Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Fabuła prościutka, ale odpowiednia dla filmu o dorastaniu. Ala, nieśmiała gimnazjalistka, jest pod wrażeniem koleżanek z klasy, Mileny, Kai i Julii, które spędzają wolny czas w galeriach handlowych lub na dyskotekach, oferując mężczyznom seks za pieniądze lub pożądane przedmioty. Ala stara się upodobnić do Mileny, przemiana zaprowadzi ją jednak za daleko.
Temat prostytucji młodych jest mocny i aktualny - podejmują go także inni reżyserowie, wkrótce zobaczymy "Świnki" Glińskiego i "Sponsoring" Szumowskiej. Również estetycznie film jest na czasie - ma jaskrawe kolory, teledyskowe tempo, głośną muzykę i wulgarne dialogi, czyli to wszystko, co robiło wrażenie w "Wojnie polsko-ruskiej". (Co prawda akurat użycie "masłowszczyzny" nie wyszło dziełu na dobre: konwencja "Galerianek" jest na ten język zbyt realistyczna.) Katarzynie Rosłaniec wciąż daleko do najlepszych dokonań wymienionych wcześniej reżyserów. Uprawnione są jedynie analogie z okresem błędów i wypaczeń ich twórczości - w "Galeriankach" jest trochę z filmów szkolnych Szumowskiej lub Żuławskiego, ale to nie może być komplementem. Nasuwają się inne niepokojące porównania - "Panna Nikt" Wajdy czy "Inferno" Pieprzycy. Czyżby "Galerianki" były dopowiedzeniem pretensjonalnych filmów o młodzieży początków III RP, o inicjacji w wykolejenie?
Znów oglądamy zagubione nastolatki, które deprawują się pod wpływem zepsutych rówieśników. Czy polska młodzież jest tak oczywista? A jeśli tak, to czemu jej schematyczne zachowania mają podlegać jeszcze bardziej schematycznym przedstawieniom? Czy nieśmiała Ala musi robić plecionki z supełków i mieć przy łóżku białego misia? Wrażliwy Michał - nosić okulary i wyrażać miłość w sposób paskudnie uroczy? Puszczalska Milena - ciągle żuć gumę, palić papierosy i mieć rzęsy na zawsze zlepione tuszem? Można tak jeszcze wymieniać - prawie każda postać (poza niejednoznaczną matką - kreacja Izy Kuny) jest wyliczanką stereotypów. Bohaterkom brakuje wystarczających motywacji. Dlaczego właściwie Ala się prostytuuje? Bo ma brzydki telefon? Matkę-egoistkę i ojca-nieudacznika? Bo koleżanki tak robią? To chyba niewystarczające powody. Ciężar jej decyzji nie wybrzmiewa dostatecznie; a widz nie może się w wybór ten zaangażować.
Dzisiejsze nastolatki, cierpiące z powodu "braku domowego ciepła", narażone są na "pułapki hedonistycznego świata". Świata, w którym "rządzi pieniądz", a "wartości przestały obowiązywać". Przesłanie nie dość, że banalne, to jeszcze powtarzane co kilkanaście minut. Rosłaniec najwyraźniej nie ufa widzom, pokłada za to nadzieję w swojej roli moralizatora i w oryginalności rozwiązań formalnych. Film, niczym strumień kanału MTV, opatrzony jest przerywnikami. Na ekranie pojawiają się antykonsumpcyjne napisy i obrazy umieszczone tajemniczą ręką w przestrzeni miejskiej. Gry słów są tak zaangażowane, że aż przykre.
A przecież ten obnażający konsumpcyjną próżnię film jest reklamowany właściwymi dla niej środkami. Plakaty posługują się stylistyką typową dla kina komercyjnego, wyświetlane w multipleksach dzieło przyciąga publiczność, która chce czytać je jak komedię i wciąż wybucha śmiechem, zapewne niezgodnym z intencjami autorki.
"Galerianki", scen. i reż. Katarzyna Rosłaniec, zdj. Witold Stok, wyst. Anna Karczmarczyk, Dagmara Krasowska, Dominika Gwit, Magdalena Ciurzyńska, Iza Kuna, prod. Polska 2009.