Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Posłowie, zwłaszcza ci z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, już w poprzedniej kadencji Sejmu wykazywali się szczególnym zamiłowaniem do automatów do gier i próbowali przeforsować ustawę korzystną dla osób kontrolujących ten rodzaj rozrywki. Podejść było kilka, ale dopiero rząd Leszka Millera pozwolił w kwietniu przyjąć obecną ustawę. Od razu pojawiły się podejrzenia o korupcję, w sierpniu sprawą zajęła się prokuratura.
W dotychczasowych informacjach prasowych pojawiają się: czołowi politycy SLD, w tym szef klubu tej partii Jerzy Jaskiernia, mafia pruszkowska, zeznania “Masy", tajemniczy Holendrzy, fikcyjne firmy (tzw. słupy), domniemana olbrzymia łapówka i rzekome finansowanie SLD oraz wyprzedzające sprawę sugestie szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzeja Barcikowskiego, że spodziewane publikacje to efekt lobbingu wśród dziennikarzy. Nawet jeśli nie wszystkie tropy okażą się prawdziwe, to i tak jak na jedną ustawę wystarczy. Przy okazji tej afery po raz kolejny przewinęła się też postać asystenta społecznego, czyli wątpliwego biznesmena. Niedawno okazało się, że asystentem społecznym Henryka Długosza, byłego barona świętokrzyskiego SLD, był Józef Jędruch, biznesmen podejrzany o wyłudzenie 345 mln zł. On też, jak sam twierdzi, miał finansować SLD. Zbyt często czołowi politycy SLD na współpracowników dobierają sobie podejrzanych ludzi, wpuszczają ich na polityczne salony i załatwiają im sejmowe przepustki.
Związki SLD ze światem przestępczym to nie tylko problem prowincjonalnych działaczy, ale całej formacji. Wszak do głosowania w Sejmie potrzeba tylko jednej ręki...