Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najpierw był to odgrodzony murem od reszty świata wielki park – nie było w nim zjeżdżalni, piaskownic ani innych przeznaczonych do zabawy konstrukcji, ale ich rolę przyjęły twory natury. To był mój tajemniczy ogród.
Drugi etap mego zabawowego życia przypadł na wczesny czas powojenny. Placem zabaw było dla nas niewielkie miasteczko, położone 60 km od Warszawy. Nie było tam muru, a starsi nie mieli głowy do pilnowania dzieci, więc mogliśmy się włóczyć do woli. Eksploracja nowego dla nas świata okazała się znacznie ciekawsza od zabaw w parku. Fascynujące było już samo łażenie po miasteczku, w szczególności – rozszyfrowywanie „brzydkich słów”, których w przeszłości nie znaliśmy, a które tutaj rozbrzmiewały zewsząd. Ich przedziwne kombinacje zaskakiwały nas jak rymy w wierszach Brzechwy.
Czasy były ciężkie i groźne, jednak my, dzieci, byliśmy – według terminologii Floriana Znanieckiego – w pełni „ludźmi zabawy”. Do tej kategorii zalicza on zresztą nie tylko dzieci, ale i ludzi dorosłych. Znaniecki uważa zabawę za aktywność, która sama w sobie jest wartością – nie musi ona prowadzić do praktycznych rezultatów. W kręgu zabawowym uczestnik nie ma wyznaczonych sztywnych zadań do wykonania, ale musi się dostosowywać do towarzyszy zabawy i przestrzegać reguł gry.
Osoby z takimi doświadczeniami z dzieciństwa również w życiu dorosłym angażują się w „gry” i „zabawy”, jak np. w politykę.
Rozmyślając o placach zabaw, nie mogę się jednak opędzić przed pytaniem: w jakim stopniu wszyscy żyjemy na wielkim placu zabaw, sprowadzając moralność społeczną do przestrzegania zabawowych reguł, które w końcu zawsze można zmienić? I kto je ustala? Strach pomyśleć…
Nieodżałowany Wojciech Młynarski przed laty śpiewał: „Mieni się wkoło śmiech perlisty, / grom i zabawom końca nie ma, / szczerzymy się jak u dentysty, / aż w końcu zrodzi się dylemat: / W co się bawić? W co się bawić, / gdy możliwości wszystkie wyczerpiemy ciurkiem? / Na samą myśl pot zimny zrasza zaraz czoło / / i mniej wesoło pod Czerwonym ci Kapturkiem”. ©℗
CZYTAJ TAKŻE:
Chcecie zbudować przyjazną obywatelom republikę? Twórzcie place zabaw i pozwalajcie dzieciom na ryzyko – jak dorosną, same ją zbudują! Oto nasza propozycja na Dzień Dziecka. Tekst Adama Robińskiego >>>
Agnieszka Stein, psycholożka: Im bardziej kontrolujemy nasze dzieci, tym mniejszy mamy na nie wpływ. I tym mniej je znamy.