Turkmenistan prosi Turcję o zamknięcie granic

Władze pustynnej Turkmenii, drugiej po Korei Północnej najbardziej zamkniętej satrapii na świecie, poprosiły Turcję, by nie wpuszczała więcej do siebie Turkmenów.
w cyklu STRONA ŚWIATA

09.09.2022

Czyta się kilka minut

Serdar Bedymuhammedow, prezydent Turkmenistanu, spotkał się z Władimirem Putinem 10 czerwca 2022 r. podczas oficjalnej wizyty w Moskwie. / fot. POOL EPA/Associated Press/East News /
Serdar Bedymuhammedow, prezydent Turkmenistanu, spotkał się z Władimirem Putinem 10 czerwca 2022 r. podczas oficjalnej wizyty w Moskwie. / fot. POOL EPA/Associated Press/East News /

Turkmenia, wyrosła w 1991 roku na gruzach Związku Radzieckiego, niechętnie wpuszcza do siebie cudzoziemców. Zdobycie wizy turystycznej graniczy z cudem, a za sukces przychodzi uznać wstemplowanie choćby trzydniowej tranzytówki. W stosunkach między państwami obowiązuje zasada wzajemności, więc i Turkmenom nie jest łatwo zdobyć pozwolenie na zagraniczną podróż.

Turcja, spadkobierczyni imperium osmańskiego i starsza siostra kaukaskich Azerów i środkowoazjatyckich Turkmenów, Uzbeków, Kirgizów i Kazachów jest jedynym państwem, do którego Turkmeni mogli jeździć bez wiz. Co prawda tylko na miesiąc, ale będąc już w Stambule, Izmirze czy Ankarze, Turkmeni z łatwością załatwiali w tureckich urzędach wszelkie formalności, konieczne do przedłużenia pobytu.

Zwolnienie z wizowego obowiązku oraz bezpośrednie połączenia lotnicze między Aszchabadem i Stambułem, a także pokrewieństwo z Turkami sprawiały, że Turcja od lat była dla Turkmenów ulubionym kierunkiem podróżnym. Nieliczni jeździli tam na wakacje, większość - za chlebem lub na handel. Według tureckich szacunków osiadło tam na stałe lub na dłużej co najmniej ćwierć miliona przybyszów z Turkmenii. Inne źródła twierdzą, że jest ich co najmniej dwa razy więcej, co oznaczałoby, że co dziesiąty Turkmen mieszka w Turcji.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ


W Turcji, aspirującej nie tylko do miana przywódczyni wszystkich ludów tureckich (także Tatarów, Baszkirów czy Ujgurów), ale także do europejskich standardów (demokracji, praworządności, wolności słowa, swobód obywatelskich itd.) szukają bezpiecznego azylu także turkmeńscy dysydenci i zwykli obywatele, mający powyżej uszu satrapii z Aszchabadu z jej przypominającym religijną sektę kultem przywódców państwa.

Koniec dobrego

Przekonani, że w Turcji nic złego nie może im się przytrafić, turkmeńscy dysydenci coraz częściej urządzają uliczne wiece i pikiety, próbując zwrócić uwagę świata na tyranię, jaka panuje w Aszchabadzie.  W 2020 roku tego samego dnia urządzili wiece protestacyjne i pikiety przed turkmeńskimi ambasadami w Turcji, w zachodniej Europie i w USA. W tym zaś roku, w sierpniu, podczas wizyty prezydenta Serdara Berdymuhammedowa w Stambule, pięć osób wdarło się  tamtejszego konsulatu Turkmenistanu, by wręczyć mu petycję, piętnującą łamanie praw człowieka w jego państwie. Pracownicy konsulatu pobili natrętów, po czym wydali ich w ręce policji.

Próbując walczyć z exodusem Turkmenów do Turcji, turkmeńskie konsulaty robiły co mogły, by utrudnić życie rodaków na obczyźnie. Odmawiano przedłużania ważności paszportów i wystawiania nowych, w ogóle odmawiano wszystkiego, co mogło ułatwić Turkmenom życie na obczyźnie. Korzystając z pretekstu epidemii wirusa Covid-19 (Turkmenia, jako jedyny kraj na świecie, do dziś zapewnia, że na jej terytorium wirus się nie przedostał) dla wyjeżdżających za granicę Turkmenów wprowadzono obowiązek wcześniejszych badań lekarskich, w tym na choroby weneryczne, od których wyniku władze uzależniały zgodę na wyjazd z kraju. Wracający z zagranicy kierowani są na dwutygodniową kwarantannę, podczas której przechodzą badania lekarskie (także na choroby weneryczne) ponownie i dopiero po otrzymaniu pozytywnych wyników – wpuszczani do kraju. Wiosną 2020 roku zawieszono zresztą wszelkie połączenia lotnicze ze światem, a kiedy tego lata zaczęto je przywracać, regularne loty do Stambułu zastąpiono czarterowymi.


PODKAST JAGIELSKI STORY

Wszystkie strony świata w jednym podkaście. Co dwa tygodnie w środę, zapraszają: Wojciech Jagielski i Krzysztof Story. Słuchaj podkastu "TP">>>


W lipcu zaś, jeszcze przed incydentem w stambulskim konsulacie, goszcząc w Aszchabadzie tureckiego wiceprezydenta Fuata Oktaya, Serdar Berdymuhammedow poprosił go, by Turcja wprowadziła obowiązek wizowy dla Turkmenów. „Wszyscy nasi bracia, przedstawiciele wszystkich ludów tureckich, mogą do nas przyjeżdżać, kiedy tylko najdzie ich taka ochota” – wykręcał się turecki gość. – „Nie chcemy niczego zmieniać ani wprowadzać żadnych ograniczeń”.

Ale choć tureckie ministerstwo dyplomacji zapewnia, że nic się nie zmieniło, już od początku sierpnia przybysze z Turkmenii nie są wpuszczani do Turcji, jeśli nie mają w paszportach stosownej wizy.  W połowie września w ambasadzie tureckiej w Aszchabadzie ma zostać otwarty specjalny wydział wizowy, ale wnioski o wizy składane w nim przez obywateli Turkmenii będą najpierw przekazywane do odpowiednich urzędów turkmeńskich i dopiero tam rozpatrzone wracać będą do tureckich konsulatów i wydziałów wizowych.

Zrozumienie, z jakim Turcja odniosła się do prośby młodszej siostry, Turkmenii, bierze się z tego, że rządzący w Ankarze podzielają niechęć Aszchabadu do krzykliwych dysydentów na emigracji. Kiedy, z powodu rosyjskiego najazdu na Ukrainę, Szwecja i Finlandia zgłosiły akces do NATO, należąca już doń Turcja zagroziła sprzeciwem (nowi członkowie przyjmowani są jednomyślnie), jeśli Sztokholm i Helsinki nadal udzielać będą gościny Kurdom, którym życie w Turcji się nie podoba i żądają własnego państwa, czy też tureckim dysydentom, krytykującym sułtańskie maniery prezydenta Recepa Erdoğana.

Czas Serdara

Odkąd Turkmenia ogłosiła w 1991 roku niepodległość, rządy w niej sprawowali dwaj władcy. Pierwszym prezydentem został były komunistyczny sekretarz Saparmurad Nijazow, który jako przywódca niepodległego państwa ogłosił się władcą dożywotnim i kazał nazywać „Turkmenbaszą – Wodzem Wszystkich Turkmenów”.

Rządził aż do śmierci w 2006 roku, po czym na aszchabadzkim tronie zastąpił go jego nadworny lekarz, dentysta Gurbanguli Berdymuhammedow, który umocniwszy się u władzy, poszedł w ślady „Turkmenbaszy”, godził się pozostawać obiektem kultu jednostki i przyjął przydomek „Arkadaga-Opiekuna”.

W połowie marca, w wieku zaledwie 65 lat „Arkadag-Opiekun” niespodziewanie abdykował („Turkmenbasza” umarł w wieku 66 lat, więc może nie chciał kusić losu), a następcą mianował swojego syna. Serdar ma 41 lat, a już od dwudziestu był przez ojca szykowany na dziedzica tronu. Żeby wszystko odbyło się jak trzeba, w Turkmenii urządzono prezydencką elekcję, którą młodszy Berdymuhammedow wygrał zdobywając trzy czwarte głosów (pozostałych ośmiu, zupełnie nieznanych kandydatów zdobyło po 1-1,5 proc. głosów każdy). Jeszcze w tym samym miesiącu policjanci z turkmeńskiej „drogówki” ogłosili, że wszyscy kierowcy mają obowiązkowo umieścić podobiznę nowego władcy na przedniej szybie, a ci, którzy tego nie zrobią, będą karani mandatami jak za jazdę bez koniecznych do tego dokumentów. Jako turkmeński przywódca nie będzie musiał on nawet wymyślać przydomka i pozostanie po prostu przy swoim imieniu, bo słowo „serdar” u ludów tureckich znaczy tyle co „dowódca”, „wódz”.

W pierwszą prezydencką zagraniczną podróż ruszył w czerwcu do Rosji. Niedługo potem do Aszchabadu, na naradę przywódców państw znad Morza Kaspijskiego, zawitał rosyjski prezydent Władimir Putin, dla którego była to pierwsza zagraniczna podróż od najazdu Rosji na Ukrainę.

W 1991 roku Turkmenia ogłosiła się krajem neutralnym, jak Szwajcaria. Głównie po to, by nikt nie wtrącał się w jej sprawy ani metody rządów jej przywódców. Wierny tradycji Serdar po odwiedzinach na Kremlu złożył wizytę w sąsiednim Uzbekistanie, zgodził się przyjąć w Aszchabadzie ambasadora afgańskich talibów, ale także wysłał depeszę do amerykańskiego prezydenta Joego Bidena, w której wyrażał nadzieję na współpracę z amerykańskimi koncernami energetycznymi. A z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy złożył gratulacje jej prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu.

Wojna w Ukrainie przyćmiła tę dopiero drugą udaną rodzinną sukcesję na obszarze byłego Związku Radzieckiego. Poza Turkmenistanem władzę z ojca na syna udało się przekazać tylko Hejdarowi Alijewowi z Azerbejdżanu. W 2003 roku starego patriarchę (rządzącego w latach 1969-87 jako komunistyczny sekretarz z nadania Kremla i 1993-2003 jako prezydent niepodległego Azerbejdżanu) zastąpił jego jedyny syn Ilham. Od pięciu lat jego zastępczynią w randze wiceprezydenta jest jego żona, Mehriban. Wspólnie wychowują na dziedzica tronu jedynego syna (mają też dwie córki, ale one zajmują się interesami), 25-letniego dziś Hejdara juniora.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej