Kurylska kryształowa kula

Wraca spór terytorialny między Japonią i Rosją, nierozwiązany od II wojny światowej. Grając na emocjach Japończyków, Putin usiłuje pogłębić podziały w świecie Zachodu. Amerykanie są zaniepokojeni.

25.09.2016

Czyta się kilka minut

Dla Japonii Terytoria Północne, dla Rosji Południowe Kuryle: na spornych od 1945 r. wyspach niewiele się zmienia. / Fot. Thomas Peter / REUTERS / FORUM
Dla Japonii Terytoria Północne, dla Rosji Południowe Kuryle: na spornych od 1945 r. wyspach niewiele się zmienia. / Fot. Thomas Peter / REUTERS / FORUM

Terytoria Północne są nieodłączną częścią Japonii” – głosi napis nad jedną z sal w Muzeum Historii Hokkaido, najbardziej na północ wysuniętej z japońskich wysp. Jest to jedyna sala w tym muzeum, w której napisy na wszystkich tablicach przetłumaczono na angielski. Ponadto broszurki w kilku językach – w tym po angielsku, rosyjsku, koreańsku i chińsku (i to w dwóch wersjach mandaryńskiego: tradycyjnej i uproszczonej) – dostarczają kompleksowej informacji na temat japońskich pretensji do wysp, które od 1945 r. pozostają pod kontrolą Rosji.

Pośrodku sali starsza wolontariuszka, pochylona nad mapą, tłumaczy dwóm młodym Japonkom zawiłości historii. Za jej plecami plakat zachęca do złożenia podpisu pod kampanią na rzecz zwrotu Terytoriów Północnych – tak władze japońskie oficjalnie nazywają wyspy utracone po II wojnie światowej.

Ale specjalnie zachęcać chyba nie trzeba: na stole wyłożono dwa zeszyty gromadzące podpisy oraz informację o aktualnej liczbie już zebranych – jest ich ponad 88 mln (sic!), w skali liczącego 127 mln mieszkańców kraju. To stan na koniec sierpnia tego roku.

Na wystawę składają się również papierowe żurawie (orizuru), tradycyjny symbol spełniania życzeń, przygotowane przez jednego z mieszkańców Hokkaido w intencji zwrotu utraconych ziem. Ta na swój sposób interaktywna wystawa ma na celu zachęcenie jak największej liczby Japończyków do zajęcia stanowiska.

Oferta Japonii: racjonalna i emocjonalna

W ostatnich miesiącach temat Terytoriów Północnych – przez Moskwę konsekwentnie uznawanych za część Federacji Rosyjskiej, a topograficznie określanych mianem Kuryli Południowych – wrócił na agendę polityki międzynarodowej. Trzy małe wyspy – Etorofu, Kunashiri, Shikotan – oraz grupa wysepek Habomai, o łącznej powierzchni 5 tys. kilometrów kwadratowych, stanowią bowiem fundamentalną przeszkodę dla bliższych relacji między Rosją (a wcześniej jeszcze Związkiem Sowieckim) i Japonią.

Teraz seria spotkań między japońskim premierem Shinzō Abem i rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem rozbudziła kwestię trwającego od ponad siedmiu dekad sporu terytorialnego – i po raz kolejny ożywiła nadzieję na jego zamknięcie.

W maju, odwiedzając Putina w jego letniej rezydencji w Soczi, premier Abe przedstawił szeroko zakrojoną wizję rozwoju współpracy gospodarczej z Rosją, a w pierwszym rzędzie z rosyjskim Dalekim Wschodem. W ośmiu punktach – opracowanych, zdaniem rosyjskiego dziennika „Kommersant”, na podstawie dorocznych wystąpień Putina – znalazła się nie tylko tradycyjna sfera energetyki, ale także inwestycje w opiekę medyczną czy infrastrukturę transportową, taką jak porty i lotniska.

Shinzō Abe wezwał przy tym do uczynienia z Władywostoku – najdalej na wschód wysuniętej metropolii Federacji Rosyjskiej – bramy łączącej Eurazję i Ocean Spokojny. O powadze japońskich zamiarów ma też świadczyć uczynienie ministra gospodarki, Hiroshige Sekō, odpowiedzialnym za całość współpracy gospodarczej z Rosją.

Na kolejnym spotkaniu obu liderów, podczas wrześniowego Forum Ekonomicznego we Władywostoku, premier Abe nie tylko reklamował planowaną współpracę gospodarczą. Wystąpił też z emocjonalnym apelem, zwracając się do rosyjskiego prezydenta po imieniu i podkreślając, że on i Putin, jako ludzie wywodzący się z jednego pokolenia, powinni wziąć na siebie odpowiedzialność i rozwiązać problem nurtujący relacje japońsko-rosyjskie od kilkudziesięciu już lat. Abe nazwał sytuację między Rosją i Japonią „nienaturalnym” stanem rzeczy – i zaapelował o otwarcie nowej ery w stosunkach dwustronnych.

Zamrożony spór

Nie jest to pierwsze podejście obu stron do rozstrzygnięcia sporu i próby zawarcia pokoju po II wojnie światowej – formalnie bowiem rzecz biorąc, Moskwa i Tokio do dziś nie podpisały traktatu pokojowego kończącego tamten konflikt.

W tym roku mija 60 lat od oferty złożonej przez Nikitę Chruszczowa – ówczesnego pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego i przywódcy kraju. Chruszczow zaoferował wtedy gotowość zwrotu dwóch wysp położonych najbliżej Japonii. Ale choć odpowiednia umowa została ratyfikowana przez Tokio, Związek Sowiecki ostatecznie się z niej wycofał, powołując się na wzrost amerykańskiej obecności wojskowej w Japonii.

Kolejna szansa pojawiła się po zakończeniu zimnej wojny, kiedy prezydent Rosji Borys Jelcyn zadeklarował chęć wypełnienia zobowiązań z czasów Chruszczowa, w zamian oczekując strumienia japońskich inwestycji. Nic wtedy jednak z tego nie wyszło. Natomiast obecny prezydent Putin dołączył do wyżej wymienionych w trakcie swojej drugiej kadencji (lata 2004-08), gdy zaoferował Tokio bliżej nieokreślony kompromis w zamian za realne zaangażowanie gospodarcze Japonii na rosyjskim Dalekim Wschodzie.

Wówczas, w połowie pierwszej dekady XXI w., nie było oczywiste, że to Chiny staną się najważniejszym partnerem Rosji na kontynencie azjatyckim. Moskwa, jak tylko mogła, przeciągała np. decyzję o budowie ropociągu w kierunku Pacyfiku, próbując doprowadzić do swoistej licytacji o zasoby energetyczne Syberii pomiędzy Pekinem i Tokio. Okazało się jednak, że Japonia nie jest aż tak zainteresowana, zaś brak rosyjskich ustępstw w kwestii terytorialnej wzmacniał przeciwników jakiegokolwiek poważnego japońskiego inwestowania w Rosji. W efekcie Kreml usztywnił stanowisko – i sprawa została znów zamrożona, na prawie dekadę.

Dlaczego teraz?

Dopiero powrót Shinzō Abego na stanowisko premiera Japonii w końcu 2012 r. doprowadził do wznowienia dialogu rosyjsko- -japońskiego.

Abe, wraz z chińskim liderem Xi Jinpingiem, był najważniejszym gościem honorowym na otwarciu zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi, w lutym 2014 r. Wówczas japońskie otwarcie zostało wstrzymane przez aneksję Krymu i rosyjską interwencję wojskową we wschodniej Ukrainie. Mimo chęci kontynuowania dialogu z Rosją i próby zajęcia umiarkowanego stanowiska, Abe nie zdecydował się wyłamać z zachodnich sankcji wobec Moskwy.

Niemniej z punktu widzenia japońskiego premiera motywy zbliżenia z Rosją nie uległy zmianie od tamtego czasu. W największym stopniu zależy mu na powstrzymaniu kluczowego rywala – rosnących w potęgę Chin. Podczas gdy podstawowym sposobem pozostaje sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, to osłabienie więzi chińsko-rosyjskich z pewnością pomogłoby Japonii w jej geopolitycznej rozgrywce z Pekinem.

Z kolei dla putinowskiej Rosji demonstracyjne zbliżenie z Japonią byłoby dziś jednym ze sposobów – obok np. interwencji w Syrii – na osłabianie jednolitego zachodniego frontu, podważanie zasadności sankcji nałożonych na Rosję i w ostateczności na powrót do wielkiej globalnej polityki nie tylko w roli równorzędnego gracza, ale także kogoś, kto innym narzuca swoje warunki.

Rosyjski interes...

Dzisiejsza japońska oferta współpracy gospodarczej – sformułowana przez premiera Abego w Soczi i Władywostoku – wychodzi naprzeciw rosyjskim oczekiwaniom, formułowanym od ponad dekady.
Od czasu fiaska tamtego zbliżenia w połowie pierwszej dekady XXI w. Rosja stosowała wobec Japonii konsekwentną taktykę. Demonstracyjnie podkreślała swoje zwierzchnictwo nad Kurylami. Będąc prezydentem, Dmitrij Miedwiediew pojechał tam jako pierwszy w ogóle lider sowiecki/rosyjski od 1945 r., a później pojawiał się tam kilkakrotnie jako premier. Na wyspach rozmieszczono dodatkowe siły zbrojne i systemy obrony przeciwlotniczej. Sygnał wysyłany z Moskwy do Tokio był jednoznaczny: nie nalegajcie na zwrot wysp, za to pokażcie ofertę gospodarczą, współpracujcie, a w miarę postępów współpracy my rozważymy możliwość kompromisu. Najważniejszym warunkiem strony rosyjskiej było więc odejście od warunków wstępnych przez stronę japońską.

Komentując najnowszą propozycję współpracy złożoną przez japońskiego lidera, Putin pośrednio potwierdził, że strona japońska zrozumiała rosyjskie sygnały. Zdaniem rosyjskiego prezydenta plan zaproponowany przez Abego to „jedyna prawidłowa droga”. A już wkrótce, w grudniu, ma dojść do pierwszej od ponad 10 lat oficjalnej wizyty Putina w Japonii. Jakie w obecnej sytuacji są więc perspektywy kompromisu i trwałego zbliżenia rosyjsko-japońskiego?

Choć nie można wykluczać niespodzianki, mocne słowa premiera Abego i jego determinacja raczej nie wystarczą. Jeszcze na początku września Putin mówił w jednym z wywiadów, wskazując na możliwość znalezienia wspólnej drogi, że najwyżej dwie wyspy mogą stać się przedmiotem kompromisu. Nawet w tym przypadku otwartą kwestią pozostaje, w jakiej formie Rosja miałaby przekazać Japonii nad nimi suwerenność. Jednocześnie rosyjski prezydent – zapytany, jaką przyszłość dla stosunków rosyjsko-japońskich dojrzałby w kryształowej kuli – odparł, że dla niego taką kulą jest rosyjski interes narodowy.

...i japoński błąd

Tego typu sformułowanie nie jest najlepszą prognozą dla Tokio. Gotowość do zwrotu wysp i do ustępstw terytorialnych kojarzy się rosyjskiej opinii publicznej z dwoma najbardziej krytycznie ocenianymi rosyjskimi liderami – Chruszczowem i Jelcynem. Putin ma wprawdzie już na koncie jedno ustępstwo – rozwiązanie sporu terytorialnego z Chinami wymagało odstąpienia kilkuset kilometrów kwadratowych bezcennej ziemi rosyjskiej – ale też stosunki Rosji z przyszłym supermocarstwem należą do innej kategorii.

Ponadto nie ulega wątpliwości, że dla władz rosyjskich interes narodowy jest wygodnym wytrychem, za którym nie idzie wiele treści. Z punktu widzenia długofalowych rosyjskich interesów byłoby zapewne rozsądne zróżnicować swą politykę w Azji, równoważąc przyjazne stosunki z Chinami dobrymi relacjami z innymi kluczowymi aktorami w regionie. Same władze rosyjskie powtarzają od lat słowa o konieczności „zwrotu do Azji”, podobnie jak od kilkunastu lat mówią o konieczności rozwoju Dalekiego Wschodu.

I na takich właśnie założeniach wydaje się też opierać logika japońskiej propozycji. Tyle że taka kalkulacja może okazać się zasadniczym błędem Tokio. Gdyby Kreml był realnie zainteresowany modernizacją państwa i poprawą życia swych obywateli, wtedy japoński plan trafiałby w samo sedno. Konia z rzędem temu spośród komentatorów, kto uwierzy, że rosyjski Daleki Wschód rzeczywiście obchodzi władze na Kremlu.

Jeśli rzeczywiście miałby nastąpić zwrot jakiejkolwiek części terytorium Federacji Rosyjskiej, to Kreml musiałby tego dokonać z pozycji siły – traktując całą sprawę nie w kategoriach handlu czy wdzięczności za współpracę gospodarczą, ale jako łaskawy gest i symbol rosyjskiej wielkoduszności. Trudno sobie wyobrazić, aby Tokio było gotowe iść na tak daleko idące ustępstwa, które musiałyby być związane np. z osłabieniem sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi albo jednostronnym wyłamaniem się Japonii z zachodnich sankcji wobec Rosji.

Co się komu opłaca

Także dlatego skutki dyplomatycznej ofensywy japońskiego premiera wobec Rosji nie ograniczają się bynajmniej jedynie do stosunków między tymi oboma krajami. Zbliżenie rosyjsko-japońskie wzbudziło już poważne zaniepokojenie wśród zachodnich obserwatorów.

Analitycy biura badań Kongresu USA uznali, że odprężenie między Rosją i Japonią skomplikuje amerykańską politykę w Azji Wschodniej i zagrozi amerykańskim interesom w sferze ekonomii oraz bezpieczeństwa w tym regionie. Z kolei w internetowym wydaniu „Foreign Affairs”, najbardziej opiniotwórczego amerykańskiego czasopisma o sprawach międzynarodowych, jego autorzy także ostrzegają przed negatywnymi konsekwencjami. Mogłoby się więc wydawać, że stawką jest tu nie tylko przyszłość Azji Wschodniej, ale wręcz stosunków rosyjsko-zachodnich.

Na obecnym etapie takie obawy wydają się jednak przedwczesne. Relacje Rosji z żadnym krajem azjatyckim nie są ani tak bliskie w sensie podejścia do porządku międzynarodowego, ani tak obfite w sensie kontaktów politycznych i gospodarczych, jak z Chinami.

Japonia ma więc ograniczone możliwości, aby – nawet gdyby chciała – zastąpić Moskwie partnerstwo z Pekinem. Nie jest krajem strategicznie samodzielnym – pozostaje zależna od USA w dziedzinie bezpieczeństwa. Nie zakupi więc od Rosjan uzbrojenia, nie będzie też prowadzić razem z nimi wspólnych manewrów wojskowych na Morzu Śródziemnym. I nie będzie gotowa poprzeć Rosji w szeregu istotnych kwestii na forach globalnych.

Ponadto nawet przy najlepszych chęciach przekierowanie strumieni energetycznych płynących do Chin będzie wyjątkowo trudne. Rozpoczęto już właśnie budowę drugiej odnogi rosyjskiego ropociągu do ChRL, zaś wszystkie rosyjskie plany budowy gazociągów – bardziej i mniej realne – traktują Chiny jako jedynego odbiorcę. To chińskie, a nie japońskie przedsiębiorstwa inwestują w najpoważniejszego prywatnego producenta na rosyjskim rynku gazu ziemnego, jakim jest spółka Novatek.

Gra Rosji z Japonią nie powinna dziwić. Moskwa nie ma tu wiele do stracenia. Może natomiast skutecznie pogłębić podziały w obrębie zachodniego świata.

Za to Tokio stoi przed o wiele trudniejszym zadaniem, jeśli chce wyciągnąć realne korzyści ze zbliżenia z Rosją. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2016