jeszcze w myśleniu magicznym. Nawet język Szostaka sygnalizuje dystans, stylizacja jest w rytmie (melodyce), nie w słownictwie. Mamy zresztą wątki w rodzaju ukrywanego przez Wichrów niemieckiego pułkownika studiującego pisma Mistrza Eckharta - rzecz zdecydowanie spoza "wiejskiej wrażliwości" (w cywilu Szostak jest filozofem).

Ulegając odruchowi opisywania nowego przez stare (nieznanego przez znane), łatwo też sprowadzić "Oberki" do jednej z dwóch konwencji: ubaśniowienia, poetyzacji wsi lub literatury etnograficznej, spod znaku "ocalenia odchodzącego w zapomnienie". Ale Szostak w te tradycje się nie włącza: "Oberki" zdecydowanie nie próbują opisywać "prawdziwej" polskiej wsi, ani destylować z niej jakichś kulturowych powszechników czy mitów regionalnych - klucz etnograficzny również sprowadzi nas na manowce. Pierwszą i najważniejszą warstwą jest tu muzyka - Szostaka zafascynowało brzmienie ludowych melodii. Jeździł po wsiach, nagrywał muzykantów, uczył się grać na skrzypcach oberki. Reszta przyszła potem.

"Przyjechali chłopcy na wieś po stare oberki. / Po co wam wiejska muzyka w waszych miastach wielkich?". Przyjeżdżają i nagrywają, uczą się je grać. Jest to już jednak czas "Po": co z tego, że ocaleje muzyka? Umarło to, co znacznie ważniejsze, dla czego muzyka stanowiła tylko dodatek, ornament. Możemy postawić doskonałe kopie np. piramid Majów, ale nie ożywimy przez to ich kultury, nie "wejdziemy" w ich mitologię.

Metoda przetworzenia realnego w magiczne, formuła "przechodzenia w mityczność", nałożenie "zawsze i wszędzie" na "tu i teraz" - to jest w "Oberkach" ważniejsze niż konkret, na którym Szostak ową operację przeprowadza. Cofamy się do wsi, ponieważ ona była przed miastami. Mitologia miasta to co najwyżej popkulturowe "urban legends", które rządzą się innymi zasadami. Bo czy są one jeszcze "mitami" w tradycyjnym znaczeniu, czy tylko czymś, co zajęło tu następny szczebel ewolucyjny, wypełniło niszę? Odpowiada na te same potrzeby, lecz przecież nie objaśnia reguł rządzących rzeczywistością, nie oferuje "lokalnej kosmologii", nie uczy rytuałów zachowania w kluczowych momentach zapętlonej, kolistej historii, nie jest traktowane z powagą przynależną sacrum.

Eksperyment literacki Szostaka pokazuje nie zanikanie kultury wiejskiej, ale zanikanie w nas wszystkich zmysłu odpowiedzialnego za tradycyjne myślenie mityczne. Przecież kiedy czytamy podobne "narrracje pozarealne", nie rezonują one już jak ongi rezonowały klasyczne mity, ani nawet jak dziś wciąż w pewnym stopniu rezonują nawet u ateistów niektóre toposy chrześcijańskie (duszy, życia pośmiertnego czy rodzicielskiego stosunku Boga i człowieka). Wszelkie próby retellingu mitów mogą więc odnieść sukces co najwyżej na poziomie literackim. Prawdziwym wyzwaniem jest odkrycie i wypełnienie żywą treścią struktury tego, co mit zastąpi, po-mitu. Można przypuszczać, że np. nie będzie się on odnosił do świata jako zamkniętej, cyklicznej sekwencji rytuałów natury, bóstw i ludzi - lecz procesu linearnego, z założenia nieprzewidywalnego, w którym jutro zawsze inne jest od wczoraj. Na nic tu kulturowe treningi sztywnych kodeksów zachowania, religijne warunkowania do konkretnych reakcji na dane bodźce. Idzie raczej o wdrożenie przez po-mit do takiego modelu osobowości, który daje najlepsze szanse ciągłego przystosowywania się do nieustannie zmieniającego się świata. A zatem nie rytuał, lecz pierwsza pochodna rytuału.

Co przetrwa - ot, moda, architektura albo na przykład oberki, muzyka, czyli doznania czysto estetyczne, zupełnie już wyprane z oryginalnych znaczeń, sensów. Przy dźwiękach szamańskich bębnów, które ongiś otwierały wrota do zaświatów i rządziły duchami przodków, urządzamy dziś przyjęcia. W zabytkowych kościołach na Zachodzie więcej widzimy turystów niż wiernych. Mitologia starego świata w końcu staje się rozrywką nowych barbarzyńców. Tak dokładnie kończą się "Oberki": sceną "wymazywania" całego świata - wytarta do czysta zostaje treść, trwa natomiast sam oberek, melodia, pusty rytm:

- - - - - - -, - - - - - -.

"Wichry wszystkie grają i wszystkie śpiewają./Co z nami będzie, gdy poumierają?"

Wit Szostak, "Oberki do końca świata", Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2007

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2007