Kohelet po polsku

Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi (...) To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie. Koh 1, 4. 9

18.11.2008

Czyta się kilka minut

Prawda o przemijaniu, doświadczana w sposób szczególnie czytelny przy końcu roku liturgicznego, znajduje swe odbicie w życiorysach przedstawicieli tylu pokoleń. Patrzę na trzy biogramy pracowników naukowych, które włączono do opracowania wyrażającego wdzięczność środowiska. Każda z tych osób na różnych etapach życia miała własną wersję goryczy Koheleta.

W czasie wojny wszyscy trzej walczyli w Powstaniu Warszawskim. Największą cenę walk zapłacił Jerzy, który stracił prawą rękę. Z Adamem spotkał się ponownie w obozie jenieckim w Skierniewicach. Kule potraktowały najłagodniej Wiesława; za to wkrótce po wojnie Polska Ludowa skazała go na osiem lat więzienia, podczas gdy Adama, za udział w Sodalicji, "tylko" na siedem lat. Po ich zrehabilitowaniu, w ramach budowy socjalizmu z ludzką twarzą, rozpowszechniano o nich służbowo pełne troski informacje, że są masonami i nie lubią biskupów.

Wolną Polskę najszybciej pożegnał Adam. Na jego pogrzebie wielokrotnie powtarzano wątek: był moralnie jednoznaczny. Przy pewnym typie wysiłku można jednak zakwestionować zarówno moralną czystość, jak i przejmującą logikę ran. Niektórzy podjęli się z wielkim zapałem tego trudu, gdy tylko stwierdzono, że każdego z wymienionych SB zarejestrowała bez jego wiedzy jako TW. Wiadomość o tym została przyjęta z tak entuzjastyczną agresją i źle ukrywaną satysfakcją przez niektórych kandydatów na polityków, że zaskoczyłoby to najprawdopodobniej nawet przygotowanego na wszystko Koheleta.

Minione epoki, które w dzisiejszych wspomnieniach rodzą grozę, oferowały jednak czasem gorycz o dużo niższym stężeniu. Jeśli obecny styl przetrwa i następna generacja pretendentów do roli elit otrzyma również formację w duchu tabloidów, wówczas być może każdy intelektualista będzie miał ustawowy obowiązek udowodnić, że nigdy - nawet w przedszkolu - nie należał do masonów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2008