Do hymnu

Dzieci z podstawówki w Brzezince śpiewają pieśń o potwornościach obozu zagłady. Czy to nie za wiele dla ich psychiki?

17.09.2012

Czyta się kilka minut

Szkoła podstawowa w Brzezince i fragment wiszącej na korytarzu tablicy pamiątkowej, 14 września 2012 r. / Fot. Andrzej Bialik
Szkoła podstawowa w Brzezince i fragment wiszącej na korytarzu tablicy pamiątkowej, 14 września 2012 r. / Fot. Andrzej Bialik

A o czym mamy śpiewać, na litość boską? – pyta poirytowana Agata Kowol. – O Kubusiu Puchatku, w tym miejscu? Przecież dzieci wiedzą, że nie mieszkają pod Disneylandem, tylko niedaleko drutów.

Agata Kowol jest dyrektorką szkoły podstawowej imienia Pomnik Dzieci Więźniów Oświęcimia w Brzezince. Na głowie ma początek roku, radę pedagogiczną, budżet szkoły. Atmosfera wokół systemu edukacji jaka jest – wiadomo. Same znaki zapytania. A teraz na dodatek w szkole zaczęli pojawiać się dziennikarze. Przychodzą i pytają, czy przypadkiem hymn, który podczas uroczystości śpiewają uczniowie, nie jest zbyt okrutny jak na dziecięcą wrażliwość, czy nie należałoby go schować do opasłych kronik szkolnych, zastępując nowym.

Dyrektor Agata Kowol tłumaczy.

Po pierwsze: dzieci uczą się pierwszej zwrotki i refrenu, na dodatek tylko te ze starszych klas, drugiej zwrotki, tej mocniejszej, nie ma nawet na stronie internetowej placówki.

Po drugie: hymn jest częścią tradycji, dobrej i wielkiej tradycji tej szkoły.

Po trzecie: dla tych byłych więźniów, którzy jeszcze żyją i utrzymują kontakt ze szkołą, odejście od hymnu byłoby ciosem. A przecież szkoła po części należy również do nich.

Przejdźmy na salę gimnastyczną. Tu, przed pięknie udekorowaną ścianą (granatowe zasłony, na nich wielki napis „Witajcie pierwszaki”, żaglówka, motyle, beztroska chmurka, kwiaty i słońce) zbierają się wystrojeni uczniowie. Za nimi tłumek rodziców. Rozpoczyna się kolejny rok szkolny. Dzieci nie wyglądają na szczególnie straumatyzowane, w sali gimnastycznej huczy jak w ulu, pełno śmiechu i kuksańców.

Całość baczność!

Szkoły sztandar wprowadzić.

Na haftowanym srebrną i złotą nicią sztandarze z jednej strony orzeł, z drugiej kontury Polski na biało-granatowych pasach, otoczone nazwami miejscowości, w których znajdowały się obozy zagłady. Przez środek kraju biegnie wiązka drutu kolczastego. W centrum kraju odwrócony czerwony trójkąt z wpisaną literą „P”.

Do hymnu państwowego.

Do hymnu szkolnego.

Śpiewają tekst napisany na podstawie wiersza Tadeusza Borowskiego „Drutami okolony skrawek świata”:


Drutami ogrodzony skrawek świata,
Gdzie ludzie tylko numerami są,
Gdzie brat spodlony gnębi swego brata,
A śmierć koścista dłoń wyciąga swą.
Tam morze ludzkiej krwi i łez pociekło,
Tam z krzykiem trwogi budzisz się ze snu,
A gdy Cię ktoś zapyta, gdzie jest piekło,
To śmiało możesz odpowiedzieć mu.

Ref.: Birkenau, przeklęte Birkenau,
Przez Boga zapomniane piekła dno.
Birkenau, cierniowa droga,
Tysięcy ofiar wspólny grób,
Królestwo, w którym nie ma Boga, to Birkenau
.


Rodzice śpiewają razem z dziećmi. Jest podniośle i, to zupełnie subiektywne odczucie, bardzo mroźno, kiedy tak nierównymi głosami opowiadają o cierniowej drodze i królestwie, w którym nie ma Boga. Jakby pewne historie czekały w pobliżu, na wyciągnięcie ręki.

***

W izbie pamięci, w starannie prowadzonych kronikach, na szkolnym korytarzu widać historię pewnej narracji, której częścią jest hymn. I która, tu dyrektor Agata Kowol zgadza się całkowicie, odchodzi w przeszłość.

Oto niedziela 8 września 1968 r., jedna z najważniejszych dat w powojennej historii Brzezinki. Placówka rozpoczyna działalność. To klasyczna tysiąclatka, której budowa mogła się rozpocząć między innymi dzięki zabiegom byłych więźniów. Położona kilometr od obozu, zastępuje starą szkołę i budzi autentyczny zachwyt dzieci, rodziców i dziennikarzy, którzy jeszcze przez wiele lat będą pisać o jasnych korytarzach, dużych oknach i zieleni otaczającej budynek. Wstęgę przecina Lidia Boczarow Rydzikowska-Skibicka, numer obozowy 70072, jedna z najmłodszych więźniarek KL Auschwitz-Birkenau (do obozu trafiła, mając 3 lata).

Na czystych ścianach uczniowie wieszają prace. „Na przykład – rysunek rozkwitłego, złamanego goździka na tle obozowego pasiaka, niezdarnie nakreślony dziecięcą ręką” – napisze kilka lat później jeden z gości odwiedzających szkołę. Dzieci opowiedzą mu, że lekturą, która absorbuje starszych uczniów, jest „Dzieciństwo w pasiaku” Bogdana Bartnikowskiego.

W 1972 r. szkoła otrzymuje sztandar ufundowany ze składek najmłodszych więźniów. Na ścianie obok pokoju nauczycielskiego pojawia się wielka tablica z pamiątkowymi gwoździami, na których wygrawerowano imiona i nazwiska fundatorów. Metalowe elementy tworzą kształt orła. Głowa szlachetnego ptaka składa się z pięciu elementów. Wśród nich ważne nazwiska: prezes Związku Bojowników o Wolność i Demokrację gen. Mieczysław Moczar i prezes Rady Naczelnej Związku Józef Cyrankiewicz.

Uczniowie o więźniach mówią „ciocie” i „wujciowie”.

Byli więźniowie regularnie przysyłają do szkoły pieniądze. Kontakty są intensywne, kilka razy do roku Brzezinkę odwiedzają działacze ZBoWiD z Warszawy.

Z okazji 60. rocznicy rewolucji październikowej na terenie Birkenau harcerze ze szkoły wspólnie z przedstawicielami władz sadzą 60 drzew.

Obchody Międzynarodowego Roku Dziecka (1979) mają w szkole specyficzny przebieg. W tym roku do izby pamięci trafia urna z prochami spod ściany straceń z bloku 11 oraz stosów spaleniskowych w Brzezince. Podczas uroczystej akademii uczniowie siedzą na wprost wielkiej reprodukcji słynnego zdjęcia. Styczniowe słońce wpada przez wielkie, nowoczesne okna do sali gimnastycznej. Na ścianie, tam gdzie podczas tegorocznej inauguracji wiszą żaglówka i słońce, widnieje powiększona do nienaturalnych rozmiarów fotografia czwórki dzieci – ofiar eksperymentów doktora Mengele. Ofiary przytłaczają całą salę, patrząc z wyrzutem na ubrane odświętnie dzieci i ubranych w ciemne stroje byłych więźniów. Przez tablicę do koszykówki przewieszona wielka flaga byłych więźniów, obok ogromny transparent z fragmentem z Broniewskiego:


Na mojej ziemi miliony mogił,
przez moją ziemię przeszedł ogień,
przez moją ziemię przeszło nieszczęście,
na mojej ziemi był Oświęcim
.


Pomalowaną na czarno izbę pamięci wypełniają świadectwa byłych więźniów, medale, rzeźby, zdjęcia.

Oddajmy jeszcze głos dzieciom: „Ja, prosty uczeń, oskarżam faszystów o śmierć 4 milionów niewinnych ludzi” – pisze Basia z VIII klasy.

Ta narracja zaczyna słabnąć w połowie lat 90. Wpisy w księgach pamiątkowych są coraz rzadsze, coraz mniej zdjęć, coraz mniej byłych więźniów przyjeżdża do szkoły.

***

Zmienia się również obóz.

Jeszcze w połowie lat 80. oświęcimianie żyją z terenami poobozowymi w dziwacznej symbiozie. Po wojnie opuszczona strefa wokół obozu zaczyna zapełniać się domami. Na terenie dawnego obozu KL Auschwitz cukiernicy pieką ciastka. W budynku Starego Teatru, w którym Niemcy przechowywali cyklon B, dzieci bawią się w wojnę. Nauczyciele zabierają klasy do Brzezinki na ogniska, niedaleko obozowych baraków pasą się krowy, a brzozowy lasek graniczący z obozem, blisko polanki, na której Sonderkommando paliło zwłoki pomordowanych więźniów, cieszy się dobrą sławą wśród grzybiarzy. Do przeciwpożarowych stawów położonych na terenie obozu przychodzą wędkarze. Kiedy woda zamarza, młodzi grają tam w hokeja. Przez obóz chodzi się na skróty, do znajomych, do kościoła.

Tereny poobozowe zaczynają funkcjonować życiem oddzielnym na początku lat 90., kiedy stopniowo rośnie liczba odwiedzających. Zbierania grzybów nie sposób pogodzić z oczekiwaniami gości z całego świata, którzy w Birkenau szukają przede wszystkim ciszy. Największe emocje budzi Marsz Żywych, postrzegany jako zdarzenie eksterytorialne – miejscowi nie mogą zrozumieć, dlaczego maszerujących eskortują policjanci i uzbrojeni ochroniarze, dlaczego zamykane są ulice i szkoła musi odwoływać lekcje.

Kontakt okolicznych dzieci z poobozową przestrzenią nie znika. Dzieci z Brzezinki nadal palą znicze pod Międzynarodowym Pomnikiem Ofiar Obozu. Ale znacznie rzadziej odwiedzają obóz samodzielnie.

– W Brzezince dzieją się te same procesy, co w każdym innym miejscu kraju – tłumaczy Katarzyna Krzoska, polonistka, historyczka i terapeutka ze szkoły w Brzezince. – Kiedyś dzieci po szkole miały wolne i poznawały świat samodzielnie, teraz rodzice wożą je z miejsca na miejsce. Obóz poznają z nami albo z rodzicami. To akurat dobre rozwiązanie, nie bardzo wyobrażam sobie, żeby pozwalać dzieciom na swobodne odkrywanie tego terenu.

Krzoska (w szkole od 2004 r.) pamięta dobrze moment, kiedy po raz pierwszy usłyszała hymn szkoły. Wbiło ją w podłogę i do dziś nie może powstrzymać łez wzruszenia, słysząc pierwsze słowa. Ale widzi wyraźnie, jak zmienia się wrażliwość i wiedza uczniów. Ona sama pochodzi jeszcze z pokolenia, dla którego oczywistością było poznawanie obozowych lektur w młodym wieku. Szmaglewską czy Grzesiuka czytała jeszcze przed studiami. Wojna śniła jej się po nocach. Widziała np. któregoś razu swoją matkę za obozowymi drutami.

– Świadomość dzieci, które tutaj uczymy, zmienia się w ostatnich latach bardzo szybko. Jest coraz mniej tych, którzy mają wiedzę o wojnie z pierwszej ręki, od dziadków – opowiada. – W domach wojna nie jest już tak ważnym tematem jak kiedyś. Na tych terenach przez długi czas żywe było poczucie wielkiej krzywdy, bo przecież mieszkańcy Brzezinki byli wypędzeni z domów, stracili ziemię, a część z nich nie doczekała się po wojnie zadośćuczynienia. Ale wszystkie te wątki tracą na wyrazistości.

Krzoska od lat zastanawia się, jak mówić o obozach, żeby uniknąć PRL-owskiego języka zemsty i żeby nie powiedzieć zbyt wiele. Próbuje inaczej rozkładać akcenty, mówiąc o łamaniu podstawowych praw człowieka, unika też zbytniej dosłowności. Do Auschwitz ze swoimi uczniami nie chodzi, w Birkenau przede wszystkim milczą, rozmowę zostawiając na później.

***

Jest jeszcze druga zwrotka. W szkole nigdy się jej nie śpiewa:


Płomieniem rzyga komin krematorium,
Odorem ciał spalonych cuchnie krąg,
Cierniowej ścieżki więźnia kres i znoju,
Wędrówki kres i koniec ludzkich mąk.
Tu grobu mieć nie będziesz przyjacielu,
Popiołów garść rozwieje polny wiatr,
Nieważne to, wszak jesteś jeden z wielu,
Wielu tysięcy, co zapomniał o nich świat
.

***

Pani Lidia Boczarow (obecnie Maksymowicz), ta sama, która w pogodną wrześniową niedzielę roku 1968 uroczyście przecinała wstęgę, do szkoły w Brzezince przyjeżdża cały czas. Należy do grupy ostatnich więźniów, którzy żyją i zachowali na tyle dobre zdrowie, by regularnie odwiedzać swoich podopiecznych. Bardzo energiczna, mówi o sobie, że chęć przetrwania musiała mieć w genach.

Lidia Maksymowicz: – Mam wielkie wątpliwości, czy ten hymn powinien nadal być wykonywany. Myślę teraz o latach, kiedy przyjeżdżaliśmy do szkoły bardzo dużą grupą. Mówiliśmy prawdę, ale jednocześnie mówiliśmy rzeczy potwornie smutne. I ten tekst też taki jest. Coś się we mnie pozmieniało, do tego stopnia, że odmawiam spotkań z klasami I–V. A starszym staram się opowiadać o optymistycznej stronie życia. Mogę opowiadać o eksperymentach medycznych doktora Mengele, o torturach, wybitych zębach, wszystko mogę. Ale wolę powiedzieć: popatrzcie, życie zwyciężyło, wojna jest daleko, coraz dalej. Trzeba pamiętać, ale jednocześnie wybaczać, bo bez wybaczenia nikt nie zazna spokoju, nawet ofiara. Chciałabym, żeby to właśnie zostało zapamiętane, gdy podczas uroczystości nie będzie już ani jednej osoby w oświęcimskiej chuście na ramionach.

***

Podobnie jak Agata Kowol, ks. Manfred Deselaers z oświęcimskiego Centrum Dialogu i Modlitwy nie wie, czym można byłoby zastąpić obecny hymn szkoły. – To nie jest zwyczajne miejsce i nigdy nie będzie. Mieszkańcy to rozumieją – mówi. – Ja również mógłbym się czepiać, bo przecież przedstawia obóz jak świat bez Boga. A Bóg w obozie był. Ale ta melodia jest znakiem, symbolem, lekcją.

Inaczej z obcokrajowcami. Przyjeżdżając do Oświęcimia, nie są w stanie uwierzyć, że kilometr od obozowych drutów można prowadzić szczęśliwe i zwyczajne życie, chodzić do szkoły i witać rok szkolny pod wyciętym z żółtego papieru, optymistycznym słońcem.

Agata Kowol: – Ludziom trudno pojąć, że jedno nie wyklucza drugiego. Hymn śpiewamy, ale nie oznacza to, że kładzie się cieniem na naszym życiu.

Rozmowy z szóstoklasistami zdają się to potwierdzać. O obozie mówią z trudem, wyuczonymi zdaniami, wiedzą, że niedaleko od budynku szkolnego ginęli w cierpieniach ludzie. Pytają, dlaczego Cyganie mieli oddzielny obóz, dlaczego Niemcy znakowali ludzi jak zwierzęta.

Ożywiają się, opowiadając o Brzezince współczesnej. Domów coraz więcej, nowych, ładnych, sprowadzają się nowi mieszkańcy, którzy nie chcą mieszkać w centrum Oświęcimia. W Brzezince żyje się świetnie, szczególnie odkąd powstał „orlik”. Sztuczne oświetlenie to jest coś, czasem tłok taki, że nie można się dopchać.

Paulina: – Chodzimy nad Wisłę. Wisła jest u nas bardzo piękna.

Dzieciom podoba się również, że można bawić się w sianie, że pejzaż taki rozległy, że można usiąść na miedzy i popatrzeć, że do kolegów blisko i wszyscy się znają, że jakoś dobrze się oddycha.

Albo niebo. – Mam dom z płaskim dachem – opowiada Adam. Można wyjść na ten dach i oglądać gwiazdy, wspaniale widać. Kiedyś nawet pożyczyłem lunetę, żeby lepiej było widać.

Między pokojem nauczycielskim a izbą pamięci w szkole Dzieci Więźniów Oświęcimia wisi pamiątkowa tablica z ćwiekami ułożonymi w kształt orła.

Podczas każdej przerwy rozgrywa się pod nią krwiożerczy spektakl, nad którym z trudem panują dyżurni nauczyciele: hałas, kłąb chłopięcych rąk i nóg, ciosy celne bardziej bądź mniej, śmiechy i wrzaski.

Potem, kiedy zabrzmi dzwonek i korytarz opustoszeje, można podejść i przyjrzeć się bliżej.

Widać wyraźnie, że część gwoździ z nazwiskami fundatorów nie wytrzymała próby czasu i wypadła.

Pozostały po nich dziury w drewnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2012