Jak się nudzić zdrowo

Piotr Popik, neuropsychofarmakolog: Zdolność do nicnierobienia, z pozoru będąca stratą czasu, ma działanie ochronne dla mózgu. Sprząta umysł i w tym sensie bywa twórcza.

09.09.2019

Czyta się kilka minut

 / Il. JOANNA RUSINEK
/ Il. JOANNA RUSINEK

KATARZYNA KUBISIOWSKA: Nuda jest szkodliwa?

Prof. PIOTR POPIK: Każdy ssak potrzebuje pewnego poziomu stymulacji, przy którym jego mózg pracuje optymalnie. Czujemy się źle, gdy nic się nie dzieje, i źle, kiedy nasz umysł jest przeładowany. Drugi stan prowadzi do zmęczenia, pierwszy nawet do zaburzeń psychicznych, takich jak halucynacje – ale są to oczywiście sytuacje ekstremalne.

Kiedy mózg pracuje optymalnie?

Wszyscy mamy różne potrzeby, w tym potrzeby intelektualne. Kiedy odczuwamy dyskomfort z powodu braku ­nowych informacji, bodźców, wrażeń – nazywamy to nudą. Jeżeli ktoś ­dobrze się czuje z tym, że otrzymuje pięć maili na godzinę, a w pewnym momencie dostaje jednego lub wcale, rodzi się niepokój. Umysł sygnalizuje: jestem gotowy do skonsumowania nowej porcji informacji. Podobnie jak z apetytem.

Jak ludzie się nudzili sto lat temu? Były tylko listy słane pocztą, telegraf, niewiele telefonów. Dziś czytamy maile nawet co kilka minut. Nasz mózg jest pod wiecznym ostrzałem nowymi informacjami.

Ale jakie to były listy! Nie pamiętam, kiedy ostatnio napisałem cały list piórem...

Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, jak się nudzono sto lat temu, natomiast gdyby zapytać o to, jak się nudzą ludzie o wielkim głodzie nowych wrażeń i ludzie, którzy mają mniejszy apetyt na informacje, odpowiedź brzmi: nudzą się podobnie. Różnica tkwi wyłącznie w dyskomforcie związanym z brakiem bodźców: przy podobnym poziomie stymulacji u tych pierwszych pojawia się on wcześniej, u drugich – później. I zapewne identycznie było sto lat temu.

Tylko że sto lat temu było mniej tych bodźców.

Nie pamiętam, żebym się jakoś specjalnie nudził na studiach, choć nie było to sto lat temu. Rzeczywiście, dzisiaj czujemy się dobrze, gdy rozmaite elektroniczne gadżety atakują nas dźwiękami w kieszeni lub na nadgarstku. A kiedy nagle tego zabraknie – zgubimy komórkę lub braknie internetu – wpadamy w panikę.

Dotyczy to szczególnie bardzo młodych ludzi?

Zapewne dotyczy to wszystkich grup wiekowych, w końcu wszyscy posiadamy smartfony i na tym polega jeden z aspektów rewolucji informatycznej. Z jednej strony uzależniamy się od nowych bodźców, źródeł informacji, gadżetów, a z drugiej zaczynamy zaniedbywać tradycyjne formy relacji ze światem. Nie ma czasu na przeczytanie całej książki, ponieważ tyle się dzieje! W internetowym slangu „tldr” oznacza „too long; didn’t read”, czyli „za długie; nie czytałem”. Co do obsesji bycia cały czas online, czyli jakiejś formy „nie-nudy”, zapewne może ona niekiedy wynikać z fałszywego przekonania, że wypada być zajętym, że nuda jest zła, szkodliwa, nierozwijająca. Że przeciwieństwem nudy jest robienie czegoś pożytecznego.

Jestem za tym, co pożyteczne!

Jednak mózgowi trzeba dać poleniuchować, ponieważ umysł potrzebuje czasu i spokoju, żeby nabyte informacje poukładać, a później wykorzystywać.

Posłużę się metaforą kulinarną: żeby upiec ciasto, kupujesz masło, jajka, mąkę. Z tych produktów chcesz zrobić coś bardziej przetworzonego i użytecznego. Jeśli jednak nie masz czasu na upieczenie ciasta, lecz wciąż kupujesz nowe produkty, to w pewnym momencie masz pełno produktów, lecz żadnej szansy, by z nich skorzystać. Słowem, potrzebujemy chwili odprężenia dla mózgu, by stworzyć coś nowego.

To samo się dzieje, gdy czytam nową książkę, gdzie pojawiają się nieznane mi dotąd informacje, które muszę zintegrować z informacjami zgromadzonymu do tej pory.

Rozmowa, którą teraz prowadzimy, nie pogłębi mojej znajomości z panią, jeśli po jej zakończeniu zajmę się czymś umysłowo wyczerpującym lub silnie emocjonalnym i nie dam sobie czasu, by zintegrować to doświadczenie.

Gdyby za chwilę zdarzyło się coś niezwykłego, powiedzmy, przed redakcją „Tygodnika” wylądowałoby UFO, zapewne i pani niewiele zapamiętałaby z naszej rozmowy.

Z tego wynika, że granica między nudą a wypoczynkiem jest płynna.

Odpoczywamy spacerując po parku, medytując, prasując koszule, uprawiając sport. I to jest właśnie ten piękny czas, w którym można sobie poukładać wrażenia zgromadzone w ciągu dnia. ­Niektórzy badacze uważają, że również sen jest formą przeżycia dnia na nowo i zintegrowania nowych informacji, powkładania ich do odpowiednich szufladek. Więc sen tylko pozornie jest stratą czasu, ponieważ i tak nie można, na szczęście, wykorzystać go inaczej. Cóż z tego, że zamiast chrapać, mógłbym przeprowadzać badania naukowe lub czytać naukowe teksty, skoro nie dam sobie szansy na refleksję i marzenia senne?

Mówi Pan o idealnej wersji odpoczynku: wśród drzew i traw. A przecież mnóstwo z nas zamiast tego włącza telewizor czy komputer, by oglądać serial.

Nie widzę niczego złego w oglądaniu seriali, choć zapewne oglądamy je z różnych powodów. Istnieją przecież seriale, które stanowią świetną formę rozrywki, które po prostu wypada znać. Czasem widzem jest zmęczony człowiek, który napracował się umysłowo w ciągu dnia i tylko pozornie ogląda serial – a tak naprawdę jego myśli krążą wokół innych spraw. Innym widzem może być osoba obracająca się w środowisku wywierającym presję: czy widziałeś ostatni odcinek? Kto zabił? Wreszcie, są też profesjonaliści, którzy bez specjalnej pasji muszą oglądać nowości.

Brak pasji – to jest chyba coś, co ­nierozłącznie wiąże się z nudą.

Jednakże zaspokajamy swoje potrzeby w przeróżny sposób i to, co pozornie wydaje się stratą czasu, bywa życiową funkcją. Cokolwiek pozornie nieracjonalnego robimy, odpowiada to naszym zapotrzebowaniom. Nawet narkotyki, alkohol i hazard: jakkolwiek niczego nie rozwijają, nie budują, nie czynią dobra, to jednak ludzie wchodzą w takie pozornie irracjonalne aktywności, ponieważ chcą się poczuć szczęśliwymi, doświadczyć halucynacji, euforii lub wielkiej wygranej.

Co z tego wynika?

To, że nuda jest nam potrzebna, a nudzenie się nie jest nieracjonalne – tak było, jest i będzie. Czy powstaną nowe facebooki, czy – strach pomyśleć – pojawią się jeszcze nowsze gadżety, będziemy z nich pozyskiwać tyle samo wrażeń, co nasi rówieśnicy sto lat temu z ówczesnych źródeł informacji. Zdolności ­percepcyjne człowieka nie rozwijają się równie gwałtownie, jak nowe technologie. Nie sądzę, żeby moje przedinternetowe pokolenie i starsze od mojego pokolenie przedtelewizyjne były umysłowo gorsze czy słabsze od dzisiejszej młodzieży.

Skądinąd atrakcyjność i łatwość obsługi smartfona czy tabletu przez dzieci ułatwia pozyskiwanie nowych informacji. Właśnie w młodości wykazujemy największe potrzeby poznawcze, umysł jest szczególnie chłonny, głodny nowych wrażeń. Tak zdobywamy doświadczenia, ładujemy akumulatory, które będą wykorzystywane przez resztę życia. Natomiast dopiero czas pokaże, czy pokolenie wychowane na YouTubie będzie równie szczęśliwe jak pokolenie, dla którego ważną wskazówką było „Sto lat samotności” czy „Mistrz i Małgorzata”.


CZYTAJ TAKŻE

HORROR NICNIEROBIENIA: Znudzony mózg przechodzi katusze. Ale nuda to też wyzwanie, które pobudza go do kreatywności >>>


A jednak formy nudy się zmieniły. Sto lat temu dla zabicia nudy człowiek czytał kronikę kryminalną, dziś ogląda kolejny serial kryminalny przypominający tuzin innych, które widział w ostatnim kwartale.

Nie wiem, czy czytano kroniki kryminalne dla zabicia nudy, czy raczej dlatego, że kroniki są po prostu interesujące. Zarówno z kronik, jak i z współczesnych mediów elektronicznych dowiadujemy się sporo o świecie. Różnica polega na czymś innym: na tym, że poprzez internet jesteśmy bombardowani, zalewani informacjami. Wszystkie konkurują o moją uwagę, natarczywie pragną, by się im przyglądać. A przecież doba ma wciąż 24 godziny. Wszystkie te newsy wydają się interesujące, bardzo ważne, niezbędne. Tak nie jest. Czy coś stracę, nie włączając dziś Facebooka? Nic. Świat nie zmienił się na jotę od wczoraj. Podobnie gdy zrezygnuję z obejrzenia serialu, który nota bene jest właśnie tak skonstruowany, żeby wciągał, pochłaniał naszą uwagę. Doświadczeń istotnych, formatujących, każdy z nas wymieni kilka, i zapewne nie będzie to żaden serial. Żałowałbym nieprzeżycia kilku sytuacji, niepoznania kilku osób, niedoświadczenia narodzin dziecka, nieodbycia kilku podróży – lecz nie żałuję niezaglądania do sieci.

W tym sensie jesteśmy od wieków do siebie podobni.

Henri Lefebvre w „The Urban Revolution” zauważył, że nawet najmniejsze fragmenty naszego wolnego czasu zostały skolonizowane przez bezużyteczne, uzależniające śmieci. Efektem tego jest obniżenie się ludzkiego progu odporności na nudę. Lefebvre mówił to w 1970 r. – jeszcze przed ­upowszechnieniem komputerów i pojawieniem się ­internetu, telefonii komórkowej i ­cyfrowej telewizji. A na ­dzisiejszym uzależnianiu ludzi od nich zbijają fortuny... producenci chipsów i innych przekąsek.

Już Stanisław Lem w niegdysiejszych felietonach przewidywał upadek cywilizacji na skutek rozwoju raczkującego wówczas internetu. Co do przekąsek: Jerzy Konorski, największy polski psycholog eksperymentalny, w swojej książce ,,Integracyjna działalność mózgu” nazwał podobny rodzaj konsumpcji „odruchem orzeszkowym” występującym już u gryzoni. Siedzisz w kinie sięgając co chwilę po popcorn, a robisz to dlatego, że umysł ma „wmontowany” mechanizm tykający, dzięki któremu mamy poczucie czasu i przeżywamy rzeczywistość jako ciąg wrażeń. Prawdopodobnie powtarzanie konsumpcji tak małego obiektu jak ziarnko orzeszka odpowiada temu rytmowi. Niektórzy badacze uważają, że palenie papierosów też może być formą synchronizowania z takim tykającym zegarem.

To kiedy nuda jest twórcza, a kiedy destrukcyjna?

Zapewne jak ze wszystkim: gdy odczuwamy dyskomfort, uciążliwość, gdy coś nam przeszkadza i niełatwo sobie z tym poradzić. Nuda długiej podróży, w samolocie, jest męcząca. Monotonna praca, towarzystwo nudziarzy, oglądanie gadających głów w telewizji, gdy ze stuprocentową pewnością można przewidzieć nawet kilka zdań naprzód, bywa nudne i wyczerpujące. Co interesujące, dziś większość studentów w ogóle nie ogląda telewizji, nie słucha radia – dzięki nowym mediom sami poszukują informacji ze źródeł, które uważają za ciekawe i wiarygodne.

Co do pożytku z nudzenia się: zdolność do nicnierobienia, z pozoru będąca stratą czasu, ma działanie ochronne dla mózgu, sprząta umysł i w tym sensie bywa twórcza. Oczywiście nie zachęcam studentów do nicnierobienia, przeciwnie, zachęcam do nasycania się wiedzą, jednak odpoczynek, chwila refleksji i spokoju są równie ważne dla opanowania materiału jak faza – nazwijmy to – wkuwania.

Problem w tym, że dziś nudzimy się w samotności.

Ale jednocześnie dzieje się coś pozytywnego: powstają wciąż nowe miejsca, gdzie ludzie się spotykają, rozmawiają, choćby np. puby z grami planszowymi – widocznie brakuje nam prawdziwego kontaktu z drugim człowiekiem, którego nie dają gry elektroniczne, media społecznościowe, wirtualna rzeczywistość. Chcemy z kimś pobyć. I się nie nudzić. Lub ponudzić się razem.

A Pan jak i kiedy się ostatnio nudził?

Staram się nudzić jak najczęściej! Proszę spojrzeć... (wyciąga z kieszeni szkiełka oszlifowane przez morską wodę). Zbierałem te szkiełka na brzegu Bałtyku. Byłem tam dwa tygodnie, chodziłem z psem po plaży. Odpocząłem, przemyślałem wiele rzeczy, nabrałem energii na nowy rok.

Søren Kierkegaard pisał o nudzie: „Bóg był tak znudzony, że stworzył człowieka. Adam nudził się, bo był sam, więc stworzona została Ewa. Od tego czasu nuda zawitała na dobre na świecie i narastała proporcjonalnie do przyrostu ludności”.

No nie wiem... Może ten wielki filozof się nudził, przedstawiając swoją alternatywną, ekscentryczną wizję stworzenia człowieka. Nam nuda się po prostu należy. ©

PIOTR POPIK jest z wykształcenia lekarzem, profesorem w krakowskim Instytucie Farmakologii im. Jerzego Maja Polskiej Akademii Nauk. Zajmuje się poszukiwaniem nowych leków przydatnych w leczeniu zaburzeń psychicznych. Wykłada farmakologię na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działów Kultura i Reportaż. Biografka Jerzego Pilcha, Danuty Szaflarskiej, Jerzego Vetulaniego. Autorka m.in. rozmowy rzeki z Wojciechem Mannem „Głos” i wyboru rozmów z ludźmi kultury „Blisko, bliżej”. W maju 2023 r. ukazała się jej książka „Kora… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2019