Kościół jest zamknięty. Kim jest arcybiskup Jędraszewski

Wysłanie księdza podejrzewanego o przestępstwa seksualne do pracy w domu pomocy społecznej. Sojusz z władzą. Czystki w kolejnych kuriach. Co historia Marka Jędraszewskiego mówi o Kościele?

26.09.2022

Czyta się kilka minut

Abp Marek Jędraszewski, Niedziela Palmowa w katedrze wawelskiej,  Kraków, 28 marca 2021 r. / OMAR MARQUES / GETTY IMAGES
Abp Marek Jędraszewski, Niedziela Palmowa w katedrze wawelskiej, Kraków, 28 marca 2021 r. / OMAR MARQUES / GETTY IMAGES

Jest jedną z najważniejszych postaci polskiego Kościoła, słynącą z atakowania osób LGBT, mniejszości czy opozycji. Jednak o samym abp. Marku Jędraszewskim wiadomo zaskakująco mało. „Tygodnik” postanowił o nim opowiedzieć – i sprawdzić, co historia ta mówi o Kościele.

Opisujemy funkcjonowanie krakowskiej kurii i wracamy do jego poprzednich diecezji. W tym do sprawy wysłania księdza podejrzewanego o przestępstwa seksualne do pracy w DPS. Jak na karierze abp. Jędraszewskiego zaważyła sprawa abp. Juliusza Paetza? Dlaczego jego kurie stawały się twierdzami, a jemu samemu bliżej dziś do prezesa PiS niż do prymasa? I dlaczego nie został kardynałem?

Arcybiskup Jędraszewski dał kościelnej hierarchii w Polsce iluzję czegoś, czego jej najbardziej brakuje: wizji. Tak uważa Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi”.

– Właśnie wizji, nie przywództwa – mówi. – Biskupom nie przeszkadza historia z Kpinomirem, która kompromituje arcybiskupa jako intelektualistę i naukowca [abp Marek Jędraszewski w pracy naukowej powołał się na rzekomego kronikarza, wymyślonego dla żartu przez historyka Philipa Steele’a w primaaprilisowym artykule dla „Rzeczpospolitej” – red.], bo oni nie rozumieją jej znaczenia w świecie intelektualnym. Wielu rozumuje tak: może z tą „tęczową zarazą” to trochę przesadził, ale jednak daje nam poczucie pewności w zmieniającym się świecie; diagnozę, której potrzebujemy, bo jesteśmy zagubieni.

Bliższe spojrzenie na trwającą już ćwierć wieku aktywność Marka Jędraszewskiego w roli hierarchy polskiego Kościoła ukazuje jednak o wiele więcej. Oto pierwsza część tej opowieści. Drugą opublikujemy w kolejnym numerze.

Wierni wystawiają rachunek

Są sprawy, o których mówi się głośno.

Kraków, wrzesień 2022 r. Wśród miejscowych księży krąży dokument. To tzw. synteza synodalna, którą – zgodnie z wytycznymi Watykanu – każda diecezja miała opublikować do końca czerwca. Dokument krakowskiego Kościoła nie ujrzał jednak światła dziennego, a księża mogą tylko spekulować o tym, kto i dlaczego go zablokował.

W syntezie zebrano wnioski świeckich i duchownych biorących udział w sondzie, którą z polecenia papieża przeprowadzono w Kościele na całym świecie. Jeden z księży przesyła nam zdjęcia dokumentu.

Inny ksiądz, który prosi o anonimowość, potwierdza jego wiarygodność. – Nie wiemy, dlaczego dokument został utajniony, sądzimy jednak, że powodem może być to, że sporo w nim uwag, które bezpośrednio odnoszą się do abp. Jędraszewskiego – mówi.

W dokumencie czytamy: „Niestety, w wypowiedziach bardzo emocjonalnych pojawia się wielokrotnie zarzut o prześladowaniu i poniżaniu osób homoseksualnych. W rezultacie, Kościół jawi się jako instytucja ksenofobiczna, homofobiczna, niekierująca się postawą miłości”.

– W syntezie widać wyraźny roz­dźwięk między metropolitą a księżmi – mówi nam duchowny. – Wielu z nich razi upolityczniona działalność duszpasterska Marka Jędraszewskiego. Przywołana zostaje także kontrowersyjna sprawa ślubu Jacka Kurskiego, ówczesnego prezesa TVP, z Joanną Klimek – byli po stwierdzeniu nieważności małżeństw, a ponownego ślubu kościelnego udzielono im w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.

Schemat się powtarza. Łódź, rok 2016, końcówka rządów abp. Marka Jędraszewskiego w tej diecezji. Grupa miejscowych duchownych i świeckich pisze list m.in. do nuncjusza i przewodniczącego episkopatu. Wystawia ustępującemu metropolicie rachunek, w którym jedną z pozycji jest wybudowany z jego inicjatywy pomnik smoleński: „Zapakujemy i wyślemy do Krakowa. Poprosimy o zwrot diecezjalnych pieniędzy przeznaczonych na budowę oraz zwrot kosztów transportu tej ikony religii smoleńskiej”. Autorzy piszą również o czystkach i politycznym uwikłaniu metropolity.

Niska szkodliwość czynu

Są też sprawy, które po latach jego rządów w kolejnych diecezjach wciąż obciążają jego konto. Niektóre pozostają niewyjaśnione.

Sprawa pierwsza: wysłanie księdza podejrzewanego o przestępstwa seksualne do pracy w domu pomocy społecznej.

Październik 2013 r. Dziennikarka z Piotrkowa Trybunalskiego Anna Wiktorowicz umawia się na spotkanie z ks. Ireneuszem Bochyńskim, wpływowym w mieście duchownym. Niedawno świat obiegła wypowiedź abp. Michalika o dzieciach „lgnących do dorosłych” – Wiktorowicz chce poprosić o komentarz „rozsądnego duchownego”.

Ale gdy słucha odpowiedzi na swoje pytania, jest w szoku. Z opublikowanej 18 października na portalu epiotrkow.pl i w „Tygodniku Trybunalskim” rozmowy w świat pójdzie głównie jeden fragment. Duchowny mówi, że zna przypadki dzieci 10-letnich i starszych, „gdzie ich życie intymne potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia. Same dzieci »wchodziły« do łóżek dorosłych, chcąc być spełnionym. I to był wybór dziecka”.

Wokół wywiadu zalega początkowo cisza, interweniować próbuje łódzka posłanka PO Elżbieta Radziszewska. – Na fali tej publikacji zaczęły do mnie docierać informacje, że ks. Bochyński mógł być także sprawcą nadużyć – wspomina. – Starałam się na wszystkie sposoby dotrzeć do abp. Jędraszewskiego, ale natrafiłam na barierę w kurii. Udało się za pośrednictwem jezuity o. Adama Żaka [wtedy już koordynatora ds. ochrony dzieci i młodzieży przy episkopacie – red.]. Metropolita przyjął mnie chłodno. W zasadzie nie zareagował, niczego nie skomentował. Wyszłam głęboko zawiedziona i z towarzyszącym mi poczuciem bezradności.

Ciszę w ogólnopolskich mediach przerywa 6 listopada Tomasz Terlikowski, nagłaśniając (wraz z Tadeuszem Grzesikiem) lokalną publikację na portalu fronda.pl. Kuria reaguje, ale w oświadczeniu potępia… nieposłuszeństwo duchownego: „Ks. Ireneusz Bochyński udzielił wywiadu bez zgody swoich przełożonych”. Sam Bochyński przeprasza za… „zło wyrządzone Kościołowi”.


Ks. Jacek Prusak: Abp Jędraszewski wie, że nie jest hierarchą lubianym. I że wśród petentów może być wielu krytyków. Odnajduje się w stylu dworskim: „Jestem ponad wami, kontakt ze mną jest przywilejem”.


 

Posłanka zawiadamia nuncjusza, którym jest wówczas Celestino Migliore. Ten wzywa abp. Jędraszewskiego, przedstawiając mu nie tylko fakty dotyczące ks. Bochyńskiego, ale też innego duchownego archidiecezji oskarżonego o przestępstwa. Dopiero wtedy na stronach kurii ukazuje się notka o zawieszeniu kapłanów.

Kończy ona w zasadzie tę historię, jeśli chodzi o medialne doniesienia – wiele osób z lokalnego Kościoła pozostanie z przekonaniem, że archidiecezja zareagowała w porę na skandal. Nasze ustalenia wskazują na coś przeciwnego.

Pracę zaczyna kurialna komisja złożona z trzech księży i biegłego seksuologa: ma poprowadzić postępowanie przygotowawcze, które może skończyć się procesem kanonicznym przed watykańską Kongregacją Nauki Wiary. Badane są dwa przypadki, w których duchowny podejrzany jest o skrzywdzenie nieletnich. Wśród przesłuchanych są m.in. kapłani z parafii, w których pracował Bochyński.

Ale tylko z dwóch parafii, których dotyczyły zgłoszenia. – Dlaczego nie ze wszystkich? – pytamy.

– W ramach postępowań przygotowawczych nie ma praktyki sprawdzania miejsc, z których nie było zgłoszeń – tłumaczy obecny rzecznik łódzkiej kurii ks. Paweł Kłys.

– Rozmowa ze wszystkimi proboszczami podejrzanego nie jest oczywistym ruchem dla instytucji chcącej się uwiarygodnić i zabezpieczyć kolejne ewentualne ofiary? – dopytujemy.

– Nie mówię, że kontakt z proboszczami jest niemożliwy, tylko że nie praktykuje się go w ramach postępowania. A czy ówczesny arcybiskup kontaktował się z pozostałymi parafiami ks. Bochyńskiego, tego nie wiem.

Odwiedziliśmy np. ks. Zygmunta Czyża, dziś emerytowanego kapłana parafii św. Floriana w Sulejowie, w latach obecności tu ks. Bochyńskiego (1990-92) proboszcza. Zaprzecza, by ktokolwiek z kurii pytał go o cokolwiek w związku z tą sprawą. Do innego z proboszczów, który nie zgodził się rozmawiać pod nazwiskiem, też nikt z kurii się w tej sprawie nie zwrócił.

W marcu 2014 r. dokumenty sprawy ma już Kongregacja Nauki Wiary. Po ośmiu miesiącach wydaje orzeczenie, w jednym przypadku stwierdzając przedawnienie, a w drugim brak swojej kompetencji do osądzania sprawy – ze względu na wiek domniemanego pokrzywdzonego.

W tym czasie trwają też dochodzenia państwowe. W grudniu 2013 r. prokuratura Łódź-Polesie ze względu na przedawnienie odmawia ponownego wszczęcia śledztwa w sprawie, w której toczyło się ono 14 lat wcześniej. W 1999 r. matka 16-latka, którego kolonijnym opiekunem na Słowacji był ks. Bochyński, doniosła na podstawie relacji dziecka, że duchowny proponował chłopakowi złączenie łóżek, a w nocy usiłował przesuwać rękę chłopaka po swoim przyrodzeniu. Księdza przeniesiono do innej parafii, śledztwo zostało umorzone z powodu… niskiej szkodliwości. Podobny los spotkał inne dochodzenia po medialnej aferze z 2013 r.

„Decyzja Jędraszewskiego to skandal”

Jak duchownego mającego na koncie publiczne usprawiedliwienie pedofilii, kilka postępowań prokuratorskich, a także orzeczenie Watykanu bez stwierdzenia winy, ale też niewinności, traktowała kuria za czasów abp. Jędraszewskiego? Jak tykającą bombę. Gdyby tak nie było, ten stosunkowo młody jeszcze kapłan nie przebywałby do października 2016 r. w łódzkim Domu Księży Emerytów.

Wtedy jednak abp Jędraszewski dzwoni do ówczesnego prowincjała bonifratrów br. Eugeniusza Kreta, w efekcie czego ks. Bochyński trafia do zakonnego konwentu w Konarach nieopodal Krakowa. Podejmuje tu pracę w Domu Pomocy Społecznej i dwóch dziennych placówkach. To instytucje dające schronienie dorosłym – w tym młodym – mężczyznom z niepełnosprawnością intelektualną, fizyczną, a także chorującym psychicznie. A więc osobom zależnym i szczególnie narażonym na nadużycia.

Z punktu widzenia dokumentacji kościelnej ks. Bochyński będzie w Konarach przez długi czas widmem: umowa z 2016 r. zawierana jest ustnie na linii ­­arcybiskup–prowincjał. – Kto i kiedy zadecydował, by ks. Bochyński posługiwał w placówkach, tego nie wiem – mówi ks. Kłys.

Jednoznacznie na to pytanie odpowiada za to br. Łukasz Dmowski, do kwietnia tego roku prowincjał zakonu: – Ks. Bochyński był w bonifraterskich placówkach na prośbę i za zgodą swojego ordynariusza. Od początku był także oficjalnie zatrudniony.

– Bywa, że osoby zależne, niepełnosprawne podchodzą do bliskości nietypowo. Naprawdę trzeba mieć poukładane w głowie, by w takim miejscu pracować. Każdy fachowiec wie, że osoba z taką przeszłością jak ks. Bochyński nie powinna tu trafić – słyszymy od byłego pracownika bonifraterskich instytucji.

Nasz rozmówca opowiada też, że ks. Bochyński angażował się w kontakty z mieszkańcami: – Będąc kapelanem w DPS-ie, miał z nimi nieograniczony i częsty kontakt, wielokrotnie sam na sam, np. w czasie spowiedzi, ale też w trakcie podróży samochodem z młodym, niepełnosprawnym intelektualnie mieszkańcem.

W czerwcu 2019 r. sytuacja ducho­wnego w Konarach ulega zmianie: ­ówczesny przeor – wobec braku dokumentacji dotyczącej Bochyńskiego – prosi o nią będącego już arcybiskupem Łodzi Grzegorza Rysia. Ten przydziela kapłanowi kościelnego kuratora, i pozwala zostać w Konarach niecały rok. Później Bochyński trafi z powrotem do Łodzi, następnie wyjedzie na misję do Turcji. Co tam dokładnie robi i czy łódzka kuria pod obecnym kierownictwem sprawuje nad nim kontrolę? – do czasu ukończenia pracy nad tym tekstem nie dostaliśmy odpowiedzi na to pytanie.

O ocenę decyzji abp. Jędraszewskiego o wysłaniu Bochyńskiego do pracy w ­DPS-ie poprosiliśmy Tomasza Terlikowskiego, szefa komisji wyjaśniającej głośne nadużycia Pawła M. z zakonu dominikanów, i Błażeja Kmieciaka, przewodniczącego Państwowej Komisji ds. Pedofilii.

– To mniej więcej tak, jakby osobę oskarżaną o wykorzystywanie dzieci zatrudniono jako duszpasterza w domu dziecka – mówi krótko Kmieciak.

Terlikowski buduje inną analogię: – Czy gdybyśmy mieli wiarygodne doniesienie o gwałcie księdza na kobiecie, to ktokolwiek wysłałby takiego człowieka do zgromadzenia żeńskiego? Skoro istotą oddalenia oskarżeń nie było uznanie, że były nieprawdziwe, tylko że się przedawniły, względnie dotyczyły osób powyżej jakiegoś wieku, to ktoś wysyłający takiego księdza do DPS-u dla osób zależnych bierze na siebie wielką odpowiedzialność. Decyzję abp. Jędraszewskiego w tej sprawie uważam za nieodpowiedzialną i skandaliczną.

Za kulisami

Na ten element zwraca uwagę wielu naszych rozmówców: abp Marek Jędraszewski stara się być wzorem reagowania na podejrzenia o przestępstwa seksualne.

Tak było – przynajmniej na użytek opinii publicznej – w sprawie ks. Bochyńskiego w Łodzi. Tak jest w Krakowie, gdzie działania na rzecz ochrony dzieci i młodzieży uchodzą za wzorcowe. – Można by powiedzieć, że służące im struktury powstały pod Wawelem przed Jędraszewskim – mówi redaktor naczelny „Więzi” Zbigniew Nosowski. – Ale on mógłby też je rozwalić czy zneutralizować. Nie robi tego, bo wie, że właśnie za to będzie oceniany.


Tomasz P. TerlikowskI: Tekst „Kościół jest zamknięty” uświadamia, co może biskup, jeśli tylko chce. I to jest prawdziwy problem, a nie tylko sam metropolita krakowski.


 

Z drugiej strony jest wyraźna, choć okazywana głównie za kulisami niechęć do tej tematyki – np. do publikowania na stronie kurii not dotyczących ochrony przed pedofilią. Inny przykład przytacza Nosowski – dotyczy wyjazdu Jędraszewskiego do Watykanu (w zastępstwie abp. Stanisława Gądeckiego) w lutym 2019 r. na szczyt przewodniczących episkopatów ws. przestępstw seksualnych.

– Wszyscy skupili się na tym, że Jędraszewski z tego szczytu przedwcześnie wyjechał, a moją uwagę zwróciło coś jeszcze – opowiada Nosowski. – Każdy dzień obrad zaczynał się od świadectwa osoby skrzywdzonej. Jedno z nich zostało wygłoszone przez polskiego zakonnika, który jako nastolatek został wykorzystany przez księdza. Opowiadał w Watykanie o byciu po latach zaatakowanym i zlekceważonym przez biskupa, przełożonego sprawcy. Świadectwo to było przedstawione po włosku, nie wszyscy może nawet załapali, że mówił to człowiek z Polski. Natomiast Jędraszewski miał tego pełną świadomość. Wkrótce po powrocie do Polski miał w Kalwarii Zebrzydowskiej spotkanie z księżmi krakowskimi podczas pielgrzymki pokutnej. Powiedział im: „Było tam także świadectwo z Polski. To było trudne doświadczenie”. Sęk w tym – kontynuuje Nosowski – że później, wedle mojej wiedzy, metropolita krakowski nie zrobił nic, by w tej sprawie zainterweniować. A w polskiej książkowej dokumentacji watykańskiego sympozjum świadectwo owego duchownego zostało przedstawione jako wygłoszone przez włoskiego zakonnika.

Zasady

Sprawa druga: sojusz z władzą.

28 stycznia 2017 r., katedra wawelska. Prezydent Andrzej Duda, marszałek Sejmu Marek Kuchciński, marszałek ­Senatu Stanisław Karczewski, premier Beata Szydło, a także Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Jarosław ­Gowin i wielu innych polityków. Zaczyna się krakowski ingres abp. Marka Jędraszewskiego.

Choć dla obserwatorów krakowski metropolita jest twarzą prawicowego radykalizmu dopiero w ostatnich latach, to podobne poglądy wyrażał już znacznie wcześniej.

W listopadzie 1990 r. ks. Jędraszewski pojawia się w stopce „Przewodnika Katolickiego”. Przez kolejne lata będzie dla tego tygodnika pisał wstępniaki i przeglądy prasy. Dają one wgląd w opinie czterdziestoparoletniego księdza na temat sporów, które targały Polską tamtych lat.

Ks. Jędraszewski jest konsekwentny. Jego zdaniem po upadku komunizmu, niemal wcielonego zła, przychodzą inne zagrożenia: Zachód (krytykuje hasło „powrotu do Europy”) i skojarzony z nim humanizm świecki czy „humanizm bez Boga”. Bierze na warsztat kolejne „cele”, np. ówczesnego rzecznika praw obywatelskich Tadeusza Zielińskiego za jego postawę w sporze o aborcję. Pod koniec 1992 r. pisze o AIDS – homo­seksualizm nazywa brakiem ładu moralnego, który zagraża cywilizacji. Homo­seksualistów porównuje do narkomanów, „Gazetę Wyborczą” – do biuletynów PZPR. W jednym z numerów z 1993 r. wymaga od matki poświęcenia życia dla życia dziecka. Coraz częściej atakuje WOŚP.

Z jego publicystyki w latach 90. przebija myśl, że państwo nie powinno działać tylko na podstawie prawa. Nie ma przecież, argumentuje, prawa doskonalszego niż Boskie.

Otwieranie–zamykanie

Byli bliscy współpracownicy hierarchy twierdzą, że jeszcze po przyjeździe do Krakowa niechętnie fotografował się z politykami. I że chciał odczarować swój wizerunek „kapelana PiS-u”. Ale za kulisami niezmiennie przyjmuje prominentnych polityków.

Jakie jest znaczenie aliansu z PiS-em? Czy jest on doktryną całego episkopatu, czy może tylko wybranych biskupów, na czele z abp. Jędraszewskim? – PiS potrzebuje Kościoła jako uzasadnienia własnego programu, Kościół dostaje od ­PiS-u poczucie bezpieczeństwa i gwarancję przywilejów – tłumaczy Zbigniew Nosowski. I dodaje, że w trzyosobowym Prezydium Episkopatu dwie osoby, abp Jędraszewski i sekretarz, bp Artur Miziński, są jednoznacznymi zwolennikami partii rządzącej.

– Abp Gądecki przynajmniej wie, że tak być nie powinno – komentuje redaktor naczelny „Więzi”. – Jeszcze przed wyborami w 2015 r. wprowadził jako pierwszy nowy rodzaj dokumentu: oświadczenie przewodniczącego KEP. Wcześniej były oświadczenia albo Konferencji, albo Rady Stałej, albo Prezydium. Nowa formuła to sygnał, że są rzeczy, pod którymi dwaj pozostali członkowie Prezydium by się nie podpisali. Pamiętam np. dokument, w którym przewodniczący pisał, że należy popierać programy chroniące życie poczęte, ale nie można się wiązać z żadnym konkretnym projektem politycznym.

Lękajcie się

Sprawa trzecia: czystki w kolejnych kuriach, wprowadzanie szarych eminencji, syndrom oblężonej twierdzy.

Choć sporo osób odmówiło, udało nam się porozmawiać z kilkoma byłymi pracownikami krakowskiej kurii. Nikt ostatecznie nie zdecydował się wystąpić pod nazwiskiem. Co symptomatyczne, odmowy dotyczyły też świeckich, którzy – przynajmniej w sensie formalnym – z dniem zakończenia pracy lub współpracy z archidiecezją w żaden sposób od niej nie zależeli.

– Arcybiskup ma długie macki, szerokie wpływy – usłyszeliśmy od jednej z tych osób. Inna wycofała się ze swoich – i tak od początku anonimowych – wypowiedzi w trakcie autoryzacji.

Powód jest dość oczywisty: w Krakowie – w odróżnieniu od Poznania czy Łodzi, gdzie wcześniej był biskupem – Jędraszewski to nie przeszłość, lecz teraźniejszość.

Z opowieści, których wysłuchaliśmy, wyłania się obraz hierarchy nieufnego, zwalniającego ludzi bez jasnych powodów, coraz szczelniej zamykającego wrota kurii.

Choć początki nie są złe: część krakowskiego duchowieństwa przyjmuje abp. Jędraszewskiego z nadziejami. Od jednego z księży słyszymy np., że hierarcha przyszedł z Łodzi z opinią dbającego o charytatywne dzieła.

Jednak z tygodnia na tydzień coraz mniej osób ma bezpośredni dostęp do abp. Marka Jędraszewskiego. Wśród odsuniętych są także ci, którzy – z racji kurialnych obowiązków – powinni mieć kontakt stały i bezpośredni.

Osoba z bliskiego kręgu krakowskiej kurii: – O każde spotkanie współpracownicy muszą prosić oficjalną drogą, przez sekretarza arcybiskupa, nawet jeśli sprawy, z którymi przychodzą, wymagają natychmiastowej reakcji. Zdarza się, że czekają na odpowiedź miesiąc.

Specjalne zadania dostaje biuro prasowe, którego skład, po krótkim czasie urzędowania arcybiskupa w Krakowie, ulega poszerzeniu. Dołączają m.in. Joanna Adamik, dziennikarka, która będzie kierowała biurem, i Katarzyna ­Katarzyńska, operatorka. Kobiety pracują wówczas w Redakcji Programów Katolickich TVP3 Kraków.

Arcybiskup dba o komunikację. Zleca nagrywanie kazań i zamieszczanie ich na stronie kurii. Pojawiają się także relacje ze spotkań, zwłaszcza tych o charakterze charytatywnym i pomocowym.

Hierarcha buduje „własne medium” – stronę internetową. Robi to do tej pory: gdy do Krakowa przyjechali pierwsi uchodźcy z Ukrainy, witał się z nimi na dworcu w towarzystwie fotografa. Wobec doniesień innych mediów na swój temat jest skrajnie nieufny. „Poszczekają, poszczekają i przestaną” – zwykł podobno mawiać, ilekroć pojawiał się krytyczny tekst na temat jego działalności.

Były pracownik kurii opowiada nam, że gdy wybuchła sprawa listy Fundacji „Nie lękajcie się”, zawierającej nazwiska biskupów tuszujących pedofilię, pracownice biura prasowego namawiały arcy­biskupa, by rozmawiać ze wszystkimi mediami, nie zamykać się „nawet na TVN”. – Prosiły, by kuria się do tej sprawy jakoś odniosła. Napisały oświadczenie zawierające również wątek abp. Juliusza Paetza [oskarżanego o molestowanie kleryków ordynariusza diecezji poznańskiej w czasach, gdy Jędraszewski był tam biskupem pomocniczym – red.]. Metropolita krakowski przeczytał je i wpadł w szał. Zaczął wrzeszczeć, rzucać przedmiotami, trzaskać drzwiami – opisuje były pracownik kurii.

Dwór

Inni opowiadają o nieformalnych hierarchiach.

„Znacie księdza Karola? Słyszeliście o pani K.?”. Takie pytania padną wielokrotnie.

Ks. Karol Litawa i pani K., zwana przez niektórych „Carycą” – to kurialne szare eminencje. Z opowieści o nich wyłania się obraz funkcjonowania archidiecezji – i krakowskiej, i wcześniej łódzkiej – pod rządami abp. Jędraszewskiego. Kurialny korpus urzędniczy ulega zmianom, nikt nie może spać spokojnie, oni jednak trwają przy arcybiskupie.

Ks. Litawa to dziś p.o. sekretarza abp. Jędraszewskiego. Wyświęcony w 2005 r., później studiował w Rzymie, by po powrocie wylądować na dworze nowego metropolity. „Niesamowicie oddany i lojalny arcybiskupowi” – słyszymy o nim w Łodzi.


Podkast Powszechny: O tym, kim jest metropolita Krakowa i o kulisach powstawania jego dziennikarskiego portretu, z autorami tego tekstu – Anną Goc, Przemysławem Wilczyńskim i Marcinem Żyłą, rozmawia Michał Kuźmiński.


 

O pani K., germanistce z UAM, próżno szukać oficjalnych kościelnych wzmianek. Poznali się jeszcze w Poznaniu, dzieląc m.in. zainteresowanie filozofią Levinasa. I w Łodzi, i w Krakowie kobieta będzie zaufaną osobą od wszystkiego: spraw porządkowych, organizacyjnych i naukowych, np. od redakcji tekstów. W łódzkich latach abp. Jędraszewskiego K. trzęsła tamtejszą kurią, w budynku której mieszkała: a to podziękowała za współpracę będącym długo przy archidiecezji siostrom zakonnym, a to forsowała własne pomysły organizacyjne. Gdy papież mianuje nowego łódzkiego biskupa pomocniczego, Marka Marczaka, dostaje on wolną rękę w sprawie rozbudowy mieszkania tuż obok domu biskupiego. Remontowi, na który pani K. ma swój pomysł, sprzeciwia się kurialny ekonom. Przypłaca to stanowiskiem.

– Tylko raz zostałem zaproszony na kolację do krakowskiej kurii – słyszymy od osoby do niedawna z bliskiego otoczenia arcybiskupa. – Zdziwiłem się, gdy pojawiła się na niej pani K. Dopiero potem dowiedziałem się, że ma ogromne nieformalne wpływy, jest prawą ręką arcybiskupa, choć nie sprawuje żadnej oficjalnej funkcji.

W Krakowie przez pierwsze tygodnie wiele osób nie wiedziało, jaka jest rola ks. Litawy i dlaczego nagle w krakowskiej kurii pojawił się łódzki duchowny. – „Nasz wicebiskup”, tak o nim mówiono – opowiada jeden z naszych rozmówców.

– Kapelan przywieziony w teczce. ­Sekretarz widmo. Ksiądz, który formalnie jest inkardynowany do diecezji łódzkiej, ale faktycznie przyjeżdża tu z abp. Jędraszewskim. Takiej historii jeszcze nie było – słyszymy od dobrze zorientowanego księdza.

Jeden z byłych pracowników kurii mówi nam, że zarówno pani K., jak i ks. Litawa przynajmniej do niedawna mieszkali lub pomieszkiwali w krakowskiej kurii. Z relacji byłych pracowników wynika, że często jadali wspólnie posiłki, spędzali razem dużo czasu. Ekspracownik: – Wszyscy wiedzieliśmy, że ks. Litawa bywa często w mieszkaniu arcybiskupa, do którego prawie nikt – poza panią odpowiedzialną za sprzątanie i panią K. – nie ma dostępu.

I dalej: – K. dbała o wystrój kurii, decydowała o kolorze ścian, rozmieszczeniu obrazów. Mówiło się w kurii, że to ona była pomysłodawczynią zasłonięcia, a właściwie zamurowania papieskiego okna.

Nasi rozmówcy twierdzą, że abp Jędraszewski nie przepada za stolicą Małopolski, „bo Kraków zgarnął, co mógł, w Watykanie”. A Watykan, jak podkreśla kilku naszych rozmówców, był jednym z największych marzeń ks. Jędraszewskiego.

W krakowskich kręgach kościelnych krąży telefoniczna aplikacja odliczająca czas do odejścia abp. Marka Jędraszewskiego spod Wawelu. Jeden z księży: – Spytałem niemal rok temu kolegę, który ma to u siebie na telefonie, ile jeszcze. Odpowiedział, że 900 dni. Ja na to, że poniżej tysiąca to już nieźle.

To ja wam dziękuję

Luty 2021 r., krakowski metropolita powołuje w Środę Popielcową Wydział ds. Charytatywnych kurii – ostatnio takie decyzje Kościół podejmował w czasach PRL, gdy komunistyczne władze przejmowały lokalne wydziały Caritas. Abp Jędraszewski tłumaczy decyzję potrzebą „właściwej koordynacji dzieł miłosierdzia”.

Ale od kilkorga byłych i obecnych pracowników kurii oraz Caritasu słyszymy, że ta decyzja to próba całkowitego przejęcia kontroli nad działaniami dobroczynnymi. Były pracownik: – Owszem, Caritas była zawsze pod kontrolą kurii, ale trudniej było ręcznie nią sterować, mieć wpływ na każdą decyzję, a także na finanse. To też zwykły pokaz władzy, bo Wydział przejął wiele ważnych, kontrolowanych wcześniej przez Caritas spraw, np. Okno Życia.

Dowiedzieliśmy się, że ks. Bogdan Kordula, długoletni szef Caritas, który za czasów kard. Dziwisza przyzwyczaił się do tego, że może skontaktować się z metro­politą w każdej chwili, teraz musiał się starać o „audiencję” przez dwa miesiące. Jeszcze za jego kadencji arcybiskup wyraźnie komunikuje, że nie życzy sobie ścisłej współpracy organizacji z władzami Krakowa. Pyta, dlaczego Caritas zgłaszała się do konkursów na zlecenie miasta, i chce, by organizacja stała się ściśle kościelna.

W końcu, w 2018 r. metropolita dziękuje za współpracę ks. Korduli, na jego miejsce powołując ks. Andrzeja Kamińskiego. Ale i on straci po trzech latach zaufanie arcybiskupa. W 2021 r. – dowiadujemy się z dwóch różnych źródeł – ks. Kamiński otwarcie sprzeciwia się ograniczeniu autonomii Caritas. W odpowiedzi słyszy: „Skoro ksiądz się sprzeciwia, to ja księdzu dziękuję”.

Wrzesień 2019 r. Media donoszą, że abp Jędraszewski zwolnił członkinie swojego biura prasowego. Jednak dopiero ten lakoniczny kurialny komunikat, mający sprostować dziennikarskie doniesienia, wywoła skandal: „Podjęte działania dotyczą zakończenia współpracy jedynie z koordynatorem Biura, panią Joanną Adamik, i jej dwiema najbliższymi współpracowniczkami, które są osobami niezamężnymi (...). Dwie pozostałe osoby, które w życiu prywatnym jako matki tworzą wraz ze swymi mężami katolickie rodziny, nadal pozostają pracownikami”.©℗

▪ Jak na kościelnej karierze Marka Jędraszewskiego zaważyła sprawa abp. Juliusza Paetza?

▪ Dlaczego kurie, którymi rządził, stawały się twierdzami?

▪ I dlaczego nie zostanie kardynałem?

Czytaj drugą część portretu Marka Jędraszewskiego 

Rozmowy na potrzeby tekstu odmówili nam: abp Marek Jędraszewski, ks. Karol Litawa i abp Stanisław Gądecki; nie udało nam się również skontaktować z ks. Ireneuszem Bochyńskim.

ŻYCIE ARCYBISKUPA

1967

Po maturze w I LO im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu Marek Jędraszewski idzie do seminarium. W kolejnych latach studiuje na Papieskim Wydziale Teologicznym (dziś Wydział Teologiczny UAM; jako pracownik naukowy będzie z nim związany do 2012 r.) i Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, gdzie w 1979 r. broni pracę doktorską nt. filozofii Emmanuela Levinasa.

1990

Zostaje redaktorem naczelnym „Przewodnika Katolickiego”, najstarszego tygodnika społeczno- -religijnego w Polsce.

1997

Otrzymuje święcenia biskupie; głównym konsekratorem jest abp Juliusz Paetz, od ponad roku metropolita poznański. Jan Paweł II mianuje Jędraszewskiego biskupem pomocniczym archidiecezji.

2001

Po pierwszych publikacjach prasowych o tym, że abp Juliusz Paetz molestował kleryków poznańskiego seminarium, podczas spotkania z księżmi dziekanami bp Jędraszewski namawia do podpisywania listu w obronie metropolity.

2012

Benedykt XVI mianuje Marka Jędraszewskiego arcybiskupem metropolitą łódzkim. Dwa lata później zostaje on zastępcą przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Obecnie jest też m.in. członkiem Komisji Wychowania Katolickiego i Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży.

2016

Z mianowania papieża Franciszka Marek Jędraszewski zostaje arcybiskupem metropolitą krakowskim.



SŁOWA ARCYBISKUPA

▪ ▪ ▪ O rodzinie, 2012:

Rodzina w jej kształcie, w jej rozumieniu, jako podstawowej struktury społecznej, jest zagrożona, odrzucana i lekceważona. Stąd te prawdziwe nieszczęścia, które trapią także polskie społeczeństwo: wolne związki, rozwody, podważenie najbardziej podstawowej roli mężczyzny i kobiety, ucieczka od dzieci, dla których nie chce się mieć czasu, i ucieczka przed dziećmi, poprzez rzucanie się w otchłań antykoncepcji i aborcji.

▪ ▪ ▪ O rasie, 2013:

Mogę sobie łatwo wyobrazić, że za jakiś czas, mam nadzieję, że sam tego nie dożyję, że w roku 2050 nieliczni biali będą pokazywani innym rasom ludzkim – tu, na terenie Europy – tak jak Indianie są pokazywani w Stanach Zjednoczonych w rezerwatach. Byli sobie kiedyś tacy ludzie, którzy tu zamieszkiwali, ale przestali istnieć na własne życzenie, ponieważ nie potrafili uznać tego, kim są od strony biologicznej.

▪ ▪ ▪ O protestach przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego, 2016:

To, co się dzieje, te czarne marsze są przerażającą współczesną manifestacją cywilizacji śmierci. Chce się dzisiaj bronić anty-Ewangelii. Można by powiedzieć, czarnej Ewangelii.

▪ ▪ ▪ O postprawdzie, 2017:

Czas, w którym przyszło nam żyć, jest czasem ogromnego kryzysu kulturalnego. W którym nie ma miejsca na prawdę. Nie bez powodu Uniwersytet w Oxfordzie ogłosił, że słowem kluczem do zrozumienia naszych czasów jest postprawda. Nie liczą się żadne argumenty obiektywne. Nie liczy się żadne uczciwie dążenie do prawdy. Ważne są tylko narracje odwołujące się do emocji, do ludzkich uprzedzeń, lęków.

▪ ▪ ▪ O LGBT, 2019:

Czerwona zaraza po naszej ziemi na szczęście nie chodzi. Co wcale nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie marksistowska i bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha – neomarksistowska. Nie czerwona, ale tęczowa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2022