Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
70-metrowej wysokości rakieta Falcon Heavy prywatnej firmy SpaceX, która 6 lutego wystartowała z przylądka Canaveral (a dwa z trzech jego modułów bezpiecznie wylądowały na Ziemi), jest w stanie wynieść na orbitę prawie 64 tony ładunku – ponad dwa razy więcej niż promy kosmiczne. Po raz pierwszy od 40 lat ludzkość dysponuje nośnikiem, który mógłby wysłać także załogowy pojazd na Księżyc, i dalej. I to tanio: jeden start Falcona Heavy to koszt 90 milionów dolarów; nieco większa rakieta SLS (z NASA) będzie kosztować ponad dziesięć razy więcej.
W przyszłości Falcona Heavy zastąpi jeszcze większa rakieta, znana pod roboczym skrótem BFR, nieoficjalnie tłumaczonym jako „Big Fu***ng Rocket”. Ma ona zabrać na orbitę 150 ton ładunku, a w drogę na Marsa – zatankowana z orbitalnej cysterny – nawet stu astronautów jednocześnie. Od początku podboju kosmosu na ziemskiej orbicie znalazły się 533 osoby. Pierwszy lot orbitalny BFR może się odbyć już za trzy lata.
W tym czasie wystrzelona 6 lutego rakieta, z wiśniowym elektrycznym kabrioletem Tesla Roadster (produkowanym przez właściciela SpaceX Elona Muska) na pokładzie, jej pasażer – ubrany w skafander manekin – i kopia „Autostopem przez Galaktykę” Douglasa Adamsa zamknięta w samochodowym schowku na rękawiczki, będzie dalej przemierzać przestrzeń kosmiczną. Pozornie bezużyteczny ładunek Falcona Heavy może się okazać ważniejszy niż rakieta: jednym, surrealistycznym obrazkiem Musk przypomniał o czymś, o czym ludzkość chyba zapomniała przez ostatnich 40 lat: tam, na górze, czeka na nas największa przygoda w historii.©
Czytaj także: Wojciech Brzeziński o planach kolonizacji Marsa