Hymn. Felieton Wojciecha Bonowicza

Słowa „ojczyzna” i „naród” są słowami, które słabną. Słabną od nadmiernego wykorzystywania, od umieszczania w dwuznacznym kontekście, w sąsiedztwie uprzedzeń, niechęci, a bywa, że i nienawiści.

31.10.2022

Czyta się kilka minut

Wojciech Bonowicz / fot. Grażyna Makara /
Wojciech Bonowicz / fot. Grażyna Makara /

Idziesz przez wieczorne miasto i nagle uderza cię ten głos: delikatny, miękki, słodki głos małej dziewczynki. Śpiewa znaną ci piosenkę, piosenkę, którą sam nieraz śpiewałeś, na melodię której stawałeś na baczność, a w żyłach szybciej krążyła ci krew. Idziesz w kierunku tego głosu i natykasz się na grupkę ludzi zgromadzonych pod pomnikiem Mickiewicza. W rękach trzymają antywojenne hasła, nad głowami powiewają im ukraińskie i polskie flagi, a polski hymn, który cię tu ściągnął, śpiewa ukraińska dziewczynka.

Zawahałeś się przy słowie „słodki”? Popatrz, jak słowa nieprzyjemnie się zużywają. Chociaż „słodki” zachował jeszcze trochę siły. Mówimy: „słodki”, „słodziak” o kimś, kto budzi w nas czułość i wzruszenie, niezależnie od tego, kim jest, człowiekiem czy zwierzęciem. Dwie kobiety pochylają się nad wózkiem i „ale słodziutka!” wykrzykują z zachwytem na widok dziecka, które się uśmiecha. „Słodki kotkuuu”, mówię do Leona, z takim przedłużonym i podwyższonym „u”, żeby wiedział, że lubię, kiedy przychodzi otrzeć się mordką o moją brodę. „Jakie znacie słodkie przezwiska dla chłopaka, oprócz »kotek« i »miś«?”, pyta internetowa ankieta, a odpowiadające wymyślają: „niuniuś”, „cukiereczku”, „słodki ziemniaczku”. Ale „słodki głos” to także głos fałszywy, głos zwodziciela, który kusi, pieszcząc.

Śpiew ukraińskiej dziewczynki nie ma w sobie fałszu. Polski hymn w jej ustach nagle przestaje być pieśnią bojową, a staje się pieśnią tęsknoty. To samotny głos kogoś zagubionego, kto chce wrócić, ale nie zna drogi, chce odzyskać przyjaciela, ale nie wie jak.

Słowa „ojczyzna” i „naród” także są słowami, które słabną. Słabną od nadmiernego wykorzystywania, od umieszczania w dwuznacznym kontekście, w sąsiedztwie uprzedzeń, niechęci, a bywa, że i nienawiści. Bolesną prawdą jest, że takie wydarzenia jak wojna przywracają im pierwotną godność, ale też otwierają pole do nowych nadużyć. Polityka obecnych władz sprawia, że niemal wszystko jest już „narodowe”. I może samo w sobie nie byłoby to jeszcze tak złe, ale „narodowe” znaczy tu na ogół oddzielone, przeciwstawione całemu światu, absolutnie niepołączalne. A także – nadmiernie zbiorowe, zawłaszczające, nie do pogodzenia z indywidualnymi pragnieniami i poszukiwaniami. To narodowe (wiem, że się powtarzam, ale lubię tę metaforę) jest narodowym „od góry”, a nie „od dołu”, jest wymyślaniem narodu, a nie pielęgnowaniem go. Tyle już o tym napisano, często gniewnie, nerwowo, nawet niesprawiedliwie. No ale problem jest: wiele zależy od tego, czy naród widzi się jako łąkę, na której ta sama ziemia może żywić różne rośliny, czy jako równo przystrzyżoną trawę.

„Sława Ukrainie!”, „Niech żyje Polska!”, krzyczą manifestujący. Krzyczą nieśmiało, bo rynek szumi, ogródki jeszcze raz zapełniły się turystami, grupki młodzieży spieszą do barów i klubów. Mijam dwóch chłopców i dziewczynę, i słyszę, jak jeden z nich mówi do niej: „Naprawdę masz dwadzieścia dwa lata? Wyglądasz na mniej”.

Rzeczywistość jest nieuchwytna, rozproszona, wieloimienna. Ludzie żyją w tym samym miejscu i jednocześnie w wielu różnych światach. Wydaje się, że nawet słowo „kryzys” się zużyło, nikogo nie mobilizuje, co najwyżej powoduje delikatny skurcz serca. „Jeszcze Polska nie zginęła...”, to zaś znaczy, że nie zginie również i teraz, a o cenę tego przetrwania nie warto pytać. Kiedy „kryzys” zakrywa się „narodem”, żadna cena nie wydaje się zbyt wysoka. Polska jako piec, w którym się pali czymkolwiek, jako płot z drutu kolczastego, jako rzeka pełna martwych ryb…

Na szczęście jest ta dziewczynka, jej głos wśród nocnej beztroski. Przypomina o czymś tak ważnym, że może nie ma na to nawet odpowiedniego słowa. Przynajmniej w tej chwili.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2022