Kongo: Szpital na linii frontu

Siostra Agnieszka Gugała: Kilka miesięcy temu jedna z kobiet powiedziała mi, że idzie wojna. Kiedy spytałam, dlaczego tak myśli, odparła, że po prostu już dawno tu wojny nie było. Kilka dni później wybuchły walki.

28.10.2022

Czyta się kilka minut

Dobra Fabryka / materiały prasowe  /
Dobra Fabryka / materiały prasowe /

Marek Rabij: Rozmawiamy przez komunikator. Gdzie siostra teraz jest?

Agnieszka Gugała: W Demokratycznej Republice Konga, kilkanaście kilometrów od granicy z Rwandą, na terenach opanowanych już przez siły ugrupowania M23, które od marca tego roku walczą z wojskami rządowymi. Kilka dni temu front przebiegał dokładnie przez naszą miejscowość Ntamugenga.

W niedzielę 23 października pociski spadały już na kościół, domy, także pomiędzy zabudowaniami szpitala, który tu prowadzimy. Jeden wyrżnął w drzewo tuż obok naszego budynku, zabił dwie osoby i poranił dziesięć innych. jedno dziecko ma nogę w stanie, który kwalifikuje się tylko do amputacji.

Obecnie walki toczą się kilka kilometrów na południowy zachód od nas, ale trudno mówić o spokoju czy stabilizacji. Nawet w tej chwili słyszę eksplozje.

Dużo macie rannych?

W szpitalu leży obecnie ponad stu chorych, wśród nich trzydzieści osób z ranami postrzałowymi lub od odłamków. Pięćdziesiąt wymaga pilnej ewakuacji i specjalistycznego leczenia, ale żeby ich dokądś wywieźć, musiałabym wiedzieć, gdzie jest bezpiecznie - a od kilku dni nie mogę nawet wystawić nosa poza wieś. Wolimy nie ryzykować. W trakcie którejś z przerw w walkach zdołaliśmy tylko przenieść przez las najmocniej poszkodowanych do szpitala w Rutsiro. Uważam za cud, że nikt nie zginął w trakcie tego rajdu.

Tu nie ma takiej regularnej linii frontu, jaką znamy choćby z książek o I wojnie światowej, walki wybuchają co jakiś czas w innych miejscach. Wiadomości docierają z opóźnieniem, jest też dużo dezinformacji, plotek i siania paniki. Apelujemy, żeby nie rozpowszechniać niesprawdzonych informacji, bo to jedynie potęguje chaos, ale w takiej sytuacji jak nasza nie uda się go uniknąć. Dlatego siedzimy i czekamy, aż uda się nam zorganizować w miarę bezpieczną ewakuację szpitala.

My, czyli kto?

Personel szpitala, prócz mnie i dwóch sióstr z Konga i Rwandy, to jeszcze dwóch miejscowych pielęgniarzy i jeden laborant. Reszta wyjechała.

Na setkę chorych?

Nie tylko na nich. Na naszym terenie przebywa w tej chwili około 5 tysięcy ludzi, głównie kobiet i dzieci. Są panie w w zaawansowanej ciąży powyżej siódmego miesiąca. Kontaktowali się z nami przedstawiciele ONZ, ale powiedzieli, że mogą ewakuować jedynie personel. A nam chodzi o ratunek dla kobiet w ciąży, dzieci i rannych. To my jesteśmy tutaj dla nich. W tej części Demokratycznej Republiki Konga od połowy lat 90. co kilka lat wybuchają rebelie.

Kilka miesięcy temu jedna z kobiet powiedziała mi, że idzie wojna. Kiedy spytałam, dlaczego tak myśli, odparła, że po prostu już dawno tu wojny nie było. Kilka dni później wybuchły walki. Ludność wiedziała czym to grozi i zaczęła uciekać. Aż dogonił ich front. Mieszkam tu i pracuję z krótkimi przerwami od 2009 r. Obserwuję tych ludzi z podziwem, bo bez względu na warunki usiłują zapewnić swoim rodzinom namiastki normalności.

W niedzielę artyleria waliła po okolicy, tymczasem matki próbowały z tego co mają pod ręką ugotować posiłek dla dzieci. Kiedy z nimi rozmawiam, mówią, że nie będą uciekać już dalej. Nie mają siły.

Jak traktują was żołnierze?

Obie strony na razie zachowują się wobec nas neutralnie, ale też nie przejmują się cywilami w trakcie walk. To jest wojna. Na pewno nie zaprzestaną ostrzału tylko dlatego, że gdzieś jest szpital. Pociski spadały na nas zresztą zarówno ze strony wojsk rządowych, jak i sił M23. Wojsko ma swoje rozkazy i cele do realizacji. Mieliśmy tutaj na przykład dwa sprawdzone ujęcia wody pitnej. Obydwa zostały zniszczone tuż po rozpoczęciu walk, bo każdej z stron zależało na tym, żeby odciąć przeciwnika od wody i nikt nie zawracał sobie głowy tym, że bez wody zostanie także miejscowy szpital. Dlatego nie uspokaja mnie fakt, że na razie im nie przeszkadzamy, bo to nie znaczy, że sytuacja nie ulegnie wkrótce zmianie. Chcę zaapelować do wszystkich ludzi o wywieranie presji na zwaśnione strony, żeby umożliwiły nam zorganizowaną, bezpieczną ewakuację szpitala.

A co z żywnością i lekami?

Zapasy się kończą, bo nie byliśmy przygotowania na pobyt tysięcy ludzi na terenie szpitala, a drogi do większych miast są odcięte. Żołnierze też potrzebują leków, chcą paracetamolu, środków antymalarycznych. Nie możemy przecież odmówić.

Jedzenie też powoli się kończy. Wczoraj na obrad był tylko ryż i trochę pomidorów. Dzięki pomocy fundacji Dobra Fabryka mamy instalacje fotowoltaiczne, udało się mam również stworzyć awaryjny dostęp do wody pitnej, ale to nie rozwiązuje głównego problemu, jakim jest brak bezpieczeństwa pacjentów.

Jak długo jeszcze będziecie mogli funkcjonować w Ngamunendze?

Nie wiem. Chyba to źle postawione pytanie, bo my, siostry, zostaniemy tu tak długo, jak długo będzie trzeba - lub dopóki nam na to pozwolą walczące strony. Na pewno będziemy jednak potrzebować więcej leków, jedzenia i środków higieny. W tej chwili niemal cały teren szpitala przypomina gęsto zaludnione obozowisko. W budynkach ludzie śpią pokotem na każdym wolnym kawałku podłogi. Brakuje nawet miejsc na toalety. Rozwiązaniem wszystkich tych problemów byłaby ewakuacja. To jednak niestety wymagać będzie czasu, a problem w tym, że wiele osób w naszym szpitalu nie może czekać długo na pomoc.

Siostra Agnieszka Gugała ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów prowadzi od 2009 r. szpital w w Ngtamugendze w Demokratycznej Republice Konga. Działalność jej placówki można wesprzeć za pośrednictwem fundacji Dobra Fabryka

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2022