Krajowa Rada i Most Anioła

Powołana przez prezydenta RP na przewodniczącą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Elżbieta Kruk zapowiedziała przywrócenie autorytetu tejże Rady. Zbiegło się to z dopisaniem do ustawy medialnej nowego zadania KRRiT, czyli "podejmowania inicjatyw i działań w zakresie ochrony etyki dziennikarskiej. I chociaż zarówno wybór Elżbiety Kruk, jak i kompetencje Rady w sprawie etyki dziennikarskiej zakwestionował Trybunał Konstytucyjny, warto o pewnych sprawach pomówić.

27.03.2006

Czyta się kilka minut

fot. B. Sowa - Agencja Gazeta /
fot. B. Sowa - Agencja Gazeta /

Przywrócenie autorytetu... Kiedy się przegląda dokumenty KRRiT z lat poprzednich, łatwo stwierdzić, że jej autorytet był dość umiarkowany, a ogłaszane werdykty na ogół dotyczyły spraw średniej wagi. Np. Rada badała, czy reklama "przedstawiająca w negatywnym świetle osobę nauczyciela" jest karalna, czy tylko naganna (odpowiedź prawidłowa - tylko naganna), czy reklamy powielające stereotyp roli kobiety jako oso­by, której jedynym zajęciem jest usuwanie plam, smarowanie kanapek, gotowanie obiadu i rozmowy z panem reperującym pralkę, jest dyskryminacją kobiety, czy nie jest (odpowiedź prawidłowa: nie jest), czy jednostronność audycji politycznych Radia Maryja tylko przekracza granice dobrego tonu, czy też rozgłośnię kwalifikuje do odebrania jej statusu nadawcy społecznego (odpowiedź prawidłowa: nie kwalifikuje). Rada, owszem, wydawała też zakazy, np. emitowania reklamy-bajeczki Heyah o czer­wonym kapturku w wersji przerobionej na makabreskę (kapturek wsadza nogę we wnyki), jako "zagrażającej psychicznemu rozwojowi dzieci".

Powracającym problemem były audycje pornograficzne nadawane nie w tym czasie, co trzeba (to jest między godz. 23.00 a 6.00 rano). Sprawa nie była prosta, bo w myśl nowego kodeksu karnego (art. 202) pornografię można rozpowszechniać bezkarnie z kilkoma wyjątkami: nie można narażać na spotkanie z nią dzieci i osób, które tego sobie nie życzą oraz nie można w niej wykorzystywać dzieci, zwierząt albo scen przemocy. Dyskusja wybuchła, kiedy Rada nałożyła (w 2004 r.) na Canal Plus karę 70 tys. złotych za emisję 20-minutowego filmu pornograficznego. Lew Rywin, ówczesny szef Canal Plus, oświadczył wtedy, że telewizja kodowana ma prawo pokazywać takie filmy, bo jest na nie społeczne zapotrzebowanie, i utrzymywał, że inkryminowany film nie jest pornograficzny, lecz "tylko erotyczny". Eksperci spierali się więc o definicję pornografii.

W 2004 r. KRRiT nałożyła na Radio 94 "najwyższą karę" (to jest grzywnę w wysokości 50 proc. rocznej opłaty za użytkowanie częstotliwości przeznaczonej do nadawania programu) za rozpowszechnianie treści dyskryminujących kobiety. Rada stanowczo przeciwstawiła się także programom takim jak "Big Brother" i "Dwa Światy", oraz stanęła w obronie minimum prywatności uczestników reality show, w którym ukarano dwie uczestniczki zasłaniające kamerę podczas korzystania z toalety. Rada uznała takie programy za sprzeczne z moralnością i dobrem społecznym, a tym samym za naruszenie ustawy o radiofonii i telewizji.

Ten pobieżny przegląd pokazuje, czym w ciągu ostatnich lat zajmowała się KRRiT: przestrzeganiem w mediach prawa, mniej zaś przestrzeganiem w mediach zasad etyki. Na tym drugim polu działała Rada Etyki Mediów, która - nie dysponując zresztą żadnymi sankcjami - miała się stać "sumieniem środowiska".

***

Wpis zlecający KRRiT "inicjatywy i działania w zakresie ochrony etyki dziennikarskiej" zmieniał charakter instytucji o charakterze jurydycznym w dzieło formacyjne. Przydawał jej znamion apostolstwa. Teraz troskę Rady trudniej zdefiniować. Rada m.in. się troszczy - jak widzimy - o życzliwość (lub jej brak) mediów wobec polityków. Trudno powiedzieć, czy takie działania "podniosą autorytet Rady", do którego dąży p. Elżbieta Kruk.

Do tego podniesienia miała się prawdopodobnie przyczynić decyzja nałożenia na Polsat ogromnej kary za wystąpienie p. Kazimiery Szczuki. Tyle że kiedy kara została orzeczona, odezwał się głos Rady Etyki Mediów. Według niej KRRiT ukarała Polsat za kpiny z osoby niepełnosprawnej niesłusznie, bowiem "nie sposób udowodnić, że p. Szczuka wiedziała, jaką osobę wykpiwa". Rada Etyki w inkryminowanym programie piętnuje to, o czym werdykt KRRiT nawet nie wspomina: "szyderstwo p. Szczuki - czytamy w oświadczeniu - dotyczyło (...) form religijności uznanych, praktykowanych i szeroko cenionych w Polsce - co z pewnością mogło urazić osoby wierzące. Można sądzić, że na podobne szyderstwa nikt dziś, łącznie z p. Szczuką, nie pozwoliłby sobie wobec form religijności żydowskiej bądź islamskiej". Mimo to Rada Etyki Mediów nie aprobuje wyroku Rady Radiofonii i Telewizji: "Nawet jednak w tej i podobnych sytuacjach Rada Etyki Mediów nie uznaje za właściwe nakładanie kar finansowych na nadawców, gdyż naszym zdaniem pogłębia to podziały w społeczeństwie, utrudnia porozumienie i zrozumienie granic wolności wypowiedzi, a przede wszystkim umacnia postawy ekstremalne. Rada Etyki Mediów apeluje zatem do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o wzięcie pod uwagę także takiego punktu widzenia".

Wyznam, że zdumiewa mnie odwoływanie się do niewiedzy jako do usprawiedliwienia. Wierzę oczywiście, że pani Szczuka nie wiedziała, kim jest Magdalena Buczek, z której pokpiwała, bo - jak mówi - musiałaby być szalona, gdyby chciała sama na siebie ukręcić taki bicz. Tylko że w tej niewiedzy nie widzę okoliczności łagodzącej. Wprost przeciwnie: kiedy ktoś się zabiera do paro­diowania i wykpiwania bliźniego swego wobec dwumilionowej publiczności, powi­nien wiedzieć, kim jest jego ofiara. Kpina jest narzędziem okrutnym, tym bardziej w popularnym programie telewizyjnym. Za niefrasobliwość ponosi się konsekwencje. Do tego jeszcze wypowiedzi p. Kazimiery Szczuki sprawiają wrażenie, że ona nie rozumie, o co tu chodzi. Np. w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Kazimiera Szczu­ka stwierdza, że cała sprawa może być "pretekstem do poważnej dyskusji o tym, co właściwie wiemy o niepełnosprawności" i na potwierdzenie wagi tej dyskusji stwie­rdza: "okazało się, że Madzia jest bardzo inteligentną osobą". No, no, niepełnosprawna, odmawia różaniec i inteligentna. Kto by pomyślał!

***

Tymczasem o KRRiT znów głośno. Pani Elżbieta Kruk oskarżyła bowiem Tok FM o naruszenie - w satyrycznym programie "Woobie Doobie" - zasad etyki dziennikarskiej, złamanie prawa prasowego i ustawy o radiofonii i telewizji. Zażądała "bezwarunkowego wyeliminowania w przyszłości tego typu nadużyć". Naruszenie polegało na dość prymitywnych, by nie powiedzieć: chamskich żartach z nauki Kościoła o czystości przedmałżeńskiej. Tym razem nie nałożono kary, ograniczono się do napomnienia.

Do czasu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mieliśmy więc dwa organy czuwające nad etyką mediów: Radę, która nie ma żadnej władzy, sankcji ani możliwości udzielania lub cofania koncesji, i Krajową Radę. Czy ta druga okazałaby się bardziej skuteczna, gdyby nie wyrok Trybunału? Czy niebawem nikt u nas nie ośmieliłby się żartować z religii, w miejsce brzydkich słów pojawiałyby się kropeczki, z telewizji zniknęłaby obscena i po 23.00 nawet dzieci mogłyby spokojnie ją oglądać? Przypomina mi się władca Państwa Kościelnego papież Sykstus V, który w Rzymie zwalczył plagę złodziejstwa. Po prostu każdemu złapanemu złodziejowi obcinano głowę i umocowy­wano ją na poręczy mostu św. Anioła. Sukces był spektakularny. Cóż, kiedy Sykstus V którejś nocy niespodziewanie zmarł. Prawa złagodniały, złodzieje wrócili na ulice Rzymu i zostali tam do tej pory.

Granice wolności słowa określa prawo, broniąc dobra wspólnego i dóbr osobistych innych ludzi. Orzekanie o winie i karze niech się dokonuje wedle prawnych procedur i z uwzględnieniem instancji odwoławczych. Ponieważ jednak porządek prawny ma węższy zakres niż porządek etyczny, ten może być zachowany jedynie mocą dobrych obyczajów, które formują się powoli. Epoka cenzury prewencyjnej - jakże bezpieczna! - nie formowała ludzi mediów do odpowiedzialności ani do wolności. Przestrzeń poruszania się była z góry określona. Na przykład pornografia... nie było problemu, bo cenzura nie puszczała pornografii. Ale czy wtedy było lepiej?

Warto się zastanowić, o co chodzi: o autorytet KRRiT czy o dobre obyczaje społeczeństwa? Bo te kształtują się powoli i wykładanie obciętych głów na moście Anioła tego procesu nie przyspieszy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2006