Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Innymi słowy, książka mówi o sprawach wiary i Kościoła „od środka”. Nie jest apologetyką, nie ma w niej dowodów na istnienie Boga, na boskie pochodzenie Kościoła itp. Rozmowa wśród wierzących. A ci z zewnątrz? Weigel chce, by śledząc tę rozmowę zobaczyli, że „katolicyzm jest afirmacją naszego człowieczeństwa i każdego ludzkiego istnienia, której źródłem jest Bóg rozkochany w swoim stworzeniu (...) do tego stopnia, że posłał swego Syna dla zbawienia świata”.
Ten rodzaj pisania o wierze ma swoją tradycję. Niedościgłym wzorem jest C. S. Lewis („O wierze i moralności chrześcijańskiej”, „Listy starego diabła do młodego”, „Dlaczego zło?”). Do tego typu publikacji można też zaliczyć „O możliwości wiary dzisiaj” Karla Rahnera, gdzieś w tej okolicy umieściłbym słynną „Pocztę ojca Malachiasza” Tadeusza Zychiewicza, choć tu - jako że powstawała w ogniu realnej korespondencji - mamy także rozdziały całkiem apologetyczne, adresowane wprost do niewierzących. Osobliwością pracy Weigla jest to, że książka była konstruowana w oparciu o tekst Magisterium Kościoła (Sobór Watykański II, Katechizm, nauczanie Papieża), o teksty wprawdzie nie urzędowe, lecz stanowiące niemal magistralny do takowych komentarz kard. Ratzingera i nielicznych, ale najwybitniejszych teologów, jak Hans Urs von Balthasar. Te autorytety jednak nie są tu użyte w duchu Roma locuta, causa finita, czyli nie po to, by zamknąć sprawę, lecz dlatego, że w ich tekstach problem został ujęty precyzyjnie. Tak jest np. w rozdziale o katolickiej moralności. By pokazać, że nie sprowadza się ona do pytania „jak daleko mogę się posunąć?”, a więc do listy zakazów, Weigel sięga po tekst Jana Pawła II, który „za punkt wyjścia swych rozważań o moralności przyjmuje ewangeliczną opowieść o bogatym młodzieńcu, który (...) wcale się nie zastanawia »jak daleko mogę się posunąć w moim postępowaniu?«, lecz zadaje Jezusowi zupełnie inne pytanie »co dobrego mam czynić, by otrzymać życie wieczne?«. Nie pyta o to, czego nie powinien robić, lecz o to, co dobrego ma czynić”.
Jedne rozdziały są lepsze, inne słabsze. Niektóre, jak np. „Kościół liberalny czy Kościół konserwatywny?” prawdopodobnie są bardziej zrozumiałe w Ameryce niż u nas, choć i u nas mogą się przydać. Obawiam się, że rozdział „Jak mamy kochać” nikogo nie usatysfakcjonuje, a rozdzialik o antykoncepcji nawet rozczaruje. Papież tej sprawie poświęcił trzyletni cykl audiencji (1979-1984), zawartych w tomie liczącym 500 stronic. I, niestety, nie dało się tego przekonująco streścić na stronach trzydziestu. Wypada jednak zacytować ostrzeżenie Autora przed uleganiem kliszom. „Zaprzątnięcia Kościoła seksem nie da się porównać z obsesją mediów na punkcie nauczania Kościoła dotyczącego seksu. (...) W pierwszych dziewiętnastu latach pontyfikatu Jana Pawła II jedynie ok. trzech procent jego publicznych wystąpień dotyczyło zasad moralności seksualnej. A tymczasem, czytając prasę światową, można było odnieść wrażenie, że papież mówi wyłącznie o seksie (...). Kościół katolicki seks i problemy ludzkiej płciowości traktuje bardzo poważnie, poważniej niż wydawcy »Playboya« czy »Cosmopolitan«”.
Niektóre rozdziały zasługują na szczególną uwagę, jak choćby piękny fragment o kształtowanej przez wartość wolności. Wzruszył mnie w nim przykład z grą na fortepianie (zniewolenie żmudną nauką gry i wolność tego, kto wali w fortepian, jak mu się podoba), który po raz pierwszy usłyszałemponad pół wieku temu od mego księdza katechety. Książka bywa chwilami jakby ciut naiwna, zbyt „poczciwa”. Czasem jako oczywiste przyjmuje to, co dla wszystkich (niestety!) oczywiste nie jest, jak np. że „nienarodzone dziecko jest od samego początku człowiekiem”. Może jest to przejaw owego patrzenia „od wewnątrz”, czyli przyjęcia niewzruszonych aksjomatów, jak istnienie Boga. Jednak rozdział „Kwestie życia lub śmierci: aborcja i eutanazja” serdecznie polecam. Jest w nim myśl, która stanowi, moim zdaniem, jedną z ważnych tez książki - że spór o zasady moralne w gruncie rzeczy nie jest sporem o konkretne normy, ale sporem o sposób rozumienia pojęcia „godność człowieka”. To, co przez to pojęcie się rozumie, ma konsekwencje wprost niewyobrażalne.
Być może znajdą się czytelnicy, dla których książka Weigla nie wystarczy, by „wejść do środka”. Może lektura będzie tylko spojrzeniem przez dziurkę od klucza, ale i to już jest coś. Zaproszenie zaś, by wejść, warto zapamiętać: „Być może przekonasz się, że to, co z zewnątrz wydawało się przytłaczające i ograniczające, jest w rzeczywistości (...) ogromną przestrzenią, gdzie człowiek doznaje wyzwolenia i gdzie może wieść w pełni ludzkie życie, przygotowując się na Bożą przyszłość”.