Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ręce mi opadają i serce się ściska. Ale właściwie należało się tego spodziewać. Że przyjdą z zardzewiałymi nożycami przeciąć zetlałą wstążkę wiszącą u szczytu skrzypiących schodów. Słyszę kroki na tych schodach. W wyobraźni można było długo je liczyć. Wśród nich także moje. Już się nie zdobędę na wizytę w Domu odebranym. Gdy będziecie rozdawać klucze ku pamięci, odłóżcie jeden dla mnie.
Czy mój żal i złość są uprawnione? Napisanie tego listu mam za uprawnione. Przecież brałam udział w zawłaszczaniu tego miejsca. Proszę zarezerwujcie dla mnie miejsce, gdy będziecie ostatni raz wspinać się po tych schodach i z nich zstępować ostatni raz. Chciałabym też, byście postawili jakąś godną macewę na skraju pobliskiego zieleńca. Sporo jest w Krakowie przechodniów, którzy chętnie położą na niej rękę.
Serdecznie życzę Redakcji nowego adresu. Oby dało się go prędko wybrać i zasiedlić. Nawet jeśli nie zdołam od razu tam dotrzeć, to jednak zaproście mnie któregoś dnia.
Nie chcę kończyć tego listu smutną, bezsilną łezką. Znajomy weterynarz mawia do kota, którego właśnie operował: „Roman, dasz radę!”. Kochani, Wy też dacie radę! Pokonacie góry bałaganu, jakie spowoduje przeprowadzka. Będzie się Wam dobrze pisać i redagować na szerokim wietrze. Będziecie lżej oddychać – na swoim. Liczę, że z nowego miejsca będziecie śmielej odzywać się do Kościoła, z którego nikt nas nie wywłaszczy, choćby chciał.
Czytaj także: Zróbmy sobie miejsce - trwa zbiórka na nową siedzibę "Tygodnika Powszechnego"