Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wyobraźmy sobie, że bezwzględnym warunkiem dopuszczenia do matury (a zatem - na studia) byłoby uzyskanie pozytywnej oceny z WF-u i nie obowiązywałyby przy tym żadne ulgi, np. dla osób chorych czy fizycznie niepełnosprawnych. Czy takie przepisy realizowałyby Konstytucję?
Ministerstwo Edukacji Narodowej zamierza w przyszłym roku znieść ulgi przysługujące na egzaminach uczniom ze stwierdzoną dysleksją. Dotychczas przepisy uwzględniały specyficzne dla nich trudności: mieli oni m.in. o połowę więcej czasu na rozwiązywanie zadań, prawo do pisania na komputerze, nauczyciel odczytywał im treść zadań, a kryteria oceny łagodniej traktowały charakterystyczne dla dyslektyków błędy (przestawianie liter, mylenie liter o podobnym kształcie czy fonetycznym brzmieniu). Wiceminister MEN prof. Zbigniew Marciniak uważa, że wszyscy powinni mieć równe prawa. Zatem zamiast specjalnego traktowania dyslektyków ministerstwo proponuje wydłużyć czas pisania egzaminu dla wszystkich uczniów. Zlikwiduje to przy okazji problem domniemanych "lewych" zaświadczeń (w niektórych klasach odsetek dyslektyków znacznie odbiegał od średniej krajowej). Pytanie tylko, czy potraktowanie dyslektyków jak innych uczniów rzeczywiście realizuje konstytucyjny wymóg równego dostępu do wykształcenia?
Jeżeli intencją ministerstwa jest stworzenie równych warunków, proponuję nie tylko przedłużyć czas egzaminu, ale umożliwić wszystkim uczniom pisanie na komputerze i nie traktować przestawiania liter jako błędów.