Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wśród zapytanych jesteśmy najładniejsi i najlepiej pijemy wódkę. Drugie miejsce zajęliśmy w byciu tolerancyjnymi i sympatycznymi. Brązowy medal daliśmy sobie za gotowanie, a nasz liberalizm nie zmieścił się na podium.
Jesteśmy bowiem nieliberalni. Najprawdopodobniej dlatego, że ten termin jest w Polsce używany zbyt często, w sposób dalece niesympatyczny. Liberałowie jedzą po wsiach dzieci, co wie każde dziecko. Namówienie nas na zwierzenia o naszej własnej, tradycyjnej polskiej tolerancji w sąsiedztwie pytania o tolerowanie alkoholu jest błędem twórców testu. Te pytania zlały się w jedno. Drugie jest dopełnieniem pierwszego po prostu.
O urodzie, w której mamy mistrzostwo, trudno coś mądrego powiedzieć. Słowo "brzydki" ma w polszczyźnie wielką siłę. Wszyscy się go boimy, dlatego chyba urna z głosami wypełniła się tak panicznie prędko i po brzegi. Ulga, choć wybraliśmy samych siebie i nikt nam nie pomógł. Sami więc z sobą randkujemy, z powodu urody, a nie z umiłowania własnego rozumu. Gdy kiedyś uznam, że jestem śliczny, zabijcie mnie. Podobnie zróbcie, gdy zacznę rozpowiadać w Europie, że jestem sympatyczny, nieliberalny, ale tolerancyjny.
Pytanie o kuchnię dało nam, jako się rzekło, brąz. Po Hiszpanach i Francuzach. Za nami Niemcy. Anglicy zajęli ostatnie miejsce. Nasz wynik jest najmniej nieoczekiwany. Wydawałoby się, że kuchnia polska wniosła do światowego zasobu jedynie bułkę tartą. I co z tego? Nic. Nie o to chodzi, bo pytanie znów zadano źle i lekkomyślnie. Anglicy, odkąd utracili Indie, pogubili się kulinarnie, przestali być precyzyjni. "Guardian" nie wie, że gdy ktoś nas pyta o jakość kuchni, to odpowiedź musi zawierać ocenę pożywności. Kuchnia polska jest bardzo pożywna. Powinniśmy byli wygrać.
Generalnie bardzo szanuję ten test, choć odnajduję w nim tyle nieporozumień natury ogólnej. Wynikają one najpewniej z lokalnych różnic w pojmowaniu pewnych terminów. Najlepszym przykładem jest owo pytanie o picie. Jesteśmy oczywiście pierwsi w Europie i pytanie to z naszego punktu widzenia jest pytaniem wymarzonym. Chcielibyśmy, by padało zawsze, i by było pytaniem kwalifikacyjnym podczas ważnych egzaminów z dojrzałości. To kategoria - najpewniej bez świadomości organizatorów - w której od początku do końca wiemy, o co chodzi. Pytając nas o tolerancję na alkohol, pytający nie spodziewał się, że zostanie ono odebrane nieco inaczej, co jest zresztą łagodnie powiedziane. Pytanie w istocie dotyczy sprawy w Polsce szalenie delikatnej, mianowicie honoru. Nikt w Europie nie ma przecież tak specjalnego widzenia odporności na alkohol, jak my. Pokolenia postawiły tę kwestię bardzo wysoko, nie chcę wymieniać obok czego. Inne - nie pierwsze miejsce - dałoby sygnał, że podziały w ojczyźnie dotarły na najwyższe piętro. Anglicy - przy ogromnym szacunku dla ich osiągnięć w badaniu opinii publicznej - pytając nas o picie, zapytali de facto o prawdziwą wartość człowieka, ale też o poczucie wspólnoty. Wynik 61 procent dla naszych, przy 15 procentach dla drugich Niemców pokazuje skalę zaangażowania i siłę jedności. Pół litra na dwóch, choćby kupili je sobie konserwatysta z liberałem, jest wciąż podstawową miarą zgody narodowej. Gdy to się skończy, będzie można zacząć biadać nad Polską. Na razie jest nieźle.