Jestem twoim sługą?

Dawno nie czytałem książki tak dowcipnej i tak uroczej w prezentowaniu zarówno zalet, jak i wad Irańczyków.

07.12.2010

Czyta się kilka minut

Książka Hoomana Majda to jeden z najlepszych przewodników po skomplikowanej irańskiej duszy, jakie kiedykolwiek ukazały się na świecie. Na dodatek napisana z perspektywy człowieka, który miał rzadką możliwość sięgnięcia za kulisy najważniejszych wydarzeń, dzięki licznym przyjaźniom w świecie irańskiej polityki. Tym bardziej zaskakujące jest, że autor tak bardzo pomylił się, analizując panujące w jego ojczyźnie nastroje społeczne.

***

"Ajatollah śmie wątpić" ukazuje się dwa lata po amerykańskiej premierze. To zapis trzech podróży irańskiego emigranta do rodzinnego kraju, przed i po wyborze Mahmuda Ahmadineżada na prezydenta. Niestety, chodzi o wybory z 2005 r., a nie z 2009 r. i pewnie dlatego cała misterna analiza, mająca przekonać czytelników, że Irańczycy w zasadzie akceptują panujący w islamskiej republice system - rozpada się jak domek z kart.

Majd wielokrotnie powtarza, że Irańczycy gotowi są demonstrować na ulicach w trosce o wyższe płace i prawo do taniego paliwa, jednak kwestie takie jak wolność słowa i swobody obywatelskie niespecjalnie zaprzątają ich głowy. Martwią się bardziej o "pełne brzuchy" niż o stan demokracji w Iranie. Ta ostatnia kwestia martwi co najwyżej nieliczne elity intelektualne północnego Teheranu oraz studentów.

Czyżby? Byłem w Iranie przez dwa miesiące poprzedzające ubiegłoroczne wybory i niemal przez miesiąc po ogłoszeniu sfałszowanych wyników. Szczerze poruszyła mnie odwaga milionów ludzi, którzy wychodzili na ulice z jednym pragnieniem na ustach - by odsunąć prezydenta Ahmadineżada od władzy i zakończyć jego kompromitujące rządy. A kiedy usłyszeli oficjalne rezultaty, gotowi byli - jedynie z kamieniami w rękach - iść na spotkanie oddziałom uzbrojonych po zęby policjantów i basidżów. To nie był protest ludzi, którym nagle opustoszały lodówki.

Wbrew temu, co się myśli o Iranie na Zachodzie, to nie jest kraj biedaków. To państwo z gigantycznymi złożami ropy i gazu, dzięki którym reżim, nawet pomimo sankcji, jest w stanie w miarę panować nad sytuacją ekonomiczną.

Irańczycy krzyczeli "Śmierć dyktatorowi!" nie z powodu cen benzyny, ale dlatego że chcieli mieć rzeczywisty wpływ na władzę. Jednym z najbardziej dramatycznych aspektów stłumionych krwawo protestów był ogromny udział kobiet. Ich odwaga, siła i samoświadomość były czymś, co chyba najbardziej zaskoczyło mnie w Iranie, zwłaszcza w kontekście szykan, jakim są one od lat poddawane. W "Ajatollahu..." kobiety pojawiają się gdzieś z boku jako jeden z wielu marginalnych tematów.

***

Trochę jednak rozumiem Majda. Jest irańskim patriotą i nie może ścierpieć hipokryzji Zachodu, który wchodzi w sojusze z brutalnymi reżimami w rodzaju Arabii Saudyjskiej, gdzie kobiety nie mają prawa nawet siadać za kierownicą, a wyznawcy innych niż islam religii muszą ukrywać swą wiarę. Jednocześnie ten sam Zachód jest niezwykle "czuły" na prawa człowieka w Iranie, gdzie - mimo wszystkich represji - istnieje ograniczona forma demokracji, kobiety mają własne korporacje taksówkarskie i nawet nieustannie atakowani w rządowych mediach Żydzi posiadają swojego przedstawiciela w parlamencie oraz jedenaście otwartych synagog w samym Teheranie.

Ta niezgoda Majda na stosowanie wobec Iranu podwójnych standardów owocuje - niestety - przesadną próbą usprawiedliwiania niektórych bezeceństw reżimu ajatollahów. Kiedy w książce pada po raz pierwszy nazwa złowrogiego więzienia "Ewin", nie pojawia się w kontekście tortur i gwałtów, na co istnieją setki wiarygodnych relacji. Ewin określany jest jako "hotel", a Majd przytacza relację znajdującego się na przepustce skazańca, który opowiada o luźnej atmosferze panującej za murami.

Kiedy zaś autor wspomina terrorystyczne ugrupowanie mudżahedinów ludowych, których (to fakt) nawet niechętni systemowi Irańczycy darzą pogardą za niegodne metody walki, pisze o łaskawych amnestiach dla bojowników ze strony rządu. Jakoś nigdzie nie sposób znaleźć choćby jednego zdania o tym, jak to w wyniku rozkazu ajatollaha Chomeiniego kilka tysięcy mudżahedinów zostało za jednym zamachem pozbawionych życia. Wieszano ich tak szybko i nieumiejętnie, że konali w długich, niewyobrażalnych męczarniach.

Pamiętam niezbyt rozsądną wycieczkę na zakazany cmentarz Chawaran i ponure uczucie, że pod wypaloną słońcem ziemią znajdują się tysiące kości w masowych grobach. Majdowi tak strasznie zależy na odkłamaniu opinii o Iranie, że przemilcza wiele podobnych historii, a krwawy reżim jawi się jako miękka dyktatura, która pozwala rozwijać się w miarę wolnej prasie i w zasadzie nie zagląda ludziom do domów, gdzie Irańczycy robią, co chcą. Nawet obraz Ahmadineżada jest miejscami przesłodzony, a bywa, że i niezgodny z faktami. Majd wspomina np., że prezydent "mieszka w swoim dotychczasowym domu w dzielnicy niższej klasy średniej". W rzeczywistości było tak zaledwie przez kilka tygodni po wyborze, na fali wcześniejszych populistycznych obietnic. Potem Ahmadineżad - co zupełnie zrozumiałe dla najwyższego przedstawiciela władzy świeckiej - przeniósł się do apartamentów prezydenckich przy ul. Pasteura, o czym wielokrotnie informowano. Trudno uwierzyć, że Majd o tym nie słyszał.

To wszystko naprawdę nie było potrzebne. Książka Majda byłaby o wiele silniejsza, gdyby nie zawierała tych przedziwnych przemilczeń i usprawiedliwień. Również bez nich dałoby się, w zgodzie z prawdą, udowodnić, że islamska republika jest zupełnie innym tworem niż Korea Północna.

Niesamowitym atutem Majda jest bowiem szeroki wgląd w skomplikowaną sieć powiązań, układów i konfliktów różnych frakcji w łonie irańskiego establishmentu. Obraz wyłaniający się z tej opowieści jest pasjonującym, kolorowym płótnem, które czytelnika nie mającego większego pojęcia o tym kraju może bardzo zaskoczyć. Irańskie elity są podzielone, a wielu nawet wysokich rangą duchownych ma bardzo rewizjonistyczne poglądy, choćby na temat równouprawnienia kobiet. Otwarte dyskusje w łonie szyickiego duchowieństwa są wielką nadzieją na to, że kraj ten może się zmienić.

***

Mimo tych wad, autor kreśli w sumie pełny obraz społeczeństwa, co w historii pisania o Iranie jest wielką rzadkością.

Pisarze, zwłaszcza zachodni, mają tendencję do kreowania obrazu islamskiej republiki jako "czarnego luda", który o niczym innym nie marzy, jak o wysadzeniu się w powietrze wraz z całym światem. Inna grupa autorów popełnia błąd nadmiernej fascynacji fałszywą perspektywą północnego, liberalnego Teheranu, gdzie kobiety rzekomo przesiadują całymi godzinami w salonach kosmetycznych i masowo zmniejszają sobie nosy, a mężczyźni marzą, by zamienić swą ojczyznę w kopię USA.

Majd stara się nam pokazać, jak skomplikowana jest irańska rzeczywistość. Robi to najlepiej wtedy, gdy wciela się nie w analityka, ale rasowego reportera. Fragmenty, w których pali opium w Qom, centrum religijnym Iranu; kiedy kluczy pośród korytarzy kompleksu prezydenckiego w centralnym Teheranie, a zwłaszcza kiedy oprowadza nas po pustynnym Jazdzie i jego okolicach, gdzie wtapia się w tłum pielgrzymów obchodzących szyickie święto Aszury - budzą prawdziwy dreszcz emocji i dają namiastkę prawdy o tym niezwykłym narodzie. Nie będąc Irańczykiem, nie sposób zrozumieć, a potem przekazać ekstatycznych obrzędów i fascynacji szyitów losem zdradzonego przez współbraci imama Hosejna, co w dzisiejszym świecie tak bardzo odróżnia Iran od zdecydowanej większości krajów muzułmańskich, głównie zaś od Arabów, nazywanych "szarańczożercami" przez dumnych ze swego perskiego dziedzictwa Irańczyków.

Iran Majda to kraj ludzi niezwykle gościnnych, pełnych godności oraz dumnych, którzy nigdy nie dadzą sobie narzucać woli Zachodu, nieważne, kto akurat będzie w Teheranie rządził. Majd ma rację, że kraj, którego dążenia demokratyczne zostały w 1953 r. przerwane zorganizowanym przez USA zamachem stanu, nigdy nie stanie się niewolnikiem.

***

Dawno nie czytałem książki tak dowcipnej i tak uroczej w prezentowaniu zarówno zalet, jak i wad Irańczyków. Ich paranoi wszechobecnych spisków, samochwalstwa, gadżeciarstwa, rozkochania w telefonach komórkowych oraz pomieszanej obyczajowości, związanej z etykietą skupiającą się w słowie "taarof". To cały wachlarz zwyczajów i grzecznościowych zwrotów, które mają świadczyć o niezwykłym szacunku dla partnera rozmowy, ale w rzeczywistości podszyte są sporą dozą hipokryzji.

Można pęknąć ze śmiechu, gdy się czyta dialogi pełne uniżenia, a w nawiasach Majd odkrywa, co naprawdę wtedy Irańczyk myśli. Jeśli więc ktoś z Państwa ma zamiar dowiedzieć się, co należy zrobić, gdy w teherańskiej taksówce kierowca dwukrotnie poinformuje nas, że kurs był darmowy, niech sięgnie do książki Majda. Znajdzie tam również wytłumaczenie, czym różni się zwrot: "Jestem twoim sługą" od "Sikaj, a ja zanurkuję!".

Hooman Majd "Ajatollah śmie wątpić", Karakter 2010

Marek Kęskrawiec jest wykładowcą UJ i autorem książki "Czwarty pożar Teheranu", nagrodzonej w tym roku nagrodą im. Beaty Pawlak.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2010