Naucz się, drogie dziecko...

Szkoła to rodzaj niedemokratycznego przymusu. Nawet siedzi się niedemokratycznie: w ławkach, jeden za drugim, wzajemnie siebie nie słysząc. Nowa matura narusza stary reżim: licealiści zdają ten sam egzamin, ich oceny mają tę samą wartość, a uczciwy maturzysta przestał być frajerem.

10.07.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Wszyscy skakali na głęboką wodę, także Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu - może z tego powodu nie zawsze było wydolne. Maturzyści oblegają uczelnie, egzaminatorzy oddychają z ulgą po trzech weekendach, kiedy sprawdzali nawet i 100 prac. Przez dwa lata w formule nowej matury nic się nie zmieni (z takim wyprzedzeniem trzeba planować jakiekolwiek korekty). Jednak wielu już teraz chciałoby zmian.

Egzamin z etyki

Minister edukacji narodowej i sportu Mirosław Sawicki przyznał, że prezentacje z języka polskiego, poprzedzające egzaminy pisemne, mają tyle samo przeciwników co zwolenników. Prezentacje jednak przeprowadzono - wątpliwości pozostały.

Co właściwie sprawdza prezentacja? - pytał na łamach “TP" Witold Bobiński (“W krainie wielkiej fikcji", nr 22/05): “Umiejętność pamięciowego opanowania tekstu? Rzetelną wiedzę? Do trudności sprawdzenia autentyczności pracy dochodzi niemożność zapoznania się z obfitą bibliografią przyniesioną przez ucznia i zbadania stopnia jej związku z pracą". Co równie ważne, punkty otrzymane podczas tego egzaminu nie są wliczane do ogólnej oceny maturalnej. Wydawałoby się, że oszczędzając czas zarówno nauczycieli, jak i uczniów lepiej tę część egzaminu zlikwidować.

- Może wystarczy tylko nieco zmodyfikować - przypuszcza Wojciech Szelest, polonista z XXVII Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie, z uprawnieniami egzaminatora zewnętrznego. - Niektóre uczelnie na długo przed maturą zapowiedziały, że nie będą respektowały wyników nowych matur i zorganizują np. rozmowy kwalifikacyjne, na których będą odpytywać z ogłoszonej przez siebie listy lektur. To prawdopodobnie jest bezprawne, poza tym po co podtrzymywać tradycję dwukrotnego odpytywania z tego samego materiału? Przecież uczelnie mogłyby ogłaszać listy tematów do prezentacji i przysyłać obserwatorów. Co oczywiste, punkty byłyby wliczane do oceny maturalnej. W obecnej postaci jednak egzamin jest nieetyczny: tajemnicą poliszynela jest, że prace można kupić np. w internecie. Czy podczas egzaminu mam sprawdzać wiedzę maturzysty, czy przeprowadzać dochodzenie?

Krystyna Bajor, polonistka z LO nr 1 w Myślenicach, w czasie matury koordynowała w Nowym Sączu pracę blisko 80 egzaminatorów zewnętrznych z województw lubelskiego, małopolskiego i podkarpackiego. Jest wielkim zwolennikiem prezentacji: - Przecież nie jesteśmy manekinami. Uczeń mówi przez 15 minut, nauczyciele mają 10 minut, kiedy można się zorientować, czy uczeń mówi z pamięci nie swój tekst. Wielu moich uczniów pracowało nad tematami od miesięcy, więc ich bibliografie były mi znane. Jeżeli ktoś “ujawnił się" ze zbyt ambitnym spisem lektur - dopytywałam, co z tego zna. To szansa dla uczniów, by poznali, jak się pracuje samodzielnie - wprawka przed studiowaniem.

Kiedy w połowie kwietnia zaczęły się prezentacje i szkoły popadły w “stan maturalny" (zajęci nauczyciele, brak sal, odwołane lekcje w młodszych klasach), po raz pierwszy głośno powiedziano, że po reformie nauka w liceum trwa de facto 2,5 roku, pozostałe miesiące zabierają egzaminy. Nie brak więc zwolenników przedłużenia nauki wszystkich uczniów do końca czerwca: klasy trzecie zdawałyby wtedy maturę, młodsi mieliby uczyć się na warsztatach lub obozach językowych, a rekrutacja na uczelnie przesunęłaby się na wrzesień. Pytanie, czy uczelnie będą honorować egzaminy zewnętrzne, czy pozostaną przy własnych, zwłaszcza na kierunkach najbardziej obleganych.

A kiedy o prezentacjach już prawie nikt nie pamiętał, okazało się, że nie ma pieniędzy, by zapłacić nauczycielom, którzy je przeprowadzali. Za pracę, która w dużych szkołach mogła trwać od 8.00 rano do późnego wieczora przez cały tydzień, zaoferowano im wynagrodzenie rzędu 60-80 złotych. Nauczyciele II LO im. S. Batorego w Warszawie napisali list otwarty do ministra edukacji (“TP" nr 27/05), grupa nauczycieli z Krakowa złożyła pozew do sądu przeciwko władzom lokalnym, które nie zabezpieczyły pieniędzy na ten cel.

Koniec z iluzją

Podczas pisemnej matury z języka polskiego uczniowie musieli m.in. napisać tekst na minimum 250 słów, opierając się na analizie fragmentów m.in. “Potopu". Dlaczego wielu z nich przypomina życiorys Sienkiewicza, okoliczności powstania Trylogii, sylwetki bohaterów, by podsumować to wszystko stwierdzeniem, że “Polacy powinni kochać Sienkiewicza, bo utrwalił on nasze najlepsze cechy narodowe", choć w arkuszu egzaminacyjnym znalazł się i fragment krytyczny wobec Polaków, i pochwalny?

- Bo nie potrafią pisać na temat - przekonuje Krystyna Bajor. - Wielu uczniom temat przeszkadzał. “Klucz" to nie kaganiec, pod warunkiem, że analizy tekstu uczy się od pierwszej klasy liceum, rozpoczynanie tego w trzeciej już jest spóźnione. Nowa matura pokazała, w jakiej iluzji żyło wielu nauczycieli: “Mamy świetnych, oczytanych uczniów, co potrafią napisać ciekawy esej". Są i tacy, ale większość po prostu woli “pływać" po problemie czy kopiować cudze myśli. W pracach znalazło się mnóstwo stereotypów żywcem przejętych ze ściąg i obiegowych streszczeń.

Co nie znaczy, że jeśli ktoś napisał nie na temat - maturę oblewał.

- Gdyby ułożyć poradnik “Jak zdać maturę najmniejszym wysiłkiem", na pierwszym miejscu powinno się znaleźć polecenie: “Naucz się tekstu wielkości 250 słów (minimum, jakie trzeba napisać) na dowolny temat. Nie dostaniesz punktów za rozwinięcie tematu czy kompozycję, ale za walory językowe dostaniesz ich tyle, że łącznie z testem pozwoli ci to zdać" - ironizuje Szelest. - “Klucz" uśrednia wyniki: nie pozwala się wykazać najzdolniejszym i ratuje tych, co piszą bzdury. Dlatego nie jestem jego zwolennikiem, ale nie mam pomysłu, czym można by go zastąpić.

Na początek na pewno przyda się jego “uszczelnienie", choćby przez wprowadzenie nadkryterium: zgodności wypowiedzi ucznia z tematem. Wyniki nowej matury obnażyły brak przygotowania kadry i szkół. Mimo szkoleń, rozesłania do szkół informatorów, przeprowadzenia próbnych matur, wielu nauczycieli nie zmieniło metod nauczania. Na języku polskim oczekują odniesień do całości materiału, syntezy, wychwytywania motywów, a nie umiejętności analizy; na matematyce nie uczą statystyki, choć jest na maturze wymagana; fizyka skupia się na przekształceniach wzorów.

Pytając nie wprost...

Ludwik Lehman, nauczyciel fizyki z II LO w Głogowie, uważa nową maturę za “kolosalny postęp" w szkole, choćby dlatego, że wiarygodne oceny wystawione przez egzaminatorów zewnętrznych wymuszą odstawienie praktykowanych przez lata metod pedagogicznych.

Co nie znaczy, że nastał (czy nastanie) czas “uczenia pod maturę". Chodzi raczej o odświeżenie podstaw programowych, bo choć reforma edukacji z 1999 r. skróciła czas nauki w liceum o rok, materiał pozostał “czteroletni". Co też ważne, dotychczasowe podstawy do poszczególnych przedmiotów opracowane przez MENiS są tak ogólnikowe, że trudno w oparciu o nie stworzyć jednolite standardy egzaminacyjne. Jak pisał Krzysztof Biedrzycki (“Młody człowiek i metoda", “TP" nr 22/05), “w tej sytuacji standardy - chcąc nie chcąc - musiała wypracować Centralna Komisja Egzaminacyjna", czyli organizator matur. Niepostrzeżenie zaczęliśmy się jednak zbliżać do stanu, kiedy ważne będzie nie to, żeby umieć, ale to, żeby umieć w taki sposób, który zapewni zdanie egzaminu.

Lehman - “nauczyciel powiatowego liceum" - czeka na czasy, kiedy w polskiej oświacie skończy się czas permanentnej rewolucji. Maturę z fizyki zdawało kilkunastu jego uczniów - zdali wszyscy. Jakim jednak cudem w arkuszu egzaminacyjnym znalazło się zadanie wewnętrznie sprzeczne? Podobne problemy były na maturze z matematyki: zadania sformułowano nie wprost, niejasno.

Na korektę błędów powinien znaleźć się czas. Ważne, by konieczności wprowadzenia poprawek nie odebrano jako przyzwolenia na kolejną radykalną zmianę, np. na przywrócenie starej matury i potraktowanie tegorocznego egzaminu jak eksperymentu.

Maturalna równość

Nauczyciele i uczniowie I Społecznego Liceum przy ul. Bednarskiej w Warszawie napisali po próbnej maturze list do CKE dotyczący warunków zdawania matury przez osoby dysfunkcyjne. W czasie nauki mogą przecież liczyć na różne udogodnienia, łącznie z przedłużeniem czasu na pisanie - umożliwia im to pokazanie pełni intelektualnej sprawności. List niczego nie zmienił - matura wprowadziła pod tym względem brutalną korektę wymagań.

- Jedyna uczennica, która nie zdała ze 100 abiturientów “Bednarskiej", była właśnie dysfunkcyjna - mówi Wojciech Kwietniewski, nauczyciel fizyki. - Jestem pewien, że gdyby miała odpowiednie warunki, poradziłaby sobie bez trudu. Być może arkusze egzaminacyjne powinien sczytywać psycholog, który oceni, na ile np. układ pytań, czytelność grafów lub wykresów są odpowiednie dla osób z pewnymi niedostatkami.

Podobna dyskryminacja spotykała uczniów oryginalnych, twórczych, z wiedzą znacznie przekraczającą standardy.

Matura pokazała, jak ważne jest indywidualizowanie nauczania. W “Bednarskiej" jeszcze w czasach starej matury każdego przedmiotu uczono na poziomach: podstawowym, ogólnym i rozszerzonym. To pomaga zrealizować program, a przede wszystkim dostosować do tego, co uczeń chce robić po maturze. Być może udałoby się w ten sposób uniknąć słabych wyników np. z matematyki, której w całym kraju nie zdało 10 proc. abiturientów. Przyczyn niepowodzeń można upatrywać i w tym, że matematykę zdawały też osoby o bardziej humanistycznym niż ścisłym zacięciu, bo obligował ich do tego wybrany kierunek studiów, np. ekonomia.

Wyniki “Bednarskiej" nie znaczą, że w nowej maturze świetne wyniki osiągają tylko szkoły z najzdolniejszymi uczniami. Liceum w Myślenicach nie towarzyszy w rankingach najlepszym krakowskim liceom: “Jedynce", “Piątce" czy “Pijarom". Jednak średni wynik matury z języka polskiego, jaki Krystyna Bajor osiągnęła z dwiema prowadzonymi przez siebie klasami, wyniósł 80 proc.

- To zasługa konsekwencji - odpowiedniego uczenia od pierwszej klasy liceum - tłumaczy polonistka. - Były kurator oświaty w województwie małopolskim, Jerzy Lackowski, już w 1994 r. organizował szkolenia dla nauczycieli przygotowujące do nowej matury. W 2002 r., gdy była minister edukacji Krystyna Łybacka przesunęła termin wprowadzenia nowej matury, na czterdziestu dwóch maturzystów w moim liceum zdawało ją osiemnastu - dla nich nie była problemem. Próbna matura odbyła się już w czerwcu 2004 r. (w całym kraju dopiero w marcu 2005 r.) - we wrześniu czekało już na wszystkich podsumowanie i wskazówki, “co robić dalej". Może właśnie dlatego w Małopolsce ponad 90 proc. maturzystów, największy odsetek w kraju, odebrało świadectwa dojrzałości.

***

Ogłoszenie wyników nowej matury okazało się dla wielu szkół i nauczycieli czasem prawdy o tym, jak uczą i co potrafią. Konkluzja bynajmniej nie dotyczy tylko liceów profilowanych, które powstały m.in. na bazie dawnych zawodówek (zdarza się, że do takiego liceum przyjmowani są gimnazjaliści, którzy osiągnęli 20-30 punktów na 200 możliwych podczas egzaminu kompetencyjnego na zakończenie szkoły). Teraz załamujemy ręce, że np. w województwie pomorskim nie zdało matury 41 proc. uczniów liceów profilowanych, a parę lat temu tolerowano powstawanie tych szkół zgodnie z zasadą: “mamy klasy, mamy pracę" (w czasach niżu demograficznego i bezrobocia to przemawia do wyobraźni). Leczenie sytuacji wprowadzeniem łatwiejszej matury podzieli egzamin na lepszy i gorszy, a uczniów będzie stygmatyzować. Może lepiej zakończyć edukację bez matury albo podciągnąć poziom nauczania, niż zapewniać świadectwo, które otwiera drzwi tylko niektórych uczelni.

Pytanie, ile takich, spychanych w zakamarki świadomości, spraw wyniki nowej matury postawiły w świetle dnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2005