Turkmenistan: Opiekun zaprasza na igrzyska

Nadkaspijskie kraje, powstałe na gruzach Związku Radzieckiego, wyrosły na satrapie. Kiedy ich mieszkańcy zaczynają narzekać na brak wolności, albo zaczyna brakować im chleba, sprawujący absolutną władzę prezydenci urządzają igrzyska.

16.09.2017

Czyta się kilka minut

Młodzi Turkmeńczycy biorą udział w ceremonii otwarcia pierwszego pomnika Prezydenta Turkmenistanu Kurbanguli Berdymuhammedow w Aszchabadzie, stolicy Turkmenistanu. 25 maj 2015 r. /  / Fot. IGOR SASIN / AFP / EAST NEWS
Młodzi Turkmeńczycy biorą udział w ceremonii otwarcia pierwszego pomnika Prezydenta Turkmenistanu Kurbanguli Berdymuhammedow w Aszchabadzie, stolicy Turkmenistanu. 25 maj 2015 r. / / Fot. IGOR SASIN / AFP / EAST NEWS

W sobotę, 16 września, igrzyska zaczęły się w Aszchabadzie, stolicy pięciomilionowego Turkmenistanu, składającego się w dziewięciu dziesiątych z pustyni Karam-kum. Halowe Igrzyska Azjatyckie i Mistrzostwa Sztuk Walki są największymi sportowymi zawodami w liczącej ćwierć wieku historii turkmeńskiej niepodległości. Nigdy wcześniej nie zjechało do Turkmenistanu tylu obcokrajowców – atletów, trenerów, działaczy, kibiców a także, o zgrozo, dziennikarzy, wtykających nos w nie swoje sprawy i pytających o rzeczy, których nie potrafią zrozumieć, i które nie powinny ich w ogóle zajmować. Według szacunków turkmeńskich urzędników, rozgrywane w stolicy turnieje pięściarskie, judo, zapaśnicze i karate, ale także lekkoatletyczne i pływackie przyciągną do kraju ponad sto tysięcy cudzoziemców. Ich najazd będzie nie lada wyzwaniem zwłaszcza dla funkcjonariuszy jawnej i tajnej policji, szpicli, a także oficerów wywiadu, których zadaniem było jak dotąd pilnować, by jak najmniej obcych pojawiało się w pustynnym Turkmenistanie.

Ale tym razem wpuścić cudzoziemców rozkazał sam prezydent Kurbanguli Berdymuhammedow, który urządzając igrzyska chciał zapewnić rozrywkę poddanym i zaskarbić sobie jeszcze większą ich wdzięczność, ale też olśnić zagranicznych gości i w ten sposób przekonać ich, że warto robić z nim interesy.


CZYTAJ TAKŻE:


Jeszcze niedawno Turkmenistan nie dbał o obcych, a nawet mógł się od nich opędzać. Przebogate złoża gazu ziemnego i ropy naftowej zapewniały turkmeńskim władcom zyski tak wielkie, że mogli fundować poddanym darmowe mieszkania, ogrzewanie i prąd, wodociągi, kanalizację, a nawet sól i po sto dwadzieścia litrów paliwa do samochodów miesięcznie. Obiecał to już w drugim roku niepodległości pierwszy z dwóch turkmeńskich władców Saparmurad Nijazow, niegdyś komunistyczny sekretarz, który potem ogłosił się dożywotnim prezydentem, a jeszcze potem Turkmenbaszą, Wodzem Wszystkich Turkmenów. Turkmenbasza umarł jednak dziesięć lat temu, a jego następcą został jego osobisty dentysta i medyk, miłościwie panujący sześćdziesięcioletni dziś Berdymuhammedow. Jako prezydent kazał się nazywać się Arkadagiem – Opiekunem, ale jednocześnie ukrócił poddanym darmowe dostawy. Powodem tej decyzji nie była zła wola nowego władcy, ale kłopoty, w jakie popadła niespodzianie turkmeńska gospodarka. Ceny gazu i ropy naftowej, rekordowe do niedawna, spadły o połowę, a w dodatku Rosja i Iran, najważniejsi nabywcy turkmeńskiego „czarnego złota”, zerwały z Aszchabadem wszelkie interesy. A Chińczycy domagają się, by wysyłać im gaz za darmo jako spłatę wielomiliardowych pożyczek, jakich wcześniej udzielili Turkmenom. W rezultacie turkmeńska gospodarka wpadła w zadyszkę, a posłuszni i zastraszeni Turkmeni zaczęli cichuteńko narzekać na bezrobocie, kiepskie zarobki, drożyznę. I po to właśnie, by rozproszyć ich smutki i zwątpienie, ich przywódca Arkadag postanowił wyprawić igrzyska, jakich jeszcze nie widzieli i jakich nie powstydziłby się ich sąsiad z zachodniego brzegu morza, prezydent dziewięciomilionowego Azerbejdżanu Ilham Alijew, uchodzący na kaspijskich wybrzeżach za największego mistrza w tej dziedzinie.

Mistrzu z Baku

Ilham, młodszy od Arkadaga o pięć lat, przewodzi pierwszej na obszarze byłego Związku Radzieckiego politycznej dynastii. Przejął rządy po ojcu, Hejdarze, który w latach 1969-82 panował w Baku jako komunistyczny sekretarz, a w latach 1993-2003 r. jako prezydent niepodległego państwa. Podobnie jak Arkadag, Ilham oparł swoje królestwo na „czarnym złocie”, z którego zyski zapewniły majątek nie tylko rodzinie panującej (na swoją zastępczynię, wiceprezydenta, Ilham wybrał swoją żonę, Mehriban, a w Baku od lat mówi się, że na dziedzica dynastii wychowują syna, dwudziestoletniego Hejdara-juniora) i dworowi, ale zapewniły względny dostatek także mieszkańcom Azerbejdżanu. Zanim ceny ropy naftowej spadły ze stu pięćdziesięciu (dziesięć lat temu) do trzydziestu dolarów za baryłkę, rozochocony Ilham postanowił przywrócić swojej stolicy Baku dawną świetność i z sowieckiego, ubogiego prowincjusza przemienić ją w kaspijski Dubaj, oazę luksusu i pomnik wielkości i rozmachu azerskiego władcy. Pobudował autostrady, wiadukty, centra handlowe. Kiedy w śródmieściu zabrakło miejsca pod nowe, luksusowe drapacze chmur, Ilham kazał wyburzać stojące tam dziewiętnastowieczne secesyjne kamienice pamiętające naftowy boom sprzed stu lat. Wzorem arabskich szejków z Dubaju kazał usypać u brzegów Baku archipelag sztucznych wysp, a na nich pobudować dzielnicę luksusowych rezydencji i najwyższy na świecie wieżowiec, liczącą ponad tysiąc metrów Azerbaijan Tower, która przyćmi dubajską Burdż Chalifę.

Żeby utrzymać poddanych w zadowoleniu i posłuchu, Ilham od lat wyprawia w Baku najwspanialsze igrzyska. Pięć lat temu urządził w stolicy konkurs piosenki Eurowizji. Na Zachodzie uchodzi on za festiwal kiczu, ale w Baku przedstawiono go jako wydarzenie wiekopomne dla historii sztuki. Ilham, który polityczną karierę zaczynał jako przewodniczący Azerbejdżańskiego Komitetu Olimpijskiemu, preferuje jednak igrzyska sportowe. Przyprawiając o zgrozę obrońców zabytków, w samym środku trzynasto-, czternastowiecznej starówki, wpisanej przez UNESCO na listę Światowego Dziedzictwa urządza samochodowe wyścigi Formuły I. Dwukrotnie zgłaszał Baku – i dwukrotnie przegrywał – do organizacji letniej Olimpiady. Niezrażony, znów poprosił o prawo  do zorganizowania w Baku największych na świecie igrzysk w 2024 r. Póki co, dwa lata temu, odbyła się tam z fanfarami pierwsza Olimpiada Europejska (Azerowie byli jedynymi chętnymi, by ją u siebie przeprowadzić), w przyszłym roku w azerbejdżańskiej stolicy odbędą się mistrzostwa świata w siatkówce kobiet, a w 2020 r. rozegrane zostaną w niej cztery mecze w turnieju o mistrzostwo Europy w piłce nożnej. 

Ilham wydaje na igrzyska setki milionów dolarów. Stać go na to, choć  z powodu spadku cen surowców energetycznych azerbejdżańska gospodarka też zaczęła przeżywać kłopoty. Decydując się wyprawić igrzyska na turkmeńskiej pustyni, Arkadag przeliczył się z siłami. Siedem lat temu, kiedy się o nie ubiegał, państwowy skarbiec był pełen. Dziś zaczyna świecić pustkami.

Dobrowolne datki

Wzorując się na mistrzu z Baku, Arkadag w swojej stolicy, Aszchabadzie (który Turkmenbasza, nie licząc się z kosztami, przerobił na miasto marmurowych pałaców, fontann i parków), też kazał wyburzać stare rudery, a ich mieszkańców przymusowo przesiedlać na dalekie przedmieścia. Policjanci przez całe lato wyłapywali w mieście bezdomnych, żebraków, pijaków, narkomanów i prostytutki. Wywieziono ich do specjalnych obozów z dala od Aszchabadu, gdzie pozostaną do końca igrzysk i wyjazdu ostatniego cudzoziemca. Nadgorliwi policjanci zatrzymywali w Aszchabadzie nawet biedaków, których widok mógłby zaszkodzić wizerunkowi turkmeńskiego państwa.

Urządzono też polowanie na bezpańskie psy i koty, a kiedy zainteresowali się tym zagraniczni obrońcy praw zwierząt, władze pozwoliły założyć pierwsze w Turkmenistanie psie i kocie schronisko. Arkadag zabronił też na czas igrzysk wypuszczać z więzień skazańców na przepustki i w ogóle nie pozwolił wpuszczać do stolicy nikogo, kto nie jest w niej na stałe zameldowany. Już w sierpniu, ku rozpaczy poddanych, wprowadził całkowity zakaz sprzedaży napojów wyskokowych. Ma on obowiązywać aż do końca igrzysk.

Jednak Azer nie tylko zbudował w Baku boiska, pływalnie, hale gimnastyczne i strzelnice, ale żeby na Europejskiej Olimpiadzie nie zabrakło atletów, postanowił opłacić wszystkim chętnym bilety lotnicze i pobyt w Baku. A żeby nie zabrakło widzów na arenach, zdecydował się dopłacić do biletów wstępu, które w rezultacie kosztowały grosze.  

Na tak wystawne igrzyska turkmeńskiego Arkadaga nigdy nie było stać i zabawiał poddanych w inny sposób. Wygrywał transmitowane na żywo przez rządową telewizję wyścigi konne, rowerowe i samochodowe, dźwigał wraz z ministrami ciężary na siłowni, albo, przebrany za komandosa, strzelał do celu lub ciskał nożem. Arkadag występuje też chętnie w telewizji, gdzie gra na gitarze, harmonii lub syntezatorze i śpiewa układane przez siebie piosenki patriotyczne i miłosne, które natychmiast stają się przebojami. Arkadag wygrał m.in. konkurs na skomponowanie hymnu turkmeńskich igrzysk. Jego umiłowanie do telewizyjnych popisów jest tak wielkie, że kiedyś nawet przeprowadził przed kamerami własnoręcznie operację usunięcia guza z ucha pacjenta.

Igrzyska okazały się jednak sprawą dużo poważniejszą, a przede wszystkim kosztowną. Kiedy księgowi Arkadaga donieśli mu, że brakuje im pieniędzy na urządzenie turniejów i gonitw, przywódca nakazał policjantom, by zebrali od wszystkich stołecznych sklepikarzy „dobrowolne datki” na igrzyska w wysokości jednej piątek ich dziennego utargu. Od wiosny jednej piątej zarobków nie otrzymują też pracownicy sektora energetycznego. Ich także poinformowano, że przekazali pieniądze dobrowolnie na organizację igrzysk. A trzeba było jeszcze sprzedać ponad pół miliona biletów, żeby widownie podczas zawodów nie świeciły pustkami.

Słabość do igrzysk

Zapał do igrzysk wykazują też inni sąsiedzi Azerów i Turkmenów – Rosjanie i Kazachowie, których łączy przeszłość spędzona w komunistycznym imperium Związku Radzieckiego. Kazachski prezydent Nursułtan Nazarbajew, starszy od dwie dekady od Azera i Turkmena, i także uważny za władcę absolutnego, ale oświeconego, ubiega się o przyznanie jego krajowi prawa do organizacji Olimpiady i turnieju o mistrzostwo świata w piłce nożnej. Prezydent Rosji Władimir Putin, należący już do pokolenia Ilhama i Arkadaga, choć nieco od nich starszy, gościł już u siebie Olimpiadę (Soczi 2014), a w przyszłym roku będzie gospodarzem piłkarskich mistrzostw.

„Nie nagradzajcie dyktatorów igrzyskami, bo biorą to za akceptację swoich rządów” – powiedziała mi trzy lata temu Lejla Junus, jedna z przywódczyń azerbejdżańskiej opozycji. Wkrótce potem oskarżono ją o działalność wywrotową, aresztowano i skazano na osiem i pół roku więzienia. Wyszła na wolność po sześciu miesiącach z powodu fatalnego stanu zdrowia, sąd zawiesił resztę wyroku. Wyjechała do Europy.

Jedynym z nadkaspijskich sąsiadów, który nie uległ słabości do igrzysk jest Iran, choć także jest rządzony przez autorytarnych przywódców, ajatollahów. Ci jednak nie widzą w sporcie, muzyce i igrzyskach pożytku lecz grzech. Uważają, że muzyka i piłka nożna wyzwalają w ludziach niepotrzebne emocje, odciągają od modlitwy i myśli o zbawieniu, które osiągnąć można najłatwiej poprzez posłuszeństwo we wszystkich sprawach duchownym, skromnym sługom Najwyższego z panów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2017