Jezus w brudnych spodniach

Kościół w Polsce dał się podzielić politykom – mówi kardynał Michael Czerny. Stosunek do imigrantów stał się deklaracją „prawicowości” bądź „lewicowości”.

03.02.2020

Czyta się kilka minut

Kard. Michael Czerny w Pałacu Apostolskim, Watykan, 5 października 2019 r. / FRANCO ORIGLIA / GETTY IMAGES
Kard. Michael Czerny w Pałacu Apostolskim, Watykan, 5 października 2019 r. / FRANCO ORIGLIA / GETTY IMAGES

Najpierw widać gwóźdź. Zwykły, sczerniały od starości, zagięty, wystający na centymetr, może dwa. Był w desce, z której Domenico Pellegrino, sycylijski artysta, wycinał krzyż, i tak został. To resztki z łodzi rozbitej u brzegów Lampedusy. Jednej z tych, którymi dopływają – lub nie – imigranci z Afryki. Krzyż zamówił jezuita, o. Michael Czerny, podsekretarz Sekcji ds. Migrantów i Uchodźców w Dykasterii Integralnego Rozwoju Człowieka.

– Gwóźdź w krzyżu nie powinien dziwić – pisze mi w mailu Pellegrino, zapytany o symbolikę dzieła. – Ale ten tkwi w jego centrum, oddziela dwie części: dolną, w kolorze czerwonobrązowym, jak krew, i górną, niebieską, jak woda w Morzu Śródziemnym albo ściana grobu. Boli nasze oczy, wbija się w sam środek układu nerwowego drewna. Wyłowione z morza deski były jednocześnie słone i gorzkie. Farba wydobywa strukturę drewna, pomarszczoną jak stara mapa. Strużki, niczym ludzkie drogi, przecinają się, schodzą, rozbiegają w różne strony. Granice się zacierają.

Czerny dotarł do Pellegrina przez wspólnych znajomych, gdy dowiedział się o kardynalskiej nominacji i musiał pomyśleć o krzyżu pektoralnym. Chciał, by był nie tylko prosty i skromny, ale żeby stał się rozpoznawalnym symbolem jego misji. – To była jego inicjatywa – pisze artysta. – I on sam zainspirował mnie do poszukania materiału.

Jaskrawe kolory ostro odcinają się od białej koszuli kardynała. Gwóźdź przyciąga wzrok, drażni i niepokoi.

Rzeczywistość to nie problem

– Sam jestem uchodźcą – mówi kard. Czerny, gdy odwiedzam go w biurze na drugim piętrze Palazzo di San Callisto, wybudowanego w miejscu męczeńskiej śmierci papieża Kaliksta. Budynek położony jest na Zatybrzu, tuż obok bazyliki Santa Maria in Trastevere, ale administracyjnie należy do Watykanu (strefa eksterytorialna).

– Miałem dwa lata, gdy moi rodzice uciekli z Czechosłowacji do Kanady. Pewnie dlatego jestem tak wrażliwy na problem przymusowej migracji.

Matka kardynała miała żydowskich dziadków, w czasie II wojny światowej trafiła więc do obozu w Terezinie. Ojciec, który odmówił rozwodu „z Żydówką”, został wysłany na przymusowe roboty. Babcia ze strony mamy zginęła w Auschwitz. Była ludową artystką. Jeden z jej rysunków – „Ucieczka do Egiptu” – kardynał wybrał na swój biskupi prymicyjny obrazek. W 1948 r. rodzice z dwuletnim Michaelem uciekli do Kanady. Przyjęła ich pod dach obca rodzina. Dziesięć lat później sami spłacili dług wdzięczności – przez pół roku gościli w swym domu uciekiniera z Węgier, który opuścił ojczyznę po upadku antykomunistycznego powstania.

Pochodzenie z Europy Środkowej to jeden z powodów zainteresowania kardynała sytuacją w naszym regionie.

– Cieszę się z tego wywiadu – mówi – bo dzięki niemu mogę dotrzeć do polskich, myślących katolików. Wasz kraj, podobnie jak i inne państwa Grupy Wyszehradzkiej, cierpi na silne upolitycznienie tematu migracji. Populistyczny dyskurs rozbija się o dwie kwestie: niezależności od Brukseli i zagrożenia tożsamości chrześcijańskiej Europy. To bardzo polityczne i instrumentalne podejście do tematu.

W odniesieniu do migracji kardynał nie używa słowa „problem”. Mnie też kilka razy poprawia. Przypomina, że migracja to prawo człowieka. „Wszyscy jesteśmy migrantami” – to jego słowa. Każdy ma prawo, by szukać dla siebie i swojej rodziny najlepszego i najbezpieczniejszego miejsca do życia.

– Migracja to nasza rzeczywistość, nie problem. Problemem jest jedynie migracja wymuszona. Część ludzi musi porzucić swe domy, uciekać, szukać schronienia, czy to z powodu wojny, prześladowań, czy biedy. Te osoby wymagają naszej szczególnej troski. Jeśli ktoś jest w potrzebie, należy mu pomóc.

Czwarty ślub

Właśnie ten niewielki, ale najbardziej wrażliwy i bolesny ułamek migracyjnych ruchów jest przedmiotem zainteresowania jego urzędu: uchodźcy z krajów objętych konfliktem wojennym, przesiedleńcy, osoby zmuszone do emigracji z powodów ekonomicznych, ofiary handlu ludźmi, obcokrajowcy o nieuregulowanym statusie prawnym. Tak – ich sytuacja stanowi problem, ale nie dlatego, że sprawiają nam, dostatnim, zachodnim społeczeństwom kłopot, tylko dlatego, że łamane są ich podstawowe prawa.

Obronie praw najbiedniejszych i wykluczonych kardynał poświęcił ponad połowę życia (ma 73 lata). Najpierw w zakonie: w Kanadzie zakładał jezuickie Centrum Sprawiedliwości Społecznej, w Salwadorze był dyrektorem Instytutu Praw Człowieka na Uniwersytecie Środkowoamerykańskim (został tam skierowany przez przełożonych w 1989 r., gdy wojskowe komando zabiło sześciu jego współbraci pracujących na uczelni i zaangażowanych w pokojowe rozmowy z partyzantką), w Afryce koordynował pracę instytucji walczących z AIDS. W 2010 r. do Watykanu ściągnął go ghański kardynał Peter Turkson, przewodniczący papieskiej rady Iustitia et Pax. Gdy sześć lat później Turkson objął „ministerstwo” ds. integralnego rozwoju człowieka, Czerny został w nim podsekretarzem.

1 września 2019 r., kiedy papież ogłaszał listę nowych kardynałów, Czerny był w São Paulo, w Brazylii, na kongresie ruchów ludowych. Nominacja go zaskoczyła, nie był przecież biskupem. Święcenia przyjął dopiero dzień przed otrzymaniem czerwonego biretu.

Pytam, dlaczego się zgodził, skoro – składając śluby w zakonie jezuitów – przyrzekał, że nie będzie ubiegać się o żadne urzędy i stanowiska w Kościele.

– I nie ubiegałem się – wyjaśnia z uśmiechem. – To prawda, w naszych konstytucjach jest, by nie przyjmować propozycji biskupstwa. Więc gdyby mnie o to zapytano, pewnie bym odmówił. Ale ja takiej propozycji nie dostałem. Papież po prostu mianował mnie kardynałem.

W herbie jezuitów jest monogram IHS, średniowieczna wersja skróconego zapisu imienia Jezus, i trzy gwoździe, którymi Chrystus został przybity do krzyża. To także symbol trzech ślubów zakonnych: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Jezuici księża (bo są też bracia zakonni, bez święceń) na ostatnim etapie wieloletniej formacji składają jeszcze ślub czwarty: bezwzględnego posłuszeństwa papieżowi.

Populizm nie przejdzie

Dykasteria, w której pracuje, to młody urząd. Powstała z początkiem 2017 r. z połączenia czterech papieskich rad (Iustitia et Pax, Cor Unum, Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących, Duszpasterstwa Chorych i Służby Zdrowia). Sekcja ds. Migrantów i Uchodźców jest jej ważną częścią. Tak bardzo, że przewodniczenie tej strukturze pozostawił sobie – na razie tymczasowo – papież Franciszek. Kardynał Czerny podlega bezpośrednio jemu.

Sekcja pomaga Kościołom lokalnym w organizowaniu „korytarzy humanitarnych”, dzięki którym udało się kilkuset uchodźców z obozów w Libii i Grecji przetransportować do Europy. Służy wiedzą i doświadczeniem w procesie aklimatyzacji i integracji przesiedleńców. Reprezentowała Watykan podczas negocjacji nad Światowym Paktem o Migracji. Propozycje Stolicy Apostolskiej – jak mówi kardynał – były podstawą tego dokumentu. Pakt został podpisany pod koniec 2018 r. przez 164 kraje. Polska była jednym z pięciu państw głosujących przeciw (12 krajów wstrzymało się od głosu).

Zna więc dobrze kontekst polityczny i społeczny decyzji podjętej przez władze naszego kraju.

– Rozumiem strach przed imigrantami – wyjaśnia. – To naturalna reakcja. Ale nieludzka. Bo strach nie może rządzić człowiekiem. Potrzebny jest, by zachować czujność, ale nie może wpływać na podejmowanie decyzji. Różni ludzie, zwłaszcza politycy, celowo go rozniecają. I nie tylko budzą nienawiść do obcych i dyskryminację, ale rozbijają społeczeństwo, prowadząc do starcia tych, którzy są wrażliwi na potrzeby innych, z tymi, którzy padli ofiarą populistycznych, wyborczych technik. Tyle że populizm nie ma przyszłości. Nie buduje rozwoju gospodarczego, nie tworzy wspólnoty. Prędzej czy później się skończy.

Ale najbardziej interesuje go i boli kontekst religijny.

– Niestety, nawet Kościół w Polsce dał się podzielić politykom – zauważa. – Przygotowując się do naszej rozmowy, znalazłem taką wypowiedź o. Macieja Zięby, dominikanina, z którą się całkowicie zgadzam: „Zastanawia fakt, jak szybko chrześcijanie w Polsce dali sobie narzucić język polityki, socjologii i ideologii w opisywaniu problemu uchodźców, odrzucając w ten sposób religijny opis rzeczywistości. Stosunek do tej kwestii bardzo szybko przestał być mierzony wiernością lub niewiernością Ewangelii, a stał się deklaracją »prawicowości« bądź »lewicowości«. A te kategorie nie mają nic wspólnego z Ewangelią”.

Złe ideologie

A co – pytam – jeśli odmowę pomocy uchodźcom i emigrantom próbuje się tłumaczyć Ewangelią? Opowiadam, jak kilka lat temu, gdy fala uchodźców przetaczała się przez Węgry i wydawało się, że zaraz dotrze do polskiej granicy, albo później, podczas burzy, jaką wywołała propozycja relokacji, w dyskusjach cytowano fragment z Ewangelii według Mateusza: „Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom a rzucać psom”.

– Tym, którzy zasłaniają się Ewangelią, chciałbym przypomnieć inne słowa naszego Pana, odnoszące się wprost do tej sytuacji: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata, bo byłem przybyszem, a przyjęliście mnie”. I potem: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili”.

Modne było też powoływanie się na „porządek pomagania” (ordo caritatis). Robili to nie tylko katoliccy publicyści, ale nawet niektórzy księża czy biskupi.

– Znam te tłumaczenia – mówi kardynał. – Ordo caritatis to scholastyczne pojęcie, z Summy Teologicznej św. Tomasza z Akwinu, przywoływane tu bez uwzględnienia całego kontekstu. Św. Tomasz pisał, że jeżeli nie można pomóc wszystkim, trzeba zapewnić pomoc tym, z którymi związało nas życie: rodzinie i bliskim. Przypomnę tylko, jak zakończył swoje rozumowanie. Pisze, że są jednak sytuacje, gdy trzeba bardziej pomóc nieznajomemu, który jest w skrajnej potrzebie, niż własnemu ojcu, który takiej potrzeby nie doświadcza.

– Myślę, że zasłanianie się cytowanym przez pana fragmentem Ewangelii, czy średniowieczną koncepcją scholastyczną to po prostu próba usprawiedliwiania własnej wrogości do migrantów z różnych grup etnicznych czy religijnych – mówi Czerny. Mam wielką nadzieję, że katolicy w Polsce, którzy padają ofiarą złych ideologii, będą mogli odkryć siłę wiary w Jezusa Chrystusa. I że pełna bólu pamięć waszej dramatycznej przeszłości stanie się siłą dla chrześcijaństwa dojrzałego, miłosiernego i otwartego na innych.

Służenie Jezusowi

Pytam też, czy to dobrze, że Kościół zajmuje się bardziej mówieniem o prawach człowieka czy ekologii niż o Bogu? Czy nie wyręcza polityków albo organizacji pozarządowych? Czy jego podstawową misją nie jest troska o zbawienie wiernych?

– Troska o zbawienie wieczne bez troski o tymczasowe potrzeby braci jest nie tylko podejściem redukcyjnym, ale i sprzecznym z Ewangelią – odpowiada Czerny. – Doktryna katolicka nie oddziela duszy od ciała. Człowiek ewangelizowany nie jest bytem abstrakcyjnym. To konkretna osoba, uwarunkowana kwestiami społecznymi i ekonomicznymi. Przyjęcie do domu drugiego człowieka, obcego, biednego, głodnego, w brudnych spodniach czy koszuli, mówiącego innym językiem, to cenna okazja do spotkania i służenia samemu Jezusowi, który puka do naszych drzwi. My decydujemy, czy wpuścić go do środka, czy pozostawić na zewnątrz. Prawdziwe chrześcijaństwo, autentycznie przeżywane, daje radość służenia drugiemu człowiekowi, dzielenia z nim odpowiedzialności za jego los. Jestem przekonany, że czas, w którym żyjemy, to właśnie okazja do głębszego przeżywania naszej wiary.

– Papież Franciszek często mówi, że rzeczywistość jest ważniejsza od idei – kontynuuje kardynał. – Boże Słowo trzeba stosować w praktyce, poprzez dzieła sprawiedliwości i miłosierdzia. Zapominanie o tym, że Słowo Boże musi się odnosić praktycznie do rzeczywistości, w jakiej żyjemy, to budowanie na piasku, bujanie w obłokach, zamykanie się w sobie i gnostycyzm. Przez to nasze życie staje się bezowocne i jałowe.

A zatem nie ma innego sposobu głoszenia Ewangelii niż rozwiązywanie problemów społecznych?

– To najbardziej konkretny sposób. Tak uczy nas Kościół. Zaangażowanie w życie społeczne to najlepsze ćwiczenie z chrześcijańskiej doskonałości.

A może to po prostu, jak się czasem słyszy, obsesja papieża Franciszka?

– Wszystkich, którzy tak mówią, zachęcam do sięgnięcia po nauczanie Jana Pawła II. Nie rozumiem, dlaczego nie pamięta się, zwłaszcza w Polsce, jego gorliwego zaangażowania w międzyludzką solidarność? Czyżby Polacy nie zgadzali się ze swoim papieżem? Myślałem, że nie zgadzają się tylko z Franciszkiem. Co powiedziałby papież Wojtyła o wyzwaniach, przed jakimi stoi dziś Kościół? Czy mówiłby, że chrześcijaństwo to skarb, który należy chronić w naszych europejskich strefach komfortu? Czy raczej w kontekście przymusowej migracji widziałby okazję do spotkania z żywym Chrystusem? Jeszcze w 2000 r., w przesłaniu na Światowy Dzień Migracji, pytał: „W jaki sposób ochrzczeni mogą mówić, że przyjmują Chrystusa, jeżeli zamykają drzwi przed cudzoziemcem, który do nich przychodzi?”.

Kogo trzeba leczyć

Niemniej – zauważam – to ciągłe mówienie, że Kościół jest jak szpital polowy, staje się już przedmiotem żartów. Co zrobić, by to określenie nie było pustym sloganem? Jak wypełnić je treścią na co dzień, choćby w realiach zwykłej, polskiej parafii?

– Określenie „szpital polowy” odnosi się do każdej sytuacji, gdy spotykamy człowieka bezbronnego, poranionego, gdy mamy do czynienia z jego słabością i kruchością. Oznacza też, że Kościół ma służyć – niczym szpital na polu bitwy – wszystkim ludziom w potrzebie, bez rozróżniania na sojuszników i przeciwników. W praktyce duszpasterskiej takich krajów jak Polska oznacza to na przykład, że parafia ma za zadanie otoczyć opieką nie tylko swoich „rdzennych” mieszkańców, ale też osoby, które znalazły się na jej terytorium tymczasowo lub całkiem od niedawna, jak Wietnamczycy czy Ukraińcy, przyjeżdżający do was do pracy. Bez względu na to, czy są katolikami, czy nie.

Kardynał przekonuje, że posługa duszpasterska nie może sprowadzać się jedynie do czynności liturgicznych i homiletycznych. W parafialnej codzienności też trzeba stosować cztery zasady papieża Franciszka (po raz pierwszy sformułowane w przemówieniu na Międzynarodowym Forum „Migracje i pokój” w lutym 2017 r., a potem wielokrotnie powtarzane): przyjąć, chronić, wspierać, integrować. Odnoszą się do wszystkich osób wykluczonych i pozostawionych na marginesie społeczeństwa: bezdomnych, biednych, trwale bezrobotnych, chorych psychicznie, wychodzących z więzienia, ofiar przemocy, przedstawicieli mniejszości narodowych. Nie ma takiej wspólnoty parafialnej, w której by ich brakowało.

Ale „szpital polowy” jest nie tylko dla wykluczonych. Także dla wykluczających. Dla tych wszystkich, którzy chcieliby margines odgrodzić, zamknąć i ukryć przed swymi wrażliwymi oczami.

– Zadaniem Kościoła jest leczyć negatywne nastawienie do obcych i zmarginalizowanych – mówi kardynał i podsumowuje z goryczą: – Ich obecność jest niewygodna, bo burzy nasz mit postępu i rozwoju. Wciąż się nim szczycimy, zapominając, że i postęp, i rozwój dostępne są tylko nielicznym, choć zbudowano je kosztem wielu. Nasze siostry i nasi bracia, którzy wybrali się do naszego świata w poszukiwaniu raju, boleśnie się na nas zawiedli.

Uchodźcy w prowizorycznych obozach na Lesbos czy bezdomni na dworcach i ulicach polskich miast są jak sterczący gwóźdź w krzyżu mojego rozmówcy. Estetyczny zgrzyt, drażniący szczegół. Nie da się go nie widzieć, choćbyśmy odwracali wzrok. Nie można przestać o nim myśleć. Nie pozwala się przyzwyczaić i zobojętnieć. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2020