Inteligencja naturalna. Felieton kulinarny Pawła Bravo

Żaden mózg elektronowy nie dowie się, że pomidorową jecie z ryżem, nie z kluskami. Czyżby? Spójrzcie na wasz wszechstronny arcyrobot kuchenny. Działa bez internetu? Na razie.

03.10.2022

Czyta się kilka minut

 / OKSANA BRATANOVA / ADOBE STOCK
/ OKSANA BRATANOVA / ADOBE STOCK

Szesnaście tysięcy postów na Instagramie obejrzała brytyjska nastolatka Molly Russell przez ostatnie pół roku życia przed samobójstwem. Niedawne orzeczenie londyńskiego koronera wskazuje jako przyczynę zgonu, oprócz depresji, „negatywny wpływ treści online”. Nowość tej sytuacji nie polega na tym, że oto wrażliwa osoba został wessana w lej coraz niższej samooceny przez sztuczną inteligencję medium społecznościowego, która rozpoznaje, w jaki sposób uzależnić nas od potoku spreparowanych bodźców. Sprawa trafiła do gazet, bo po raz pierwszy coś tak oczywistego zostało zapisane w formalnym akcie prawnym. Przedstawiciele firmy Meta podczas rozprawy składali kwieciste wyrazy ubolewania oraz troski, lecz ich nie zacytujemy. Rubryce poświęconej zasadniczo jedzeniu nie godzi się wywoływać wymiotów.

Magnus Carlsen, geniusz szachów i niepokonany od lat mistrz, przegrał dopiero co z młodzikiem, 19-letnim Hansem Niemannem, zawodnikiem, owszem, już zadomowionym w świecie profesjonalnych rozgrywek, ale notowanym dalece niżej. W kolejnym turnieju zerwał z nim partię, oskarżając go o oszustwa (więcej o tym w dziale „Zmysły”). Niemann przyznał się, że w przeszłości korzystał z tzw. silników, czyli programów sztucznej inteligencji, która jest zdolna ograć każdego ludzkiego szachistę. Ale że nigdy nie robił tego w turniejach na żywo, gdzie patrzą na niego setki par oczu. A tak w ogóle, to jest gotów następny turniej rozegrać nago, jeśli to miałoby uciszyć podejrzenia. Czemu taki pomysł? Powiada się – wcale nie półgębkiem – że podpowiedzi od wspólnika podpiętego pod komputer mogły być przekazywane np. przez impulsy analnego wibratora sterowanego drogą radiową. Prób weryfikacji tej hipotezy nie będziemy tu dalej opisywać. Nie negując istnienia narzędzi służących rozmaitym doznaniom, w naszej rubryce nie będziemy wychodzić poza rozkosze stołu.

Mniejsza o mechanikę silników szachowych tudzież innych motorków. Być może uczciwy geniusz Niemanna zapłonął z opóźnieniem. I nieważne, czy istnieją realne perspektywy zasądzenia od firmy Meta odszkodowania dla miliardów jej ofiar. Podobnie jak nie ma większego znaczenia, czy istotnie Bruce Willis „sprzedał twarz” rosyjskiej firmie Deepcake, korzystającej ze sztucznej inteligencji, by tworzyć obrazy tzw. deep fake – czyli wizualne oszustwa nieodróżnialne dla zwykłego oka. Zapewne tylko wyraził zgodę (a raczej – wyrażono w jego imieniu) na wykorzystanie twarzy naciągniętej komputerowo na ciało innego aktora w reklamie rosyjskiego telekomu. Bardziej od nieprawdziwego newsa przygnębiające jest tu samo dementi, jego język: aktor może sprzedać twarz firmie, która zrobi z niego nieśmiertelną wydmuszkę.

Istotne jest tu co innego: sztuczna inteligencja okazuje się poczciwie naturalna, gdy jej skutki lądują w jakże ludzkim środku moralnej skali między czystym dobrem a złem. Na każdy zbawienny skok medycyny możliwy dzięki agregacji big data i na każdy uścisk pętli nadzoru w państwie chińskim, możliwy dzięki tej samej agregacji, przypada jakiś banał: oszukany mecz szachowy, milion zarobiony na kompleksach wrażliwych osób, szwindelek reklamowy z odmłodzoną twarzą aktora. Widać to w przykładzie z szachami – sztuczna inteligencja co prawda zdemokratyzowała dostęp do królewskiej gry, ale wygrywa przy okazji z uczciwością.

Karmi się przy tym regułami i powtarzalnością – potrafi je wykrywać także tam, gdzie lubimy celebrować rzekomą nieprzewidywalność. Wyciska z nas potrzebne jej do puchnięcia dane, kusząc wygodą i uproszczeniami, które czynią życie znośniejszym – do czasu. Wie dzięki temu z góry, co będzie nam się podobać, a nawet jakimi „wyjątkami” zamanifestujemy okazjonalnie kaprys wolnej woli. Czy proces uczenia się w kuchni jest dalej bezpieczny? Odbywa się wszak za każdym razem od zera, przez próby i błędy dokonywane w horyzoncie ścisłej rodziny lub środowiska towarzyskiego, bez pośrednictwa maszyn. Żaden mózg elektronowy, nawet w Chinach, nie dowie się, że pomidorową jecie z ryżem, nie z kluskami. Czyżby? Spójrzcie na wasz wszechstronny arcyrobot kuchenny. Działa bez internetu? Na razie. ©℗

Zanim jeszcze internet zdołał uświadomić ludziom, jak bardzo podobnie myślą i czują, zdarzały się wszak analogowe pospolite ruszenia. Ich wspaniałym przykładem jest ciasto, o którym wam zaraz opowiem. „New York Times” w latach 80. publikował co roku w październiku przepis na łatwy i niezawodny placek śliwkowy, aż redaktorzy powiedzieli: dość. Wybuchł bunt, gazetę zalały masowe skargi czytelników, dla których moment druku był rytualnym początkiem jesieni. Odtąd redakcja przysięgła dawać przepis co roku, sugerując najwyżej drobne warianty, które i ja stosuję. Kanoniczny przepis brzmi: ucieramy 115 g miękkiego masła (musi spędzić z godzinę poza lodówką) z 150 g cukru na gładką masę. Dodajemy 120 g mąki, łyżeczkę proszku do pieczenia, szczyptę soli i wreszcie 2 jajka, łączymy dokładnie. Wykładamy masę do tortownicy o średnicy 20-22 cm wyłożonej papierem. Na wierzch układamy ciasno połówki węgierek rozciętą stroną do góry i posypujemy je lekko cukrem trzcinowym (i ewentualnie przyprawami, jakie lubimy). Pieczemy w 180 stopniach przez 50 minut do godziny, aż będzie dobrze rumiane z wierzchu i prawie suche w środku (śliwki nam się częściowo zapadną). Równie smacznym wariantem, który ostatnio stosuję, jest zamiana śliwek na pokrojone w cienkie plasterki jabłka – najlepiej antonówki lub renety skropione calvadosem. W lecie zaś kładłem morele. Można też mieszać różne owoce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Inteligencja naturalna