Hierarchia lęków

Michał Bilewicz, psycholog społeczny: Przez kilka lat kreowano lęk wobec „ideologii gender”. Dziś podsyca się lęk przed „ideologią LGBT”, bo to bardziej odpowiada faktycznym emocjom polskiego społeczeństwa.

18.11.2019

Czyta się kilka minut

 / MACIEJ ZIENKIEWICZ DLA „TP”
/ MACIEJ ZIENKIEWICZ DLA „TP”

MACIEJ MÜLLER: W lutym prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał „Kartę LGBT+”. Biskupi szybko przyłączyli się do głosu polityków obozu rządzącego przestrzegających przed „ideologią LGBT” – i trwa to do dziś. Czy to jest przejaw opisywanego przez socjologów zjawiska paniki moralnej?

MICHAŁ BILEWICZ: Panika moralna odnosi się do funkcjonowania w społeczeństwie jakiegoś mitu – wybucha, rozprzestrzenia się i niknie, po czym jest zastępowana przez inną. Doszło do niej np. w przypadku pogromu kieleckiego w 1946 r.: rozeszła się wieść, że Żydzi porwali dziecko, po czym mieszkańcy miasta ruszyli na żydowską kamienicę. Paniki moralne pojawiają się w sytuacji kryzysu wartości w społeczeństwie, stanu anomii. Doskonale opisywał to już pod koniec XIX w. twórca współczesnej socjologii Émile Durkheim. Obserwował proces Dreyfusa, francuskiego oficera żydowskiego pochodzenia posądzonego o zdradę na rzecz Niemiec. Sprawa stanowiła upust dla antysemickich uczuć w ówczesnej Francji. Choć pojęcie paniki moralnej jeszcze nie istniało, to proces, w którym całe społeczeństwa integrują się wobec wspólnego wroga oskarżanego o niemoralność, był już łatwo dostrzegalny.

W przypadku narracji na temat „ideologii LGBT” trudno jednak zastosować pojęcie paniki moralnej, bo mamy do czynienia z czymś zdecydowanie bardziej stabilnym. Mówiłbym raczej o kategorii trwałych społecznych lęków: odwołanie się do nich wywołuje silne emocje i buduje poczucie zagrożenia. To np. lęk o dzieci. W historii bardzo różne grupy były obwiniane o to, że im zagrażają. Niedawno we Francji napadnięto na Romów posądzanych o porywanie dzieci – kilka lat temu również u nas pojawiły się absurdalne pogłoski, jakoby Romowie mieli porywać dzieci z samochodów na autostradzie. Po wojnie to właśnie lęk o dzieci prowadził do pogromów antyżydowskich, przed wojną też był powiązany z antysemityzmem. Wystarczy wspomnieć postulaty z lat 30., by Żydom odebrać prawo nauczania w szkołach, bo rzekomo demoralizują dzieci.

Dzisiaj łatwiej straszyć homoseksualizmem?

Nasze badania w ramach Polskiego Sondażu Uprzedzeń z 2017 r. wykazały, że większość Polaków wolałaby, żeby osoby homoseksualne nie mogły pracować z dziećmi. Istnieje więc rozpowszechniony lęk, że taka osoba może je skrzywdzić. Tak, Żyda zastąpił homoseksualista.

I ten stereotyp ożywa właśnie, kiedy pojawia się projekt szkolnych warsztatów antydyskryminacyjnych zgodnych z zaleceniami WHO. Sprzeciw wobec „Karty LGBT+” nie wynikał przecież z zapisanych w niej gwarancji bezpieczeństwa osób nieheteroseksualnych czy monitorowania przestępstw, lecz z obietnicy wprowadzenia rzetelnej edukacji antydyskryminacyjnej do warszawskich szkół. Ten lęk był pobudzany także podczas ostatnich kampanii wyborczych.

Nasza koleżanka Paulina Górska prowadziła badania podczas kampanii do Parlamentu Europejskiego. W jej trakcie w Polsce nasiliły się uprzedzenia homofobiczne i ewidentnie wynikało to z obecności tego tematu w ideologii jednej z partii. Do nasilenia tych tendencji przyczyniają się też wypowiedzi kościelnych hierarchów.

Są echem polityków?

Płyną z prądem wytworzonym przez polityków, wpisują się w wytworzoną przez nich narrację. W przypadku „Karty LGBT+” to było sprzężenie zwrotne, trudno rozstrzygnąć, kto kogo napędzał. Nie ulega wątpliwości, że duchowni wiedzą o powszechnym w Polsce lęku o dzieci związanym z rzekomym zagrożeniem ze strony osób homoseksualnych – i to wykorzystują.


CZYTAJ TAKŻE

WŁADCY STRACHU: Boimy się plemiennie, kochamy jako jednostki. Lęk sprawia, że łączymy się we wspólnotę polityczną. To fatalna wiadomość dla zwolenników „polityki miłości”.


W maju Polska oglądała film braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” – a wkrótce potem byliśmy świadkami kolejnej erupcji lęku skupiającego się wokół osób LGBT+.

Nie sądzę, by była to wyrachowana strategia, mówiłbym raczej o automatycznej reakcji oskarżonej grupy (księży), polegającej na przeniesieniu odpowiedzialności na inną grupę (LGBT), o której skądinąd wiadomo, że jest w społeczeństwie stygmatyzowana. Skoro większość Polaków postrzega osoby homoseksualne jako zagrożenie dla dzieci, to odwołanie się do tego lęku pozwoliło przekierować społeczną niechęć.

Nie przypadkiem Sekielscy na początku filmu opowiadają historię dziewczynki.

Nie miało to znaczenia. Polski Kościół konsekwentnie od lat wiąże orientację homoseksualną z pedofilią – mimo że wszystkie poważne badania publikowane w recenzowanych czasopismach naukowych wykazują, że nie ma związku pomiędzy orientacją homoseksualną a popędem seksualnym wobec osób nieletnich.

Jaka jest korzyść z podsycania lęku?

Władza, kiedy opiera się na lękach, jest potężniejsza. A taka, która ich trafnie nie rozpoznaje, traci kontakt ze społeczeństwem. W 1968 r. władze komunistyczne próbowały zdobyć legitymizację, rozgrzewając emocje antysemickie i antyinteligenckie. Emocje te nie były przecież częścią ideologii komunistycznej – władza ludowa odpowiedziała po prostu na potrzeby społeczeństwa, które cechowało się wysokim poziomem antysemityzmu.

Kilka lat temu kreowano lęk wobec „ideologii gender”, dziś podsyca się ten przed „ideologią LGBT”. Bo to bardziej odpowiada faktycznym emocjom społeczeństwa. I je wzmacnia – bo konsekwentne przypominanie o lękach czyni je bardziej dostępnymi poznawczo, innymi słowy: ludzie częściej o nich myślą.

Przekłada się to na sytuację konkretnych osób. Badanie naszego Centrum i Kampanii Przeciw Homofobii pokazało, że 70 proc. młodzieży LGBT miewa myśli samobójcze, a ponad 60 proc. spotkało się w szkole z obraźliwymi wypowiedziami na swój temat. Pamiętamy historię samobójstw Dominika z Bieżunia i Kacpra z Gorczyna czy transseksualnej Milo, która skoczyła do Wisły. Te tragiczne historie pokazują, że podsycanie lęków ma swoje konsekwencje.

Biskupi, którzy o tym mówią, zastrzegają przecież, że nie krytykują osób, tylko ideologie.

W walce z ideologią ofiarami są konkretni ludzie. W 1968 r. władza walczyła z „ideologią syjonizmu”, a cierpieli zwykli Żydzi, którzy nagle się o sobie dowiedzieli, że są syjonistami. Krążył wówczas dowcip o chłopcu, który pytał ojca: „Tato, jak się pisze syjonista?”, na co ten odparł: „Nie wiem, ale przed wojną się pisało przez duże Ż”. Podobnie dzisiaj homoseksualiści dowiadują się, że są krzewicielami „ideologii LGBT”.

Katechizm nakazuje zachowanie wobec homoseksualistów szacunku i delikatności. Tego zupełnie nie słychać w wypowiedziach wielu polskich duchownych. Nazwanie kogoś zarazą albo otwarte namawianie do tzw. terapii konwersyjnej w żaden sposób nie mieści się w nauczaniu samego Kościoła. Polscy duchowni wyglądają tu jak grupa odstępców. Papież Franciszek przeprosił za lata dyskryminacji osób LGBT+, tymczasem u nas ta dyskryminacja narasta. Droga polskiego Kościoła rozchodzi się z Rzymem.

Obawy sa takie: damy im dłoń, a oni wezmą całą rękę – będą chcieli ­adoptować dzieci.

To efekt tzw. trending norms. Ludzi łatwo przekonać do myślenia o czymś na sposób, który nam odpowiada, uświadamiając im, że zachodzi pewien dynamiczny proces. Tylko że w przypadku praw osób LGBT+ w Polsce to nie jest prawdą – pod tym względem nie ma żadnej zmiany od wielu lat. Polska jest w ogonie Europy pod względem jakiegokolwiek uznania praw osób nieheteronormatywnych.

Efekt trending norms wywołuje się więc na podstawie tego, co się dzieje w Europie Zachodniej. Kościół widzi, że kraje katolickie, takie jak Hiszpania i Irlandia, wprowadziły regulacje sankcjonujące związki partnerskie, a nawet małżeństwa osób tej samej płci. Boi się, że to tendencja ogólna, która może dotknąć Polskę, i ten lęk zaszczepia.

I w przypadku gender, i LGBT+ zastosowano termin „ideologia”. O mur niezrozumienia rozbijały się tłumaczenia, że gender to kategoria opisu antropologicznego i socjologicznego, a nie żadna ideologia. Druga strona sporu epatuje też ekstremami: np. zdjęciami z wizyty drag queen w amerykańskim przedszkolu czy filmami z berlińskich parad gejowskich.

Analogicznie można by sceny z karnawału w Rio pokazywać jako charakterystyczne dla orientacji heteroseksualnej albo zachowania sadomasochistyczne przedstawiać jako powszechne w małżeństwach. Liczba stereotypów stosowanych w wypowiedziach wielu ludzi Kościoła jest przerażająca. Podobnie jak słowa poparcia dla przemocy: kiedy dochodziło do brutalnych kontrmanifestacji przeciwko Paradom Równości, słychać było głosy duchownych, którzy je uzasadniali.

„Ideologię LGBT” porównano już do nazizmu i bolszewizmu.

W Polsce, kraju doświadczonym historycznie, takie metafory bywają nośne. Ale to absurdalne, bo przecież homoseksualiści byli ofiarami III Rzeszy. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi trafiło do więzień i obozów koncentracyjnych z powodu swojej tożsamości psychoseksualnej. Widać słabość edukacji w Polsce: ludzie najwyraźniej nie wiedzą, że różowe trójkąty oznaczały jedną z kategorii ofiar nazizmu.

Dziś wśród lęków wierzących dominuje tematyka cielesności i seksualności człowieka. Widać to w sprawach gender, LGBT+, aborcji i antykoncepcji. Tematy związane z seksualnością stały się niezwykle ważne dla Kościoła, choć w jego własnym nauczaniu i refleksji teologicznej stanowią raczej margines.

Franciszek we wrześniu podczas spotkania z jezuitami w Kamerunie mówił o „moralnej fiksacji na szóstym przykazaniu”, która jest „jednym z wymiarów klerykalizmu”. W polskich relacjach z Afryki pominięto ten wątek.

Tematyka pracy, nierówności, godności ludzkiej – tematy, które wydawały się zasadnicze dla nauczania Kościoła od czasów Soboru, a nawet wcześniej, schodzą na margines. Skupiając się na seksualności, Kościół odpowiada na znamienną dla naszych czasów ludzką potrzebę mówienia o seksie. A mówiąc tak dużo na te tematy, sam ulega seksualizacji. Gdy popatrzymy na treść papieskich encyklik czy adhortacji z ostatniego stulecia, to tematy seksualności są w nich dość marginalne. Gdy zaś wsłuchamy się w głos polskich hierarchów – to zdają się to najważniejsze elementy katolickiej nauki społecznej. Ktoś musi tu się mylić, nieprawdaż?

Chciałbym, żeby klerycy uczyli się w seminariach, jak faktycznie wygląda nauczanie Kościoła na temat osób LGBT+, żeby potem jako księża nie szli z duchem polskiej opinii publicznej. Z tym że zapis katechizmowy jest niejednoznaczny, bo wspominając o szacunku, mówi też o „wezwaniu do czystości” – więc każdy może stąd wyciągnąć, co chce. Warto, żeby powstała encyklika na temat homoseksualności, albo szerzej: seksualności człowieka, przynosząca jednoznaczną interpretację nauczania Kościoła.


CZYTAJ TAKŻE

EDYTORIAL KS. ADAMA BONIECKIEGO: Zwykle nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak dalece strach, poczucie zagrożenia ze strony ludzi, sytuacji czy zdarzeń, wpływa na nasze myślenie i postępowanie.


Jeszcze raz: Kościół jest instytucją liczną i potężną ekonomicznie. Po co miałby budować mury?

Czymś innym jest potęga materialna, a czymś innym rząd dusz, potęga związana ze sferą emocji. W Polsce maleje liczba wiernych uczęszczających na msze, kraj powoli się sekularyzuje. To musi napędzać lęki w Kościele. Zaspokaja on najbardziej atawistyczne potrzeby ludzi związane z seksualnością, najprostszymi popędami, bo chce dostosować się do emocji rozpowszechnionych w społeczeństwie – i w ten sposób mobilizować wiernych do większego uczestnictwa w praktykach. Widocznie taki ma pomysł na trwanie.

Da się to odkręcić?

Dla mnie jako psychologa najbardziej dramatyczne są konsekwencje psychiczne tej narracji: skala depresji, myśli i prób samobójczych wśród osób LGBT+.

Z badań wynika, że to efekt mowy nienawiści, z którą się stykają. Co zrobić, żeby je przed tym ochronić? Nasze badania wskazały na kluczową rolę wsparcia najbliższych osób. Uznanie ze strony rodziny i przyjaciół zapewnia większą odporność na hejt.

Pewnym kierunkiem jest więc może tworzenie przyjaznych enklaw dla osób LGBT+. I to się dzieje. Słyszałem określenie „homosłoiki” na osoby LGBT+, które wyjeżdżają ze swoich miejscowości do Warszawy czy do Wrocławia, a więc do miejsc o wysokim poziomie tolerancji, gdzie działają kluby gejowskie czy kawiarnie gay-friendly. Tylko że to zjawisko dodatkowo zwiększa polaryzację społeczną.

Dlatego to tak ważne, żeby miejscem wolnym od homofobii była szkoła. Ale ona podlega ministerstwu i kuratoriom, a wiele nienawistnych wypowiedzi, jakie słyszeliśmy w ostatnim roku, padło z ust ministra edukacji. To małopolska kurator oświaty nazwała „Kartę LGBT+” „promowaniem pedofilii” i „krzywdzeniem dzieci”. To sygnał, że osoby homoseksualne nie są w szkole mile widziane.

Efekty widać na przykładzie Tęczowych Piątków: w coraz większej liczbie szkół nauczyciele próbujący włączyć się w tę inicjatywę spotykają się z reprymendą ze strony dyrektorów. Wydaje mi się, że to efekt drugiej kadencji PiS-u. Powstało wrażenie, że skoro ta partia znów zwyciężyła, to trzeba się przystosować do dominujących poglądów – i nie poruszać w szkole tematów kontrowersyjnych. A takim tematem stała się w Polsce walka z dyskryminacją. ©℗

Dr hab. MICHAŁ BILEWICZ jest psychologiem społecznym, profesorem na Wydziale Psychologii UW, gdzie kieruje Centrum Badań nad Uprzedzeniami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2019