Kościół jest zamknięty. Druga część portretu abp. Jędraszewskiego

Do dziś nie może uwolnić się od sprawy abp. Paetza. Zaważyła ona na całej jego przyszłości – bo go złamała. Oto druga część portretu abp. Marka Jędraszewskiego.

02.10.2022

Czyta się kilka minut

Ilustracja: Michał Dyakowski dla „TP” /
Ilustracja: Michał Dyakowski dla „TP” /

Sobota, 18 maja 2019 r. Za chwilę w poznańskim kościele pw. Michała Archanioła zacznie się msza, która za­inauguruje obchody stulecia elitarnego liceum – I LO im. Karola Marcinkowskiego.

Grupa byłych uczniów „Marcinka” zgromadziła się na chodniku opodal kościoła. Znad długiego na kilkanaście metrów transparentu wystaje rząd przeważnie siwych głów. „Wstyd nam za ciebie!” – głosi napis. Stojący obok trzymają kartki A4 z napisami: „tupet”, „rasizm”, „ksenofobia”, „homofobia”, „pycha”.

Przed świątynią widać inne napisy. Dwie starsze osoby podtrzymują wspartą na listwach flagę Polski: na białym tle ciemny krzyż, na czerwonym napis: „Tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem”.

Odprawiający mszę abp Marek Jędraszewski za kontrowersyjnego uchodzi w mieście dopiero od kilkunastu lat. Przez pięć dekad był wraz z rodziną częścią tutejszej elity. Rodzina Melanii, przyszłej matki Marka, żyła w patriotycznym kulcie jej starszego brata Leona, który brał udział w powstaniach wielkopolskim i śląskim, walczył z bolszewikami (za zasługi dostał order Virtuti Militari). Podobnie było w pochodzącej z Kujaw rodzinie ojca.


Czytaj także pierwszą część tekstu Kościół jest zamknięty


 

Melania i Aureli poznali się w Poznaniu w 1948 r. Rok później urodzili się Marek i jego brat bliźniak, Wojciech. Aureli był inżynierem, jego żona po urodzeniu bliźniaków (później przyjdzie na świat jeszcze dwójka dzieci) odeszła z pracy w urzędzie i zajmowała się domem. „Pamiętam – wspomina abp Jędraszewski – jak mój śp. Ojciec zawsze wymagał, abym moją mamę całował w rękę, i to także wówczas, gdy byłem już księdzem. Gdy zostałem biskupem, mama mi tego stanowczo zabroniła. Ale stało się to dopiero wtedy, gdy nie było już na świecie mego ojca”. Cytat przytacza Jolanta Sosnowska w książce „Ty masz zwyciężać! Opowieść o abp. Marku Jędraszewskim”, wydanej przez bliskie hierarsze wydawnictwo Biały Kruk.

Według Tomasza Polaka (dawniej ks. Tomasza Węcławskiego), teologa i poznaniaka, wspomniane I LO było jednym z najważniejszych punktów odniesienia dla przyszłego hierarchy: – Ci, którzy do tej szkoły chodzili, uważali się często za „lepszych”. Drugim punktem odniesienia było poczucie przynależności do grona tzw. tradycyjnych poznańskich rodzin. Trzecim: przywilej uczestnictwa podczas studiów w zajęciach prof. Ludwika Wciórki. Najbardziej inteligentni klerycy studiowali pod kierunkiem dobrego filozofa, stanowiąc elitarną grupę wewnątrz seminarium.

Długie włosy

„Dziękuję Ci, biskupie Juliuszu, za rzymską przygodę” – mówi w 1997 r. Marek Jędraszewski do abp. Juliusza Paetza, przewodniczącego jego biskupim święceniom.

Poznali się dużo wcześniej właśnie w Rzymie, gdzie Jędraszewski trafił na dodatkowe studia filozoficzne jako młody ksiądz – po dwuletnim wikariacie w Ostrowie Wielkopolskim. Są lata 70., Paetz jest w Rzymie od niemal dekady. Pracuje w Sekretariacie Generalnym Synodu Biskupów, współpracuje z Sekretariatem Stanu Stolicy Apostolskiej.

„Byli wtedy w bardzo bliskich relacjach – opowiadał „Więzi” Tomasz Polak. – Wspólnie jeździli na wycieczki, kąpali się w morzu. Bezpośrednio po Jędraszewskim pojechałem z Poznania na studia do Rzymu. Ani ja, ani nikt z moich ówczesnych kolegów nie miał tak bliskich relacji z Juliuszem Paetzem”.

Jeden z byłych poznańskich studentów obecnego arcybiskupa, który prosi o anonimowość, wspomina, że wyjazdy do Włoch niezwykle Jędraszewskiego cieszyły: – Przed podróżą mawiał: „W Rzymie będzie inny świat, tam ludzie się uśmiechają, nie to, co u nas – nerwowi i smutni”. Jędraszewski w Rzymie się zmieniał. W Polsce dla niektórych był symbolem konserwatyzmu, sprawiał wrażenie usztywnionego. W Rzymie wyluzowany, radosny.

Jeszcze podczas studiów w Rzymie Jędraszewski zaczyna pisać o Emmanuelu Levinasie – najpierw doktorat, później habilitację (Levinas był inspiracją dla ­filozofii dialogu uprawianej przez ks. Józefa Tischnera). Szybko odnajduje drogę do Karola Wojtyły, częstego gościa w rzymskim Kolegium Polskim, bursie dla polskich doktorantów.

– Jędraszewski nawiązał z Wojtyłą kontakt na zasadzie: filozof z filozofem – wyjaśnia Tomasz Polak. – Potem, gdy Wojtyła został papieżem, Jędraszewski pokazywał mu wszystko, co napisał. Czekał na jego reakcje.

„Wojtyła zwrócił uwagę na młodego księdza z Poznania i polubił go” – pisze Jolanta Sosnowska. I przytacza anegdotę: „Gdy ks. Marek zorientował się (…), że noszone przez niego wówczas zgodnie z modą dłuższe włosy nie za bardzo podobają się kardynałowi, szybko przemyślał sprawę i niebawem udał się do fryzjera”.

Idzie na przeczekanie

Wśród pnących się wtedy w górę kościelnej hierarchii księży Jędraszewski ma opinię intelektualisty. W połowie lat 80. ks. Tischner zaprasza go z wykładem monograficznym na Papieską Akademię Teologiczną w Krakowie (poprzednia nazwa Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II). W czerwcu 1991 r. na miejscowym Wydziale Filozofii Jędraszewski się habilituje. Jego kariera będzie nabierać tempa dzięki bliskiej znajomości z ­Paetzem, ale nie mniej istotna będzie owa akademicka reputacja.

– On mówi profesorskim tonem, z powołaniem się na filozofów, prezentuje diagnozy, które sprawiają wrażenie głębokich i przemyślanych. No i jest profesorem pełną gębą, więc „wie, co mówi”. Inni myślą: „My mamy co prawda doktoraty, bo żeby być biskupem, to trzeba mieć doktorat, ale wiadomo: różnie to bywa z tymi kościelnymi doktoratami. A z niego jest prawdziwy intelektualista” – mówi Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi”.

Na początku lat 90. ks. Jędraszewski prowadzi rekolekcje pasyjne na poznańskich Winiarach.

– Chodziłem wokół kościoła, słuchałem – opowiada jeden ze znających go księży. – Byłem zdziwiony tzw. patriotycznym tonem kazania pasyjnego. Tak zaczęła się jego droga do „ideologii LGBT” i „tęczowej zarazy”.

– Staram się patrzeć na niego jak na człowieka – kontynuuje duchowny. – Myślę, że on się wciąż męczy ze sprawą Paetza. Idzie też na przeczekanie. To taki styl myślenia: „Po co to odgrzebujemy, komu to służy? Zamieszania i tak jest dosyć”. On się bał, a może wciąż się boi,
że sprawa Paetza na nim zaciąży.

Podpiszcie dla dobra Kościoła

Wrzesień 2021 r. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski wysyła nuncjuszowi apostolskiemu w Polsce zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez Marka Jędraszewskiego czynów mających zakłócić toczące się postępowania o nadużycia seksualne przeciw innemu duchownemu. Chodzi o abp. Juliusza Paetza.


Kim jest arcybiskup Marek Jędraszewski? W serwisie specjalnym znajdą państwo dwuodcinkowy portret obecnego metropolity krakowskiego, jak też towarzyszące mu komentarze i materiały archiwalne – pokazujące jego drogę życiową i stanowiska zajmowane przez „Tygodnik” wobec jego działalności.


 

Autorka udostępnionego nam zawiadomienia dowodzi, że dwie dekady wcześniej, podpisując i namawiając poznańskich księży dziekanów do podpisania listu w obronie abp. Paetza, Marek Jędraszewski, wówczas biskup pomocniczy poznański, wiedział o stawianych metropolicie zarzutach. Ks. Isakowicz-Zaleski: – Biskup Jędraszewski wprowadzał dziekanów w błąd, mówiąc, że trwa nagonka na Kościół. Niektórzy ulegli presji.

Przypomnijmy: pierwsze wątpliwości w sprawie Paetza pojawiły się jesienią 1999 r. Ks. Tadeusz Karkosz, rektor Arcybiskupiego Seminarium Duchownego, poinformował o nich ks. Tomasza Węcławskiego, dziekana Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Adama Mickiewicza, i poprosił o radę biskupów pomocniczych. W grudniu rozmawiał z samym Paetzem.

Z początku Jędraszewski próbował interweniować. Jego były bliski współpracownik: – Jeszcze zanim sprawa pojawiła się w mediach, pojechał do Józefa Kowalczyka, nuncjusza apostolskiego w Polsce. To było dla niego trudne, długo się zbierał. Wrócił „zbity”; takie padło stwierdzenie. Kowalczyk go zrugał: gdzie jego lojalność, czemu wierzy plotkom? A gdy sprawa stała się medialna, miał do Jędraszewskiego zadzwonić i powiedzieć, że Ojciec Święty życzy sobie, by wsparł ­Paetza. Jestem pewien, że papież tak nie powiedział.

Pod koniec sierpnia 2000 r. z listem w sprawie Paetza jedzie do Watykanu ks. Węcławski. Wiosną następnego roku kolejne pismo otrzymuje watykański sekretarz stanu, kard. Angelo Sodano. Nuncjusz dostaje pisemne świadectwa kleryków. We wrześniu rektor Karkosz znów rozmawia z Paetzem, prosząc go o ograniczenie kontaktów z klerykami. W październiku z pierwszą interwencją do papieża jedzie jego przyjaciółka z czasów krakowskich, Wanda Półtawska.

25 października dochodzi do kluczowego spotkania arcybiskupa i biskupów pomocniczych z księżmi dziekanami (dziekani stoją na czele dekanatów, jednostek skupiających dziesięć parafii).

– Stawili się niemal wszyscy – opowiada Tomasz Polak, który jeszcze jako ks. Węcławski odegrał w ujawnianiu sprawy Paetza jedną z kluczowych ról, a w kwietniu 2002 r. opowiedział o jej kulisach „Tygodnikowi” w wywiadzie pt. „Świadectwo”. – Przebieg spotkania znam z kilku relacji obecnych tam osób. Rozpoczął sam Paetz, stwierdzając, że trwa na niego nagonka, a następnie wychodząc i zostawiając zgromadzonych z trzema biskupami pomocniczymi. Na pewno dwaj z nich, tzn. Marek Jędraszewski i Zdzisław Fortuniak, uczestniczyli czynnie w nakłanianiu dziekanów do złożenia podpisu pod listem w obronie metropolity. „Podpiszcie dla dobra Kościoła”, takie padło sformułowanie. Co najmniej dwóch odmówiło, stwierdzając, że zawarta w liście wersja zdarzeń jest nieprawdziwa. Pozostali złożyli podpisy, przekonani, że list jest przeznaczony do czytania w kościołach archidiecezji. Potem część poczuła się oszukana, gdy się okazało, że od początku chodziło o wysłanie tego listu do Watykanu, jako ­komunikatu: poznańscy księża murem za arcybiskupem.

– Może powinienem się bardziej temu dziwić, ale sam byłem księdzem i wiem, jak to środowisko funkcjonuje – mówi Polak, gdy pytamy o mechanizm łamania sumień księży dziekanów. – Niewykluczone, że niektórzy spośród tych, którzy podpisali, mieli jakieś wątpliwości. Tylko że w Kościele, zwłaszcza w Kościele polskim, jak biskup o coś prosi, to się to robi i koniec. Argument „dla dobra Kościoła” to stały element ochrony systemu władzy.

Mimo to czterech dziekanów składa dymisje z urzędu. 23 lutego 2002 r. „Rzeczpospolita” publikuje artykuł Jerzego Morawskiego „Grzech w pałacu arcybiskupim”. W marcu Paetz wreszcie rezygnuje.


Tomasz P. Terlikowski: Tekst „Kościół jest zamknięty” uświadamia, co może biskup, jeśli tylko chce. I to jest prawdziwy problem, a nie tylko sam metropolita krakowski.


 

Biskup, a potem arcybiskup Jędraszewski nigdy nie wyjaśnił, dlaczego do końca bronił zwierzchnika. Nasi rozmówcy są zgodni: ta sprawa, a w zasadzie sposób, w jaki się do niej odniósł, zaważyła na tym, kim jest dziś.

– On wtedy po raz pierwszy, i to w bardzo ważnej sprawie kościelno-publicznej, nie stanął, mówiąc językiem kościelnym, „w prawdzie”. A na teologii moralnej uczono mnie o społecznym wymiarze grzechu: jeden pociąga za sobą następne i oddziałuje na innych. Jędraszewski jako biskup bardzo się troszczył, by przez wszystkie te lata nie rozmawiać publicznie z nikim, kto mógłby postawić mu niewygodne pytania. Bronił w ten sposób samego siebie, zapewne zakładając (niezbyt po chrześcijańsku), że przyznanie się do błędu byłoby porażką, tragedią, kompromitacją – komentuje Zbigniew Nosowski.

Niech się filozof nie marnuje

Jak wyglądała kolejna poznańska dekada (2002-2012) bp. Jędraszewskiego, już pod rządami nowego metropolity, abp. Stanisława Gądeckiego? Tomasz Polak i tu odwołuje się do specyfiki kościelnych relacji: – To rodzaj typowego dla tej instytucji „treningu”: jeśli przeżyliśmy razem jakąś nieprzyjemną sytuację, to się o tej sytuacji następnie milczy, nawet jeśli wszyscy wiedzą, kto co zrobił, a co próbował ukryć. Sprawy toczyły się więc swoim biegiem. Nie sądzę też, by coś się zmieniło w relacjach Paetz–Jędraszewski.

I dodaje, że jeśli przyszły łódzki arcybiskup miał w tej sprawie do kogokolwiek pretensje, to nie do byłego szefa, ale do tych, którzy ośmielili się całą sprawę nagłośnić: – W tym do mnie, bo w wywiadzie dla „Tygodnika” powiedziałem, że biskupi stracili moralne prawo do przewodzenia Kościołowi poznańskiemu.

Milczenie na temat sprawy Paetza nie hamuje kariery Marka Jędraszewskiego: 11 lipca 2012 r. papież Benedykt XVI mianuje go metropolitą łódzkim. Skąd ta nominacja?

– Można powiedzieć, że obiektywnie patrząc biskup pomocniczy, który jest profesorem filozofii, się marnuje – tłumaczy Zbigniew Nosowski. – Bo przecież on ma horyzonty, które pozwalają mu być hierarchą samodzielnym. Ale wiele mówi się też o roli, jaką w tej nominacji odegrał abp Józef Kowalczyk.

Otwieranie, zamykanie

Ta scena rozgrywa się w Łodzi na początku urzędowania przybywającego z Wielkopolski hierarchy. Dostaje od szefa archidiecezjalnego wydawnictwa swój biogram, który ma autoryzować. Wykreśla fragmenty o abp. Paetzu. Z jednym wyjątkiem: nazwisko ostaje się w passusie dotyczącym przyjęcia przez ­Jędraszewskiego święceń biskupich – z tego kontekstu Paetza wyciąć się po prostu nie da.

Jeden z krakowskich księży mówi nam, że kilka lat później abp Jędraszewski zgodzi się udzielić wywiadu jednemu z prawicowych tygodników, ale tylko pod jednym warunkiem: żadnych pytań o Paetza.

Na początku pobytu w Łodzi hierarcha nie jest jeszcze kojarzony z poznańską aferą. W ogóle nie jest tu znany, a ci, którzy coś o nim wiedzą, wiążą z jego przyjściem nadzieje.

Dobrze ilustrują je odbywające się od 2013 r. „Dialogi w katedrze”. – Wierni, innowiercy, niewierzący. Katedra wypchana do ostatniego miejsca – tak początki „Dialogów...”, które miały polegać na wolnej wymianie myśli i pytań z nowym arcybiskupem, zapamiętał były łódzki kleryk, który zrezygnował po święceniach: – Miejsce Jędraszewskiego było w prezbiterium, po prawej stronie stał pulpit, skąd padały pytania. Arcybiskup mówił językiem niezrozumiałym dla przeciętnego wiernego. Co nie zmienia faktu, że był to dobry pomysł: przedstawiciel Kościoła wychodzi do ludzi i nie boi się ich pytań.

Dobrego pierwszego wrażenia nie burzą charakterystyczne śmiesznostki. Np. pomysł, by wejściu hierarchy do katedry na jedną z odsłon „Dialogów...” towarzyszyły fanfary.

Duża część łódzkiego środowiska akademickiego przyjmuje pozytywnie nowego arcybiskupa. – Po raz pierwszy pojawił się publicznie na wspólnej dla łódzkich uczelni inauguracji roku akademickiego. Został przyjęty entuzjastycznie – wspomina dr Rafał Majda, wówczas kan­clerz Uniwersytetu Łódzkiego. – Poprzedni arcybiskup, Władysław Ziółek, był przez część środowiska akademickiego postrzegany jako biskup ludowy, więc akademicka Łódź czuła się doceniona przyjściem biskupa-profesora.

Akademicki sznyt i reputacja otwartości szybko pryskają. Podobnie jak dobra opinia o „Dialogach...”. – Tłumy zamieniały się w garstki, a dialogi w monologi – mówi nam dobrze zorientowany ksiądz. – Raz wyszła dziewczyna i odważyła się zapytać, dlaczego arcybiskup zlikwidował w Łodzi Ekumeniczną Drogę Krzyżową. Kluczył, kluczył, na pytanie nie odpowiedział.

Były łódzki kleryk zapamiętał, że gdy frekwencja podczas „Dialogów...” zaczęła spadać, klerycy dostali polecenie stawienia się w katedrze: – Decyzję ubrano w zestaw uzasadnień: „Jak to tak, arcybiskup miejsca prezentuje swoje nauczanie, a seminarzystów nie ma?”, itd.

Nie miną trzy lata, a uczelniany światek też będzie mu nieprzychylny.

– Pamiętam mszę inaugurującą rok akademicki 2015 r. – wspomina dr Majda. – Obecny był tylko jeden z sześciu rektorów. I trudno się dziwić: to było po wypowiedziach w rodzaju, że rządzą nami ludzie niemający nic wspólnego z Bogiem.

Rok 2015 – czas wyborów parlamentarnych i prezydenckich – był już czasem otwartego aliansu hierarchy z ubiegającą się o władzę prawicą. „Prawda z trudem przebija się przez zasieki kłamstw, które od samego początku były podawane do publicznej wiadomości” – grzmi w piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej abp Jędraszewski, od roku będący zastępcą przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Hierarcha dokonuje nawet technicznej ekspertyzy wypadku: „Niewytłumaczalne jest zawieszenie działania praw dynamiki Newtona, bo przecież bezpośrednie uderzenie samolotu w ziemię musiałoby skutkować ogromnym lejem”.

Na miłosierdzie

Kuria odgrodzona nie tylko od „wrogiego świata”, ale nawet od swoich – ta cecha rysuje się już w Łodzi wyraźnie. Łukasz Głowacki (dziennikarz zajmujący się
m.in. sprawami łódzkiego Kościoła, dziś szef Radia Plus Łódź) i Błażej Kmieciak (bioetyk, szef państwowej komisji ds. wyjaśniania przypadków nadużyć seksualnych, łodzianin) zapamiętali, że tylko w pierwszym roku obecności w mieście nowego metropolity ze stanu duchownego odeszło dziesięciu księży.

– W każdym z tych przypadków chodziło o przyczyny osobiste – wspomina obecny szef Radia Plus Łódź. – Ale był też inny wspólny mianownik: niemożność spotkania i porozmawiania z arcybiskupem.

– Szef Caritasu, ekonom, rektor seminarium – jeden z łódzkich księży wylicza czystki dokonane przez abp. Jędraszewskiego. Inny ocenia: – Wymieniał na lojalnych. Ten nowy miał wiedzieć, że awans zawdzięcza jemu.

Jednym z zaangażowanych wówczas w pracę dla kurii jest Łukasz Głowacki. Obsługuje – w charakterze wolontariusza – stronę internetową archidiecezji. Do czasu: – Umieściłem film z kolejnej edycji odbywającego się, tym razem w Pabianicach, „Dialogu Młodych o Wierze”, nad którym kuria sprawowała patronat. Szymon Hołownia krytykował podczas niego m.in. biskupie ataki na „ideologię gender”. Kazano mi to wyciąć, a gdy odmówiłem, „na raty” dziękowano mi za współpracę. Najpierw prosząc o wysyłanie wszystkich tekstów do cenzury, a potem już ostatecznie się ze mną rozstając.


Ks. Jacek Prusak: Abp Jędraszewski wie, że nie jest hierarchą lubianym. I że wśród petentów może być wielu krytyków. Odnajduje się w stylu dworskim: „Jestem ponad wami, kontakt ze mną jest przywilejem”.


 

Końcówka roku 2016, Watykan ogłasza, że abp Jędraszewski będzie metropolitą krakowskim. To już czasy papieża Franciszka – i właśnie w jego spotkaniu z Jędraszewskim w lipcu tego roku wielu naszych rozmówców upatruje źródeł nominacji.

– Chodzi o sposób, w jaki zaprezentował się Franciszkowi podczas jego wizyty w Polsce – zwraca uwagę Nosowski. – Spotkanie na Wawelu, czterech wylosowanych biskupów ma zadać pytania. Abp Głódź pyta Franciszka o miłosierdzie, a abp Jędraszewski o konfrontację z kulturą liberalno-ateistyczną, ale też zaczyna opowiadać o św. Faustynie. Wiadomo było, że na idei miłosierdzia u tego papieża można się wylansować. Franciszek dopytywał wtedy Jędraszewskiego, z której jest diecezji.

Wizje czy zawołania

Jaką rolę pełni dziś w polskim Kościele abp Marek Jędraszewski? W pierwszej części portretu hierarchy Zbigniew Nosowski stawiał tezę, że obecny krakowski metropolita daje biskupom iluzję czegoś, czego najbardziej im brakuje: wizji.

– A może jednak to nie jest iluzja, ale spójna wizja? – dopytujemy Nosowskiego.

– Moim zdaniem to są głównie zawołania bojowe. Ale gdyby doszukiwać się zrębów wizji, to znalazłoby się kilka elementów. Po pierwsze, zawiedliśmy się na liberalnej inteligencji, także katolickiej, a narodowcy co prawda nie bardzo rozumieją katolicyzm, ale skoro powołują się na Pana Boga i na Kościół, to przynajmniej istnieje nadzieja, że na nich wpłyniemy. Z narodowcami można flirtować, bo oni nie ulegną liberalnym miazmatom. Dzięki temu można wierzyć, że z nimi będzie choć trochę tak, jak było dawniej.

Właśnie to, według Nosowskiego, stanowi drugi punkt „wizji” arcybiskupa:
– Bardzo by chciał zawrócić bieg historii. Nie tyle buduje przyszłość, ile chciałby przywrócić przeszłość. To dlatego jak żaden inny hierarcha krakowski za naszej pamięci obficie korzysta z szat liturgicznych zgromadzonych przez wieki na Wawelu, naśladując Benedykta XVI, który wydobywał z szaf watykańskich nieużywane rzeczy. To zupełnie inne podejście niż aksjomat Franciszka: że przeżywamy nie tylko epokowe zmiany, ale zmianę epoki.

Symptomatyczne: w ostatnich latach krakowska kuria zamyka się coraz bardziej, a krąg współpracowników metropolity się zacieśnia. Papieskie okno na Franciszkańskiej 3, kiedyś symbol wymiany myśli, zostało zamurowane.

Rozmiar kapelusza

W wywiadzie udzielonym pod koniec 2020 r. Zbigniewowi Nosowskiemu dla „Więzi” Tomasz Polak tak scharakteryzował abp. Jędraszewskiego: „Muster­knabe to dosłownie »wzorowy chłopiec«. To niemieckie określenie kiedyś dość popularne w Poznaniu. Mówi się, że ktoś jest Musterknabe, kiedy zachowuje się jak wzorowy uczeń – prymus, który nad wszystkimi góruje, chociaż mało kto go naprawdę lubi. I nawet w wieku 70 lat można nadal być Musterknabe. Czyli chłopcem, któremu w jego przekonaniu nie powinna się przydarzyć żadna porażka”.

Jest rzecz jasna coś, co nie pozwala abp. Markowi Jędraszewskiemu poczuć się hierarchą spełnionym – brak kardynalskiej nominacji. Brak o tyle uderzający, że czerwony kapelusz otrzymali jego krakowscy poprzednicy.

– Mam na ten temat dwie hipotezy – mówi Zbigniew Nosowski. – Ogólną: Franciszek zasadniczo nie daje kapeluszy „po tradycji”, czyli tam, gdzie je tradycyjnie przydzielano. I szczegółową: papież jest już, z tego, co wiem, ostrożny w stosunku do abp. Jędraszewskiego. Wkrótce po pierwszym filmie Sekielskich i po tym, jak prymas Polak złożył doniesienie na bp. Janiaka do nuncjusza, Jędraszewski był u papieża. W czasie rozmowy, jak usłyszałem z dwóch niezależnych od siebie źródeł, miał opowiadać Franciszkowi o tym, jak to abp Polak rozbija jedność episkopatu i w związku z tym nie zasługuje na przygotowywane dlań kościelne zaszczyty. Ale potem inny polski biskup się o tym dowiedział i szybko sprawę odkręcił. Jeśli ktoś toczy taką personalną grę, to musi się liczyć z jej ceną.

Rozmowy na potrzeby tekstu odmówili nam: abp Marek Jędraszewski i abp Stanisław Gądecki.


Podkast Powszechny: O tym, kim jest metropolita Krakowa i o kulisach powstawania jego dziennikarskiego portretu, z autorami tego tekstu – Anną Goc, Przemysławem Wilczyńskim i Marcinem Żyłą, rozmawia Michał Kuźmiński.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2022