Kurs na nowy image

W krajach Europy Wschodniej interesy kwitną. To sytuacja wymarzona dla Polski. Ale trzeba się śpieszyć, bo do szturmu tamtejszych rynków szykują się też firmy z Europy Zachodniej.

19.02.2008

Czyta się kilka minut

W Polsce umiera już mit brudnego i zacofanego Wschodu. Powoli dociera do nas, że duże miasta Europy Wschodniej zamieniają się w metropolie. Powstają w nich ekskluzywne centra handlowe i hotele. Międzynarodowe koncerny otwierają tam filie, bo klimat dla interesów jest dobry. Nasi partnerzy ze Wschodu to już nie handlujący czym popadnie na bazarach "Ruscy", lecz posługujący się kilkoma językami menadżerowie. Specjaliści z Polski chętnie przeprowadzają się do Kijowa czy Moskwy.

Dziś wyjazd na Wschód może być porównywalny ze znalezieniem dobrej pracy na Zachodzie. W ostatnich latach Ukraińcy robią interesy także w Polsce, koncentrują się m.in. na przemyśle metalurgicznym, a nawet produkcji serów, opakowań, materiałów budowlanych, prowadzeniu firm leasingowych, restauracji.

Spóźnieni o epokę

U naszych wschodnich sąsiadów bez trudu dostrzega się obecność firm znad Wisły: w supermarketach zalegają produkty Hortexu, Rolnika czy Belli. W ukraińskich i rosyjskich miastach otwierają się salony z odzieżą Reserved. Szyldy reklamowe Śnieżki, producenta farb i lakierów, wiszą nie tylko w Moskwie i Kijowie, lecz także na ulicach białoruskich miast. Inwestycje na Wschodzie nie kojarzą się już wyłącznie z wielkimi, drogimi projektami i takimi koncernami jak PKN Orlen czy Lotos Oil.

Polskie firmy, które obroniły rodzimy rynek, teraz stawiają sobie za zadanie opanowanie rynków wschodnich. W Rosji obserwujemy dynamiczny wzrost inwestycji - dane Rosyjskiej Służby Statystyki mówią, że w 2005 r. polskie firmy zainwestowały w tym kraju 143,2 mln dolarów, w roku następnym już ponad 163 mln dolarów. Pomimo chłodnych relacji politycznych.

Wzrost notowany jest też na Ukrainie (w 2006 r. inwestycje szacowano na ok. 400 mln dolarów). Kraj ten jest atrakcyjny dla zagranicznego kapitału ze względu na niższe koszty produkcji. Dobrym pomysłem na robienie interesów nad Dnieprem jest otwarcie tam spółki-córki. I choć inwestycje rosną, to wciąż możliwości są większe. Rekiny biznesu, jak Leszek Czarnecki, którego holding kupił niedawno bank Prikarpattya, czują się tam świetnie. Jednak mniejszy biznes wciąż poczyna sobie bardzo nieśmiało. Niesłusznie, bo Ukraina jest pięćdziesięciomilionowym rynkiem zbytu. Nie mówiąc już o Rosji.

Leszek Stokłosa, pełnomocnik dyrektora generalnego Lotos Oil: - Nie wiem, czy jest dziś kraj, w którym zachodzą równie dynamiczne zmiany jak w Rosji i na Ukrainie. Zmieniają się też potrzeby obywateli. Im bliższa jest współpraca, tym mniej problemów; im więcej ludzi może swobodnie podróżować i poznawać zagranicę, tym mniej barier.

Polskie inwestycje na Wschodzie dotyczą różnych dziedzin, w Rosji obecne są m.in. firmy produkujące materiały budowlane, lakiery, insulinę, artykuły opatrunkowe, meble, oraz firmy zajmujące się produkcją i sprzedażą wodomierzy, sprzętu chłodniczego, wentylacji i innych urządzeń. Ważnymi ośrodkami inwestycyjnymi w Rosji stały się duże miasta: Moskwa, Sankt Petersburg, Nowogród czy Obwód Kaliningradzki.

- Wiele polskich firm przenosi się na Wschód i działa w takich branżach jak np. budownictwo. Mało kto wie, że wiele centrów handlowych, nawet w odległych miastach Syberii, należy do polskich przedsiębiorców - mówi Mariusz Maszkiewicz, były ambasador Polski na Białorusi.

Śnieżka, producent farb i lakierów, weszła na rynek wschodni w latach 90.

- Wówczas na rynku ukraińskim istniały dwa rodzaje handlu: oficjalny i bazarowy. W tym momencie ten drugi, pozwalający na istnienie dużej szarej strefy, zaczyna zanikać. Dziś możemy mówić o świadomym kształtowaniu się rynku ukraińskiego - mówi Walentyna Ochab, dyrektorka ds. Współpracy z Zagranicą w firmie Śnieżka.

Lotos Oil wszedł na rynek ukraiński w roku 1995 i dziś jest to dla tej grupy jeden z największych rynków zbytu.

Leszek Stokłosa: - Ukraina wkroczyła na ścieżkę wzrostu. Trzeba uważnie obserwować przemiany i szybko reagować na zainteresowanie ukraińskich firm. To się naprawdę opłaca. Mamy historyczną szansę, w tym kraju panuje dobry dla Polaków klimat.

Aleksander Moroz z LPP (właściciela marek odzieżowych Reserved i Cropp): - Rynki wschodnie rozwijają się dynamicznie; każdy, kto z inwestycją spóźnia się o pół roku, spóźnia się o całą epokę. Traci okazję otwarcia sklepów w nowo powstających centrach handlowych.

Bilans zysków i strat

Zmorą krajów Europy Wschodniej jest biurokracja i korupcja. "Nie posmarujesz, nie pojedziesz" - urzędnicy przywykli, że drugą pensję otrzymują w kopertach. Często dodatkowe koszty ukryte są pod nazwą podatku, przedsiębiorcy ironizują, że w Rosji przychodzi im płacić po sto różnych rodzajów podatków. Poza tym, aby cokolwiek załatwić, trzeba składać kilkudziesięciostronicowe wnioski opatrzone mnóstwem pieczątek.

Walentyna Ochab: - Na Ukrainie i Białorusi współpracujemy z lokalnymi partnerami oraz z samorządami lokalnymi. Dzięki tej współpracy udaje się ograniczyć korupcję do minimum. Ponadto dzięki partnerom jesteśmy w stanie lepiej poznać specyfikę danego rynku, obowiązujące w dantym kraju prawo, jak również sprawinie weryfikować napływające z różnych urzędów informacje.

Problemem, na który uskarżają się firmy inwestujące na rynkach wschodnich, są trudności ze zwrotem nadpłaconego podatku VAT, znacznie częściej zmienia się prawo i certyfikaty, jakie należy zdobyć, by prowadzić działalność. Jednak bilans zysków i strat pokazuje, że firmom i tak opłaca się przedzierać przez gąszcze zmiennych przepisów.

- Nadpłacony podatek VAT niewątpliwie czynnik negatywny. Dla nas ma on jednak znaczenie drugoplanowe, bo mimo takich "niedoskonałości" rynki wschodnie są perspektywiczne i warto w nie inwestować - mówi Ochab.

- Problem, któremu musimy stawiać czoło, to kwestia nieuregulowanych praw własności nieruchomości handlowych. Ten czynnik determinuje tempo naszego rozwoju na wschodnich rynkach - mówi Moroz.

Mariusz Maszkiewicz: - Korupcja jest poważnym problemem w krajach WNP. W Moskwie opłacanie się urzędnikom lub tzw. kryszy - strukturze niekoniecznie mafijnej, która ochrania biznes lub daje "wejścia", pochłania zagranicznym inwestorom fortuny. Na Ukrainie klimat dla inwestowania jest lepszy, ale korupcja także nęka tamtejszą gospodarkę.

Firmy z ograniczonym ryzykiem

Ukraina to dziś, jeśli chodzi o klimat polityczny, najbezpieczniejszy partner. Władzom tego kraju zależy na dobrej opinii, również tamtejszy biznes, coraz śmielej wchodzący do Europy, usilnie stara się zmienić "bandycki" image. Dlatego sporo się zmieniło od poprzedniej dekady, gdy polscy inwestorzy - np. banki - borykali się z typowymi dla Wschodu metodami walki z konkurencją, jak choćby ustawiczne kontrole tamtejszej skarbówki.

Na Białorusi mało jest polskich inwestycji, co ze względu na reżim Aleksandra Łukaszenki jest zrozumiałe (udział polskich spółek w ogólnej liczbie spółek z kapitałem zagranicznym wyniósł w 2004 r. ok. 10 proc.). Jednak kolejki pod białoruską ambasadą w Warszawie, w których ustawiają się drobni przedsiębiorcy, są najlepszym świadectwem skali zainteresowania tym rynkiem. Śnieżka uruchomiła pod Mińskiem linię produkcyjną, ale ryzyko inwestowania firma ogranicza do minimum.

Producenta czekolady firmę Terravita - która na Białorusi otworzyła fabrykę - spotkało "przejęcie" przez białoruskiego partnera. Po tym wydarzeniu pracownicy Terravity przestrzegali polskich przedsiębiorców przed robieniem interesów z Białorusinami.

Z kolei w Rosji możemy się zetknąć ze zjawiskiem nieuczciwej konkurencji.

Maszkiewicz: - Przykładowo, polska firma Atlas zrezygnowała z pracy na tym rynku, ponieważ nie mogła poradzić sobie z podróbkami.

Najwięcej inwestycji na Białorusi lokujemy w przemyśle spożywczym, wykorzystujemy Wolne Strefy Ekonomiczne (pozwalające na uniknięcie płacenia podatków). Przykładowo, firma produkująca wędliny przywozi do przygranicznego Brześcia mięso z Polski i przetwarza je na terenie Wolnej Strefy Ekonomicznej. Większość wędlin sprzedawana jest jako towar białoruski, co pozwala bez ceł zaistnieć także na rynku rosyjskim.

Ostatni dzwonek

Polska, położeniu geograficznemu zawdzięczająca większy stopień zrozumienia mentalności i zwyczajów wschodnich sąsiadów, miała szansę odegrania unikalnej roli (pośrednika, inwestora) na wschodnich rynkach. Polacy i Ukraińcy mają te same interesy narodowe, jak np. dywersyfikacja rosyjskich źródeł energii (rurociąg Odessa-Brody). Warszawa, wykorzystując swoje doświadczenia transformacyjne, może być Ukraińcom potrzebna w ich staraniach o akces do Unii Europejskiej.

Mariusz Maszkiewicz: - Wiele firm zachodnich na początku lat 90. korzystało z polskiego pośrednictwa w zdobywaniu rynków wschodnich. Nasi menadżerowie do dziś pracują tam dla dużych międzynarodowych koncernów. Ale Polska przestała odgrywać rolę "pomostu". Dla Rosjanina czy Białorusina bardziej nobilitująca i pożądana jest współpraca z Niemcem, Holendrem, czy Francuzem. Zachodnie firmy proponują ciekawą ofertę na rynku pracy w krajach WNP.

- Ukraina w coraz większym stopniu otwiera się na UE. Kiedyś dla Ukraińców Zachodem była Polska, teraz to się zmienia. Rynkiem ukraińskim zainteresowanych jest wiele innych krajów; inwestują tam firmy niemieckie, włoskie, amerykańskie - mówi Walentyna Ochab.

Tymczasem polskich inwestycji na rynkach wschodnich - jak na ich potencjał - jest wciąż niewiele.

Maszkiewicz: - Duże firmy z Rosji nie traktują Polski jako poważnego i oddzielnego rynku. Jesteśmy częścią Unii i każdy rosyjski czy ukraiński biznesmen zastanawia się, który z krajów wspólnoty stwarza lepsze warunki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2008