Kolega reporter

31.01.2022

Czyta się kilka minut

dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /
dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /

I. Narty

Hanuš, kolega reporter, szukał socjalisty. Kręcił film – socjaliści w obozie – i przyszedł mu do głowy były polski premier. Wiedział o nim niejedno. Nawet o ręce wiedział, którą były premier chciał odrąbać, gdyby podniosła się na władzę ludową. Trudno, mówił Hanuš, ważne, że socjalista. Rzeczywisty, przedwojenny i był w Auschwitz. Spytaj – prosił ze Sztokholmu – czy zgodzi się na rozmowę.

Spytałam, zgodził się.

Poszłam ze szwedzką ekipą do Komitetu Pokoju (premier-emeryt bronił aktualnie pokoju światowego). Ciekawa byłam i filmu, i rozmówcy.

Mówił o podziemnej PPS, jej wielką troską w Oświęcimiu byli młodzi więźniowie. W obozie łatwo zdziczeć – łatwo być zabitym, ale i zabić łatwo. Ta łatwość może być zaraźliwa. Chcieliśmy przestrzec przed nią młodych ludzi.

Ciekawie mówił i ważne rzeczy, a na koniec zwrócił się do Hanuša: – Orientuje się pan zapewne, czym był Auschwitz.

Orientuję się, powiedział Hanuš.

Podziękował byłemu premierowi i zaczął zwijać kable.

Nagranie się skończyło, ale były premier nie przestawał mówić o Oświęcimiu. Do mnie tym razem, bez kamer. Marzył o jednym. O nartach. Jeśli przeżyje, to narty będą najpierw. I baby. Baby i narty, to było jego oświęcimskie marzenie.

Pierwszej powojennej zimy wjechał na Kasprowy Wierch. Miał marne wiązania i przed Kotłem Gąsienicowym odpięła mu się narta. Schylił się, poprawił wiązanie i pojechał dalej.

Przyszedł do niego do Komitetu Pokoju obcy mężczyzna. Niepozorny, niemłody. Nie przedstawił się. Chciał coś opowiedzieć. Nie zabiorę panu dużo czasu, obiecał.

Pamięta pan Kasprowy Wierch pierwszej zimy? Miał pan ochronę, ale jeździł pan sam.

Nie umieli jeździć na nartach, przyświadczył premier.

Wiedzieliśmy, że nie umieją i że sam pan będzie.

I narta się panu odpięła, pamięta pan?

A kamień? Na lewo od pana, w stromej części, przed Kotłem.

Leżałem za kamieniem.

Miałem pana załatwić.

Niestety.

Minął mnie pan i nie zdążyłem.

Potem się pan zatrzymał, schylił się i zobaczyłem plecy.

I wie pan co?

Nie chciało mi się w plecy strzelać.

Jakoś mi się nie chciało.

Pomyślałem – nadarzy mi się jeszcze okazja. Nie nadarzyła się. Trudno.

Niczego nie chciał. Nawet koniaku się nie napił. Pożegnał się i poszedł.

Narty po Oświęcimiu…

Uważałam, że Hanuš mógłby jeszcze raz włączyć kamerę.

Nie włączył.

Niestrzelanie w plecy… Niezłe, ale za polskie. Kto w Szwecji zrozumie – dlaczego się strzelało i dlaczego nie chciało się strzelać.

Nie, to nie. Może i racja.

Orientuje się pan czym był… upewniał się były premier.

Hanuš się orientował.

Jego matka i brat zginęli w Oświęcimiu.

II. Wiegala

Urodziła się na Morawach. Uczyła się grać na pianinie, mandolinie i gitarze. Poza tym pisała, przeważnie dla dzieci, opowiadania i wiersze.

Wyszła za mąż i urodziła synów – Hanuša i Tomaša. Kiedy Hitler zajął Czechosłowację, wysłała starszego do Sztokholmu.

Deportowano ich do Terezina do getta. Pracowała w nocy, w szpitalu dziecięcym, w dzień pisała wiersze i piosenki. Śpiewała je dzieciom grając na gitarze, zabrała ze sobą gitarę do Terezina.

Napisała sześćdziesiąt wierszy. Willi, jej mąż, zakopał je w ziemi. Udało mu się – był w getcie ogrodnikiem. Przeżył wojnę i pojechał do Terezina. Papiery były nietknięte.

Lubiła kołysanki, jedną zwłaszcza, „Wiegala”. Wiatr grał w niej trzcinom na lirze, słowik śpiewał swoją pieśń, a księżyc na ciemnym niebie był jak latarnia. Spoglądał na świat, w świecie była cisza. Żaden dźwięk nie zakłócał jego spokoju…

Każda zwrotka zaczyna się od „Wiegala”, ale nie wiadomo, czym jest. Nie ma takiego słowa po czesku ani po niemiecku.

Może miała na myśli weigelę?

Roślinę, krzewuszkę z różowymi kwiatami. Lubiącą słońce, ale odporną na mróz. Nazwaną na cześć niemieckiego botanika.

Pięćdziesiąt lat po wojnie Hanuš dostał list. Pisał człowiek, który był w Terezinie, potem w Auschwitz obsługiwał komorę gazową.

Któregoś jesiennego dnia przyjechał transport, pisał człowiek. Zobaczył gromadkę dzieci. Była z nimi kobieta, poznał ją – śpiewała w Terezinie piosenki. I ona go pamiętała i ucieszyła się.

Zauważyła prysznice. Spytała – czy mogę wykąpać dzieci po podróży?

Nie chciałem jej oszukiwać, pisał mężczyzna Hanušowi.

Powiedział – to nie są prysznice, tędy będzie leciał gaz.

Słuchaj mnie teraz uważnie, dam ci radę. Postarajcie się tam wejść jak najprędzej. Usiądź z dziećmi na podłodze i zacznij im śpiewać. To, co śpiewałaś w Terezinie. Wszyscy śpiewajcie. Wchłoniecie dzięki temu więcej gazu, wszystko potrwa krócej i będzie łatwiejsze.

Zachowała się dość dziwnie, zakończył mężczyzna swój list.

Uśmiechnęła się i powiedziała: – Więc nie wykąpię dzieci po podróży.©

Bohaterem tekstu jest Hanuš Weber. Napisał książkę o swojej matce – „Ilse. A love story without a happy ending”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i reporterka związana z „Życiem Warszawy”, „Polityką” i „Gazetą Wyborczą”, a od grudnia 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Laureatka wielu nagród, odznaczona Orderem Ecce Homo za „popularyzację uniwersalnych wartości moralnych”,więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2022