Zdążyć przed Schengen

Co trzeci Polak mieszka na obczyźnie: Polacy - po Irlandczykach, Żydach, Ormianach, Albańczykach i Portugalczykach - są jedną z największych diaspor na świecie, za granicami kraju mieszka ich około 20 mln. Dla nich miała być utworzona "Karta Polaka, opracowywana przez kolejne rządy: zbiór praw, które mają przysługiwać im podczas wizyt w ojczyźnie. Projekt przedstawiony właśnie Sejmowi przez rząd zawęża listę adresatów do Polaków mieszkających w krajach byłego ZSRR.

26.06.2007

Czyta się kilka minut

Okolice Marianówki i Kamiennego Brodu na Wołyniu - to jedne z ostatnich polskich wsi, jakie zachowały się w tej części Ukrainy (fot. ŁUKASZ GIERSZ /
Okolice Marianówki i Kamiennego Brodu na Wołyniu - to jedne z ostatnich polskich wsi, jakie zachowały się w tej części Ukrainy (fot. ŁUKASZ GIERSZ /

Skorzystać z "Karty" - jeśli zostanie przyjęta przez parlament - będą mogli zatem Polacy na Litwie, ale już nie np. w Rumunii. Dlaczego? Autorzy ustawy tłumaczą, że powodem jest fakt, iż jednocześnie opracowywana jest ustawa o obywatelstwie polskim, dotycząca przede wszystkim Polaków na Zachodzie, którzy obywatelstwo utracili. - Ktoś, kto nabywa obywatelstwo, uzyskuje takie same przywileje jak my w Polsce - tłumaczy Michał Dworczyk, doradca premiera ds. Polonii i Polaków. - Jednak w większości krajów byłego ZSRR ludzie mogą mieć tylko jedno obywatelstwo. Z ustawy o obywatelstwie nie mogliby zatem skorzystać. Do nich właśnie skierowana jest "Karta Polaka", która oferuje mniejsze przywileje niż obywatelstwo, ale większa jest możliwość korzystania z nich.

"Karta": co to jest

Najważniejszym z zapisów ustawy o "Karcie Polaka" będzie umożliwienie rodakom ze Wschodu wielokrotnego przekraczania granicy i zwrot kosztów wizy. Na terytorium polskim będą mogli korzystać z 37-procentowej zniżki na przejazdy koleją, bezpłatnego wstępu do muzeów i bezpłatnego korzystania ze służby zdrowia w nagłych wypadkach. Będą też mogli studiować na takich samych zasadach jak studenci-obywatele Polski.

"Karta" nie daje natomiast prawa do legalnej pracy ani do osiedlenia się w Polsce. Nie jest też rodzajem paszportu i nie można będzie z nią przekraczać granicy; nie daje również żadnych przywilejów w innych krajach Unii. - Uprzywilejowywanie prawem do pracy byłoby niezgodne ze standardami europejskimi - mówi Michał Dworczyk. - Nie można było zapisać tego przywileju bezpośrednio w ustawie. Planujemy jednak, aby kwestię możliwości zatrudnienia uregulowało rozporządzenie ministra pracy.

- Dla Polaków ze Wschodu najważniejsze jest, aby po wejściu Polski do strefy Schengen granica nie zamieniła się w "żelazną kutynę" - mówi Agnieszka Bogucka, prezes warszawskiego oddziału Wspólnoty Polskiej. - Bezpłatna wiza to ogromne wyjście naprzeciw tym obawom, na to ci ludzie naprawdę czekają. Chodzi im o możliwość swobodnego przekraczania granicy, większość nie chce nigdzie wyjeżdżać na stałe, więc nie chodzi im też o obywatelstwo. Najważniejsze, żeby zdążyć przed Schengen.

Prace nad ustawą były prowadzone w konsultacji ze środowiskami polonijnymi i choć dokument nie spełnia wszystkich oczekiwań, to daje Polakom na Wschodzie to, co dla wielu najważniejsze: potwierdzenie na piśmie, że są Polakami, i że w ojczyźnie się o nich nie zapomina. - Wiele środowisk podkreślało symboliczne znaczenie "Karty", jako swego rodzaju zadośćuczynienie. Ponadto "Karta" otwiera drzwi na przyszłość: jeśli możliwości budżetowe państwa będą rosły, katalog przywilejów będzie można powiększać - mówi Michał Dworczyk.

"Kartę" przyznawać ma polski konsul. Zainteresowani nią muszą spełnić trzy warunki: znać przynajmniej biernie polski oraz kultywować polskie tradycje i zwyczaje; złożyć pisemną deklarację o przynależności do narodu polskiego; wykazać, że mieli polskich przodków (rodziców lub dziadków). Jeśli nie są w stanie udowodnić polskiego pochodzenia, powinni działać w organizacjach polonijnych. "Karty", mimo spełnienia warunków, może nie dostać osoba, która "zachowuje się w sposób uwłaczający Rzeczypospolitej Polskiej lub Polakom". Ma to być gwarancja kontroli procesu przyznawania "Kart" przez polskie władze, choć jednocześnie budzi obawy. - Może się zdarzyć, że "Karty" nie dostaną, np. członkowie wspieranego przez Łukaszenkę Związku Polaków na Białorusi. Ci ludzie, szeregowi członkowie, w przeciwieństwie do swoich liderów, nie zrobili nic przeciw Polsce. To, że dalej tkwią z Związku, spowodowane jest czasem lękiem przed represjami. Nie można ich za to karać - uważa Agnieszka Bogucka.

Będzie nas więcej?

Na Litwie mieszka ponad 230 tys. Polaków: to 7 proc. ludności Litwy i zarazem jedna z największych polskich mniejszości na świecie. Litewscy Polacy, wśród nich tacy, którzy pamiętają II Rzeczpospolitą, mówią, że od dawna czekali na "Kartę Polaka". Władze Związku Polaków na Litwie pod koniec lat 90. wezwały polskie władze do jak najszybszego przyjęcia takiego dokumentu.

Jednak po wejściu Litwy do Unii większość postulatów litewskiej Polonii straciła na aktualności. Wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa litewskiego na aktualności tracą także, jak to się określa na Litwie, ulgi socjalne, czyli zniżki na przejazdy kolejami czy bilety do muzeów. A sprawa wiz zupełnie nie dotyczy mieszkańców Litwy, podobnie zresztą jak opłaty za pomoc medyczną. Ale, jak podkreślają polscy działacze, jeśli takie ulgi będą istniały, to zawsze znajdą się osoby, które będą z nich chciały skorzystać.

Litewscy Polacy sądzą, że "Karta" jest dokumentem doniosłym, ale że jeszcze ważniejsza byłaby dla nich możliwość uzyskania obywatelstwa Polski - jako drugiego obywatelstwa. Jednak w listopadzie 2006 r. litewski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że podwójne obywatelstwo jest niezgodne z konstytucją Litwy. Przekreśliło to możliwość uzyskania takowego nie tylko dla litewskich Polaków, ale też dla starego wychodźstwa litewskiego. Dlatego władze litewskie zapowiedziały zmiany w prawie, wychodzące naprzeciw oczekiwaniom litewskiej emigracji. Na takich rozwiązaniach skorzystaliby także litewscy Polacy.

Na Białorusi Polaków jest 400 tys. (4 proc. populacji). Historycznie ich położenie jest podobne do litewskiej Polonii - w innym kraju znaleźli się w wyniku powojennego przesunięcia granic, nie z wyboru - ale ich obecna sytuacja jest zupełnie inna. Dla nich darmowa wiza to faktyczna możliwość utrzymania związków z Polską. Ważny jest także wymiar symboliczny, o którym mówił Michał Dworczyk: w warunkach, w których utrzymanie polskości (języka, tradycji) staje się coraz trudniejsze, "Karta" staje się symbolem, że Polska stara się o nich pamiętać. Choć oczekiwania wobec jej zawartości były większe, istotne jest, że dokument może zostać uchwalony.

Również na Ukrainie takie przywileje jak "szengeńska multiwiza do Polski" (określenie "Gazietiay Po-Kijewski") mają dla Polaków duże znaczenie. Dziennikarka tej gazety Ołesia Łobodiuk uważa, że nad Dnieprem przekonanych o swej polskości przybędzie: "»Kartę Polaka« dostaną ci, którzy przy obecności polskiego konsula złożą oświadczenie o przynależności do polskiego narodu, znają polski choćby biernie (a przecież wszyscy mówiący po ukraińsku rozumieją polski w 70 proc.), mają polskich przodków - pisze Łobodiuk, komentując polski projekt. - Jeśli nie uda się wykazać posiadania polskiej babki, trzeba trzy lata działać w polskich organizacjach kulturalnych. Trudno określić, jaka będzie liczebnie pierwsza fala chętnych do otrzymania »Karty Polaka«, ale spokojnie można powiedzieć, że będzie ona wysoka. Dobrze pamiętamy, gdy swego czasu chcący wyjechać otrzymywali od lokalnej administracji dokument o »babce Polce« dosłownie za butelkę wódki. Tak więc teraz też liczba Polaków na Ukrainie z pewnością wzrośnie".

W czasie spisu ludności w 2001 r. narodowość polską zadeklarowało ok. 150 tys. osób. Ale nieoficjalnie mówi się, że Polaków na Ukrainie może być znacznie więcej, nawet 900 tys.

Akt symboliczny

"Karta Polaka" nie byłaby aktem prawnym odosobnionym w świecie. Podobne regulacje zostały przyjęte przez Słowację w 1997 r. czy Węgry w 2001 r. Burzę wzbudziła właściwie tylko "Karta Węgra" ze względu na swój eksterytorialny charakter: gwarantowała ona Węgrom żyjącym poza ojczyzną nie tylko szereg przywilejów w czasie odwiedzin macierzy, ale też np. dotacje na podręczniki, jeśli posyłaliby w swoich krajach dzieci do szkół węgierskojęzycznych. Szczególne oburzenie wzbudziło to na Słowacji, gdzie mniejszość węgierska jest potężna (10 proc.). Choć trudno uwierzyć, aby jakiś Słowak posyłał dzieci do szkoły z węgierskim wykładowym tylko po to, by dostać jakąś niewielką sumę, to przez chwilę argument "wynaradawiania" był podnoszony przez część opinii publicznej. "Karta Węgra" zachwiała dobrymi stosunkami na linii Bratysława-Budapeszt, ale po wejściu do Unii i tak część zapisów okazała się niemożliwa do realizacji i de facto zastosowanie mają jedynie przywileje na terytorium węgierskim.

Projekt "Karty Polaka" nie wzbudził dotąd większego zainteresowania krajów, w których mieszka Polonia. Milczały też rosyjskie władze. Natomiast kilka miesięcy temu na portalu kreml.org ukazał się tekst, którego autorka krytykowała pomysł "Karty", twierdząc, że być może polskiemu rządowi chodzi o uzyskanie wpływów na terytorium posowieckim.

Ktoś może zapytać, czy w sytuacji, gdy w kraju nierozwiązanych jest tyle problemów, a budżet ciągle się nie domyka, właśnie "Karta Polaka" jest tym, czym rząd powinien się zajmować?

Tak jednak patrzeć nie można, bo w istocie przede wszystkim chodzi o wymiar symboliczny i moralny tego dokumentu. Polacy, którzy żyją w byłych republikach ZSRR, nie opuścili granic Polski z własnej woli; zwykle albo granice "opuściły" ich, albo zostali siłą wysiedleni, np. do Kazachstanu. Dziś Polska pozostaje dla nich krajem, o którym zostało często tylko wspomnienie z dzieciństwa albo niewyraźny obraz z opowiadania babci. Czasem ludzie ci niemal nie mówią po polsku, ale ze wzruszeniem recytują zapamiętane z dzieciństwa modlitwy.

Z wykonaniem choćby skromnego gestu w ich stronę nie można czekać na lepsze lata. To oni czekają już bardzo długo. "Karta Polaka", skromny dokument, ma być dowodem, że nie czekali na darmo.

DLA "TYGODNIKA":

Andrzej Poczobut

polski dziennikarz i działacz społeczny w Grodnie, członek władz nieuznawanego przez rząd w Mińsku Związku Polaków na Białorusi

Gdy Polska wejdzie do strefy Schengen, koszty wiz wzrosną do 60-65 euro. W tej sytuacji "Karta" będzie gwarancją, że wprowadzenie tych opłat nie przerwie tradycyjnie intensywnych kontaktów Polaków z Białorusi z Polską. Debata wokół "Karty" jest na Grodzieńszczynie śledzona z uwagą, dzięki możliwości odbioru polskich mediów, przede wszystkim pierwszego programu Polskiego Radia. Nadzieje na rychłe przyjęcie "Karty" są naprawdę duże.

Wprowadzenie "Karty", czyli uznanie polskości i więzi Polaków ze Wschodu z Macierzą, ma jednak przede wszystkim wymiar zadośćuczynienia moralnego. Przyznanie się do narodowości polskiej w ZSRR prowadziło do ograniczenia możliwości robienia kariery, a uczęszczanie do kościoła powodowało, że człowiek był uznawany za potencjalnego wroga władzy radzieckiej. W Białoruskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej, w tym na Grodzieńszczyznie, która była (i jest) największym skupiskiem Polaków na terenie ZSRR, od 1948 r. nie było szkoły z językiem polskim. Mimo tej presji zgodnie z oficjalnymi danymi na Białorusi mieszka dziś 400 tys. Polaków, z czego 300 tys. na terenie Grodzieńszczyzny.

Edward Trusewicz

sekretarz Związku Polaków na Litwie

Związek Polaków na Litwie od lat zabiegał o przyjęcie "Karty". Dziś dla nas ulgi czy profity zawarte w "Karcie" mają mniejsze znaczenie. Najważniejsze jest zadośćuczynienie moralne, podkreślenie związków z Ojczyzną i zapewnienie, że Polska pamięta o Polakach, którzy mieszkają po wschodniej stronie granicy.

Ale jednocześnie w pełni solidaryzujemy się z rodakami na Białorusi i na Ukrainie. Utrudnienia w postaci wiz, które zostaną jeszcze zaostrzone po wejściu Polski i Litwy do Schengen, należało rozwiązać w duchu pewnych ulg czy ułatwień dla Polaków przyjeżdżających do Polski z Białorusi czy Ukrainy.

Wiemy, że "Karta Polaka" to tylko część całego pakietu ustaw polonijnych. Wierzymy, że jej przyjęcie w parlamencie to pierwszy krok w kierunku integracji Polaków rozrzuconych po świecie. Na pewno też w którejś z ustaw, być może np. w ustawie o pochodzeniu polskim, znajdzie się zapis o podwójnym obywatelstwie, na które liczy wielu Polaków nie tylko na Litwie, ale też na Białorusi i Ukrainie.

Not. JJK

Waldemar Tomaszewski

przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie

"Karta Polaka" jest dla Polaków na Litwie ważnym dokumentem, choć nie spełni jednej z największych nadziei litewskich Polaków, czyli szansy na podwójne obywatelstwo. Na przeszkodzie stanęło też prawo litewskie, które zabrania podwójnego obywatelstwa. "Karta" jest ważnym dokumentem również z tego powodu, że potwierdza duchową więź i przynależność do narodu polskiego, staje się moralnym zadośćuczynieniem za rozłączenie z Polską.

Socjalne gwarancje, które daje "Karta", mają mniejsze znaczenie dla Polaków na Litwie niż dla Polaków na Białorusi czy Ukrainie. Ale takie sprawy, jak ułatwienia przy przyjmowaniu na studia czy opieka medyczna, są także doceniane przez litewskich Polaków. Życie jest pełne niespodzianek i wypadków. Dam przykład. Polacy z Wileńszczyzny mają wiele związków rodzinnych z Polską i często tam bywają. W razie jakiegoś nieszczęścia "Karta" pozwoli na sprawne udzielenie pomocy bez dodatkowych i niepotrzebnych zachodów. Przecież każdy wie, jak działa biurokracja.

Not. JJK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2007