Interpretacje

Interpretowanie oznacza – przynajmniej wedle słowników – wydobywanie sensu. Gdy się jednak rozejrzymy, a rozglądamy się od dość dawna, utwardzamy się w mniemaniu, że owo prastare założenie jest solidnie nieaktualne.

21.01.2019

Czyta się kilka minut

Naturalnie, poszukiwania sensu nie są wolne od błądzenia, i nie jest to żadna nowość, jednak przyszywanie sensu do bezsensu czy – by wyrazić się piękniej – zawzięte odrywanie sensu od sensu jest już czynnością w istocie swej wstrętną, nie jest bowiem – jak widzimy wokół – bez sensu.

Sensem fabrykowania bezsensu jest głównie – nie boimy się banału tego głosić – interes polityczny. W tej branży – i nad tym biadolimy od dawna – stało się to najpowszechniejszą normą funkcjonowania polityki. Najstraszniejszym przykładem, jakim można się dzisiaj posłużyć, jest zabójstwo prezydenta Gdańska. Demoralizacja ostatnich lat umożliwia wyrażanie opinii, że nie było to morderstwo polityczne, i taką interpretacją chwalą się dziś liczni politycy i ich kolesie z mediów. Zaiste zważyć należy, że każde zabicie polityka było zawsze, bez żadnych wątpliwości, uważane za czyn polityczny, było motywowane polityką bądź polityce służyło. Gdy rzucimy okiem w głąb historii, gdy weźmiemy do rąk opisy tych zbrodni i ich analizy, bardzo stare, dawne bądź nowsze, nie znajdziemy w nich prób opowiadania o tych wydarzeniach w sposób od polityki oderwany – jest to nader poczciwe i oczywiste może tłumaczenie ab ovo, ale wydaje się teraz niezbędne. Także wobec ludzi uciekających teraz panicznie od rzeczywistości za pomocą zdań bezsensownych, lękowego bujania w obłokach, musu pedagogizowania bliźnich na poziomie przedszkola bądź stawiania do kąta tych, którzy się nie boją. Strach jest bardzo zaraźliwy, odwaga mniej.

Opowiadająca dziś o polityce propaganda, owa interpretująca niedawne zabójstwo polityczne jako niepolityczne, jako po prostu czyn szaleńca, miotająca się od kłamstwa do egzaltacji, od nieświętych sumowań po pseudoreligijne uniesienia, jest niewątpliwie czymś dla nas wszystkich bardzo nowym. Jest też coś niepokojącego w konsumujących ją odbiorcach. Liczne interpretacje bądź tłumaczenia ich stanu umysłowego i emocjonalnego opierają się głównie na wyliczaniu efektów zbrodni transformacji, opisują tę propagandę jako zemstę za wykluczenie, pogardę i tym podobne. Ma to, zdaje się, zawsze wystarczająco tłumaczyć wszystko i cokolwiek niepojętego, ma usprawiedliwiać każde propagandowe kłamstwo i draństwo. Przeglądając materiały wyprodukowane z okazji zabójstwa prezydenta Adamowicza, pierwsze wrażenia, ale i pytania dotyczą stanu wcale nie nadawców tych treści, ale odbiorców właśnie. Być może są to pytania naiwne, lecz sami sobie je zadajemy nieustannie, odkąd Jacek Kurski z kolegami, za pieniądze z naszych podatków, zajmuje się przemysłowo kręceniem tych lodów. Kto to je? Komu smakują? Czy to efekt nieopisanego jeszcze regresu cywilizacyjnego, pierwszego w historii tak wyraźnie widocznego odlotu w interpretowaniu świata, czy tak po prostu było zawsze? Czego po prostu nie zauważyliśmy. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2019