Samowola arcybiskupa Jędraszewskiego

Co historia abp. Marka Jędraszewskiego mówi nam o Kościele? Tekst „Kościół jest zamknięty” uświadamia, co może biskup, jeśli tylko chce. I to jest prawdziwy problem, a nie tylko sam metropolita krakowski.

28.09.2022

Czyta się kilka minut

Fot. Artur Barbarowski/East News /
Fot. Artur Barbarowski/East News /

Ten tekst jest przerażający. Samowola, brak szacunku dla ludzi, ale i dla instytucjonalnej ciągłości diecezji, brak komunikacji i przepływu informacji, skandaliczne decyzje personalne związane z ochroną ludzi, którzy powinni być odseparowani od bezbronnych dorosłych – to wszystko jednoznacznie wynika z tekstu Anny Goc, Przemysława Wilczyńskiego i Marcina Żyły. I niestety, jeśli ktoś uważnie śledzi karierę arcybiskupa Jędraszewskiego, to nie będzie tymi zarzutami szczególnie zaskoczony. Taki, a nie inny model zarządzania, stosunku do księży i świeckich, wizja Kościoła – towarzyszy metropolicie krakowskiemu od lat. I nawet – zazwyczaj dość szczelna zasłona skutecznego PR-u – nie jest w stanie tego przesłonić.

Paradoksalnie jednak to wcale nie osobowość arcybiskupa, wcale nie jego brak szacunku dla innych (trudny do pogodzenia z tematem doktoratu, jakim była myśl filozofa dialogu Emmanuela Levinasa), ani nawet wyniosłość arcybiskupa, który nie znajduje czasu dla księży z własnej diecezji, są problemem.

Problemem prawdziwym jest to, że arcybiskup Jędraszewski robi to wszystko, bo może. Nie ma żadnych mechanizmów, które pozwalałyby ograniczyć jego samowolę, wprowadzić realną kontrolę jego działań, chroniły przed jego humorami pracowników czy księży. System kościelny jest tak zbudowany, że jeśli biskup jest człowiekiem nieempatycznym, to może wszystko, i nie ma siły – poza dobrym wychowaniem, wiernością pewnym zasadom, „formacją ludzką” (jak się to elegancko nazywa w odniesieniu do kleryków) – która mogłaby go powstrzymać.

Ujmując rzecz wprost, jeśli biskup odpowiedniej formacji ludzkiej nie odebrał, to może bezkarnie mobbingować księży, odmawiać komunikacji z nimi, budować wizerunek „króla-słońce”, gdy zaś ma sprawnych prawników, to nawet jeśli jego decyzje zostaną zaskarżone, to i tak wygra. Jedynym, co może go przed tą samowolą powstrzymać, jest ujawnienie sprawy w mediach i jasny, zdecydowany opór dużej grupy zasłużonych i dobrze usadowionych w strukturach księży, jak to miało miejsce w przypadku próby wysiedlenia z Domu św. Marka wykładowców UPJP2. Innego modelu działania nie ma, bo tak się składa, że nie istnieje w Kościele żaden realny model kontroli władzy biskupiej.

Sąd biskupi podlega biskupowi, wszystkie organy kurialne także, nie ma żadnej struktury, która chroniłaby księży przed samowolą biskupa, albo która regulowałaby relacje między nimi. Symbolicznie zaś biskup zawsze może odwołać się do gestu z liturgii święceń kapłańskich, gdy diakon wkłada – w czysto feudalny sposób – dłonie w ręce celebransa, i przyrzeka „cześć i posłuszeństwo” biskupowi ordynariuszowi i jego następcom. Jeśli zaś to nie wystarcza, istnieje cały zestaw możliwych działań, które przypomną księdzu, jaka jest władza biskupa. Można go przerzucać (przynajmniej dopóki nie zostanie proboszczem, bo wówczas jest to nieco, ale tylko nieco, trudniejsze) z miejsca w miejsce, można uprzykrzać mu życie, można wysyłać do pracy w miejscach, gdzie proboszcz jest psychopatą, albo gdzie plebania się wali. Sposobów pokazywania, jakie jest miejsce księdza, istnieje mnóstwo. I zawsze można powołać się na „wolę Bożą”, która dokonuje się przez decyzję biskupa.

Nie, nie każdy biskup to robi – wielu to normalni ludzie z odpowiednią „formacją ludzką” – nie jest to więc zarzut wobec wszystkich biskupów, ale do systemu, który nie stawia tamy takim zachowaniom, nie daje możliwości odwołania, nie kontroluje w istocie biskupa, daje mu narzędzia władzy, jakiej w życiu świeckim, w krajach zachodnich, nie ma w istocie nikt. Tam, gdzie księży zaczyna brakować, mechanizmem kontrolnym staje się „zrzucanie sutann”, które skutkuje problemami w obsadzeniu parafii, i to może przywoływać biskupów do porządku. Zdecydowani księża są w stanie – a takie sytuacje miały miejsce – doprowadzić do odwołania biskupa, ale to wszystko dokonuje się metodami nadzwyczajnymi, za pomocą mediów, otwartego buntu, a nie procedur prawnych – takie bowiem nie istnieją. To jest jednak możliwe tam, gdzie księży jest niewielu, a tradycje sprzeciwu wobec autorytetów żywe. W Polsce – poza nielicznymi sytuacjami – to nie działa.

I dlatego zamiast skupiać się na samym arcybiskupie Jędraszewskim (nie zamierzam go bronić, ani tym bardziej twierdzić, że jego zachowania czy słowa nie są problemem Kościoła w Polsce), warto zacząć rozmawiać o zbudowaniu innego systemu. To mogą być synody diecezjalne, do których członków wybierać będą wierni, a nie biskup, to mogą być niezależne od biskupa sądy kościelne czy jeszcze coś innego. Sama wymiana jednego arcybiskupa (który zresztą za moment odchodzi na emeryturę) nic głęboko nie zmieni. Tak się bowiem składa, że jeśli dobrze przyłożyć ucha, to okaże się, że model traktowania księży „per noga” przez biskupów nie jest problemem tylko w Krakowie, że dwory funkcjonują nie tylko przy Wawelu, i że brak reguł działania to poważny problem w wielu miejscach w Polsce.

I dlatego tekst „Kościół jest zamknięty”, choć dotyczy tylko jednego biskupa, powinien stać się przyczynkiem do szerszej debaty.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]