Jak dawniej

W ramach miliona prób zdefiniowania rzeczywistości, czasem zawiłych, czasem zupełnie fantastycznych, proponujemy dziś coś prostego, lekkostrawnego, wręcz dietetycznego jak, nie przymierzając, gotowana kura.

07.08.2017

Czyta się kilka minut

Otóż słuchając bądź też oglądając ludzi nie tylko u władzy, nie tylko na urzędach, ale też osobników szeroko pojętej rozrywki, od Sasa do Lasa, dostrzegliśmy, że wszystkich ich – od Gospodarza po blogerki modowe łączy jedno lepiszcze, a jest nim marzenie o tym, by było jak dawniej. „Jak dawniej” wydaje się być przytulną tratwą, czy – jak kto woli – arką, kołyszącą się na oceanie odrażającej nowoczesności.

Czymże jest nowoczesność? Jest to doprawdy pytanie trzeciorzędne. Oczywiście im w nowoczesności będzie więcej „jak dawniej”, tym lepiej – wydaje nam się słyszeć, zwłaszcza gdy Gospodarz po zapoznaniu się z wiadomościami z magla otwiera buzię, leżąc na wygniecionym sienniku swego rozleniwienia, patrząc na nas przez okopcone uprzedzeniami szkiełko i czekając, aż mu wreszcie wdzięczny naród wybuduje pałacyk pod Warszawą. Pałacyk jak dawniej.

Bądźmy namolni i powtórzmy pytanie – cóż znaczy dziś nowoczesność? Weźmy dla ułatwienia coś pierwszego z brzegu i niech to coś będzie bardzo zwykłe, na przykład kłamstwo. Kłamstwo nowoczesne – popatrzmy – ma z kłamstwem dawnym tyle wspólnego, co nic. Kłamanie dawniej było solidną rozrywką jak, nie przymierzając, striptiz, pędzenie bimbru, jedzenie makaronu z serem, zbieranie grzybów czy cokolwiek. Dawało mnóstwo satysfakcji, radości z dnia codziennego, syciło i groziło zaledwie czymś szalenie odległym, czyli piekłem. Dziś kłamstwo jest produktem dalece przemysłowym, masowym, zmechanizowanym i tanim. Jakość kłamstwa, jak każdej konfekcji, jest więc żałosna, kolportaż należy do najłatwiejszych w branży dystrybucji. Jeżeli kiedykolwiek pasowało do kłamstwa dopowiedzenie, że ma ono krótkie nóżki, to dziś.

Kłamanie długofalowe w ogóle nie istnieje, na żaden temat (weźmy takie: „wielki brzuch zniknie bez diety i ćwiczeń” albo „zwisający brzuch znika nawet w cztery dni, a boczki nawet w siedem”), co ostatecznie lokuje tę rozrywkę na absolutnej nizinie.

Na kłamstwie oczywiście można, jak dawniej, zdobyć władzę. Widzimy, że można. Dawniej jednak kłamstwo władzy było solidnym elementem jej kapitału. Owszem, gdzieś w zaszczurzonych piwnicach siedzieli umorusani farbą drukarską dysydenci i w pocie czoła tłukli na byle sprzęcie trudno czytelne ulotki, w których kłamstwa władzy obnażali. Zasięg tego był nikły, czytał, kto się nie bał, a bała się większość, a jeszcze większa większość miała to serdecznie w dupie. Znane nam kłamliwe systemy nie upadały z powodu obnażeń, powiedzmy sobie szczerze, tylko z powodu wypalenia zawodowego ich głównych inżynierów. Do teraz przecież jest wokół nas tłum ludzi, którzy w tamte kłamstwa wciąż żarliwie wierzą.

Dziś – co jest zmorą kłamców u władzy – na temat ich bujd można przeczytać więcej niż na temat jakiejkolwiek prawdy. Dziś kłamiący mają wyraźnie gorsze samopoczucie. Nie, nie z powodów moralnych, rzecz jasna, ale nietrwałości, krótkotrwałości i przymuszenia do kreatywności. Jedno obnażone kłamstwo trzeba zastąpić natychmiast nowym i to jest męczące. Przykład? Stonka i kornik – dwa najważniejsze owady w historii Polski. Stonka, jako amerykański agresor, zrzucany przez szpiegowskie samoloty na nasze kartofliska, została wtłoczona w rozum tutejszy do tego stopnia, że i dziś są ludzie wierzący w tę historię. Kornik Gospodarza zeżarł tylko rozum jego ministra i kilku leśniczych, więcej rozumów nie zje. To jest nowoczesność właśnie i dobra ilustracja do tęsknoty za tym, jak było dawniej. Kornik może stonce skoczyć.

„Dawno, dawno temu” jest niemal inwokacją wszelkich działań Gospodarza i tylko o tym, jak było dawniej, ma on cokolwiek do powiedzenia i pomarzenia. Najtrudniej u niego ze zrozumieniem nowoczesności właśnie i najłatwiej z mocowaniem w sobie przerażenia przed nieznanym. Brak jakiegokolwiek wysiłku w próbach zrozumienia świata musi skończyć się pałacykiem, może do kompletu konikiem, sentymentalizowaniem, szukaniem ukojenia w podaniach ludowych i cytowaniu z rozczuleniem złotych myśli dawnych satrapów.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2017