Kiedy przyjadą obcy

Liczba, której polscy politycy nie wypowiadają głośno, to 30 tysięcy. Na tylu uchodźców z Ukrainy byliśmy gotowi rok temu.

20.09.2015

Czyta się kilka minut

Powiatowe ćwiczenia obronne. Scenariusz: „Atak terrorystów na gazownię. Mężczyźni chcieli wymusić status uchodźcy”. Hermanowice k. Przemyśla, 4 września 2015 r. / Fot. Łukasz Solski / EAST NEWS
Powiatowe ćwiczenia obronne. Scenariusz: „Atak terrorystów na gazownię. Mężczyźni chcieli wymusić status uchodźcy”. Hermanowice k. Przemyśla, 4 września 2015 r. / Fot. Łukasz Solski / EAST NEWS

Kampania wyborcza to żniwa dla firm badających opinię publiczną. Partie ciągle zamawiają sondaże, żeby dowiedzieć się, czego wyborcy chcą i czego się boją. To pozwala sterować przekazem.
Polityk PiS: – Nie zamawialiśmy szczególnych badań w sprawie uchodźców czy emigrantów. Pytanie to przewijało się w innych sondażach.

– I co z niego wynikało?

– Że Polacy chcieliby pomagać uchodźcom. Z czasem chęć nieco malała. Pojawiały się też obawy związane z bezpieczeństwem i brak zgody na to, by ktoś z zewnątrz narzucał nam cokolwiek w sprawie uchodźców. Podejrzewam, że Platforma ma podobne badania, bo przekaz mieli bardziej miękki, ale w sumie podobny do naszego.

Znaczy to, że obie partie balansowały między lękiem a skłonnością do miłosierdzia potencjalnych wyborców. Z tym, że PiS podkreślało, iż problem uchodźców jest odpowiedzialnością rządu. I że jeśli rząd chce jakiegoś wsparcia od opozycji, to najpierw musi powiedzieć, jakie ma stanowisko. Innymi słowy: „To wy pierwsi powiecie Polakom, że przyjadą obcy”.

Rząd zaś, jak mógł, próbował odpowiedzialnością się podzielić, a gdy to się nie udało – próbował zrzucić na opozycję odium formacji, która w chwili kryzysu nie potrafi wznieść się ponad polityczne podziały. Temu miało służyć spotkanie pani premier z liderami partii. Skoro Jarosław Kaczyński i Leszek Miller zdecydowali, że na nie nie przyjdą, w telewizji pokazano puste krzesła i tabliczki z ich nazwiskami.
 

Śmigieł nie uruchomiono
Tymczasem stawało się jasne, że opór wobec narzuconych przez UE liczb uchodźców, które mają przyjąć poszczególne kraje, jest coraz trudniejszy. To dlatego premier Ewa Kopacz zaczęła przygotowywać grunt pod decyzję o zwiększeniu początkowo uzgodnionej liczby 2 tys. uchodźców o blisko 10 tys. – według rozdzielnika, który proponował szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.
W poniedziałek 14 września o godzinie 10.00 minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska dostała „twarde” polecenie od szefowej rządu: miała dokonać osobiście inspekcji granicy.

Słowo „twarde” jest istotne – za chwilę min. Piotrowska spotkała się z lawinową krytyką opozycji: „Zamiast brać udział w spotkaniu szefów MSW państw Unii na temat kryzysu spowodowanego przez napływ uchodźców, jeździ sobie po Polsce”.

Krytyka uzasadniona – choć jeśli przyjrzeć się bliżej, to Polskę na rozmowach w Brukseli reprezentował wiceminister Piotr Stachańczyk – prawnik, współtwórca i pierwszy szef Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców, jeden z najlepszych fachowców w sprawach uchodźców i migrantów, jakich mamy.

A wracając do pani minister, to jeździła ona przez cały dzień po Polsce służbowym samochodem, bo – jak mówi rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak – „śmigieł nie uruchomiono”. Teresa Piotrowska była w Zgorzelcu na zachodzie Polski, w Bielsku-Białej na południu, oraz w Terespolu na wschodzie. Na miejscu przyjęła meldunki od komendantów lokalnych oddziałów Straży Granicznej. W Bielsku-Białej rozmawiała o współpracy z Czechami i Słowakami, w Zgorzelcu o tym, jak funkcjonują tymczasowe kontrole wprowadzone przez Niemców. W Terespolu akurat trafiła na pociąg z Czeczenami. 263 z nich chciało wjechać do Polski, 180 zawrócono, a od 83 przyjęto wnioski o nadanie statusu uchodźców.

Potem pani minister spędziła bezsenną noc, gdyż następnego dnia na Radzie Ministrów w Białymstoku zdawała sprawę ze swoich ustaleń. Mogła ogłosić, że służby podległe MSW „uważnie monitorują” sytuację na granicach. I że „ruch graniczny utrzymuje się na podobnym poziomie w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego”. Minister dodała „z pełną odpowiedzialnością”, że MSW z obowiązku zapewnienia odpowiedniej ochrony Polakom „wywiązuje się właściwie”.

Jej słowa nie różniły się szczególnie od tego, co mówiła kilka dni wcześniej na posiedzeniu komisji sejmowych, ani później na sali plenarnej. Trudno się więc oprzeć wrażeniu, że peregrynacje szefowej MSW miały wyłącznie propagandowy charakter.
 

Szariat w Szwecji
Do pierwszego ostrego starcia w sprawie uchodźców między Platformą a PiS doszło w środę, podczas debaty sejmowej. Tym razem Ewa Kopacz była znacznie mniej zachowawcza. Wprawdzie ciągle stała na stanowisku, że kwot nikt nam nie będzie narzucał, jednak jej wystąpienie było przygotowaniem do tego, że przyjmiemy dodatkowe 10 tys. uchodźców. Podkreślała, że debaty słucha cała Europa: – Dzisiaj to Europa i nasi partnerzy w Europie oczekują od nas tej solidarności.

Dodawała, że w latach 90. Polska przyjęła 86 tys. Czeczenów i przeszło to niezauważalnie: – Pytam, czy 40-milionowy naród stać dzisiaj na gest solidarności w stosunku do tych, którzy tej pomocy potrzebują?

Po tygodniach wahań, przynajmniej werbalnie, Rubikon został przekroczony.

Odpowiedź PiS – które reprezentował Jarosław Kaczyński – była wyjątkowo ostra. Prezes opozycyjnej partii opowiadał o włoskich kościołach, które islamscy imigranci zamienili w toalety, a także o rejonach Szwecji, gdzie obowiązuje szariat (jego informacje prostowały przedstawicielstwa dyplomatyczne).

– Czy chcecie państwo, żeby to pojawiło się także w Polsce, żebyśmy przestali być gospodarzami we własnym kraju? Polacy tego nie chcą i nie chce tego PiS – mówił. Innymi słowy: Polska nie powinna samemu przyjmować uchodźców, tylko dorzucić się do utrzymania obozów, z których „mamy wielki wypływ ludzi do Europy”.

Przemówienie Jarosława Kaczyńskiego jego partia przyjęła owacją. Jednak niektórzy działacze nie rozumieli do końca motywów prezesa.

– To było wyjątkowo ostre. Opowiedział się zdecydowanie przeciw przyjmowaniu uchodźców. Dlaczego nie utrzymał dotychczasowej linii i zradykalizował przekaz? Moim zdaniem nie było żadnych nowych sondaży, ktoś to musiał podpowiedzieć prezesowi – mówi jeden z moich rozmówców z PiS.
 

Można wariantować
Polityczny podział został więc zarysowany, choć warto zauważyć, że w oficjalnym stanowisku Polski ciągle nic się nie zmieniło: na razie zgodziliśmy się przyjąć 2 tys. osób, a dla pierwszych 150 już szykowane są miejsca.

Zanim uchodźcy przyjadą, oficerowie straży granicznej wybiorą się do obozów we Włoszech i Grecji. Tam otrzymają dane osobowe kandydatów na przyjazd do Polski. Zostaną one przesłane do naszych służb, które sprawdzą i wyrażą swoją opinię. Wtedy owe 150 osób będzie mogło wjechać do Polski.

– Kiedy to nastąpi? – pytam rzeczniczkę MSW.

– W przyszłym roku.

– Kiedy w przyszłym roku?

– Myślę, że między lutym a kwietniem.

Wobec naporu na granice Unii trudno uznać, że sprawa będzie mogła czekać tak długo. Zwłaszcza że – jak przypomina Rafał Kostrzyński z polskiego przedstawicielstwa Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) – do przyjmowania uchodźców zobowiązuje nas Konwencja Genewska oraz odwołujące się do niej traktat lizboński i konstytucja.

Niby to oczywiste, ale warto przypominać, że nie będziemy mieli zbyt wielkiego wyboru, jeśli uchodźcy pojawią się w naszych granicach, a trudno ich będzie dokądkolwiek odesłać.

Pytanie: jakie są nasze możliwości?

W zeszłym roku Polska przygotowywała plan na wypadek masowej fali ucieczek z Ukrainy. – Chodziło o współdziałania służb, ale także o to, dla ilu uchodźców możemy zapewnić schronienie – opowiada gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – Jednak nie jestem gotowy, by mówić o konkretnych liczbach.

Konkretne liczby jednak padły. Rozesłano zapytania do wojewodów, którzy odpowiedzi odsyłali do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Wstępnie okazało się, że jest ok. 100 tys. miejsc. Kolejna weryfikacja zmniejszyła tę liczbę do 30 tys. Mówiono o różnych lokalizacjach: budynki należące do wojska, internaty i szkoły, rozpatrywano też rozmieszczenie namiotów i kontenerów mieszkalnych na dwóch poligonach.

Liczba trzydziestu lub kilkudziesięciu tysięcy pojawia się czasami w wypowiedziach oficjalnych. – Trudno mówić o liczbach maksymalnych, bo tak jak powiedziałem, tutaj te prawidła są bardzo trudne do przewidzenia, można wariantować. Mamy wariant i na 5 tys., i na 20 tys., i na 30 tys. – mówił na początku miesiąca w RMF szef Urzędu ds. Cudzoziemców Rafał Rogala.

Jednak to rzadkość. W wypowiedziach polityków liczba jest pomijana, by nie utrudniać nam negocjacji z Komisją Europejską w sprawie kwot.
 

Kukułcze jajo
Gen. Stanisław Koziej: – Proszę pamiętać, że tamten wariant był przygotowany na wypadek fali z Ukrainy. Czyli ludzi, którzy są nam bliscy kulturowo i językowo. Oni nie potrzebują wielkiej pomocy, by sobie u nas poradzić. Szybko uczą się języka, szybko znajdują pracę. Tymczasem dziś rozmawiamy o uchodźcach z zupełnie innych krajów. Dach nad głową to jedno. Pytanie: co dalej?

To samo słyszę od przedstawiciela organizacji pozarządowej zajmującej się uchodźcami: – Z logistyką w sumie nie ma problemu, ale jakie są programy integracyjne? Potrafimy uchodźców nauczyć polskiego? Potrafimy pomóc w normalnym starcie? Problemem może być wszystko, choćby to, że uchodźcom trudniej znaleźć pracę albo wynająć mieszkanie. Odpowiada za te kwestie Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej, które do tej pory traktowało sprawę jak kukułcze jajo, wychodząc z założenia, że jest od zajmowania się obywatelami Polski.

– Coś się zmieniło?

– Podobno pani premier osobiście wytłumaczyła ministrowi, że powinien temat potraktować poważnie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2015