Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Natychmiast – zamiast mandatu od wyborców – dostał mandat od policji. Nie wiedział, że w stolicy są parkometry.
To nawet zabawne. Mniej wesołe było, jak do jego byłych asystentów dzwoniły sekretariaty europejskich premierów. Pytali o namiary na biuro Buzka – na wypadek, gdyby chcieli go gdzieś zaprosić, coś skonsultować. Odpowiadało im milczenie, bo Buzek nie miał wówczas żadnego biura.
Były premier poradził sobie, mianowano go nawet szefem Parlamentu Europejskiego. Jednak problem nie został rozwiązany: problem ludzi niegłupich, doświadczonych, mogących coś dobrego dla Polski zrobić, którzy znaleźli się na politycznym aucie. Niektórzy wypadli z gry nie z woli wyborców. Jedni mieli marne miejsce na liście, bo pokłócili się z liderem. Inni dostali niezły wynik, ale ich formacja przepadła. Byli tacy, co pracowali dobrze, ale lansowali się źle.
Nie leję tu łez krokodyla. W demokracji tak jest, że decydują ludzie. Zechcą, to polityk będzie dostawał tysiące euro, nie zechcą – to będzie szukał pracy.
Mimo wszystko szkoda nie wykorzystywać umiejętności tych, którzy są nie tylko politykami, ale i fachowcami. Polityczna proweniencja nie powinna tu mieć znaczenia. Paweł Kowal – wymieniony w tytule – to „Pan Na Przykład”. Tak samo jak wołanie o placówkę dyplomatyczną w Moskwie dla niego (spekulacje w tej sprawie to na razie tylko spekulacje). Człowieka, który był kiedyś wiceministrem spraw zagranicznych, znawcę Wschodu – żal byłoby nie wykorzystać.
Takich jak on jest jeszcze kilku. Gdy się już siądzie do dzielenia łupów, warto o nich pamiętać.