Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dokument jest o parafii. To ważne. Nie o Kościele w ogóle, nie o Kościele partykularnym, jakim jest diecezja. O parafii. O „miejscu”, w którym każdy z nas najpierw i na co dzień doświadcza Kościoła.
Powstanie dokumentu odnotowały polskie media, szczególnie liczne portale katolickie. Wydobyły z niego na pierwszy plan kwestię opłat/ofiar za sprawowane w kościołach posługi, przede wszystkim sakramenty. To rzecz niewątpliwie ważna, ale (przynajmniej w optyce owego dokumentu) wcale nie najważniejsza. A co jest najważniejsze?
Odpowiedź znajdujemy w części omawiającej najistotniejsze zadania duchownych w parafii (p. 62-65). Należy do nich oczywiście sprawowanie sakramentów, a wcześniej przepowiadanie Słowa (kerygmat!). Przed nimi jednak jest jeszcze coś: życie wspólne proboszcza i pozostałych duchownych. To prawda, „nie jest ono obowiązkiem duchownych diecezjalnych”; są oni jedynie do takiej formy życia zachęcani. Pytanie jednak, czy bez jego podjęcia uda się im stworzyć w parafii „kulturę spotkania” (tak dziś potrzebną)? W jaki sposób poprowadzą wiernych do stworzenia z parafii wspólnoty? Czy uciekając od życia wspólnego zachowają i pomnożą swoją kapłańską tożsamość? Czy we wspólnocie nie jest zdecydowanie łatwiej o zachowanie raczej ubogiego stylu życia? Prezbiterom potrzebna jest „wspólna modlitwa, refleksja i studia”. To we wspólnocie – stwierdza dokument – „pokusa indywidualizmu ustępuje miejsca głębokiej relacji osobistej”. Indywidualizm księży i anonimowość w podejściu do ludzi (zawsze grupy i masy; nigdy spotkanie osobiste) – czy to nie rzucające się w oczy cechy polskiego duszpasterstwa? Jak to się ma do stwierdzenia, które od czasów Benedykta XVI stało się pastoralnym refrenem, że wiara jest głębokim spotkaniem osoby z Osobą?
Doświadczenie konkretnego życia wspólnego jest dla duszpasterza tak istotne, że autorzy dokumentu (zatwierdzonego przez Franciszka 27 czerwca) podpowiadają biskupom rozwiązanie w pierwszej chwili zdumiewające: jeśli życie wspólne księży na parafii jest niemożliwe – np. jest na niej tylko jeden ksiądz, to lepiej, żeby (zamiast na pustej plebanii) zamieszkał ze swoją „rodziną pochodzenia”, która była dla niego „pierwszym miejscem formacji ludzkiej i odkrywania swojego powołania” (p. 65).
To jest prawdziwa rewolucja w myśleniu! Wyzwanie wobec wszystkich naszych schematów refleksji i działania. Boję się, że wywoła ona niesłychany opór. A jeszcze bardziej, że sprowokuje wzruszenie ramion. ©