Kłopot z Kosowem

Czy było inne wyjście? Czy proklamacja niepodległości nowego państwa w Europie - o obszarze niewiele większym niż nasze województwo opolskie i ludności odpowiadającej liczbie mieszkańców województwa łódzkiego - musi spotkać się z pozytywnym przyjęciem? Nie ma tu jednej dobrej odpowiedzi.

27.02.2008

Czyta się kilka minut

W minionych dniach wyliczono chyba wszystkie możliwe argumenty "za" i "przeciw", opisano najczarniejsze scenariusze. Niektóre się sprawdzają: tu i tam tłumy Serbów podpalają, co im stanie na drodze; radykalizują się nastroje wśród serbskich obywateli federacji Bośni i Hercegowiny; serbska mniejszość w północnej części Kosowa żąda przyłączenia do "macierzy".

Jednak kłopot z Kosowem polega także na tym, że o ile działanie (proklamacja niepodległości, jej uznanie) niesie konkretne skutki, w jednym miejscu dobre, a w innym złe, o tyle zaniechanie działania (nieogłaszanie niepodległości przez Kosowo, nieuznanie jej) także byłoby działaniem o konkretnych skutkach - niekoniecznie lepszych. Trudno, aby prowizorium, jakim było ustanowienie w Kosowie międzynarodowego protektoratu w 1999 r., po zwycięskiej dla NATO wojnie z Serbią, trwało w nieskończoność. Gdyby istniało lepsze rozwiązanie, to by je w ciągu prawie dziewięciu lat zrealizowano.

Teraz jest, jak jest - i trzeba zrobić to, co możliwe, aby niepodległość Kosowa prowadziła do stabilności w regionie. Aby Kosowo zaczęło funkcjonować (państwo, społeczeństwo, gospodarka; w tej chwili bezrobocie sięga 40 proc.). Aby Serbia nie została politycznie zawłaszczona przez Rosję i nie odwróciła się od swego dotychczasowego celu (integracja z Unią Europejską), a Serbowie nie popadli w "kompleks Wersalu".

Największa odpowiedzialność za to wszystko - i szerzej: za przyszłość Bałkanów Zachodnich - spada na Unię Europejską, której misja będzie nadzorować Kosowo. Tego nie zmieni fakt, że unijne kraje nie potrafiły uzgodnić wspólnego stanowiska w sprawie uznania kosowskiej niepodległości. Jeśli to o czymś mówi, to nie o Kosowie, lecz o unijnych kłopotach ze wspólną (w jakim stopniu wspólną?) polityką zagraniczną.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2008