Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Próbą podjęcia odpowiedzialności za społeczną dyskusję, która zdążyła przybrać kształt polsko-niemieckiej historycznej “zimnej wojny", jest apel prezydentów Kwaśniewskiego i Raua. Prezydenci postanowili przeciąć “węzeł gordyjski" emocji, oskarżeń i podejrzeń, w jakim znalazła się ostatnio polsko-niemiecka dyskusja o historii. Tak, jakby w minionym półwieczu nie zdarzyło się nic z tych rzeczy, które zwykło się nazywać procesem polsko-niemieckiego pojednania.
Nic dziwnego, że w Niemczech i Polsce pojawiły się już głosy kwestionujące ten proces lub zarzucające mu powierzchowność czy ograniczanie się do elit. A że w stosunkach polsko-niemieckich historia wiąże się z teraźniejszością, sprawy nie ułatwia fakt, że sporom historycznym towarzyszą różnice zdań w innych kwestiach: Iraku, stosunku do USA czy do projektu europejskiej konstytucji.
Porównanie o “węźle gordyjskim" jest trafne, choć nie do końca oddaje istotę rzeczy. Problemem jest bowiem nie tyle splątanie, co rozmijanie się dyskusji historycznej w Polsce i w Niemczech - oraz niezrozumienie racji drugiej strony. Dotyczy to obu stron: drukując na okładce panią Steinbach w mundurze SS i dosiadającej okrakiem kanclerza Schrödera, tygodnik “Wprost" nie tylko przekroczył granicę smaku, ale wykazał ignorancję co do istoty dyskusji i spodziewanych reakcji po stronie niemieckiej. Gdy z kolei w Niemczech tak poważny pubicysta, jak Berthold Kohler (jeden z wydawców renomowanego dziennika “Frankfurter Allgemeine Zeitung") sugeruje na pierwszej stronie, że Polacy sprzeciwiają się idei “Centrum", by uniknąć konfrontacji z sumieniem i odmawiają wypędzonym prawa do upamiętnienia ich cierpień, znaczy, że niewiele rozumie on z sytuacji w Polsce, a jego wiedza na temat Polski (w tym dyskusji i publikacji po 1989 r.) jest mizerna.
W połowie lat 90. Jerzy Turowicz mówił (przy okazji przyznania “TP" w Niemczech nagrody za wkład w pojednanie): “Po wszystkich okrucieństwach, jakich dopuścili się Niemcy podczas okupacji Polski, pokojowe współżycie Polaków i Niemców w Gdańsku czy Wrocławiu [po 1945 r.] było czymś niewyobrażalnym. Byliśmy - i jesteśmy - przekonani, że odpowiedzialność za cierpienia Niemców podczas II wojny światowej i po wojnie w pierwszym rzędzie ponosi III Rzesza, gdyż pierwotną przyczyną obu wydarzeń - włączenia byłych ziem niemieckich do powojennego państwa polskiego oraz wysiedlenia z nich ludności niemieckiej - był Adolf Hitler i jego polityka".
Jest różnica między winą aliantów walczących z III Rzeszą za cierpienia niewinnych Niemców - ofiar bomb, wypędzeń i innych okrucieństw - a winą niemiecką za rozpoczęcie wojny totalnej. Jeśli Polacy, którzy nie unikali trudnych kwestii z własnej historii, czegoś się obawiają, patrząc na niemiecką dyskusję - której przejawami są projekt Związku Wypędzonych czy omawiana w tym “TP" (str. 5) skandaliczna książka Jörga Friedricha - to nie własnego sumienia, ale kwestionowania tej dysproporcji.
By apel odniósł skutek, trzeba stworzyć podstawę do rozmowy. I choć więcej tu pytań niż odpowiedzi - jakie miałoby być forum dyskusji, kto miałby wziąć w niej udział i jaki miałby być jej efekt (kolejne apele? publikacje? wspólne muzeum?) - to próbować trzeba. Inaczej grozi nam, że zmarnujemy dzieło tych, którzy budowali porozumienie polsko-niemieckie, wychodząc z założenia, że po tamtej tragedii jest to jedno z zadań najważniejszych.
---ramka 317751|strona|1---