Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wszystkie trzy partie będą rywalizować o tych samych wyborców, walcząc też o poparcie biskupów i Radia Maryja. Wszystkie trzy nie pamiętają, że w katolickiej Polsce - tej przedwojennej i tej współczesnej - partie usiłujące być politycznym ramieniem Kościoła nie miały nigdy wielkiego poparcia, tym bardziej jeśli nie wiadomo, o co właściwie toczą między sobą ustawiczne spory. Oczywiście jeśli nie wiadomo o co chodzi, to zapewne chodzi o władzę. Tyle tylko że czym większe rozdrobnienie prawicy (a zawsze znajdzie się ktoś jeszcze bardziej na prawo), tym bardziej rosną szanse lewicy i liberałów. Niby wszyscy o tym wiedzą, ale nie przeszkadza to prawicy zmierzać ku własnej klęsce. Pozostaje więc rozpaczliwe odwlekanie przedterminowych wyborów i płacenie koalicjantom przy każdym kolejnym kryzysie.
Można od biedy lekceważyć znikanie z PiS co bardziej wyrazistych postaci; choć naprawdę nie wzmacnia to braci Kaczyńskich. Prawdziwy bowiem kryzys zacznie się od dezercji pozostałych, tych miernych a wiernych tylko do czasu, gdy widmo końca kariery politycznej stanie im przed oczyma. Pobiegną wtedy bez skrupułów do każdego, kto da im nieco większą szansę. Sygnałem do ucieczki byłby zapewne spadek notowań poniżej 20 proc. Sęk w tym, że ok. jednej czwartej wyborców często nie rozumie i nie przejmuje się demokracją, woli wręcz, by ktoś za nich decydował nawet kosztem "trzymania za twarz". Ten typ wyborcy nie gorszy się upadkiem politycznych obyczajów, nie spodziewa się nawet nadmiernych korzyści materialnych z rąk rządzących, ale lubi, gdy ci bogaci i znani są doprowadzani w asyście kamer do aresztu, gdy się ich publicznie nazywa złodziejami nim cokolwiek zostanie udowodnione. Taka władza, niestety, wciąż imponuje, a świat staje się prostszy i bardziej swojski - jak za PRL.