Kto odkrył Amerykę

Coraz więcej dowodów wskazuje na to, że kolonizacja Nowego Świata rozpoczęła się dwa razy dawniej, niż sądziliśmy.

03.08.2020

Czyta się kilka minut

David Reich, genetyk i badacz  historii ludzkich migracji. USA, Boston, 2018 r. / KAYANA SZYMCZAK / NEW YORK TIMES / EAST NEWS
David Reich, genetyk i badacz historii ludzkich migracji. USA, Boston, 2018 r. / KAYANA SZYMCZAK / NEW YORK TIMES / EAST NEWS

Gdy idzie o szczegóły, paleoantropolodzy rzadko się z sobą zgadzają. Nie ma w tym nic dziwnego – ich teorie opierają się na tym, co uda się wykopać z ziemi, a ludzkich skamieniałości i dawnych narzędzi wciąż mamy zbyt mało, by na ich podstawie odtworzyć kompletny obraz naszej prehistorii.

Obok zasadniczej teorii, zgodnie z którą Homo sapiens skolonizował Amerykę ok. 15-16 tys. lat temu, od dawna pojawiały się także mniej popularne sugestie, że do najwcześniejszej migracji do Nowego Świata doszło nawet kilkanaście tysięcy lat wcześniej. Najnowsze odkrycia z Meksyku silniej wskazują na ten drugi scenariusz.

Ziemia obiecana

Nikt nie wątpi, że Ameryki były ostatnimi skolonizowanymi przez Homo ­sapiens kontynentami. Nic też nie wskazuje na to, by jakiś wcześniejszy gatunek człowieka dotarł do Nowego Świata. Dlatego przed pierwszymi Amerykanami – koczowniczymi łowcami-zbieraczami – otwarła się ziemia obiecana. Bogate ekosystemy, ogromna przestrzeń, którą przemierzały stada zwierząt nieprzetrzebione przez żadnych myśliwych. Wśród nich olbrzymie ssaki – mamuty, mastodonty czy leniwce z rodzaju Megaterium – które nie miały wcześniej okazji nauczyć się lęku przed drapieżnikami.

Od dawna wiadomo także, że pierwsi mieszkańcy Nowego Świata musieli przybyć z Azji. Nazwanie rdzennych Amerykanów „Indianami” nie było więc aż tak wielką kompromitacją Krzysztofa Kolumba. Jednak dopiero hiszpański jezuita i naturalista José de Acosta prawie sto lat później domyślił się, dlaczego amerykańscy Indianie przypominają Azjatów. Jeszcze przed odkryciem przez Europejczyków Cieśniny Beringa zasugerował on, że gdzieś na północy musiało istnieć lądowe połączenie Azji i Ameryk. I to właśnie tamtędy przywędrowali amerykańscy Indianie, bo prehistoryczne ludy zbieracko-łowieckie nie mogły po prostu zbudować statków, by przeprawić się przez ocean.

Jednak przejście drogą lądową też nie jest proste – wymaga nie tylko rozwiniętej kultury, ale i sprzyjających okoliczności. Poziom mórz musiał być na tyle niski, by można było przejść suchą stopą – lub przepłynąć na tratwach – przez obecną Cieśninę Beringa, z wschodniej Syberii do Alaski. Epoka lodowcowa ułatwiała sprawę: miliony kilometrów sześciennych wody uwięzione zostały na lądzie, co obniżyło jej poziom w oceanie. Jednak lodowiec długo zalegał także na terenie dzisiejszej Kanady – blokując podróż w gościnniejsze regiony Nowego Świata. Potrzebne więc było ocieplenie klimatu, ale niezbyt gwałtowne: takie, by w lodowej pokrywie Ameryki utworzył się „zielony korytarz” w głąb kontynentu, a równocześnie podnoszący się poziom wód nie zalał lądowego przejścia między Azją i Ameryką.

Geny pierwszeństwa

Klimatolodzy ustalili, że takie warunki wystąpiły około 13 tys. lat temu. Na wschód od niegościnnych Kordylierów powstało wąskie przejście między dwoma fragmentami lodowca. Paleo­antropolodzy znaleźli zaś w pierwszej połowie XX w. w wielu miejscach Ameryki Północnej ślady ludzkiej obecności sprzed ok. 13 tys. lat – ludzkie skamieniałości, kamienne ostrza wytwarzane wszędzie taką samą technologią i pogruchotane szkielety dużych ssaków.

Wszystko zaczęło się układać w spójną opowieść: te ślady pozostawiła jedna populacja, która skorzystała z otwartego przejścia między dwiema częściami lodowca i rozprzestrzeniła się po całym kontynencie, żywiąc się amerykańską megafauną. Jeszcze w latach 90. XX w. uważano, że to z tej grupy – nazwanej kulturą Clovis – wywodzą się wszystkie, tak bardzo zróżnicowane pod kątem języka, wyglądu i kultury populacje obu Ameryk.


Czytaj także: Łukasz Kwiatek: Ludzie tacy jak my


O tym, że Clovis nie byli jednak najstarszymi Amerykanami, naukowcy dowiedzieli się pod koniec XX w. dzięki znaleziskom z Ameryki Południowej, m.in. na stanowisku Monte Verde II w Chile. Odkryto tam kamienne groty – bez wątpienia wytworzone ludzką ręką, różne od tych, których używali członkowie kultury Clovis. Co więcej, okazało się, że przynajmniej część z tych narzędzi pochodzi sprzed 14,5 tys. lat. To nie tylko dobry tysiąc lat przed pojawieniem się kultury Clovis – ale także tysiąc lat przed otwarciem się zielonego korytarza w pobliżu Kordylierów. Kim zatem byli ci ludzie – i skąd się wzięli?

W ostatniej dekadzie paleoantropolodzy zyskali nowe, potężne narzędzie: badania genetyczne. Śledząc podobieństwa i różnice genetyczne między członkami różnych populacji – zarówno współczesnych, jak i wymarłych, dzięki badaniom DNA wyekstrahowanego ze skamieniałości – naukowcy zaczęli rekonstruować historię rozmaitych grup ludzi i ich migracji. Zespół Davida Reicha, jednego z pionierów takich badań, wykazał, że współcześni rdzenni mieszkańcy Ameryki wywodzą się z kilku fal migracyjnych, choć zdecydowana większość z nich – z jednej dominującej.

Tę główną grupę o wspólnym dziedzictwie genetycznym Reich nazwał Pierwszymi Amerykanami (do liczebników w paleoantropologii nie warto się jednak przywiązywać). Wywodziła się ona z plemion zamieszkujących Syberię. Przypuszczano, że mogła przywędrować ok. 15-16 tys. lat temu. Być może to ci ludzie dotarli aż do Chile, gdzie zostawili ślady w Monte Verde II.

Populacja Y

Obok Pierwszych Amerykanów zespół Reicha odnalazł także ślady bardziej tajemniczej grupy, nazwanej Populacją Y. Niewielki odsetek ich genów posiadali wyłącznie mieszkańcy kilku amazońskich plemion (pozostała domieszka genów pochodziła u nich od Pierwszych Amerykanów). Okazało się też, że w przeciwieństwie do Pierwszych Amerykanów Populacja Y musiała być bliżej spokrewniona z rdzennymi mieszkańcami Australii i Nowej Gwinei aniżeli z plemionami Syberii.

Genów Populacji Y nie odnaleziono w skamieniałościach pozostawionych przez kulturę Clovis. Obraz migracji mocno się skomplikował – sam Reich sugerował, że członkowie Populacji Y mogli przedostać się przez Cieśninę Beringa wcześniej niż Pierwsi Amerykanie (i jakiś czas po tym, jak oddzielili się od populacji, której część trafiła do Australii). Gdy Pierwsi Amerykanie wędrowali na południe, wypierali członków Populacji Y. Jej spadkobiercy przetrwali do dzisiaj jedynie w najbardziej niedostępnych regionach Amazonii.

Jak jednak obie te grupy przedostały się aż do Ameryki Południowej, skoro na północy zalegał wówczas lodowiec? Być może skorzystały z innej drogi – przybrzeżnej. Od 26 do 19 tys. lat temu epoka lodowcowa znajdowała się w szczytowej fazie – pokrywa lodowa była najgrubsza, a poziom wód najniższy. O przejściu przez Kanadę nie mogło być mowy aż do otwarcia się korytarza 13,5 tys. lat temu. Ale jakiś czas wcześniej – ok. 16 tys. lat temu – lodowiec mógł się zacząć cofać i odsłonił wybrzeże Pacyfiku. Z powodu niższego poziomu wód linia brzegowa musiała się wówczas znajdować znacznie dalej niż dzisiaj. Najstarsi kolonizatorzy Ameryki mogli więc przemieszczać się przy brzegu, obchodząc pokrywający Kordyliery lodowiec z zachodu, w miejscu, które obecnie znajduje się pod wodą – i z tego powodu nie znaleźliśmy żadnych śladów ich wędrówki.

Przy czym nie musieli to być ani Pierwsi Amerykanie, ani Populacja Y – albo przynajmniej jedna z tych grup mogła przybyć do Ameryki znacznie wcześniej.

Ślady z Meksyku

Pod koniec lipca Ciprian Ardelean i współpracownicy poinformowali w „Nature” o znaleziskach z meksykańskiej jaskini Chiquihuite. Odkryto tam prawie 2 tys. kamiennych narzędzi, z których część znajdowała się w warstwach podłoża datowanych na 25-32 tys. lat. Autorzy przekonują, że to znacznie przesuwa okres pierwszej migracji do Ameryki. Żadna taka wyprawa nie mogła się udać w okresie maksimum zlodowacenia, musiała więc odbyć się jakieś ­31-33 tys. lat temu. Kim ci ludzie byli i którędy przyszli? Nie wiadomo.

Już wcześniej na kilku mniejszych stanowiskach w obu Amerykach odkryto narzędzia leżące w warstwach ziemi liczących 20-30 tys. lat. Większość specjalistów odrzucała jednak te niepasujące do wiodącej narracji ustalenia, argumentując, że takie narzędzia mogły przypadkiem zagrzebać się w nieco starszym podłożu. Dyskredytowanie odkrycia z jaskini Chiquihuite będzie trudniejsze ze względu na samą liczbę znalezionych artefaktów.

Najbardziej przekonujące byłyby oczywiście ludzkie skamieniałości, które dałyby genetyczny obraz najstarszej amerykańskiej populacji. Niestety, tak starych okazów w Amerykach nadal nie znaleziono. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2020