Katar 2022: Messi jest wolny

O tym, że Polacy mogą pozbawić najlepszego piłkarza świata szans na zdobycie mistrzostwa świata, pomyślę we środę. Na razie cieszę się myślą, że Leo Messi wciąż jeszcze tu jest.

27.11.2022

Czyta się kilka minut

Leo Messi po strzeleniu gola w meczu Argentyna-Meksyk, Lusail (Katar), 26 listopada 2022 r. / Fot. Ariel Schalit / Associated Press / East News /
Leo Messi po strzeleniu gola w meczu Argentyna-Meksyk, Lusail (Katar), 26 listopada 2022 r. / Fot. Ariel Schalit / Associated Press / East News /

A on znów to zrobił. Dobiegała sześćdziesiąta czwarta minuta meczu Argentyna-Meksyk – meczu do tamtej chwili brzydkiego i nudnego, bo Argentyńczycy grali wolno i schematycznie, a Meksykanie z kolei bronili się tłumnie i nisko – i przed polem karnym drużyny, z którą Polacy zdołali parę dni wcześniej bezbramkowo zremisować, otwarła się po raz pierwszy odrobina wolnej przestrzeni. Niewiele, w gruncie rzeczy tyle co nic, zważywszy jeszcze na fakt, jak daleko było do bramki Guillermo Ochoi – ale jemu wystarczyło. Ułamek sekundy na decyzję, futbolówka przy lewej nodze, jedna wąska ścieżyna prowadząca w jedyne miejsce znajdujące się już poza zasięgiem rąk bramkarza, tuż przy lewym słupku. Strzał. Gol. Eksplozja radości. Wyzwolenie.

To nie tak miało wyglądać. To nie miała być kolejna impreza, podczas której Messi samodzielnie wyciąga Argentynę z tarapatów. To nie miał być kolejny mecz, w którym kiedy dostaje piłkę, wszyscy koledzy z drużyny stają i czekają, aż zrobi coś wyjątkowego. On już naprawdę zrobił to wystarczająco wiele razy, cały czas zmagając się zresztą z poczuciem, że i tak nie dorasta do wymagań rodaków, bo po pierwsze nie jest Maradoną, a po drugie urodził się w zbyt zamożnej rodzinie i za wcześnie wyjechał. Niezależnie zresztą od jego niewątpliwych zasług i rzekomych „win”, o których więcej pisze np. Jonathan Wilson w książce „Aniołowie o brudnych twarzach”, wiele przed tym turniejem mówiło się po prostu o tym, że Argentyńczycy wreszcie mają drużynę, wreszcie są zjednoczeni, a w dodatku jeszcze ubiegłoroczne zwycięstwo w Copa America sprawiło, że zniknęła krępująca ich od lat psychologiczna bariera związana z niemożnością wygrania jakiejkolwiek dużej imprezy piłkarskiej. „Radość jest ogromna – mówił Messi wtedy, po wygranym 1:0 na Maracanie finale z Brazylią. – Marzyłem o tym wiele razy. I bardzo tego potrzebowałem: świadomość, że z drużyną narodową niczego dotąd nie osiągnąłem, tkwiła we mnie jak cierń”.

No więc cierń został usunięty i do Kataru Argentyńczycy przyjeżdżali po to, by nareszcie się bawić. Albo przynajmniej to on zamierzał się bawić – mówił o tym na jednej z przedmundialowych konferencji, że świadomość, iż to jego ostatni wielki turniej, paradoksalnie pozwala mu zrzucić z siebie presję i raczej cieszyć się każdą chwilą niż zamartwiać perspektywą tego, co może pójść nie tak przy piątej próbie wywalczenia mundialowego złota. W Paryżu, podobnie jak w reprezentacji, udało się wokół niego zbudować nieco bardziej zbalansowaną drużynę, forma i zdrowie przed przyjazdem do Kataru dopisywały, statystyki również wskazywały, że wszystko powinno pójść jak z płatka: przed meczem z Arabią Saudyjską Argentyna nie przegrała 36 meczów z rzędu.

Ale po pierwszej połowie spotkania z Arabią, podczas której sędzia anulował Argentyńczykom trzy gole po minimalnych spalonych, było tylko 1:0. A na początku drugiej rywale strzelili dwie bramki, później zaś bronili się skutecznie i szczęśliwie – podobnie zresztą jak Meksyk przez ponad godzinę wczorajszego spotkania. Zbliżenie na twarz przerażonego Pablo Aimara, jednego z asystentów selekcjonera Scaloniego i skądinąd jednego z młodzieńczych idoli Messiego, było w ten sobotni wieczór równie niepokojące jak obrazki z miotającym się z bezsilności trenerem Sampaolim w Rosji przed czterema laty. Argentyńskie demony znów zaczęły się budzić. Znów wszyscy patrzyli na to, co zrobi Messi.

To nie może być przepis na sukces – i może ostatecznie nie będzie, skoro paręnaście minut później na listę strzelców wpisał się także młodszy od Leo o 14 lat Enzo Fernández, a z ławki rezerwowych wszedł również inny z argentyńskich młodzieńców, Julián Álvarez. Ale nie o sukcesie Argentyny tu przecież mówimy – zwłaszcza że teraz zależy w ogromnej mierze od meczu z Polską. Mówimy o tych kilku sekundach wolności, którą znów odnalazł na boisku największy piłkarz naszych czasów w sześćdziesiątej czwartej minucie meczu z Meksykiem. I może też o tym, jak później, już po ostatnim gwizdku, ów stroniący zwykle od podobnych zgromadzeń, cichy i nieśmiały dzieciak z Rosario i Barcelony, nie wiedzieć kiedy obwołany księciem Paryża, tańczył i śpiewał wraz z resztą drużyny i z kibicami, wyraźnie nie mając jeszcze ochoty na zejście z boiska.

Jeśli to ostatnie zdanie zabrzmiało jak metafora – niech i tak będzie. Może nawet trudno się dziwić. Strzelał już w życiu piękniejsze gole (ba, i to ile: w sumie zdobył już prawie 800 bramek, niektóre, zwłaszcza te po oszałamiających dryblingach, jak w meczu Barcelony z Getafe w 2007 roku, zostaną na zawsze w historii futbolu), strzelał też gole w ważniejszych meczach niż jakieś tam spotkanie fazy grupowej mundialu – ale, jak pokazują również wczorajsze łzy Roberta Lewandowskiego, można wygrywać Ligę Mistrzów z najlepszym klubem Europy, jednak gol dla swojego kraju na mistrzostwach świata smakuje w sposób nieporównywalny z niczym. Leo Messi, Piotruś Pan naszych czasów, marzy dalej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej