Oda do gimbazy

Rzadko można poczuć na ekranie tak intensywnie doświadczaną, zmysłowo-emocjonalną aurę towarzyszącą dorastaniu, próbowaniu, błądzeniu.

28.06.2021

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Ostatni komers” / JAKUB SOCHA / GALAPAGOS FILMS
Kadr z filmu „Ostatni komers” / JAKUB SOCHA / GALAPAGOS FILMS

Chwilami trudno rozstrzygnąć, ­ czy „Ostatni komers” to film młodzieżowy, a więc adresowany do pokolenia przedstawionego na ekranie, czy może raczej instruktażowy, czyli lekcja poglądowa dla rodziców – „tylko zobaczcie, w co się bawią wasze dzieciaki”. Bardziej jednak niż o rewelacje obyczajowe i towarzyszącą im panikę moralną chodzi tu o te wszystkie zakazane smaki, energetyzujące dźwięki i puste słowa, o hormony, chichoty i lajki. Słowem: o to, co czują piętnastolatkowie i ciut od nich starsi w nudne letnie popołudnie gdzieś na polskim blokowisku.

Może to niewiele, ale Dawid Nickel w reżyserskim debiucie zamiast interweniować w jakiejś sprawie, po prostu spokojnie się swoim bohaterom przygląda. Bez wielkich dramatów i demonizowania wieku cielęcego, za to z zaciekawieniem kogoś, kto sam jeszcze wszystkiego nie zdążył zapomnieć.

Oglądaniu rodzimych filmów o nastolatkach towarzyszy często uczucie ulgi – że mamy ten pokraczny czas dawno za sobą. Czy chodzi o nieletnich przedstawicieli środowisk patologicznych („Cześć, Tereska” Roberta Glińskiego, „Galerianki” Katarzyny Rosłaniec), czy o dzieci z tzw. dobrych domów z klasy średniej („Obietnica” Anny Kazejak, „Sala samobójców” Jana Komasy), zazwyczaj słychać oskarżenia wymierzone w coś większego: system społeczny, konsumpcyjną kulturę, dosłownie bądź metaforycznie nieobecnych rodziców… Rzadko można poczuć na ekranie intensywnie doświadczaną, zmysłowo-emocjonalną aurę towarzyszącą dorastaniu, próbowaniu, błądzeniu.

W fabule „Ostatniego komersu” też chodzi o rzeczy ze wszech miar poważne i wymagające naprawy. Mamy tu problem tzw. eurosierot, nastoletnich ciąż i homoseksualizmu skrywanego przed konserwatywnym otoczeniem. Tytuł jednak, odnoszący się wprost do finałowej zabawy ostatniego w naszej historii rocznika gimnazjalnego, bardziej akcentuje coś, co właśnie się kończy, aniżeli to, co dopiero się zaczyna. To czas utopiony w czczej zabawie, seksualnych eksperymentach, tanim alkoholu i oparach zioła, ale i w pierwszym tak bardzo silnym pragnieniu bliskości.

Spojrzenie Nickela i swobodna kamera Michała Pukowca towarzyszą kilkorgu bohaterom naraz. Wątek wychowywanej przez ojca Oliwki (Nel Kaczmarek), która zrobiła właśnie test ciążowy i grozi jej ośrodek opiekuńczy, został zaczerpnięty z debiutanckiej powieści „Ma być czysto” Anny Cieplak, uhonorowanej w 2017 r. Nagrodą Conrada. Historia Tomka (Mikołaj Matczak), który podkochuje się w Kubie (świetny naturszczyk Michał Sitnicki), czyli chłopaku swojej siostry Moniki (nagrodzona w Gdyni Sandra Drzymalska), zafascynowanym z kolei dojrzałą sąsiadką (Agnieszka Żulewska), oparta została na osobistych przeżyciach twórców filmu. Każdy z bohaterów fatalnie lokuje swe uczucia, stąd tak łatwo o zlekceważenie, wykorzystanie, poniżenie. I nikt tu nie robi z tego tragedii, choć może właśnie ta luzacka fasada (siłka, basen, imprezy) najbardziej niepokoi.

Ktoś zapyta: a gdzie w tym wszystkim są ich rodzice? I tego wątku Nickel specjalnie nie dramatyzuje, pokazuje jedynie próżnię, w jakiej funkcjonują nastolatkowie. Również takie instytucje, jak szkoła, MOPS czy Kościół w osobie sympatycznego księdza z kucykiem i gitarą, zdają się istnieć na odległej galaktyce. Groteskowo oddaje to scena tytułowego komersu: piętnastoletnie dziewczyny wykonują przed kolegami i ciałem pedagogicznym profesjonalny taniec erotyczny. I co z tego, że jeszcze przed chwilą uczestniczyły w podniosłej ceremonii religijnej. I co z tego, że w domu i szkole pozbawiono je edukacji seksualnej. Na szczęście jest jeszcze dobry wujek Google.

Nickel unika krytyki społecznej. Niby bohaterowie wywodzą się z różnych środowisk, począwszy od bloków z zagraconymi balkonami po schludne osiedle willowe, lecz wszyscy pozostają równie samotni i wystraszeni. Reżyser stara się opowiadać o tym bez protekcjonalnego tonu, bez pogardy dla „gimbazy”. W scenariuszu dał sobie prawo do większego skoncentrowania się na męskich bohaterach, podczas gdy książka Anny Cieplak, dedykowana „dziewczynom, o których mówi się źle”, inaczej rozkładała akcenty.

W dyskusjach o „Ostatnim komersie” powraca także temat aktualności filmu (powstawał w 2019 r.). Jedni widzą problem w języku (podobno nic się tak szybko nie starzeje, jak młodzieżowy slang), inni w technologii (popularność zdążyły zdobyć inne media społecznościowe), a patrząc z dzisiejszej pandemicznej perspektywy to już w ogóle inna epoka. Prawda czasu broni się tu jednak, bo w tym przypadku bardziej liczy się czas subiektywny niż etnograficzny zapis albo głos pokolenia.

Nickel osiąga ten efekt, całkowicie przejmując punkt widzenia bohaterów – kiedy zawiesza wzrok na drobiazgach i pozornie pustych przebiegach albo gdy kamera zdaje się wpadać w trans napędzany przez ostre bity techno czy rapu. A w hip-hopowe wersy zawsze warto się wsłuchać, jeśli chce się czegoś ciekawego dowiedzieć o młodszym pokoleniu – tym razem w jednym z wykonywanych w filmie utworów słychać opowieść Gerwazego z „Pana Tadeusza”.

Na ubiegłorocznym festiwalu gdyńskim „Ostatni komers” otrzymał nagrodę w Konkursie Filmów Mikro­budżetowych. Czy oznacza to, że mamy do czynienia z kolejnym polskim biedafilmem? Jak na swoje ograniczenia Nickel poradził sobie całkiem dobrze. Pracował zresztą wcześniej jako asystent Małgorzaty Szumowskiej, przeszedł więc dobrą szkołę praktyczną. Nie boi się aktorskiej improwizacji na planie, co bywa wyzwaniem dla wielu bardziej doświadczonych reżyserów.

Najważniejsze, że film o niegrzecznych polskich dzieciakach ocalił w sobie cielesność, świeżość i autentyczność. Chociaż o to ostatnie trzeba by zapytać potencjalną grupę docelową. Nie ma przecież nic gorszego w ­przypadku kina „młodzieżowego” niż pobłażliwa reakcja w stylu OK, boomer

OSTATNI KOMERS – reż. Dawid Nickel. Prod. Polska 2020. Dystryb. Galapagos Films. Do obejrzenia w kinach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2021