Kości niezgody

Rząd w Madrycie chce ekshumować generała Franco z monumentalnego górskiego mauzoleum. Od 40 lat nikt nie odważył się tknąć tego miejsca.
z Madrytu, Pampeluny i Doliny Poległych

06.08.2018

Czyta się kilka minut

Demostracje zwolenników generała Franco przed mauzoleum w Dolinie Poległych, lipiec 2018 r. / JAVIER BARBANCHO / REUTERS / FORUM
Demostracje zwolenników generała Franco przed mauzoleum w Dolinie Poległych, lipiec 2018 r. / JAVIER BARBANCHO / REUTERS / FORUM

Nigdy oficjalnie nie powiedział, że chciałby być tam pochowany. Ponoć wszyscy bali się zapytać. Trudno sugerować dyktatorowi, że myśli się o jego śmierci.

Diego Méndez, architekt Doliny Poległych – gigantycznego mauzoleum w górach na północ od Madrytu – nie odważył się na to. W zamian, na własną rękę, przygotował grób dla Francisca Franco. Taki sam jak ten, w którym w 1959 r. spoczął José Antonio Primo de Rivera (rozstrzelany przez republikanów założyciel Falangi): otwór w posadzce o wymiarach 226 cm na 105 cm, nakryty granitową płytą. Méndez chciał, by grób Franco znalazł się bardziej z tyłu niż grób Rivery, między chórem i głównym ołtarzem. „Jakby był tu gospodarzem, osobą, która wita innych we własnym domu” – opowiadał w latach 70. dziennikarzowi Danielowi Sueiro.

Nowy lewicowy rząd w Madrycie przygotowuje prawo, które ma pozwolić jeszcze latem tego roku – 43 lata po śmierci – zabrać szczątki generała z Doliny Poległych. Ale także kości innych zmarłych w czasie wojny domowej są wyzwaniem dla hiszpańskiej demokracji. W Sewilli kontrowersje budzi grób generała Queipo de Llano, pochowanego w bazylice La Macarena. Pampeluna – nie bez protestów – ekshumowała ciała generałów Emilia Moli i Joségo Sanjurjo z Pomnika Poległych.

Tymczasem tysiące rodzin wciąż szukają szczątków swych bliskich, rozstrzelanych przez falangistów i nacjonalistycznych żołnierzy, które leżą w bezimiennych zbiorowych mogiłach (szacuje się, że „zaginęło” w ten sposób 130 tys. osób).

– Główny problem tkwi w nierówności, z jaką traktowano ofiary obu stron – uważa Josetxo Munárriz. – Podczas gdy jednych po wojnie chowano w mauzoleach, drudzy byli porzucani w przydrożnych rowach albo znikali na zawsze.

Pampeluna. Pierwszy, który oddał życie

Wuj Josetxa Munárriza do niedawna spoczywał w lokalnym mauzoleum. Według frankistowskiej wykładni 18 lipca 1936 r. to on poległ jako pierwszy w regionie Nawarra w walce z czerwonymi.

– Czy był pierwszy? Nie mam pojęcia, jest mi to obojętne – mówi Munárriz. – Ale to prawda, wujek wierzył, że Bóg posłał go do walki. Cała moja rodzina to byli zatwardziali karliści [członkowie skrajnie konserwatywnego ruchu katolickiego w Hiszpanii w XIX i XX w. – red.]. Wujek został ciężko ranny podczas walki z komunistami, zmarł kilka dni później. Miał 21 lat.

W 1951 r. jego ciało ekshumowano z rodzinnego grobu i przeniesiono do krypty pod zbudowanym kilka lat wcześniej Pomnikiem Poległych w Pampelunie. Obok „pierwszego, który oddał życie”, trafili tam także: 15-latek, który „umarł, gdy zaczynał żyć”, staruszek, który „zwyciężył wiek siłą ducha”, ksiądz, który „szedł uzbrojony w krzyż”, i dwóch braci „w życiu i śmierci”. Mieli stanowić honorową reprezentację nawarczyków, towarzyszącą ciałom generałów Emilia Moli i Joségo Sanjurjo – autorów spisku wojskowego przeciw republice, który w 1936 r. doprowadził do wybuchu wojny domowej.

Munárriz od 2015 r. domagał się ekshumacji wujka spod Pomnika Poległych. Jak twierdzi: „z powodów moralnych”. Okazja nadarzyła się w 2016 r., gdy rada miasta –właściciel Pomnika – postanowiła go „zdefrankizować”.

Choć miasto dogadało się arcybiskupstwem, nie obeszło się bez protestów. Do ostatniej chwili wydobycie ciał próbowały wstrzymać rodziny generała Sanjurjo i Severiana Arregui Olalquiaga (który „duchem zwyciężył swój wiek”). Bezskutecznie. 16 listopada 2016 r., pół godziny po północy, do krypty zeszli przedstawiciele władz, arcybiskupstwa, rodzin i antropolodzy. Ciała generała Moli nie było już w Pampelunie: kilka dni wcześniej rodzina, z pomocą wynajętej firmy pogrzebowej i w największej tajemnicy, zabrała jego szczątki z sarkofagu. O przeprowadzenie ekshumacji pozostałych poproszono Francisca Etxeberrię, gwiazdę hiszpańskiej medycyny sądowej (zasłynął m.in. badaniem szczątków chilijskiego prezydenta Salvadora Allende i poszukiwaniem ciała poety Cervantesa). Etxeberria od początku jest zaangażowany w ruch na rzecz ekshumacji ofiar wojny i powojennych represji. Wydobył z anonimowych grobów szczątki już ponad ośmiu tysięcy osób.

Josetxo Munárriz był przy tym, jak rozkuwano sarkofag wuja. Czuł, że zrobiono to godnie i z szacunkiem. Mówi: – Mój ojciec był lekarzem. Pamiętał pierwszą ekshumację, tę z lat 50., gdy wujka brali do Pomnika. Po wyjęciu z cynowej trumny ciało było nietknięte. Ludzie na cmentarzu szeptali, że to cud, ale ojciec, racjonalista, burknął tylko: „To nie cud, to próżnia”.

Dlatego Munárriz zdziwił się, gdy Etxeberria wręczył mu wyjętą z sarkofagu malutką skrzynkę. Wewnątrz było tylko kilka kości. Nikt nie potrafi powiedzieć, co stało się z resztą „tego, który pierwszy oddał życie”. Munárriz: – Pomyślałem, że skoro tak traktowali ciała swoich bohaterów, to co musieli robić z ciałami wrogów?

O tym już za chwilę opowie nam Fausto Canales. Ale najpierw musimy zbudować Dolinę Poległych.

Dolina Poległych. Mauzoleum generała Franco

Dolina Poległych (hiszp. El Valle de los Caídos) była oczkiem w głowie Francisca Franco. Myśl o budowli, w której spoczęliby „męczennicy i bohaterowie” polegli w „krucjacie” (tak propaganda nazywała wojnę domową), powziął na długo przed końcem walk. Decyzję o wzniesieniu w górach Sierra de Guadarrama – 55 km na północny zachód od Madrytu – wielkiego mauzoleum, złożonego z klasztoru, wykutej w skale bazyliki i gigantycznego krzyża, ogłosił w 1940 r., pierwszym roku po zwycięstwie.

Sam wybrał dla niego miejsce. A właściwie nie wybrał – odnalazł.

Dyktator miał powiedzieć do benedyktyna Justa Péreza de Urbel, późniejszego opata klasztoru w Dolinie (tamtejsi benedyktyni opiekują się mauzoleum), jak któregoś dnia zaproponował generałowi José Moscardó, obrońcy Alkazaru w Toledo: „Chciałbyś, żebyśmy poszli poszukać Doliny Poległych?”. Razem ruszyli w góry. Legenda głosi, że dwaj generałowie wspinali się po ścieżkach wydeptanych przez kozy, wśród piniowych drzewek. Dotarli na szczyt, którego nazwa wywarła na nich wrażenie: Ołtarz Główny. Dostrzegli inne wzniesienie, jeszcze bardziej majestatyczne: wyglądało, jakby ogromna dłoń usypała tu stos ogromnych kamieni. To była Nawa. „Tylko nie każ się tam wspinać” – miał jęknąć Moscardó, a Franco odrzekł wspaniałomyślnie: „Teraz nie jest to konieczne. Ale któregoś dnia wejdziemy tam i śmiem oczekiwać, że zrobi to także wielu Hiszpanów”.

Miał rację. Jeszcze w latach 90. Dolinę Poległych odwiedzał rocznie milion ludzi (w tym turyści). Ostatnie dane mówią o 300 tys. Najwięcej przyjeżdża jesienią: 20 listopada przypadają rocznice śmierci Rivery i Franco. Na ich grobach nigdy nie brak goździków i róż.

Także dziś. Jest niedziela i wykuta w skale bazylika jest pełna ludzi. – To dlatego, że rząd ogłosił, iż ekshumuje Franco – tłumaczy Pablo Linares. – Zawsze, kiedy lewica zaczyna prześladować Dolinę, niechcący zmienia ją w cel pielgrzymek.

Linares jest przewodniczącym Stowarzyszenia Obrony Doliny Poległych. Jego dziadek był kamieniarzem, pomagał ją budować. Linares uważa, że Dolina to najdoskonalszy symbol pojednania Hiszpanii po wojnie domowej. Odpowie na każdy zarzut pod jej adresem. A będzie ich kilka.

Prace nad Doliną ruszyły w 1941 r. i trwały 18 lat. Franco osobiście ich doglądał. Poprawiał rysunki projektantów (było ich dwóch: Pedro Muguruza, a po jego śmierci Diego Méndez). Zżymał się na architektów. „Jest konieczne, aby kamienie, które wzniesiemy, miały w sobie wielkość pomników starożytności, aby rzuciły wyzwanie czasowi i zapomnieniu” – oświadczył. Zapowiedziany i niezapowiedziany przyjeżdżał na budowę. W połowie prac nad podziemną bazyliką, dynamitem i kilofami rytą w skale Nawy przez więźniów politycznych i wolnych robotników, oznajmił: „Temu brakuje wymiaru”. 11-metrowy wówczas tunel powiększono prawie czterokrotnie.

Ofiar śmiertelnych było zaskakująco niewiele: mówi się o czternastu. Kolejnych 50 robotników zmarło na pylicę.

Po 18 latach podziemna bazylika sięgnęła prawie 300 m w głąb skały. Nawa główna liczy 262 m długości i 41 m wysokości. Góruje nad nią krzyż, który uważa się za najwyższy na świecie: 150 m wysokości. Zrobiono go z 20 mln m3 zbrojonego betonu, pokrytego 4 mln m3 granitu i 3 mln m3 kamiennej okładziny. W pustych w środku ramionach, długich na 24 m każde, mogłyby minąć się dwa autobusy.

Wszystko to powstało w przymierającej głodem, pogrążonej w biedzie powojennej Hiszpanii, gdzie kobiety wymieniały się przepisami na ziemniaczaną tortillę bez jajek. I bez ziemniaków.

W 1958 r. budowa Doliny Poległych miała się ku końcowi. Zbliżała się pora, by zapełnić ciałami podziemne krypty.

To dobry moment, by Fausto Canales opowiedział o swoim ojcu.

Aldeaseca. Sucha studnia

Ojciec Fausta Canalesa nazywał się Valerico Canales Jorge. Pochodził z Pajares de Adaja, wioski koło Avili. Był jornalero, robotnikiem dniówkowym. Pracował jako żeńca. Kiedy kończyły się żniwa, zatrudniał się przy naprawie dróg, czyszczeniu rowów nawadniających, budowie kolei. To dało mu trochę obycia w świecie, nieco szerszy ogląd spraw.

Fausto Canales uważa to za pierwszą z jego win. Drugą była przynależność do Casa del Pueblo, syndykatu robotników rolnych. Trzecią – czytanie gazet.

Falangiści przyszli po niego w nocy 20 sierpnia 1936 r. Ręce związali mu atillos, sznurem do wiązania zboża. Taki sznur ma gotową pętlę i węzeł. Musieli dostać go od sąsiadów. Canales: – Tu, w prowincji Àvila, nie było wojny domowej. Przewrót zatriumfował natychmiast. 18 lipca 1936 r. cała północno-zachodnia część Hiszpanii, od Valladolid przez Leon i Salamankę po Galicję, znalazła się w rękach wojskowych. Ojciec nie walczył, nie miał na rękach krwi.

Ci, którzy przyszli po Valerica, byli z tzw. „patrolu śmierci”. Mieli listę przygotowaną przez ludzi ze wsi. Zabrali siedem osób: sześciu mężczyzn i kobietę. Zastrzelili ich w przydrożnym rowie, 7 km za miastem Arévalo. Nazajutrz o świcie kazali parobkowi ze wsi Aldeaseca wrzucić ciała do suchej studni na jednym z pól.

Fausto Canales miał wówczas dwa lata. Nie pamięta ojca. – Tylko coś w rodzaju cienia – mówi. – Jakbym go wyczuwał, intuicyjnie czuł jego obecność w moim wczesnym życiu.

Że ciało ojca może znajdować się w Dolinie Poległych, Fausto zaczął podejrzewać już w 1959 r. Ale nie miał pewności. Zdobył ją dopiero w 2003 r., gdy odnalazł i rozkopał suchą studnię w Aldeasece. Na jej dnie leżały tylko pojedyncze kości. Widać było, że szczątki ktoś stąd zabrał.

Dolina Poległych. Ciało anonimowe

Gdy Franco marzył o Dolinie Poległych, myślał o miejscu, gdzie pochówek znajdą „bohaterowie i męczennicy”, „polegli za Boga i Hiszpanię” w „krucjacie przeciw marksistowskim hordom”. W jego zamyśle Dolina miała służyć zwycięzcom.

Ale w latach 50. retoryka zmieniła się: zaczęto mówić o pojednaniu. Dolina nie miała być już miejscem tylko dla poległych i zamordowanych frankistów. W 1958 r. zdecydowano, że przyjmie też ciała poległych i pomordowanych ze strony republikańskiej, „jak nam nakazuje duch chrześcijańskiego przebaczenia, pod warunkiem, że byli narodowości hiszpańskiej i wyznania katolickiego”.

Czy rzeczywiście chodziło o pojednanie podzielonego narodu? Pablo Linares i większość hiszpańskiej prawicy nie ma wątpliwości. Ale lewicowi historycy i publicyści mówią, że szło raczej o to, by zrujnowana i głodna Hiszpania nawiązała dobre stosunki z zagranicą. Pojednanie – nawet markowane – robiło dobre wrażenie na USA i zachodniej Europie.

Z całej Hiszpanii zaczęły napływać do Doliny skrzynie pełne ciał. Ekshumowano pobojowiska. Władze lokalne wskazywały miejsca, gdzie mogą znajdować się nieoznaczone pochówki.

Było ich mnóstwo. Leżeli w nich ludzie, po których – jak po ojca Fausta Canalesa – przyszli żołnierze Franco albo falangiści: rozstrzelali bez sądu i pochowali w rowie, studni albo pod murem cmentarza.

Krypty w Dolinie Poległych były przepastne. Ale nagle okazało się też, że nie wszyscy „męczennicy” chcą w nich leżeć.

Przeniesienia ciała Joségo Calvo Sotelo – prawicowego polityka, zamordowanego przez republikanów w przededniu wojny – odmówiła wdowa. Na ekshumację nie zgodziły się rodziny rozstrzelanych w Paracuellos de Jarama: masakra blisko 2 tys. prawicowych wojskowych, duchownych i cywilów, wywiezionych z madryckich więzień, to największa jednorazowa zbrodnia na sumieniu republikanów.

Ale w sprawie ciała robotnika rolnego Valerica Canalesa Jorgego nikogo nie pytano o zdanie. Po prostu wykopano je – 1 marca 1959 r. – wraz z sześcioma innymi, ze studni w Aldeasece, wsadzono do skrzyni nr 198 i przewieziono do Doliny Poległych. Benedyktyni zapisali je w rejestrze jako „ciała anonimowe”.

Podobny los – ekshumacja i przeniesienie bez wiedzy i zgody rodziny – spotkał ciała innych ofiar frankistowskiego terroru. Ilu? Nie sposób powiedzieć. Nie wiadomo, czemu niektóre mogiły rozkopano, a inne nie (szacuje się, że w Hiszpanii – poza cmentarzami – do dziś jest ponad 500 zbiorowych grobów, które wciąż nie zostały otwarte).

Nie wiadomo też, ile ciał spoczywa w Dolinie. Rejestr kończy się na liczbie 33 847, ale sami benedyktyni przyznają, że jest niedokładny. Aż 12 421 z tych wpisów dotyczy ciał niezidentyfikowanych. Dlatego prasa lubi nazywać Dolinę Poległych „największym masowym grobem Hiszpanii”. Historycy szacują, że w kryptach bazyliki może spoczywać nawet 50 tys. szczątków. O tym, że są wśród nich ofiary frankistowskich represji, głośno mówi się dopiero od kilkunastu lat. Dla wielu rodzin o tradycjach republikańskich wiadomość o tym była szokiem.

Fausto Canales jest jednym z wielu, którzy nadaremnie starają się odzyskać ciała bliskich. Walczy o to od ponad 10 lat. – To oburzające, żeby mój ojciec leżał w tym samym miejscu, co jego kat – powtarza. Ma na myśli Franco.

Pora poprosić Pabla Linaresa, przewodniczącego Stowarzyszenia Obrony Doliny Poległych, żeby nam to wytłumaczył.

Linares nie ma z tym kłopotu. – Wszyscy, których udało się zidentyfikować, zostali przeniesieni do Doliny za zgodą rodzin – twierdzi. – Ale co władze miały zrobić z ciałami niezidentyfikowanymi? Kogo pytać? Zabrano je i dano im najgodniejszy z możliwych pochówków. Czy mogło w ogóle być lepsze miejsce dla takich szczątków niż kościół?

Nie jest to wyjaśnienie, które przekonuje Canalesa. – Tak – mówi z westchnieniem – wiedzieliśmy, że władze ekshumują ciała. Ale co mieliśmy robić? Przecież oficjalnie ojciec był zaginiony. Władze nigdy nie wystawiły aktu zgonu, nie przyznały, że zamordowały go bez sądu. Matka nie była formalnie wdową. Dopiero w 1979 r., już za demokracji, uznano go za zmarłego i mama mogła dostać po nim pierwszą rentę!

Pytam Josetxa Munárriza, czemu rodzina nie protestowała, gdy w latach 50. brano jego wuja karlistę do mauzoleum w Pampelunie. Tylko się śmieje: – Chyba nie wiesz, czym jest dyktatura.

Rodziny, które walczą o ekshumację bliskich z krypt w bazylice, nazywają ich „zakładnikami Doliny”. Dolina Poległych jak dotąd nie oddała żadnego. Ale to może się wkrótce zmienić.

Kaplica Grobu. Stan zadowalający

Dwa lata temu sędzia z San Lorenzo de El Escorial nakazał wydobyć, zidentyfikować i zwrócić rodzinie szczątki Manuela Lapeña Altabása i jego brata Ramira. Bracia Lapeña byli anarchistami, których w lipcu 1936 r. rozstrzelali bez sądu falangiści z Calatayud. Rodzina przekonała sąd, że ich ciała mogą znajdować się w Dolinie.

To, jak dotąd, jedyny prawomocny wyrok, nakazujący ekshumację w Dolinie. Na jego wykonanie rodzina czeka od dwóch lat. Najpierw nie spieszyło się Patrimonio Nacional, rządowej agendzie, która ma w pieczy cały kompleks Doliny. Argumentowano, że ekshumacja jest niemożliwa, bo krypty są zawilgocone, przez skałę Nawy przecieka woda, część skrzyń rozsypała się, kości pomieszały i być może nawet stopiły w jedno z fundamentami bazyliki.

Rodziny zażądały badań technicznych. Wówczas dostępu do krypt odmówił opat. Upomniany przez Episkopat, wycofał się. W kwietniu tego roku Patrimonio Nacional wysłało do krypt rzeczoznawców, którzy przebadali podziemia z pomocą wideoskopu. Na zdjęciach widać katastrofalny stan niektórych ossuariów. Część skrzyń zbutwiała, kości leżą zmieszane. Ale eksperci wydali opinię, że na trzecim poziomie krypt w Kaplicy Grobu Pańskiego – a więc tam, gdzie według rejestru leżą ciała z Calatayud – stan podziemi jest „zadowalający” i przy zachowaniu środków ostrożności można myśleć o dotarciu do szczątków braci. Patrimonio zapowiedziało, że przygotowania do ekshumacji zaczną się „najszybciej jak to tylko możliwe”.

Pablo Linares i obrońcy Doliny zapowiadają jednak, że do tego nie dopuszczą. – Nasze stowarzyszenie reprezentuje 212 rodzin poległych, których szczątki spoczywają w kryptach – mówi Linares. – Te rodziny kategorycznie sprzeciwiają się, by naruszać spokój ich krewnych. Nie godzą się na dotykanie, przenoszenie czy próby identyfikacji. W krypcie, w której ponoć leżą bracia Lapeña, spoczywa jeszcze 2400 innych osób! Należy im się szacunek!

Dotyczy to nie tylko krypty objętej nakazem sądu. Stowarzyszenie nie zamierza dopuścić do otwarcia któregokolwiek z miejsc pochówku w bazylice. Linares zapewnia, że rodziny tych 212 poległych, które reprezentuje, mają przynajmniej po jednym ciele w każdym ossuarium i nie pozwolą tknąć żadnego.

Wiosną tego roku ówczesny rząd konserwatysty Mariano Rajoya obliczył, że wydobycie wszystkich ciał z Doliny kosztowałoby 36 mln euro. Do tego trzeba by doliczyć badania DNA, interwencje architektoniczne, odszkodowania dla rodzin ofiar represji. Całość miałaby kosztować państwo nawet 213 mln euro.

Opozycja wytknęła rządowi, że nie podał jednej kluczowej informacji: ile kosztowałoby ekshumowanie generała Franco. Bo usunięcie tego jednego ciała mogłoby rozwiązać cały problem z Doliną.

Dolina Poległych. Jaki to symbol?

Pochówek Franco w Dolinie przygotowywano w pośpiechu. Już wówczas budził kontrowersje. Franco nie poległ przecież. Po długiej chorobie Parkinsona zmarł w łóżku na sepsę, wywołaną zapaleniem wątroby. Mówiło się, że rodzina chciała pochować go w rodzinnym grobowcu. Ale ostateczną decyzję podjął rząd, a ratyfikował ją król Juan Carlos.

Generał Franco został pochowany w Dolinie 23 listopada 1975 r. W pogrzebie wzięło udział 100 tys. ludzi. Zabalsamowane ciało złożono w podwójnej trumnie pod posadzką bazyliki i nakryto ważącą 1,5 tony płytą. Wyryto na niej tylko napis: „Francisco Franco” i prosty krzyż.

Dziś, w niedzielę, tuż po mszy, nad grobem generała kłębi się tłum. Wiele osób zatrzymuje się też nad grobem Rivery i wyciąga rękę w falangistowskim salucie (nie różni się on od hitlerowskiego).

– W Hiszpanii takie pozdrowienie nie jest zakazane przez prawo – tłumaczy mi potem Linares, z którym spotykam się przed bazyliką. – Każdy może oddawać cześć zmarłym w sposób zgodny ze swoją wolą. Jakiś czas temu był tu zjazd Zjednoczonej Lewicy. Wznosili pięści w komunistycznym pozdrowieniu. Pamięć historyczna, ale dla wszystkich proszę!

To właśnie przez tzw. „prawo o pamięci historycznej”, które uchwalił w 2007 r. parlament, Dolina jest w kłopotach.

Ustawa nakazuje usunięcie znaków i symboli wychwalających bunt wojskowych, wojnę domową i dyktaturę. Tymczasem zdaniem rządzącej dziś lewicy całe mauzoleum jest jednym wielkim symbolem gloryfikującym dyktaturę.

– To miejsce jest urządzone według rytu frankistowskiego: dwa ciała „prezydują” pozostałym i są to ciała Franco i Rivery, a więc dyktatora i założyciela partii faszystowskiej. Tak nie może być – uważa antropolog Francisco Ferrándiz, zajmujący się pamięcią historyczną.

W 2011 r. Ferrándiz był w rządowej komisji ekspertów, która zastanawiała się, jak zdemokratyzować Dolinę. Uznali, że konieczne jest ekshumowanie Franco i oddanie jego szczątków rodzinie oraz przeniesienie ciała Rivery do bocznej kaplicy, między innych poległych. Proponowali też budowę „centrum interpretacji”, które opowiadałoby o kontekście budowy Doliny, i dodanie jakiejś formy upamiętnienia strony republikańskiej. Raport ukończyli w listopadzie 2011 r. W grudniu wybory wygrała prawicowa Partia Ludowa, premierem został Rajoy. O zmianach w Dolinie nie mogło już być mowy.

Ale na lewicy nie brakuje i takich, którzy uważają, że Doliny Poległych w ogóle nie da się „zdemokratyzować”. Kilka lat temu baskijski senator Iñaki Anasagasti powiedział, że najlepiej byłoby ekshumować z Doliny wszystkie szczątki, a budowle wysadzić. Stowarzyszenie Linaresa pozwało go o nawoływanie do przemocy. – Nie wygraliśmy w sądzie – przyznaje Linares. – Ale ludzie dowiedzieli się, że nie pozwolimy tknąć Doliny ani obrażać symboli i uczuć religijnych.

Stowarzyszenie chce, by Dolina pozostała taka, jaka jest. A jaka jest? – Nie mam wątpliwości, że jest miejscem pojednania – mówi Linares. – Jedynym miejscem na świecie, gdzie pod skrzydłami krzyża leżą zmarli z obu stron bratobójczego konfliktu i gdzie codziennie odprawia się nad nimi mszę w intencji pokoju. Przyjrzyj się: wszystkie miecze, które dzierżą rzeźby w bazylice, a jest ich naprawdę sporo, skierowane są w dół.

Dolina raz jeszcze. Spór o Franco

Linares nie wierzy, że nowemu lewicowemu rządowi uda się ekshumować generała Franco. – Nie w obecnej sytuacji prawnej – twierdzi.

Wieść o tym, że Franco może zostać ekshumowany z Doliny, gruchnęła w maju 2017 r. Wniosek o to został wówczas przegłosowany w parlamencie. Nawet Partia Ludowa, zwykle przeciwna rozliczeniom z frankizmem, tylko wstrzymała się od głosu. Ostateczna decyzja o podjęciu kroków prawnych należała jednak do rządu Rajoya, a ten po kilku dniach ustami rzecznika oznajmił, że „to nie jest dobry pomysł” i „nie ma po co otwierać starych ran”.

Teraz do pomysłu ekshumacji wrócił nowy lewicowy rząd Pedra Sáncheza. 28 czerwca premier zapowiedział, że szczątki Franco znikną z mauzoleum jeszcze w lipcu tego roku. „Wierzę, że dojrzała demokracja, taka jak nasza, europejska, nie może tolerować symboli, które dzielą Hiszpanów” – oznajmił.

W połowie lipca premier podtrzymał zamiar, ale przyznał, że przygotowanie podstaw prawnych może spowodować kilka tygodni opóźnienia.

Nieoficjalnie mówi się, że Franco miałby zostać ekshumowany równocześnie z braćmi Lapeña.

Pampeluna. Gdzie jego miejsce

Josetxo Munárriz zabrał skrzyneczkę z ciałem wujka karlisty do rodzinnej wsi. Wraz z braćmi pochowali ją w grobowcu Munárrizów. Nie robili żadnego oficjalnego pogrzebu, pogrzebów mieli już dość. Po prostu złożyli szczątki wujka tam, gdzie ich zdaniem powinien spoczywać.

Dwa lata po ekshumacji Pomnika Poległych w Pampelunie sąd wydał wyrok w sprawie generała Sanjurjo. Orzekł, że wyprowadzenie jego zwłok było bezprawne. Rodzina, jeśli zechce, może zażądać złożenia na powrót szczątków generała w krypcie pod Pomnikiem.

Francisco Etxeberria – lekarz sądowy, który prowadził ekshumacje w Pampelunie – uważa, że wydobycie kilkudziesięciu tysięcy ciał z krypt w Dolinie Poległych byłoby ekstremalnie trudne, jeśli nie niemożliwe. – Nie ma w świecie miejsca trudniejszego do ekshumacji – mówi. – Ale wyciągnąć Franco spod posadzki? To proste i wykonalne.

Sam chętnie by się tego podjął.

Rada Ferrol, rodzinnego miasta generała Franco, na wszelki wypadek podjęła już uchwałę, że nie pozwoli na pochowanie ciała dyktatora na miejskim cmentarzu.

Dolina raz jeszcze. No se toca

W poniedziałek Dolina Poległych jest niemal zupełnie pusta. To dzień, kiedy bazylika jest zamknięta dla zwiedzających.

Żeby się stąd wydostać, trzeba przejść kilka kilometrów szosą do drogi M-600, którą jeżdżą autobusy do Madrytu. Na przystanku nie ma nikogo. Szybę wiaty pokrywają duże wlepki z wizerunkiem krzyża z Doliny i napisem „El Valle no se toca” („Doliny się nie tyka”). Z jednej z nich spogląda uśmiechnięty generał Franco.

El Valle no se toca? ©

Korzystałam z książek Daniela Sueiro „La verdadera historia del Valle de los Caídos” i Fernanda Olmedy „El Valle de los Caídos: una memoria de España”.

Autorka jest reportażystką, autorką „Pyłu z landrynek” i „Baśni z bloku cudów”. Jej następna książka będzie o zmaganiach Hiszpanii z dziedzictwem frankizmu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2018