Izrael, Palestyńczycy a sprawa polska

Gdyby szukać dziś symbolu beznadziejności konfliktu bliskowschodniego, najbardziej adekwatnym wydaje się Strefa Gazy: to w niej - i wokół niej - ogniskuje się nie tylko spór między Izraelczykami a Palestyńczykami, ale także emocjonalna debata w Europie.

12.07.2011

Czyta się kilka minut

Polskie głosy w tej dyskusji były dotąd niemal nieobecne: jakby nad Wisłą panował konsens, że mając do wyboru dwie strony konfliktu, popieramy bezkrytycznie Izraelczyków (trochę tak, jak przez większość minionych 20 lat popieraliśmy bezkrytycznie politykę USA).

Tymczasem jest o czym dyskutować. Strefa Gazy to 1,7 mln Palestyńczyków, stłoczonych na 360 km? (gęstość zaludnienia: 4100 osób na km?) i żyjących od ponad czterech lat w niemal zupełnej izolacji od świata (od niedawna dopiero łagodzi ją częściowo otwarta granica z Egiptem). Izrael ogłosił blokadę Strefy, polegającą na zamknięciu jej granic lądowych i morskich, po tym jak w 2007 r. wybory wygrał tam radykalny Hamas - organizacja, która w walce z Izraelem stawia na terroryzm (odtąd w Autonomii Palestyńskiej panuje dwuwładza: w Gazie rządzi Hamas, a na Zachodnim Brzegu Jordanu umiarkowany dziś Fatah).

Krytycy blokady Gazy - jest ich wielu nie tylko w Europie, ale też w Izraelu - argumentują, że jest nieskuteczna: uderza w zwykłych Palestyńczyków, z których ogromna większość żyje w nędzy, co napędza popularność Hamasowi. Mówią też, że właśnie zwykli Palestyńczycy ucierpieli najbardziej na skutek izraelskiej operacji "Płynny ołów" w grudniu 2008 i styczniu 2009 r.; podczas ofensywy armii izraelskiej na Gazę, która miała powstrzymać ataki rakietowe Hamasu na izraelskie miasta, zginęło ok. 1300 Palestyńczyków.

W ubiegłym roku siedmiuset propalestyńskich działaczy z Europy Zachodniej, USA i Turcji podjęło próbę przerwania blokady: zorganizowany przez nich konwój statków, nazwany "Flotyllą Wolności", miał dopłynąć do portu rybackiego w Gazie. Chodziło nie tylko o dostarczenie 10 tys. ton pomocy humanitarnej, ale głównie o gest polityczny - symboliczne przerwanie blokady. Organizatorami konwoju były międzynarodowy Ruch Wolna Gaza (w jego radzie doradczej są m.in. Noam Chomsky i Naomi Klein) i Ruch Solidarności z Palestyną. Na pokładach znaleźli się m.in. 85-letnia ocalała z Holokaustu Hedy Epstein, irlandzka laureatka Pokojowego Nobla Mairead Corrigan Maguire, szwedzki pisarz Henning Mankell, a także Ewa Jasiewicz, obywatelka Wielkiej Brytanii i współzałożycielka Polskiej Kampanii Solidarności z Palestyną. 31 maja Flotylla została zatrzymana na wodach międzynarodowych przez izraelskich żołnierzy; w starciu zginęło 9 aktywistów, kilkudziesięciu było rannych.

W tym roku Izrael zareagował wcześniej: statki Flotylli Wolności II zostały zatrzymane w greckich portach, skąd większość miała wyruszyć do Gazy, poprzez działania dyplomatyczne (na prośbę Izraela Grecy zakazali im wypłynięcia), ale też przez operacje izraelskich służb specjalnych (miały dokonać sabotażu, uszkadzając kilka jednostek).

Akcję na morzu chciano skoordynować z akcją na lądzie: kilkuset propalestyńskich działaczy miało przylecieć - różnymi samolotami, ale jednego dnia - na lotnisko w Tel Awiwie i stąd ruszyć na tereny palestyńskie. W tym przypadku ok. trzystu aktywistów nie wpuszczono w ogóle na pokłady samolotów lecących do Izraela. Stało się to zapewne na skutek działań prewencyjnych: na serwisie Twitter pojawiła się kopia pisma izraelskiego Urzędu Lotniczego, który domagał się od międzynarodowych przewoźników, by nie wpuszczali do samolotów "propalestyńskich radykałów", i sugerował, że jeśli zjawią się w Tel Awiwie, może to skutkować problemami z odprawą takich lotów (i w ogóle kłopotami dla przewoźników w przyszłości); do listu została dołączona "czarna lista" z 340 nazwiskami. Większość działaczy, którzy dotarli na lotnisko im. Ben Guriona została zidentyfikowana przez policję i wsadzona do samolotów opuszczających kraj, kilkudziesięciu udało się wjechać do Izraela.

Na pokładach statków, które pozostały w greckich portach, było 35 dziennikarzy z 22 krajów - wśród nich Roman Kurkiewicz z Polski. Publikujemy jego relację, czy może raczej: świadectwo, w którym tłumaczy, dlaczego postanowił popłynąć do Gazy. Tekst Kurkiewicza może oburzyć część Czytelników. Jednak postanowiliśmy go zamieścić. Chcemy bowiem rozpocząć dyskusję o tym, jak my, Polacy, widzimy dziś konflikt bliskowschodni.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2011