Kim Dzong Un w czasach postprawdy

Filmowcy i blogerzy – także z Polski – sympatyzujący z Koreą Północną twierdzą, że chcą pokazać codzienność kraju, który jest czymś więcej niż tylko ponurym reżimem. Jednak robią to na warunkach reżimu.

15.01.2018

Czyta się kilka minut

Kadry z filmów Louisa Cole’a o jego podróży do Korei Północnej, 2016 r. / YOUTUBE
Kadry z filmów Louisa Cole’a o jego podróży do Korei Północnej, 2016 r. / YOUTUBE

Z perspektywy reszty świata Korea Północna to czarna plama na mapie: totalitarny reżim, który dzięki propagandzie i represjom (na niewyobrażalną skalę) wyeliminował u siebie wszelką opozycję, a przez zbrojenia nuklearne nie daje o sobie zapomnieć światu.

Ale fakt, że jest to jeden z najbardziej zamkniętych krajów świata, sprawia też, że łatwo jest przyjmować nawet najbardziej nieprawdopodobne wieści na jego temat. W internecie krążą więc historie, że np. metro w stołecznym Pjongjangu jest tylko dla turystów, albo że wszyscy muszą nosić fryzurę „na Kima”. Często powstawały jako żart, ale czasem kończyły jako fakty powielane przez portale informacyjne. Na fake news o rzekomym materiale propagandowym Północy, który miał mówić o wysłaniu kosmonauty na Słońce, nabrał się nawet magazyn „Times”...

W atmosferze zmęczenia takimi fake newsami i spadkiem zaufania do tradycyjnych mediów rosła w siłę grupa internetowych blogerów, którzy postanowili powiedzieć „sprawdzam” – pojechali zobaczyć Koreę Północną na własne oczy. I wpadli w pułapkę…

Miły kraj, mili ludzie

Jeszcze kilkanaście lat temu Korea Płn. była broniona na Zachodzie jedynie przez radykalną lewicę i nielicznych wyznawców ideologii „dżucze” (koreańskiej odpowiedzi na maoizm). Tymczasem dziś apologetyczne komentarze słychać nie ze strony marksistów, którzy zwykle dawno odrzucili już idee Kimów, lecz zachodnich indywidualistów.

Najgłośniejszy przykład to Dennis Rodman. Czarnoskóry koszykarz i showman odwiedził Północ w 2013 r. na zaproszenie dyktatora, fana ligi NBA. Podczas wizyty Rodman nie żałował Kimowi dobrych słów, nazywając go przyjacielem. Ozdobiony piercingiem i tatuażami, kontrastował na zdjęciach z lokalną wierchuszką. Zapewne nie zdawał sobie sprawy z rasistowskiej narracji, będącej stałym elementem propagandy Północy, albo z tego, jak opresyjnie reżim traktuje homoseksualistów (Rodman jest biseksualny).

Na Zachodzie koszykarza krytykowano, ale najwyraźniej zaintrygował on niektórych internautów do dzielenia się swymi odkryciami. „To jeden z najbardziej unikatowych i tajemniczych krajów na ziemi” – opowiada np. Jacob Laukaitis w filmie „My Daily Life in North Korea (Mysterious 7 Day Trip)”, zamieszczonym ponad rok temu na YouTube.

Film, który miał ponad 8 mln wyświetleń, jest kompilacją najciekawszych miejsc turystycznych i innych „atrakcji” – jak wojskowa parada. W jednej scenie turyści zostają zaproszeni, by dołączyli do dzieci, które śpiewają pieśń na cześć Kim Dzong Una. Autor filmu opowiada, że jego przewodnicy byli miłymi ludźmi, którzy kochają swój kraj (istotnie, nie mogło być inaczej – ten zawód otrzymują ludzie najbardziej lojalni).

Jacob zdobywa się przynajmniej na krytycyzm wobec charakteru swej wycieczki. Podróż tylko w grupie i sztywne reguły ograniczające swobodę okazały się dlań uciążliwe. „Wiele dni po [tej] podróży nie mogłem uwierzyć, że mogę robić wszystko, na co mam ochotę” – wyznaje.

Za to całkowicie pozbawiona krytycyzmu jest seria filmów o podróży do Korei Północnej Louisa Cole’a. To autor kanału „FunForLouis” na YouTube, który śledzi 2 mln internautów. Jego filmy pokazują, jak przyjemnie można spędzić tam czas. Zobaczymy więc park wodny, restauracje, plażę w Wonson, jazdę na deskorolce i sporo okrzyków „yeah!”. Nagraniom towarzyszy słoneczna muzyka, a jeden z odcinków nazywa się „Wild Growing Cannabis”: Cole zachwyca się rosnącą przy drodze konopią siewną (niemającą zresztą substancji psychoaktywnych). I co chwila podkreśla, że chce pokazać pozytywne aspekty kraju, który w mediach ma tylko negatywny wizerunek. Właściwie jedyne, na co się użala, to brak internetu.

Pasjonat znad Wisły

Fenomen youtuberów zafascynowanych Koreą Północną nie ominął też Polski. Emil Truszkowski jeździł tam wielokrotnie, a swoje spostrzeżenia prezentuje na blogu „PozdrozKRLD” i vlogu o tym samym tytule. Strona zapowiadała się jako ciekawa alternatywa dla szukających informacji o Północy. Jednak dziś Emil Truszkowski organizuje wycieczki do Korei Północnej i jego portal zajmuje się właściwie wyłącznie jej reklamowaniem.

W dodatku – w przeciwieństwie do próżnych raczej aktywności wszelakich towarzystw propółnocnokoreańskich – w jego wersję ocieplania wizerunku dyktatury łatwiej jest uwierzyć. Tytuły filmów Truszkowskiego mówią za siebie: „FAIL u fryzjera w Korei Północnej”, „Sushi u mistrza Kim Jong Ila – Rowerem po Pjongjangu, Supermarket w Korei”, „Sexy stewardessy w Korei Północnej – Air Koryo ­An-148” itp. A wszystko podane w lekkiej, żartobliwej formie.

Na swoich filmach Truszkowskiemu zdarza się pojawić w północnokoreańskiej ludowej marynarce (kor. inminbok; jej krój skopiowano od chińskich komunistów) z flagą kraju w klapie. Nie uważa, aby taki image był wyrazem poparcia dla reżimu. Truszkowski zgadza się, że kult jednostki na Północy przypomina religię – dochodzi jednak do konkluzji (niebezpiecznej w gruncie rzeczy), że należy go traktować jako ciekawostkę kulturową.

Blogerzy publikujący swoje wrażenia z podróży na Północ często spotykają się z krytyką. Broniąc się, Laukaitis podkreśla w swoim filmie, że dla niego wolność do wyboru odwiedzenia jakiegokolwiek miejsca na ziemi jest fundamentalna. „Liczy się twoje własne doświadczenie” – przekonuje z kolei Louis Cole i dodaje, że jego „miłość” zmieni Koreańczyków. Również Emil Truszkowski w opublikowanym niedawno nagraniu przekonuje, że turyści odmienią kraj.

Fasada i kulisy

Jednak wśród ekspertów zdania co do pozytywnych rzekomo skutków podróżowania do Korei Północnej są podzielone. Podczas starannie przygotowanych wycieczek kontakt ze zwykłymi ludźmi jest ograniczony (zresztą sami mieszkańcy dobrze wiedzą, kiedy mają się kontrolować). Reżim pilnuje, by turyści zobaczyli to, co chce on pokazać światu. Znawca Korei Północnej Nicolas Levi podważa też przekonanie, że turystyka jest ważna dla obywateli tego kraju (ekonomicznie dużo większe znaczenie ma handel z Chinami).

Rodman, Laukaitis, Cole czy Truszkowski deklarują, że odcinają się od polityki. Tyle że w przypadku Korei Północnej takie odcięcie jest niemożliwe. Niby drobiazg: każdy z uczestników wycieczki zobowiązany jest po przyjeździe pokłonić się przed pomnikami Kimów (stosowne zdjęcia pojawiają się później w gazetach). W wielu biurach turyści podpisują zobowiązanie dotyczące weryfikacji materiałów publikowanych po podróży. Prowadzi to do auto­cenzury blogerów, zwłaszcza tych, którzy planują tu wrócić.

Blogerzy twierdzą, że nie mają nic wspólnego z Kimem. Ale sposób, w jaki przedstawiają realia kraju, legitymizuje jego władzę. Podobny mechanizm funkcjonował kiedyś np. w przypadku Związku Sowieckiego: fasada pokazywała codzienne życie, rodziny w wesołych miasteczkach itd., gdy za kulisami funkcjonował system łagrów i represji.

Jeszcze jeden mem

Blogerzy sympatyzujący z Koreą Płn. zdają się mówić za Fryderykiem Nietzschem: „Nie ma czegoś takiego jak fakty, są tylko interpretacje”. Ale choć mają rację, gdy krytykują fake newsy na temat Północy, zapominają, że są one efektem ubocznym wolności słowa i każdy może poddać je krytyce – takiego przywileju nie mają mieszkańcy Północy. Ich próby pokazania codzienności Korei Płn. mogłyby zasługiwać na uwagę, gdyby nie fakt, iż robią to na warunkach reżimu.

Internet zmienia sposób, w jaki postrzegamy informacje, rzeczywistość wirtualna kształtuje nasze opinie. Zabawne obrazki z Kim Dzong Unem czy nagranie z picia piwa w Pjongjangu prowadzą nie tylko do relatywizmu, ale też do pesymizmu poznawczego. Bo czy w chaosie informacyjnym można powiedzieć coś o tym kraju na pewno?

Tymczasem, według najnowszych badań Reporterów bez Granic, Korea Północna jest najbardziej opresyjnym krajem na świecie. Nadal uważasz, że jest śmieszna? ©

Autor jest kulturoznawcą, ekspertem Centrum Studiów Polska–Azja. Prowadzi bloga wloczykij.org. W „Tygodniku” opublikował szereg tekstów o Półwyspie Koreańskim.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2018