Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale jest także moralny wymiar sytuacji na Ukrainie. Wielotygodniowe kłótnie między "pomarańczowymi" - obozem prezydenta Wiktora Juszczenki, Julią Tymoszenko i socjalistami Ołeksandra Moroza - przybrały już formy groteskowe. Za te nieporozumienia winę ponoszą ambicje Tymoszenko (chce być premierem) i Moroza (chce być przewodniczącym parlamentu). Tyle że prezydencka partia raz te stanowiska oddawała, by potem się ich domagać. Przeciwnicy porozumienia z Tymoszenko w Naszej Ukrainie Juszczenki nie składali broni. W ubiegłym tygodniu partia ta ogłosiła możliwość rozmów z Wiktorem Janukowyczem - niedawnym przeciwnikiem "pomarańczowych". Ten ochoczo przytaknął. Co oznaczałoby porozumienie obu sił? Partia Regionów posiada w parlamencie trzykrotnie więcej głosów niż Nasza Ukraina i to ona, nawet jeśli odstąpi fotel premiera, nadawać będzie ton. Ugrupowanie Janukowycza w ostatnich tygodniach rozpętało antynatowską i prorosyjską kampanię na wschodzie i południu kraju. Podgrzewało separatystyczne nastroje, by dowieść, że tylko jego udział w rządzie jest gwarancją jedności państwa. Jego udział w koalicji oznaczałby bezpieczeństwo tych, którzy stali za skandalami epoki Kuczmy, i dalszą dominację postsowieckich i półprzestępczych układów w Donbasie.
Juszczenko wciąż deklaruje poparcie dla pomarańczowej koalicji. Kłamie? Możliwością porozumienia z Janukowyczem chce zmiękczyć partnerów? Czy może ma niewielki wpływ na podejmowane w jego partii decyzje?