Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rzecz w tym, że dokładnie od momentu uchwalenia Karty, przyjętej oczywiście gromkimi wyrazami radości, jako akt wyjątkowo sprawiedliwy, nastąpiła akurat generalna zmiana tematów zajmujących uwagę mediów. Polityka zepchnęła z całej areny publicznej wszystko inne. I powstaje obawa, że jeśli się o czymś nie pisze w gazetach, nie mówi w telewizji, to bezruch tam, gdzie za uchwaleniem ważnego dokumentu powinna natychmiast ruszać praca nad jego realizacją, gotowy ujść uwagi, a tym bardziej nie wywołać żadnego ciśnienia, jakie niesie ze sobą np. oburzenie na grzechy zaniedbania. Chciałoby się przecież, aby właśnie z tej okazji nic takiego nie miało miejsca. Chciałoby się, aby ani jeden z naszych rodaków zwracających się po Kartę Polaka nie doznał rozczarowania, nie natknął się na obojętność i bezradność, nie mówiąc już o kompromitacji, którą byłoby stwierdzenie, że nic jeszcze nie wiadomo - a kiedy będzie, to się dopiero zobaczy...
Na razie w związku z tym pierwsze pytanie: czy nasze konsulaty (a może i Wspólnota Polska) wiedzą, jakiej liczby ludzi dotyczyć może ta otwierająca się perspektywa? Dziesiątków czy setek tysięcy? I jaki jest ich rozrzut po krajach Wschodu - z czym wiąże się sprawa tak podstawowa jak realne możliwości kontaktu z władzami polskimi. I drugie: czy pracownicy, których zadaniem będzie rozstrzyganie o prawie do otrzymania Karty, już się przygotowują do tej misji i kto za nich ponosi odpowiedzialność?