Homo idiota

Na początek Wielkiego Postu proponuję refleksję o głupocie i nawróceniu. Dlaczego o głupocie? Pomyślmy: mamy czterdzieści dni na baczniejsze przyjrzenie się sobie.

19.02.2008

Czyta się kilka minut

Istnieją dwa typy ludzkie, które można byłoby opisać jako homo idiota, gdyż termin ów jest bardzo dwuznaczny. W języku łacińskim oznacza on człowieka niewtajemniczonego, niewykształconego, inaczej: prostaka przeciwstawianego znawcy. Z drugiej strony, idiota znaczy tyle co "inny, różny, odmienny". Na początku zajmiemy się więc idiotą jako głupcem, a następnie opowiem o idiocie jako szaleńcu.

W 1511 roku ukazała się "Pochwała głupoty" Erazma z Rotterdamu - książka będąca jedną z klasycznych pozycji kultury europejskiej. Nie wchodząc szczegółowo w treść, zaznaczę tylko, że po raz pierwszy zwrócono wtedy uwagę na pewną charakterystyczną cechę głupca w tym pierwszym znaczeniu; głupiec mianowicie jest zadowolony z siebie. Traktat Erazma z Rotterdamu posłużył jako narzędzie polemiki z kulturą scholastyczną ówczesnych uniwersytetów. Późna scholastyka, degenerując niewątpliwie bardzo wzniosłą myśl Platona i Arystotelesa, opierała się na bezmyślnym powtarzaniu pewnych formułek w atmosferze samozadowolenia. Erazm z Rotterdamu był miłośnikiem Sokratesa i jako chrześcijanin włączył jego imię do "Litanii do Wszystkich Świętych" - "święty Sokratesie, módl się za nami". Znamieniem mądrości Sokratesa była świadomość własnej niewiedzy - "wiem, że nic nie wiem". W tym sensie najprostsza definicja głupca, w opozycji do mędrca brzmi: głupiec to ten, który sądzi, że wie. Mędrzec zaś wie, że nic nie wie. To pierwsza cecha głupca.

Twarze głupca

Głupiec ma jednak wiele postaci i wiele twarzy. Przyznam, że dla mnie bardzo ważne było zapoznanie się z życiem i myślą wybitnego protestanckiego teologa niemieckiego z okresu II wojny światowej - Dietricha Bonhoeffera. Bonhoeffer był teologiem mocno zaangażowanym w ruch antyhitlerowski w Niemczech. Dla naszego tematu ważne są jego zapisy, w których mówił o głupocie jako o fakcie społecznym. "Sophie Schöll - ostatnie dni" opowiada o organizacji studenckiej "Biała Róża", bardzo niewielkiej, ale niezmiernie ważnej dla antyhitlerowskiego ruchu oporu w Niemczech. W lutym 1943 r. studenci, którzy na uniwersytecie w Monachium rozdawali ulotki, zostali zatrzymani, poddani śledztwu, a następnie ścięci po pokazowym procesie. Charakterystyczne było to, że prawie wszystkie ulotki zostały przez odbiorców dostarczone do gestapo. Bonhoeffer zastanawiał się nad tym, co stanowiło źródło oportunizmu społeczeństwa niemieckiego wobec nazistów? Według jego teorii była to głupota. Mamy więc tu do czynienia z inną definicją głupoty niż w wydaniu Erazma z Rotterdamu. Chodzi tu nie tyle o stan umysłu, co o stan etyczny. Głupota ma swoje źródło nie tyle w umyśle, co - używając terminu biblijnego czy koranicznego - w sercu; oczywiście rozumianym jako sumienie.

Bonhoeffer nie bez racji twierdził, że głupota jest bardziej niebezpieczna niż przewrotność, bowiem mając do czynienia z człowiekiem przewrotnym, potrafisz pojąć logikę jego myślenia i możesz go podejść. Natomiast bezradni jesteśmy wobec głupoty - szczególnie wobec swojej własnej. Do głupca nie przemawiają żadne argumenty. Przeczy faktom, które są dla niego niewygodne. Cecha wyróżniająca głupca to stan absolutnego zadowolenia.

Czy głupotę można utożsamić z niewiedzą? Sądzę, że zdecydowanie nie. Zarówno głupota, jak jej przeciwieństwo, czyli mądrość - a tym samym homo sapiens i homo idiota - nie rodzą się i nie przebywają tylko w głowie, lecz dotyczą całego człowieka.

Głupota nie jest więc problemem psychologicznym, tylko duchowym. Nie są to chore emocje czy stan upośledzenia intelektualnego. Można być bardzo inteligentnym głupcem.

Czarno-biały świat

W jaki sposób można byłoby zarysować swego rodzaju fenomenologię głupoty, a zarazem portret homo idioty?

Cechą wyróżniającą głupca jest to, że wszystko wydaje się dlań proste i oczywiste. Bardzo lubi proste podpowiedzi; dlatego jest też idealnym konsumentem propagandy i reklamy. Producenci zarówno politycznej propagandy, jak i reklam, znający dokładnie psychologię głupca, wiedzą dokładnie, jak do niego trafić i wywołać pożądany skutek. Dlatego też głupiec uwielbia klucze wyjaśniające rzeczywistość i to każdą - polityczną, socjologiczną i psychologiczną. Jedną z umiłowanych ideologii głupca jest spiskowa teoria historii. Na tej zasadzie głosi hasła, że wszystkiemu winni są Żydzi albo - jak napisano w książeczce dla współczesnych "idiotów" pt. "Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna - np. Opus Dei. Odbywa się to według wzoru na zmienną x, na miejsce której można wstawić Żyda, cyklistę, katolika, Murzyna lub homoseksualistę. Pod tym względem głupcy mają aurę tęczową, w której mieszczą się wszystkie kolory - z prawicy, lewicy i centrum. Byle tylko znaleźć proste klucze wyjaśniające. Głupiec bardzo nie lubi komplikacji. Nie dociera do niego, że każdy człowiek jest inny, że często problemy nie mają prostego rozwiązania.

Głupota jest ekspansywna; to znaczy, że jest śmiała. Głupiec obnosi się ze swoją głupotą i chwali sam siebie. W sposób osobliwy wyróżnia głupca to, że nie ma poczucia humoru. Wydaje mi się, że to bardzo znamienna cecha. Głupota zawsze jest złośliwa i podejrzliwa. Zaznaczam, że rysuję tutaj nie portret psychologiczny, lecz idealny. Jest to próba zarysowania pewnego typu postaci, bo nie wszyscy wyczerpują te znamiona. Niemniej, podkreśliłbym ów brak poczucia humoru jako coś bardzo ważnego.

Artur Schopenhauer, który dokonał bardzo wnikliwej, wręcz złośliwej charakterystyki głupca, twierdził, że głupiec nudzi się sam sobą. Przejawia się to w jego nieustannym pragnieniu i poszukiwaniu rozrywki. Najgorzej czuje się wtedy, gdy jest sam. W związku z tym następną cechą charakteryzującą głupca jest jego niezwykła podatność na roztopienie się w masie, przy jednoczesnym podkreślaniu własnej indywidualności - co dodalibyśmy współcześnie. Ale jest to indywidualność na poziomie realizacji hasła: "Bądź sobą, pij pepsi". W tym sensie głupiec jest zwierzęciem stadnym. Jego życiem rządzi słówko "się" - co zauważył Heidegger; co s i ę robi, co s i ę myśli.

Odmiana biegu myśli

Mądrzy ludzie wskazują na dwa źródła głupoty w człowieku: strach i bezczelność. Strach polega na gwałtownej próbie uniknięcia jakiegokolwiek ryzyka, wynikającego z zajęcia zdecydowanego stanowiska w jakiejś sprawie. Bezczelność charakteryzuje głupca w tłumie. Dietrich Bonhoeffer w sposób bardzo bolesny doświadczył zderzenia z głupotą w sensie socjologicznym. Uczestniczył bowiem w przygotowaniach do zamachu na Hitlera w lipcu 1944 roku i został skazany na śmierć, a wyrok wykonano na dwa dni przed końcem wojny. Rozkaz wykonania tego wyroku przekazał funkcjonariusz, który przywiózł go rowerem, poruszając się w niebezpiecznych warunkach frontowych, z Berlina do obozu, w którym przebywał skazaniec. Bonhoeffer wiedział, co mówił; to znaczy, że z głupoty wychodzi się nie poprzez pouczenie, lecz przez n a w r ó c e n i e. Dla Bonhoeffera, który był duchownym protestanckim, termin "nawrócenie" nie posiadał jedynie sensu religijnego; oznaczał coś szerszego, mianowicie zmianę całego biegu życia, sposobu myślenia, wartościowania i rozumienia życia - jak pojmowali to również i stoicy. Termin grecki metanoia zawiera w sobie rdzeń nous, czyli "umysł, rozum". Innymi słowy dotyczy odmiany biegu myśli. Z głupoty można wyjść tylko poprzez taką bardzo zasadniczą przemianę.

Myślę, że znakomity wgląd w istotę głupoty daje jedna z myśli Blaise’a Pascala, który był zarazem filozofem i matematykiem. Głosił, że nauka w sensie "mądrość" ma dwa krańce, które stykają się ze sobą. "Jeden to czysta niewiedza naturalna, w jakiej znajdują się wszyscy ludzie przy narodzeniu. Drugi to kraniec przeciwny; ten, który staje się udziałem wielkich dusz, którzy przeszli, zdobyli wszystko, co ludzie mogą wiedzieć. I wtedy odkrywają, że nic nie wiedzą". Niewiedza ludzi prostych polega na tym, że wiedzą dokładnie tyle, ile potrzeba im do życia. Na drugim biegunie znajdują się ci mądrzy, którzy doszedłszy do szczytu poznania, stwierdzają, że nic nie wiedzą. Nazywa się to docta ignorantia - "uczona niewiedza", termin już nie Pascalowski. Terminem tym posługiwał się m. in. Mikołaj z Kuzy. Mamy zatem tych, co są na początku, i tych, co u szczytu. Pascal pisze dalej: "Najgorsi są ci w środku, co już coś wiedzą, zdobyli polor jakiejś wiedzy zadufanej w sobie i udają mędrców. To oni mącą świat i sądzą mylnie o wszystkim".

To bardzo ostra diagnoza i chyba zmuszająca do zastanowienia się, kim jest homo idiota. Z tego wynika, że właściwie wszyscy sytuujemy się pośrodku, bo utraciliśmy już naszą pierwotną, prostą niewiedzę, a daleko nam jeszcze do świadomości starego Ein­steina, który patrząc z uśmiechem na młodszych kolegów, zwykł mawiać: co ta fizyka może powiedzieć o świecie... My jesteśmy raczej na poziomie uczniów, którzy buntują się: a po co mi ta fizyka, po co mam się jej w ogóle uczyć? Oczywiście odnoszę tę uwagę także do siebie. Wedle Pascala idiotami nie są tylko ludzie naprawdę prości i naprawdę genialni; lecz ci pośrodku - to ćwierć- albo półinteligenci. Dramat kultury naszych czasów stanowi to, że wszyscy tacy jesteśmy.

Nie ma ludzi prostych. Pytałem raz górala o to, jaka będzie pogoda, bo wiadomo, góral potrafi podać dokładną prognozę na podstawie tego, gdzie go łamie. A on mi na to: w telewizji podali, że taka i taka. Zacytował prognozę z telewizji. Nie ma ludzi prostych, bo wszędzie jest telewizja.

Święty szaleniec

Myślę, że dość brutalnie zarysowałem postać pierwszego typu homo idiota. Chciałbym przedstawić teraz zdecydowanie odmienną postać homo idiota. Odwołam się do powieści Fiodora Dostojewskiego "Idiota", której bohaterem jest książę Myszkin, i który jako żywo nie ma nic wspólnego z wcześniej omawianym przez nas głupcem. Idiota w wydaniu Dostojewskiego jest tylko szczególnym przypadkiem postaci bardzo dobrze znanej w tradycji chrześcijaństwa wschodniego. W 2000 roku pojawiła się w Polsce bardzo interesująca praca profesora Cezarego Wodzińskiego pt. "Święty idiota". Opisał w niej postać często pojawiającą się w kulturze wschodniego chrześcijaństwa, która jest również znana kulturze Zachodu. Idiotę w języku rosyjskim określa się terminem jurodiwyj - "szaleniec, ten inny, ten odmienny". Upraszczając, można byłoby powiedzieć, że w każdej wsi jest jeden głupiec, idiota; ale to szaleniec Boży, ponieważ jest inny. Nie wolno go skrzywdzić, albowiem krzywdząc go, ranisz Boga.

Postać świętego szaleńca ma bardzo starą tradycję, nawiązuje wprost do Nowego Testamentu. Można napisać całkiem obszerną pracę na temat obecności i sposobu przedstawienia takiego szaleńca w każdej tradycji religijnej i kulturowej, bo w każdej jest dla niego miejsce.

Przytoczę tutaj fragment dokumentu zapisanego w Ewangelii św. Marka o samym początku nauczania Jezusa. "Potem przyszedł do domu, po nauczaniu. Tłum wciąż się zbierał, a nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, aby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: odszedł od zmysłów".

Czyli jednym słowem zwariował, na co od razu zareagowali Jego bliscy krewni. Zamiast prowadzić dalej warsztat swojego ojca, wyrabiać stoły i - jak twierdziła późniejsza pobożna tradycja - konfesjonały wraz ze św. Józefem, oszalał, zaczął chodzić i nauczać. Św. Paweł mówił potem: "staliśmy się głupi". Bardzo interesująco wygląda definicja tego szaleństwa i głupoty w pewnych źródłach chrześcijańskich. Polegają one bowiem na pewnej odmienności o charakterze przede wszystkim etycznym; "błogosławimy, gdy nam złorzeczą; znosimy, gdy nas prześladują; dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. Staliśmy się śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich". Każdy normalny człowiek na złorzeczenie odpowiada złorzeczeniem. Trzeba być głupcem, żeby przyjmować to spokojnie. Podobnie odpowiadamy na inne przejawy prześladowania.

W tradycji, do której tak bardzo wyraźnie nawiązuje Dostojewski, jest miejsce dla tych szaleńców, co nie mieszczą się w strukturach społecznych.

Struktury społeczne "oswoiły" Ewangelię i to szaleństwo. Zaczęły wyrażać je w terminach, które większość była w stanie zaaprobować. Jednak przez cały czas istnieli ci, którzy wyłamywali się z reguł. Dla tych, którzy spotkali się z księciem Myszkinem, jego zachowanie było niezrozumiałe. Kiedy dostaje w twarz, boleje nad tym, jak bardzo będzie cierpiał ten, który go uderzył, ponieważ zadręczą go wyrzuty sumienia. Gdy normalny człowiek dostanie w twarz, zgodnie ze zdrowym odruchem oddaje cios. Trzeba być idiotą, aby w tym momencie pomyśleć o cierpieniu sumienia człowieka, który uderzył. To coś zupełnie niezrozumiałego.

Walka postu z karnawałem

Tak wygląda mniej więcej postać idioty jako jurodiwego. Ma on swoje nazwy także w innych językach. Po niemiecku to der tolle Mensch - szalony człowiek. Wiąże się to z nurtem pewnej, zawsze obecnej kontrkultury, która czasami miała charakter zabawowy. Toller Mensch czy jurodiwyj to też w pewnym sensie homo ludens - człowiek bawiący się.

Nurt szaleństwa jest i powinien być obecny w kulturze. Kultura wytwarzała reguły samoregulacji i często postaci o najbardziej wzniosłych zachowaniach odnajdywały siebie w swojej karykaturze. Znany jest obraz Bruegla "Walka Karnawału z Postem". Cudowny, opasły, ociekający tłuszczem Karnawał walczy z Postem, który trzyma śledzia na kiju i tak wojują ze sobą. Średniowiecze było cudowną epoką, pełną charakterystycznych tympanonów czy rzeźb pozostałych w gotyckich katedrach; ileż tam jest przedstawień nurtu szaleńczego, czyli ironicznego komentarza do wszystkich znajdujących się tam wzniosłych treści. Zarówno w średniowieczu, jak i w starożytności, czy potem w czasach nowożytnych znane są święta głupców obchodzone uroczyście, podczas których jakby odgrywano cały świat na opak.

Homo idiota nie występuje właściwie obok homo sapiens czy homo amans. Występuje w każdej z tych postaci, o których mówiliśmy; i to zarówno w sensie głupca, jak szaleńca. Szaleniec zawsze będzie oznaczał owego jurodiwego, czy der tolle Mensch - innego, odmiennego.

Postać ta pojawia się nie tylko w tradycji religijnej, ale także w tradycji zupełnie jej przeciwnej. Przywołam postać szaleńca pojawiającą się na kartach "Wiedzy radosnej" Fryderyka Nietzschego, niezbyt słusznie uznanego za klasyka myśli ateistycznej. Jeden z fragmentów zatytułowany jest właśnie "Der tolle Mensch" - "Człowiek oszalały" - "Czy nie słyszeliście o oszalałym człowieku, który w jasne przedpołudnie latarnię zaświecił, wybiegł na targ i wołał bezustannie: szukam Boga, szukam Boga! Śmieli się z niego ludzie tam zgromadzeni. Dlaczego? Albowiem zgromadziło się tam wielu, którzy nie wierzyli w Boga".

Oszalały człowiek głosi, że Boga nie ma, Bóg umarł. A śmieją się z niego, bo nie wierzyli w Boga i pytali: po co nam to głosisz? Szalony człowiek na to, że oni nie zdają sobie sprawy, co to znaczy, iż Bóg umarł. Oni dalej zachowują się tak, jakby Bóg był, to znaczy uważają, że istnieje dobro i zło; że jest wyżej i niżej; że jest gramatyka. Jeżeli nie ma Boga, to żyjemy w pustce i trzeba sobie z tego zdać sprawę, trzeba to nazwać.

Tak twierdził Nietzsche i te bardzo ważne słowa swojego przesłania włożył w usta tegoż właśnie szaleńca. To obok Zaratustry jedna z postaci, z którymi autor się utożsamiał. Sam zresztą chyba był takim szaleńcem, albowiem ostatnie dziesięć lat życia spędził w stanie niewskazującym na przejawianie jasnej świadomości i zdrowego poczucia tożsamości. Zachwiała się jego równowaga psychiczna. Jego szaleństwo objawiło się w momencie, gdy on, który głosił pochwałę ludzi dzielnych i rycerskich, rzucił się na woźnicę bijącego konia, bo koń nie mógł pociągnąć na górę zbyt ciężkiego wozu.

Homo idiota występuje więc w dwóch postaciach. Tym samym terminem określamy zwyczajnych głupców, ale i tych, którzy być może wiedzą więcej niż mędrcy. I warto o tym pamiętać, kiedy próbujemy w jakiś sposób podsumowywać wiedzę o człowieku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2008