Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kaznodziejom i innym nauczycielom wiary, zalecającym pogardę dla doczesności i umiłowanie wieczności ponad wszystko, warto zadać jedno proste pytanie: "ile kosztuje bochenek chleba?". Podobnie ma się rzecz ze śpiewającymi z wielkim przejęciem i smętnie - "Nie bój się, nie lękaj się, Bóg sam wystarczy". Nie wystarczy, bo gdyby miał wystarczyć, to nie opuszczałby ślicznego nieba i się nie materializował, nie ucieleśniał, nie wcielał. A raczej pozostałby w zaświatach, gdyż przez to swoje zmaterializowanie wciąż przypomina, że Jego więź ze Światem przekracza wszelkie nasze wyobrażenia. A skoro tak, to zarówno to, co duchowe, jak i to, co materialne, jest równie ważne. Świadczy o tym i fakt Jezusowego wcielenia, i zmartwychwstania.
Materia, a więc i nasze ciało, to nie tymczasowy dodatek do duszy czy jej więzienie, wprost grób, ale coś nieskończenie więcej. Do tego stopnia, że chcąc rozstać się z ciałem, musielibyśmy rozstać się z samym sobą. Dusza sama, ogołocona z ciała, to już nie człowiek. Jak Syn Boży, stawszy się człowiekiem, nigdy, włącznie ze śmiercią, być nim nie przestał, tak samo jest i będzie z nami. Na tym polega przecież dobra nowina Jezusa i Kościoła.
Dlatego może dziwić zapał, z jakim każde nowe pokolenie chrześcijan, raz słabiej, raz mocniej, próbuje obedrzeć Boga z materii, z ciała i krwi, i na nowo Go uduchowić, czyli wyeksmitować do krainy czystego ducha. Postępujemy tak sądząc, że główne zagrożenia czają się na chrześcijan w pieniądzach, seksie, polityce, karierze zawodowej - jednym słowem w materii. Dlatego jedynym ratunkiem jest świat ducha. Materii należy się jedynie pogarda. Nic w tym dziwnego, że takie niebo, niemające żadnego związku z ziemią, nikogo już nie pociąga. Przeciwnie, wprawia w zakłopotanie albo rozśmiesza.
Spory, jakie Jezus prowadził ze swoimi przeciwnikami, ale i z przyjaciółmi, miały przekonać jednych i drugich do zrównoważonego podejścia do rzeczywistości. Nadmierna troska o ciało, o to, co będziemy jeść i pić, oraz o to, w co będziemy się przyodziewać, jak też tracenie czasu na długie modlitwy, nieustanne wołanie: "Panie, Panie!", oraz niewypłacanie pensji pracownikom, wyzyskiwanie innych - te i tym podobne działania nie budują Bożego królestwa, czyli nowej ziemi i nowego nieba.
W jaki sposób, w jakim duchu powinniśmy patrzeć na rzeczywistość i myśleć o jej niezmiernie skomplikowanej strukturze, najlepiej widać na Mszy. Msza pokazuje, że duchowe dzieje się w materialnym, boskie w ludzkim, a nie ponad, obok, w każdym razie nie poza. To przecież chleb, wino i mowa, przedmioty jak najbardziej materialne, upewniają nas o obecności duchowego. Dlatego mówi się, że sakramentem, a więc znakiem upewniającym nas o istnieniu i działaniu Boga, jest Wszechświat.
Nie ma więc co wołać do Boga: "Nie opuszczaj nas!". Należy zadbać, żeby Bóg poczuł się między nami dobrze.